Tragedia na wielkim ekranie. Recenzja filmu "Smoleńsk"
Sześć lat po pamiętnych kwietniowych wydarzeniach tragedia smoleńska znów rozgrzewa opinię publiczną. Po kilku nieudanych podejściach film Antoniego Krauzego wreszcie ujrzał światło dzienne. Podczas gdy śmierć pary prezydenckiej i 94 pozostałych osób potrafiła choć na chwilę zjednoczyć Polaków, tak filmowy "Smoleńsk" może jedynie pogłębić różnice i podziały, prezentując do tego dość marny poziom artystyczny.
To, co zdarzyło się 10 kwietnia 2010 roku w lesie w okolicach Smoleńska na stałe zapisało się na kartach polskiej historii i głęboko wryło się w serca milionów Polaków. Śledzenie dramatycznych doniesień z Rosji, a później oglądanie pogrzebowych uroczystości na przemian napawało smutkiem, szokiem i niedowierzaniem. I w takim też tonie utrzymany jest film Antoniego Krauzego. Sporo tu jednak dodatkowej goryczy, żalu i desperackiej próby wyjaśnienia okoliczności smoleńskiej tragedii.
Twórcy filmu od niemal pierwszego kadru konsekwentnie trzymają się obranego kursu i punkt po punkcie odhaczają na ekranie kolejne argumenty na poparcie tezy o zamachu w Smoleńsku. Brakuje jednak przeciwwagi czegoś, co pozwoli widzowi samodzielnie wyciągnąć wnioski i skonfrontować ze sobą często sprzeczne sygnały. Taka jednak była wizja reżysera, który miał pełne prawo nadać filmowej historii autorskich kształtów i nasycić ją własnymi przekonaniami. W efekcie dostajemy przeraźliwie jednostronny i płytki emocjonalnie obraz posmoleńskiej rzeczywistości.
Mnożące się z każdą minutą wątki polityczne i kontrowersje wokół śledztwa niestety w przygniatający sposób tłumią ludzkie, indywidualne dramaty. Niewiele jest w "Smoleńsku" momentów refleksji i zadumy nad portretem ofiar, które potraktowane zostały bardzo ogólnikowo. Społeczny i polityczny przekrój, jaki prezentowali pasażerowie pechowego Tupolewa, mógłby stanowić grunt pod interesujące pojedyncze filmowe historie. Szumnie zapowiadana przez producentów filmu rekonstrukcja relacji między prezydentem a pierwszą damą nijak ma się do ekranowej rzeczywistości. Para prezydencka i specyficzna więź łącząca małżonków gubi się w reżyserskim chaosie. Postać Lecha Kaczyńskiego pojawia się zresztą dopiero w połowie filmu. Ekranowej Marii Kaczyńskiej w filmie jest jeszcze mniej. Antoni Krauze spektakularnie zmarnował potencjał psychologicznej analizy tragicznie zmarłych w Smoleńsku. Szkoda tym większa, że reżyser w "Czarnym Czwartku" doskonale potrafił oddać osobiste dramaty swoich bohaterów na tle dramatycznych wydarzeń na Wybrzeżu.
Sporo niechlujstwa i nieładu znajdziemy w warstwie technicznej filmu. Niezłe zdjęcia Michała Pakulskiego nikną w montażowym rozgardiaszu. Film jest niemiłosiernie pocięty, nieznośnie fragmentaryczny i przeładowany liczbą scen. Nie trzeba być wprawionym kinomanem, żeby bez problemu zauważyć, że "Smoleńsk" przeszedł kilka etapów montażowych, a każdy z nich nadzorowała chyba inna osoba. W rezultacie dochodzi do absurdalnych sekwencji, w których bohaterowie wymieniają między sobą po jednym zdaniu i następuje bezmyślne cięcie. Problem z finansowym dopięciem przedsięwzięcia widać gołym okiem w podrzędnej jakości efektach specjalnych, które przyprawiają o ból głowy.
Doświadczonemu filmowcowi, jakim jest Antoni Krauze, nie wypadało całkowicie oblać testu z reżyserskiego fachu, toteż znajdziemy w "Smoleńsku" kilka porządnie skręconych sekwencji, przykrytych jednak nadmiarem materiałów telewizyjnych. Zwłaszcza początek filmu przypomina bardziej dokumentalny reportaż z posmoleńskich wydarzeń aniżeli fabularną opowieść o kulisach tragedii. Swoją robotę bez zarzutu wykonał za to Michał Lorenc, któremu kolejny raz udało się stworzyć nienachalną, ale bardzo klimatyczną ścieżkę dźwiękową, która w odpowiednich momentach intonowała smutną melodię ekranowych dramatów.
Uzupełnieniem artystycznej (warte podkreślenia) porażki "Smoleńska" jest z jednej strony przerysowane, a z drugiej zaś jałowe aktorstwo. Paradoksalnie najlepiej prezentują się tu odtwórcy dalszoplanowych ról (Aldona Struzik jako Generałowa czy obiecujący Lech Łotocki w roli prezydenta Kaczyńskiego). Kreacje Redbada Klynstry (Redaktor) czy Jerzego Zelnika (Dyplomata) zakrawają już o niezamierzony komizm i karykaturalne przeładowanie. Prawdziwym aktorskim nieszczęściem, jakie przydarzyło się filmowi jest jednak Beata Fido w głównej roli telewizyjnej reporterki. Fatalne umiejętności (bądź ich brak) widoczne są w każdym posągowym geście i bezuczuciowym słowie wypowiadanym przez bohaterkę. To zatrważający przykład anty-aktorstwa spod znaku produkcji typu "W-11" lub "Szpital", zupełnie nieadekwatny do tragicznej historii wokół której bazuje "Smoleńsk".
W pogoni za chęcią udowodnienia swoich tez za wszelką cenę Krauze traci wyczucie ekranowej historii, która ciągnie widza na poboczne tory, odrywając go od rodzinnych i indywidualnych dramatów ofiar katastrofy smoleńskiej i ich bliskich. Największego ładunku emocjonalnego dostarczają archiwalne zdjęcia telewizyjne, podczas gdy ekranowe postaci snują się jedynie po fabularnej osi opowieści. W konsekwencji "Smoleńsk" paradoksalnie nie wzbudza aż takich emocji, jakich moglibyśmy się spodziewać. Wątek dziennikarskiego śledztwa urywa się w martwym punkcie, pozostawiając jałową dziennikarkę samą sobie. Z kolei poprawnie zrealizowanym zabiegiem było fragmentaryczne ukazanie tragicznego lotu Tupolewa. Nie dostajemy od razu na tacy finalnej katastrofy. Dwuwarstwowa narracja prezentuje nam kulisy reporterskiego dochodzenia, a gdzieś pomiędzy kadrami skrywa się historia, która dzieje się na pokładzie samolotu.
Filmowy "Smoleńsk" swoją kiepską artystycznie jakością nie współgra z ogromem tragedii z jaką musieli zmierzyć się nie tylko bliscy ofiar smoleńskich, ale i wszyscy Polacy. Przesiąknięta polityczną agitacją opowieść z pewnością oddaje hołd zmarłym, ale tylko po to, by stanowić wyjściową bazę do przemycania kolejnych teorii na temat katastrofy. A przecież para prezydencka, ale również doświadczeni politycy, wojskowi, stewardessy czy piloci zasługują na to, by opowiedzieć ich historię w godny i wielopłaszczyznowy sposób. Taki, który pozwoli widzowi pomyśleć, a nie tylko stworzy okazję do jeszcze głębszych podziałów. Pozostaje mieć nadzieję, że nigdy więcej nie będziemy świadkami takich wydarzeń ani takich filmów.
OCENA: 3/10
Film
Opinie (531) ponad 20 zablokowanych
-
2016-09-11 09:17
Dosadny, odzwierciedlający jakość tytuł artykułu.
- 2 2
-
2016-09-09 20:17
Zmienić gatunek na komedia sf (1)
i zarobi na siebie
- 86 24
-
2016-09-11 08:54
na zagranicznych portalach widnieje jako s-f i słusznie
- 4 1
-
2016-09-11 00:22
Swietny film (1)
Bylam z menzem i jestesmy zachwyceni! Wspaniale efekty specjalne i aktorstwo. I to wszystko takie prawdziwe ze az mialam ciarki na plecach. Do tego wzielismy w promocji mega duza kukurydze prazona z karmelem i 2 gigantyczne coca-cole - polecam. To byl wspanialy wieczor. W drodze powrotnej zajechalismy z menzem jeszcze na wspanialego kebaba. Juz sie nie moge doczekac filmu o zamachu na samolot CASA.
- 5 7
-
2016-09-11 08:52
Polak
Rozumiem że to żart???
- 1 1
-
2016-09-10 19:54
uwaga UM i (1)
Resztka POpapranców neguje!
- 5 12
-
2016-09-11 08:49
Uwaga tępaki od parówek atakują
Po wyjsciu z kościoła napakowani wiedzą od panów w sukienkach !!!
- 3 3
-
2016-09-09 20:34
ale jaja (1)
Tylko świnie siedzą w kinie.
- 42 15
-
2016-09-11 08:32
Na tym filmie oczywiscie
- 3 2
-
2016-09-09 20:16
(1)
Tam mgła na plakacie to opary absurdu. Film nakręcono na zamówienie sekty pisiorów. Film może być pomocny jako przykład jak nakręcić gniota.
- 130 23
-
2016-09-11 08:28
Temat na mature z Polskiego w 2029
Proba wykorzystania kinematografii do manipulacji faktami historycznymi na podstawie filmu Smolensk.
- 4 1
-
2016-09-09 21:58
Prezydent był obowiązkowo ...sam (2)
a w tym samym czasie {ok 1godz różnicy} p Agata Duda z córką były w innym kinie na filmie W Allena
wystarczy za komentarz?- 28 7
-
2016-09-11 08:26
Wygląda na to, że Pani Agata z córką znają się na dobrym kinie.
- 2 2
-
2016-09-11 00:29
pani Agata już nie pierwszy raz sie wyłamuje z ogólnie przyjętej linii, nie zdziwię sie, ze jak jeszcze przed półmetkiem
- 1 0
-
2016-09-10 17:42
nikt z moich znajomych, rodziny nie idzie na ten SF film (2)
, na ta szmire.
- 8 8
-
2016-09-11 06:56
To i dobrze bo by w kinie smierdziało starą d*pą i moczem
- 2 0
-
2016-09-10 18:41
Twoja wypowiedź świadczy o Tobie - ten co zna prawdę objawioną, nie idzie, nie widział a WIE :)
- 6 2
-
2016-09-10 13:13
(2)
Na takiego cienkiego polityka zamach można zrobić za pomocą procy a nie niszcząc niezły samolot.
- 7 5
-
2016-09-10 18:37
(1)
Twoja opinia świadczy o Tobie :)
- 4 1
-
2016-09-11 00:49
A Twoja o Tobie :-))
- 0 2
-
2016-09-10 12:09
ocena 3/10 (1)
autor recenzji kompletnie miażdży to "dzieło" swoim tekstem więc za co te 3 punkty?
Sama nie wyrażam opinii, bo filmu nie widziałam i nie zamierzam.- 7 2
-
2016-09-11 00:48
To po co piszesz, twoja opinia nic nie wnosi
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.