• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Recenzja filmu "Akademia Pana Kleksa". A to feler!

Tomasz Zacharczuk
28 grudnia 2023, godz. 08:00 
Opinie (135)

Przez ponad 30 lat (ostatni film z tej serii miał premierę w 1988 r.) drzwi do najsłynniejszej polskiej szkoły czarodziejstwa pozostawały szczelnie zaryglowane. Aż pojawił się Maciej Kawulski, który z impetem zerwał kłódkę, bezpardonowo wkroczył do środka i od razu zabrał się za gruntowny remont tytułowej akademii. Nowa odsłona "Pana Kleksa" imponuje rozmachem, wizualną fantazją i odważną, a zarazem zasadną próbą uwspółcześnienia nieco skostniałej już fabuły. Efekt jest jednak daleki od zadowalającego, bo w całej tej pogoni za efekciarstwem i innowacjami zagubiły się gdzieś emocje, a przede wszystkim magia samego profesora Kleksa.



W tym roku mija równo 40 lat od premiery filmu Krzysztofa Gradowskiego, który ekranizując perypetie ekscentrycznego czarodzieja i jego podopiecznych, dość kurczowo trzymał się oryginalnej prozy Jana Brzechwy. Jednak nawet kultowa rola Piotra Fronczewskiego i wiele realizacyjnych smaczków tej polsko-radzieckiej produkcji nie zatuszują faktu, że dla współczesnych pokoleń "Akademia Pana Kleksa" z 1983 r. jest tworem po prostu już zbyt archaicznym i nieakceptowalnym.

Macieja Kawulskiego nie interesowała więc drobna kosmetyka doskonale znanej historii. Już samą decyzją o wymianie Adasia Niezgódki na Adę Niezgódkę podłożył ogień pod internetowe fora i wystawił się na publiczny ostrzał. Znacznie mniej kontrowersji towarzyszyło obsadzie tytułowej roli, choć przeciwników zatrudnienia Tomasza Kota również nie brakowało. Nawet dokooptowanie do projektu Piotra Fronczewskiego niespecjalnie załagodziło obawy o nową wersję "Akademii...". Obawy, które częściowo niestety okazały się uzasadnione.

Zmiany na plus, ale brak im konsekwencji i rozwinięcia



Twórcy nowego "Kleksa" przede wszystkim postawili na równouprawnienie i drzwi słynnej szkoły otworzyli także dla dziewczynek. Kryterium imion rozpoczynających się na literę "A" również przestało obowiązywać, a pod skrzydła zdziwaczałego czarodzieja zaczęły trafiać dzieci z różnych zakątków świata. Urozmaicenie i umiędzynarodowienie akademii z pewnością nadaje fabule świeżości i otwiera w ten sposób film na szerszą publiczność. Cóż jednak z tego, skoro żadnej z tej postaci scenarzyści nie poświęcają należytej uwagi i traktują je jako dość statyczne tło dla Ady i Kleksa.

Konsekwencją braku pomysłu na drugoplanowych bohaterów jest ogrywanie banalnych stereotypów. Młody Latynos brzdęka na gitarze, mała Japonka oczywiście ćwiczy karate, a ukraińska dziewczynka gania po stepie za sokołami. Twórcy filmu pragną być w podejściu do prozy Brzechwy bardzo nowocześni, ale jednocześnie sięgają po łatwe i przestarzałe skojarzenia. Nowocześnie miało być także za sprawą umiejscowienia części akcji w Nowym Jorku, choć trudno wyjaśnić (a scenarzyści nawet się do tego nie kwapią), dlaczego Ada mieszka właśnie w tej części świata i czym ta decyzja miała być motywowana.

Tomasz Kot jako profesor Kleks to trafiony wybór, ale niestety scenarzyści nie zadbali o to, by dać aktorowi szansę wykazania się w tej nietypowej roli. Tomasz Kot jako profesor Kleks to trafiony wybór, ale niestety scenarzyści nie zadbali o to, by dać aktorowi szansę wykazania się w tej nietypowej roli.

Piękny to świat, choć pusty w środku



Największy powiew świeżości w porównaniu do filmowej trylogii z lat 80. mieliśmy odczuć w sposobie realizacji "Akademii Pana Kleksa". W dużej mierze Kawulskiemu i jego ekipie udało się podołać wyzwaniu. Tak dobrych efektów specjalnych i fantazyjnej warstwy wizualnej zbyt często w polskim kinie nie da się doświadczyć. Film w przeważającej jego części wygląda pięknie i imponująco. Nawet w scenach, gdy za sprawą armii wilkusów robi się dość mrocznie. Reżyser już swoimi poprzednimi obrazami ("Jak zostałem gangsterem" czy "Underdog") udowodnił, że potrafi korzystać z możliwości współczesnej kinematografii i nie stroni od efekciarstwa.

Podobnie jednak jak to miało miejsce przy jego poprzednich tytułach, Kawulski znów nie zna umiaru i potrafi dosłownie zamęczyć intensywnym montażem oraz niemilknącym nawet na sekundę soundtrackiem. Dlatego "Akademia..." długimi fragmentami przypomina dynamicznie skręcony, ale pozbawiony spójności teledysk, w którym nie ma czasu na przyjrzenie się postaciom i poszczególnym wątkom. Zresztą płytki scenariusz w wielu miejscach po prostu nie tłumaczy zmian, jakie zachodzą na ekranie i w samych bohaterach. Trudno nawiązać z nimi szczególną więź i zaangażować się w samą fabułę. To sprawia, że nowy "Kleks" albo nie wywołuje większych emocji, albo wręcz wymusza je na widzach (choćby za sprawą jednej sceny w środkowej części filmu).

Tak dobrych efektów dawno w polskim kinie nie było. Świetna jest też scenografia. Podobnie charakteryzacja i kostiumy. Szwankują najbardziej jednak scenariusz i gra aktorska. Tak dobrych efektów dawno w polskim kinie nie było. Świetna jest też scenografia. Podobnie charakteryzacja i kostiumy. Szwankują najbardziej jednak scenariusz i gra aktorska.

Miał być Kleks, jest klops



Poza emocjami wyparowała też magia samego profesora, którego obecność na ekranie sprowadza się w zasadzie do serwowania przaśnych żarcików, dziwacznego gibania się przy gramofonie i psocenia z dzieciakami. Trudno w nim dostrzec wybitnego czarodzieja, który dla swoich uczniów jest nie tylko fajnym wujkiem, ale też mentorem i idolem. W drugiej części filmu właściwie postać Kleksa znika z ekranu i nie odgrywa on większej roli w obronie akademii przed atakiem wilkusów. Tomasz Kot, choć jest wyborem ze wszech miar trafionym, nie ma tu czym się aktorsko obronić ani przekonać nieprzekonanych.

Nieco lepiej wypada młodziutka Antonina Litwiniak w roli Ady, która długimi fragmentami musi dźwigać film na własnych, wątłych barkach, bez wyraźnego wsparcia. Bo trudno takiego doszukać się w irytującym i monotematycznym w swoich żartach Sebastianie Stankiewiczu (ptak Mateusz). Największe wrażenie, zarówno za sprawą swojej gry, jak i charakteryzacji, robi chyba Danuta Stenka, która z pazurem i werwą przewodzi stadu ludzi-wilków. Notabene świetnie wyglądających, aczkolwiek z tym niekoniecznie muszą się zgodzić najmłodsi widzowie. Widok wilkusów, ich język i styl bycia mogą maluchów przestraszyć.

Nowa "Akademia..." to niezłe kino dla dzieci, ale spore rozczarowanie dla dorosłych widzów. Nowa "Akademia..." to niezłe kino dla dzieci, ale spore rozczarowanie dla dorosłych widzów.

Witajcie w dziwnej bajce



I tu dochodzimy do kluczowej kwestii. Do kogo skierowany jest nowy "Kleks"? Jako kino dziecięce film Macieja Kawulskiego - głównie za sprawą efektownej oprawy, mądrych (choć topornie wykładanych) morałów i sprawnego tempa - może się jeszcze obronić. Dorośli widzowie, inaczej niż u Gradowskiego, raczej nie znajdą tu ani zbyt wielu dialogowych i inscenizacyjnych smaczków, ani wciągającej i spójnej opowieści. Pomimo wizualnego bogactwa i rzetelnej realizacyjnej pracy wieje po prostu nudą.

Dziwna to bajka, w której za magią ekranu nie nadąża magia opowieści. W której zachwyt miesza się ze znużeniem. W której świeże podejście do świata przedstawionego i postaci więdnie z każdym kolejnym kadrem. W której jest tak wiele wartościowych idei podanych w tak mało angażujący widza sposób. W której tytułowy bohater nie może zaprezentować w pełni tego, do czego jest stworzony i czego się od niego oczekuje. I w końcu - w której Piotr Fronczewski wypowiada tak wiele zbędnych i pustych frazesów (choć i tak chce się go słuchać).

Być może "Akademia..." ma jedynie przygotować grunt pod kolejne produkcje. To, co widzimy w epilogu, pozwala wierzyć, że druga odsłona nowego cyklu (bo chyba tak można już o tym mówić) pozwoli zrekompensować spory jednak niedosyt i przede wszystkim przywrócić do gry samego Kleksa, bo na razie profesor jeszcze nie wrócił z długich wakacji.

5.5/10   Ocena autora
+ Oceń film

Film

6.2
241 ocen

Akademia pana Kleksa (161 opinii)

(161 opinii)
fantasy

Opinie (135) 7 zablokowanych

  • Dalszy ciąg niszczenia autorytetów - już nie Kleks, a Adax (Ada ex Adaś) jest tu centralnym puktem historii. (2)

    Kot jako aktor nawet jakby chciał pokazać kunszt swojego aktorstwa to mnie miał jak bo co się rozkręcał, wyskakiwała Adax i robiła swoje show. Żenujący pokaz współczesnego zindoktrynowanego Iewicowymi ideologiami kina.

    • 45 5

    • Dokładnie

      Feminizm, polityczna poprawność, woke,

      • 12 2

    • Analogicznie Piotruś Pan gdzie główna rola przypada dziewczynce Wendy

      ... mało tego, w "zgrai chłopców" też są dziewczynki xD Disney wypuszcza takie gnioty, traci na kasie, wartość spółki drastycznie spada a mimo to nadal w to brną - popatrzcie jak wielki biznes stoi za tą ideologia "woke" skoro godzą się na takie straty. I ten sam trend widzicie w Kleksie...

      • 6 0

  • Nie dla mnie....

    Akademia Pana Kleksa dla dzisiejszych 45 latków to film "kultowy" z ich dzieciństwa i nic tego nie zmieni nawet to że powstał w kooperacji z ZSRR, jak duża część produkcji w tamtym czasie. Marsz wilków TSA dla 6 latka siedzącego w ciemnym kinie w 1984 to było coś. Uwspółcześniona wersja nie przypadnie im do gustu, dzieciom moze tak. Najbardziej kontrowersyjna w tej produkcji jest postać reżysera, (jak wiecie o czym mówię) Zostawcie dzieci i ich bajki w spokoju.

    • 35 0

  • Dlaczego wymiana chłopca na dziewczynkę ma cokolwiek uwspółcześniać? (2)

    Akademia była szkołą dla chłopców. W tym czasie były także (i dziś też tak jest) szkoły dla dziewcząt i koedukacyjne. Nie było zakazu pisania o dziewczynkach i szkołach dla dziewcząt, ale Brzechwa zdecydował się napisać o szkole dla chłopców i to trzeba uszanować.

    • 63 6

    • To samo miałeś w nowym Piotrusiu Panu

      ... w "zgrai chłopców" musiały znaleźć się również dziewczyny xD Oni są tak odklejeni, że szkoda gadać. Czarna Kleopatra była, czekam na czarnego Adolfa i Tarzana.

      • 10 4

    • To córka Adama Niezgódki

      • 0 0

  • Byłem wczoraj, zupełnie nie spodziewałem

    się takiej zmiany.
    Film bardzo mi się podobał choć zabrakło 2,3 piosenek ze starej wersji.

    • 6 21

  • Widać presję czasu

    Scenariusz powinien się dogotować, poddusić i podpiekać jeszcze rok-dwa, bo to było jak kilka filmów sklejonych w jeden w dość niespodziewanych miejscach. VFX jak na polski film ogień, ale reszta jakoś tak się nie klei. Są bardzo dobre momenty przeplecione bezsensem, nieoczekiwane zwroty akcji zmarnowane patetycznymi przemowami.

    • 12 0

  • Byłem i szału nie robi a jeszcze ta piosenka Sanah, tragedia (2)

    • 24 8

    • o Boże

      Tylko nie ten wyjec Sanah

      • 11 1

    • Nigdy nie zrozumiem jej fenomenu

      Synkopowa czkawka w wykonaniu makreli

      • 0 2

  • będąc dzieciakiem bardzo bałem się wilków z Kleksa i utworu TSA ;)

    oczy zamknięte, ale wycie wilków wbijało w kinowy fotel

    • 29 0

  • Prosta zasada skoro on pisze ze nie warto znaczy ze trzeba zobaczyć !Wiec gwarantuje ze na pewno będę go oglądał (1)

    • 2 16

    • prosta to jest raczej twoja psychika dzieciaku

      • 4 0

  • Można się było tego spodziewać

    Ten tzw. Reżyser za bardzo to się nie zna na kinie. Wcześniej finansował jakieś szmiry pokroju 365 dni itp.

    • 14 1

  • Bak z kleksem

    dobry na 13 grudnia, zeby go nie puszczac zamiast Teleranka.

    • 10 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Etnomatograf. Kino w muzeum | maj 2024

impreza filmowa, projekcje filmowe

Ja, Pobieda i Berlin / Я, Побєда і Берлін

25 zł
projekcje filmowe

Akademia Polskiego Filmu | Kroll, 1991

projekcje filmowe, DKF, wykład / prezentacja