• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zmierzch jakości. Recenzja filmu "Batman v Superman. Świt sprawiedliwości"

Tomasz Zacharczuk
2 kwietnia 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 


DC Comics podejmuje rękawicę rzuconą przez Marvela i wyciąga do kinowej batalii najcięższe działa w osobie Batmana i Supermana. Na naszych oczach rodzi się kolejna komiksowa saga na wielkim ekranie. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że "Świt sprawiedliwości" to tylko złe miłego początki.



Zack Snyder doskonale wie, jak zareklamować na ekranie komiksową fikcję i przekonać do niej nawet tych, którzy na co dzień lubują się w bardziej opasłych dziełach światowej literatury. W "300" zaskoczył niebywałą dynamiką opowieści udekorowanej wyszukanymi formami wizualnymi. Reżyserski kunszt i cenną umiejętność wyczucia klimatu udowodnił w "Strażnikach". W końcu skusił się na ekranizację ikony amerykańskiej popkultury i po latach kinowej nieobecności wskrzesił "Człowieka ze stali", czyli Supermana. Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia. Jeden kultowy superbohater to mało. Ba, nawet dwóch pozostawia jeszcze niedosyt. Prawdziwym wyzwaniem jest dopiero konfrontacja obu, wydawałoby się krystalicznie dobrych i nieskazitelnych, herosów. Konfrontacja, która w tym przypadku niebezpiecznie ociera się momentami o kompromitację.

Wiele jest w tym winy samego reżysera, choć materiał, na którym pracował stwarzał okazję do wszechstronnej interpretacji. Snyder wzgardził jednak niebywałym potencjałem Nietoperza z Gotham i Syna Kryptonu. Mimo że dość niemrawo i jakby od niechcenia nakreślał mozolny portret psychologiczny swoich bohaterów, to ostatecznie wszelkie próby zabawy wizerunkiem herosów porzucił na rzecz ogłuszającej i oślepiającej jatki z bałaganiarskim nadmiarem efektów, denerwującymi spowolnieniami kamery i trudnym do zaakceptowania zakończeniem.

Żal jest tym większy, że w pierwszej części filmu Snyder zrywa nieco ze sztampową ekspozycją Batmana i Supermana. Pierwszy w osobie Bena Afflecka to styrany stylem życia i wycieńczony mentalnie obrońca Gotham, który w pogoni za zbrodnią sam często chwyta za nieetyczne i pół-zbrodnicze metody. Takiego rozdzielonego na pół Batmana widz jeszcze nie widział. Supermana z kolei Snyder kreuje na bóstwo - miłosierne, ale i nieobliczalne, którego heroiczne akty prowadzą jednak do indywidualnych dramatów przypadkowych ludzi. W efekcie mocarz z czerwoną peleryną staje się niejako renegatem, społecznym wyrzutkiem, żeby nie powiedzieć niechcianym kosmicznym imigrantem, którego działania już nie imponują ludzkości.

Wszelki czar i eksperymentalne podejście do dwójki superbohaterów pryskają w momencie, gdy twórcy filmu skupiają się na tytułowej konfrontacji. Gwałtownie urywa się fabularna logika, a zupełnie kontrastowy w stosunku do marvelowskich widowisk mroczny klimat rozjaśnia lawina dublujących się eksplozji. Zaczyna się rewia efekciarskich dyrdymałów, beznadziejnie spisanych dialogów i mnożących się kretynizmów. Geneza konfliktu Batmana i Supermana razi sztucznością, sprawia wrażenie wymuszonej konfrontacji. Tak naprawdę nie do końca wiadomo, o co chodzi samym bohaterom. Szczują się wzajemnie z zazdrości, ze strachu, a może z nudów i potrzeby męskiej rywalizacji? Do końca chyba nikt tego nie wie i to boli mocniej od ciosów, jakie sobie wzajemnie wymierzają.

A przecież wystarczyłby przebłysk logicznego myślenia, chwila zastanowienia jednej z postaci. Może gdyby obaj bohaterowie po godzinach pracy nad ratowaniem ludzkości wybraliby się na męskie piwo i zwyczajnie wylali z siebie gorzkie żale, wszystko rozeszłoby się po kościach i przekonaliby się, jak zidiociały jest ich pseudokonflikt. Zamiast tego, Batman i Superman są niestety kreowani na naiwnych, otępiałych osiłków, którymi manipuluje zniewieściały złoczyńca o charyzmie łyżki do zupy.

Złoczyńca, czyli Lex Luthor, a właściwie karykatura tej postaci w wykonaniu Jessego Eisenberga, który stworzył prawdopodobnie jeden z najgorszych, najbardziej niedorzecznych, przerysowanych i irytujących czarnych charakterów w kinie ostatnich lat. To postać, która nie wzbudza ani grozy, ani niepewności, ani nawet śmiechu. Jedyne, co wywołuje, to ciągła irytacja granicząca wręcz z błagalnym wołaniem o zabranie go z ekranu. Dobrego aktorstwa jest tu zresztą jak na lekarstwo. Przebłyski niezłej formy ma Ben Affleck, który jednak lepiej wypada w roli Bruce'a Wayne'a niż pod maską Batmana, który w jego wydaniu jest, delikatnie mówiąc, niezgrabny. Henry Cavill to jedynie posąg przestawiany przez scenarzystów z miejsca na miejsce. Amy Adams jako Lois Lane wypada nawet solidnie, gdyby nie usilne wrażenie, że scenarzyści zrobili z niej niejako czwartego superbohatera, o czym przekonać się możemy szczególnie podczas finałowej sceny walki. Czwartego, bo trzecim jest niezła Gal Gadot jako Wonder Woman. Koniec końców grać tu jednak w pełni tego słowa znaczeniu potrafi jedynie stary wyjadacz, czyli Jeremy Irons jako Alfred. Klasa sama w sobie.

Zmasakrowaną przez twórców fabułę można było jeszcze jakoś załatać warstwą wizualną. Ta jednak jest dość nierówna. Przez większą część filmu na dynamiczne sekwencje nie ma co kręcić nosem, można nawet przyklasnąć. Jednak to, co wykiełkowało w głowie Zacka Snydera podczas finałowej walki mogłoby zszokować nawet wybitnego mistrza ekranowych eksplozji, jakim jest twórca "Transformers", Michael Bay. Na ten przesłodzony deser twórcy "Batman vs Superman" serwują tak intensywną mieszankę laserowych wystrzałów i pirotechnicznych pokazów, że potężną dawką światła z ekranu można byłoby kogoś oślepić. Generalnie, jest tyle fajerwerków, że ostatecznie... nic nie widać.

Jeśli jednak ktoś nad ład fabularny przedkłada widowiskowość, marnymi dialogami i logiką nie zaprząta sobie głowy, a uwielbienia dla Batmana i Supermana nie kryje, ten z pewnością salę kinową odwiedzi. Co więcej, wyjdzie z niej wniebowzięty i nastawiony na kontynuację serii "League of Justice", której to film Snydera jest prologiem. Choć naprawdę szkoda mrocznego i pozbawionego zawadiackiego marveloskiego luzu klimatu, znakomitej ścieżki dźwiękowej Hansa ZimmeraJunkie XL, a przede wszystkim samych superbohaterów, którzy po prostu nie zasługują na takie poniżające traktowanie. "Świt sprawiedliwości" stał się zmierzchem dobrego smaku.

OCENA: 4/10

Film

5.3
9 ocen

Batman v Superman: Świt sprawiedliwości (7 opinii)

(7 opinii)
Science Fiction, Akcja

Opinie (19) 2 zablokowane

  • świetny film

    Film ogladalem ze swoja Dziewczyna i nam sie podobal, link do filmu gdzie ogladalem : http://super-kino.pl/2016/06/29/batman-vs-superman-swit-sprawiedliwosci/

    • 0 0

  • Tak, film jest po prostu kiepski. Recenzja słuszna. Film się absolutnie nie klei, jest za długi, a konflikt między głownymi bohaterami żałośnie wydumany. Affleck w tym stroju wyglada jak parodia Batmana. Przed filmem jest puszczony trailer Lego Batman -- już ten ma wiecej charyzmy niż Affleck. A Lex Luthor, lepiej nie mowic - jak w koncowej scenie popiskuje ogolony na łyso, to az zalosc sciska.

    • 0 0

  • Ten film to nie Planeta Singli...

    To film dla fanów. Jak nie lubisz, to nie idziesz. Recenzja stanowczo za długa.

    • 0 0

  • Obejrzałem

    A teraz czytam recenzje w sieci. Żałuję, że film nie był dłuższy, ale cóż... to miał być i jest film kinowy a nie serial. Po beznadziejnej trylogii Batmana, w której wykastrowano nietoperza z inteligencji i urządzono gwałt na logice, w końcu pojawił się Batman, który w końcu aspiruje do komiksowego wizerunku.
    Superman po nijakim restarcie w końcu został skonfrontowany ze współczesną rzeczywistością. Zresztą postać ta miała burzliwe losy już w naszej rzeczywistości kiedy wydawnictwo uśmierciło tę postać.
    I wreszcie Luthor - postać, która przestała być śmieszna, a stała się niebezpieczna.

    Sam podchodziłem do filmu z rezerwą, byłem mile zaskoczony i mam nadzieję, że następną część ruszy ten sam reżyser i zgubi ogon w postaci Nolana.

    To co przeczytałem w tej recenzji to rozczarowanie na podstawie jakiegoś dziwnego wyobrażenia o tych postaciach.Malkontentom przypominam, że zarówno Superman i Batman piorą po mordach badguys kilka dziesięcioleci.

    • 0 3

  • dno

    Bez scenariusza! Nie idzcie, szkoda kasy.

    • 4 1

  • Co ten Pan recenzent wymyśla?

    Film ma klimat , akcję, wyrazistych bohaterów ( lex luthor oddaje obraz obsesyjnego, inteligentnego psychola). Klimat jest dobrze budowany. zarys oddzielnie dla Batmana i oddzielnie dla Supermana. Potem dopiero chłopaki się spotykają w konfrontacji. I własnie na tą chwilę się czeka.Bardzo dobre kino . Polecam. 8/10.

    • 0 4

  • Byłem

    Scenariusz kretyński, nielogiczny, naiwny. Aktorów bym się nie czepiał. Efekty niezłe.

    • 7 0

  • Kolejna próba przyrównania blockbustera do Forresta Gumpa. (1)

    Recenzja, podobnie jak wiele, wiele innych (począwszy od Variety, kończąc na wideorecenzjach zamieszczanych na Youtube) powtarza schemat: film ma świetną muzykę, dobre efekty i jest wizualnie przynajmniej poprawny, aktorstwo jest na dobrym poziomie (tutaj pan Tomasz zaprezentował inną opinię, jednak w większości recenzenci zgadzają się, że Batman Afflecka jest najlepszym z dotychczasowych, a kreacje pozostałych aktorów są na solidnym poziomie), ale jest ZŁY. I po raz kolejny czytamy porównania do filmów Marvela. Jak tak można? DC prezentuje zupełnie inną wizję, Marvel jest trochę bardziej otwarty, każdy może obejrzeć jeden z ich filmów i znaleźć coś tam dla siebie, DC jednak oczekuje trochę zrozumienia i refleksji nad tym, co pokazuje swoich filmach (tak było przynajmniej dotychczas, w zaprezentowanym Man of Steel). Czy gdyby porównywać każdą, nowo wypuszczoną do kin komedię z Seksmisją Machulskiego, recenzje nie byłyby podobne? Wszystko jest w niej dobre, ale jest ZŁA, bo nie jest taka jak tamta... Proszę się trochę bardziej otworzyć na kino i wykazać tolerancją dla "inności", a świat od razu będzie trochę lepszy ;) Pozdrawiam

    • 18 8

    • Dokładnie tak samo było z Watchman. Film świetny ale krytykom się nie podpadł bo...

      ....przecież film o ludziach w kostiumach musi być lekki i przyjemny. Nie wolno w takim filmie zmuszać do myślenia.... bohaterowie nie mogą mieć problemów bo to nie trzyma się ich własnej koncepcji. Nie ważne że film jest ekranizacją takiego a nie innego komiksu który mówi o czym mówi - recenzent i tak porówna go do Kapitana Ameryki bo przecież "komiksy są dla dzieci" i filmy na podstawie komiksów tez powinny być kolorowe, zabawne i naiwne.

      • 3 1

  • Trylogia Nolana (Batman Begins, The Dark Knight, Dark Knight Rises) (2)

    Była znakomita. Batman jako umęczony bohater, który musi zmierzyć się z zasadnością tego co robi, tej walki ze złem. Natomiast Man of Steel poza znakomitymi scenami akcji był tak sobie. A z tych recenzji, które czytałem jeśli chodzi o Batman v Superman przeważają niestety te negatywne. No nic trzeba samemu obejrzeć i wyrobić własną opinie.

    • 30 4

    • Nolanowski Batman jest oparty na komiksach innego autora.

      To zupełnie inny Batman. Tutaj masz Batmana z komiksów Millera. Recenzent NIE MA POJĘCIA co recenzuje. Zero znajomości tematu. Zero wiedzy merytorycznej o komiksie na podstawie którego powstał. To jest własnie problem niskich ocen krytyków - oni nie recenzują ekranizacji takiego a nie innego komiksu tylko uznają ten film za wariację na temat Batmana co jest absurdem. To nie Marvel. Tutaj musisz znać konkretne universum zeby móc się odnieść do tematu. Równie dobrze mógłbym recenzować film wojenny i pisać że reżyser natrętnie pokazuje klimaty militarne i eksplozje zupełnie pomijając otaczającą bohaterów przyrodę.

      • 2 2

    • byłem w kinie

      jestem wielbicielem ligi sprawiedliwych jak dla mnie film wypas bede do niego wracał wielokrotnie jak wyjdzie na dvd w kinie na 3d naprawde bylo na co popatrzec pamietam recenzje gwiezdnych wojen oststniej czesci wszyscy pisali ze fil jest cudowny a byl najgorsza ze wszystkich czesci nie wierzcie w to co pisza im za to ktos placi i nie maja sowjego punktu widzenia

      • 3 6

  • Jeżeli szanujecie swój $

    to odradzam. Polecam fanom g*wnianego kina :)

    • 11 3

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Etnomatograf. Kino w muzeum | maj 2024

impreza filmowa, projekcje filmowe

Millennium Docs Against Gravity

25 zł
festiwal filmowy, projekcje filmowe

Ja, Pobieda i Berlin / Я, Побєда і Берлін

25 zł
projekcje filmowe