Tragedia na wielkim ekranie. Recenzja filmu "Smoleńsk"
Sześć lat po pamiętnych kwietniowych wydarzeniach tragedia smoleńska znów rozgrzewa opinię publiczną. Po kilku nieudanych podejściach film Antoniego Krauzego wreszcie ujrzał światło dzienne. Podczas gdy śmierć pary prezydenckiej i 94 pozostałych osób potrafiła choć na chwilę zjednoczyć Polaków, tak filmowy "Smoleńsk" może jedynie pogłębić różnice i podziały, prezentując do tego dość marny poziom artystyczny.
To, co zdarzyło się 10 kwietnia 2010 roku w lesie w okolicach Smoleńska na stałe zapisało się na kartach polskiej historii i głęboko wryło się w serca milionów Polaków. Śledzenie dramatycznych doniesień z Rosji, a później oglądanie pogrzebowych uroczystości na przemian napawało smutkiem, szokiem i niedowierzaniem. I w takim też tonie utrzymany jest film Antoniego Krauzego. Sporo tu jednak dodatkowej goryczy, żalu i desperackiej próby wyjaśnienia okoliczności smoleńskiej tragedii.
Twórcy filmu od niemal pierwszego kadru konsekwentnie trzymają się obranego kursu i punkt po punkcie odhaczają na ekranie kolejne argumenty na poparcie tezy o zamachu w Smoleńsku. Brakuje jednak przeciwwagi czegoś, co pozwoli widzowi samodzielnie wyciągnąć wnioski i skonfrontować ze sobą często sprzeczne sygnały. Taka jednak była wizja reżysera, który miał pełne prawo nadać filmowej historii autorskich kształtów i nasycić ją własnymi przekonaniami. W efekcie dostajemy przeraźliwie jednostronny i płytki emocjonalnie obraz posmoleńskiej rzeczywistości.
Mnożące się z każdą minutą wątki polityczne i kontrowersje wokół śledztwa niestety w przygniatający sposób tłumią ludzkie, indywidualne dramaty. Niewiele jest w "Smoleńsku" momentów refleksji i zadumy nad portretem ofiar, które potraktowane zostały bardzo ogólnikowo. Społeczny i polityczny przekrój, jaki prezentowali pasażerowie pechowego Tupolewa, mógłby stanowić grunt pod interesujące pojedyncze filmowe historie. Szumnie zapowiadana przez producentów filmu rekonstrukcja relacji między prezydentem a pierwszą damą nijak ma się do ekranowej rzeczywistości. Para prezydencka i specyficzna więź łącząca małżonków gubi się w reżyserskim chaosie. Postać Lecha Kaczyńskiego pojawia się zresztą dopiero w połowie filmu. Ekranowej Marii Kaczyńskiej w filmie jest jeszcze mniej. Antoni Krauze spektakularnie zmarnował potencjał psychologicznej analizy tragicznie zmarłych w Smoleńsku. Szkoda tym większa, że reżyser w "Czarnym Czwartku" doskonale potrafił oddać osobiste dramaty swoich bohaterów na tle dramatycznych wydarzeń na Wybrzeżu.
Sporo niechlujstwa i nieładu znajdziemy w warstwie technicznej filmu. Niezłe zdjęcia Michała Pakulskiego nikną w montażowym rozgardiaszu. Film jest niemiłosiernie pocięty, nieznośnie fragmentaryczny i przeładowany liczbą scen. Nie trzeba być wprawionym kinomanem, żeby bez problemu zauważyć, że "Smoleńsk" przeszedł kilka etapów montażowych, a każdy z nich nadzorowała chyba inna osoba. W rezultacie dochodzi do absurdalnych sekwencji, w których bohaterowie wymieniają między sobą po jednym zdaniu i następuje bezmyślne cięcie. Problem z finansowym dopięciem przedsięwzięcia widać gołym okiem w podrzędnej jakości efektach specjalnych, które przyprawiają o ból głowy.
Doświadczonemu filmowcowi, jakim jest Antoni Krauze, nie wypadało całkowicie oblać testu z reżyserskiego fachu, toteż znajdziemy w "Smoleńsku" kilka porządnie skręconych sekwencji, przykrytych jednak nadmiarem materiałów telewizyjnych. Zwłaszcza początek filmu przypomina bardziej dokumentalny reportaż z posmoleńskich wydarzeń aniżeli fabularną opowieść o kulisach tragedii. Swoją robotę bez zarzutu wykonał za to Michał Lorenc, któremu kolejny raz udało się stworzyć nienachalną, ale bardzo klimatyczną ścieżkę dźwiękową, która w odpowiednich momentach intonowała smutną melodię ekranowych dramatów.
Uzupełnieniem artystycznej (warte podkreślenia) porażki "Smoleńska" jest z jednej strony przerysowane, a z drugiej zaś jałowe aktorstwo. Paradoksalnie najlepiej prezentują się tu odtwórcy dalszoplanowych ról (Aldona Struzik jako Generałowa czy obiecujący Lech Łotocki w roli prezydenta Kaczyńskiego). Kreacje Redbada Klynstry (Redaktor) czy Jerzego Zelnika (Dyplomata) zakrawają już o niezamierzony komizm i karykaturalne przeładowanie. Prawdziwym aktorskim nieszczęściem, jakie przydarzyło się filmowi jest jednak Beata Fido w głównej roli telewizyjnej reporterki. Fatalne umiejętności (bądź ich brak) widoczne są w każdym posągowym geście i bezuczuciowym słowie wypowiadanym przez bohaterkę. To zatrważający przykład anty-aktorstwa spod znaku produkcji typu "W-11" lub "Szpital", zupełnie nieadekwatny do tragicznej historii wokół której bazuje "Smoleńsk".
W pogoni za chęcią udowodnienia swoich tez za wszelką cenę Krauze traci wyczucie ekranowej historii, która ciągnie widza na poboczne tory, odrywając go od rodzinnych i indywidualnych dramatów ofiar katastrofy smoleńskiej i ich bliskich. Największego ładunku emocjonalnego dostarczają archiwalne zdjęcia telewizyjne, podczas gdy ekranowe postaci snują się jedynie po fabularnej osi opowieści. W konsekwencji "Smoleńsk" paradoksalnie nie wzbudza aż takich emocji, jakich moglibyśmy się spodziewać. Wątek dziennikarskiego śledztwa urywa się w martwym punkcie, pozostawiając jałową dziennikarkę samą sobie. Z kolei poprawnie zrealizowanym zabiegiem było fragmentaryczne ukazanie tragicznego lotu Tupolewa. Nie dostajemy od razu na tacy finalnej katastrofy. Dwuwarstwowa narracja prezentuje nam kulisy reporterskiego dochodzenia, a gdzieś pomiędzy kadrami skrywa się historia, która dzieje się na pokładzie samolotu.
Filmowy "Smoleńsk" swoją kiepską artystycznie jakością nie współgra z ogromem tragedii z jaką musieli zmierzyć się nie tylko bliscy ofiar smoleńskich, ale i wszyscy Polacy. Przesiąknięta polityczną agitacją opowieść z pewnością oddaje hołd zmarłym, ale tylko po to, by stanowić wyjściową bazę do przemycania kolejnych teorii na temat katastrofy. A przecież para prezydencka, ale również doświadczeni politycy, wojskowi, stewardessy czy piloci zasługują na to, by opowiedzieć ich historię w godny i wielopłaszczyznowy sposób. Taki, który pozwoli widzowi pomyśleć, a nie tylko stworzy okazję do jeszcze głębszych podziałów. Pozostaje mieć nadzieję, że nigdy więcej nie będziemy świadkami takich wydarzeń ani takich filmów.
OCENA: 3/10
Film
Opinie (531) ponad 20 zablokowanych
-
2016-09-12 07:37
W koncu uspokoilo sie ''komentatorzy'' poszli do gimnazjum :)
- 2 0
-
2016-09-12 10:24
W ostatnią sobotę(SOBOTĘ !!!!) w kwiecie wieku (89 lat!) nagle, w niewyjaśnionych okolicznościach ( tuż po porannym wyjściu z baru Smakosz)zmarł Jan B. Niestety, fakt ten umknął, niestety, uwadze Komisji p. A. Macierewicza i RM. Jan B. znany był z bardzo krytycznego zdania o rządach (szczęśliwie minionych!) Platformy (w kontekście niskiej emerytury) był również gorącym zwolennikiem teorii Zamachu Smoleńskiego. To on stworzył nowatorską teorię o podpiłowaniu przez zamachowców ogona Tupolewa tuż przed startem, co doprowadziło do katastrofy. Jan B. był technikiem maszyn rolniczych- ukończył celująco renomowane Technikum Mechanizacji Rolnictwa we Bździągowie Wielkim- doskonale obeznanym z mechaniką płatowców i siewników. Swym analityczno- syntetycznym umysłem zgłębiał tajemnice profili nadkrytycznych i bron talerzowych. Wiedział doskonale, że Tu-154 z podpiłowanym ogonem musi spaść MIMO konstrukcji bombowca z funkcją kosiarki do drzew. Ten bohater miał odwagę głoszenia swoich poglądów wśród uczestników kółka różańcowego w miejscowym kościele parafialnym. Bywał cytowany przez Radio Maryja. Prawda była jednak niewygodna dla przeciwników Rządu i zwolenników kod-u( celowo małą literą!), dlatego prawdopodobnie Jan B. został podstępnie zgładzony przy pomocy ruskiego spirytusu ( którego był znanym smakoszem, znawcą i koneserem) zatrutego koszernym polonem. Domagamy się ekshumacji, sekcji zwłok tego cichego bohatera i ponownego pochówku na Wawelu! Jego śmierć jest kolejnym dowodem na zamach smoleński. Musiał umrzeć bo za dużo wiedział i miał odwagę głosić prawdę! Cześć Jego pamięci!
- 3 3
-
2016-09-12 11:52
słyszałem
że to film niskich lotów
- 3 0
-
2016-09-12 13:27
podobno przez pierwszy weekend zarobil wiecej niz Star Wars
To prawda?
- 2 0
-
2016-09-12 13:29
podobno
film Smolensk podoba sie ludziom co 30 lat temu dawali kase na uwolnienie niewolnicy Isaury...
- 3 0
-
2016-09-12 14:04
(5)
Kilka teorii poruszonych w filmie "Smoleńsk" które całkowicie udowadniają, że to BYŁ zamach- 1. Samolot leciał w oparach helu
2. Rozpylono sztuczną mgłę żeby zachęcić pilotów do lądowania
3. Wypalano trawę żeby wywołać sztuczną mgłę
4. Ustawiono mobilne fałszywe radiolatarnie na kołach
5. Ktoś siedział w krzakach z fałszywą radiolatarnią
6. Rozstawili APMy przy działce Bodina
7. Anteny markera promieniują tylko do góry
8. Jak się wyłączy autopilota to samolot zaraz spada
9. Samolot był zdalnie sterowany
10. Zablokowano stery
11. Pilot przez 10 sekund naciskał przycisk uchod
12. Zdemontowano system ILS na przylot Tutki z Kaczyńskim
13. Naprowadzano na śmierć, bo pilot nie ma przyrządów w kokpicie
14. Byli zdradzeni o świcie
15. To była zbrodnia niesłychana
16. Niczego nie badano
17. Tusk z Putinem omówili wszystko na molo w Sopocie
18. Samolot przeleciał 20m ponad brzozą
19. Blachy w przełomie brzozy skądś przywędrowały
20. Brzoza stała w innym miejscu
21. Brzozę przesadzono
22. Brzoza została wcześniej złamana
23. Wcześniej złamana brzoza była przykryta białymi plandekami
24. Nie było ciał
25. Nie było foteli
26. To była polanka, a nie zalesiony teren
27. Samolot nie mogł się tak roztrzaskać na polance
28. Wszystkie samoloty rozbijają się tak samo
29. Bomba termobaryczna była w gaśnicy, albo gdzieś indziej
30. Były dwa samoloty, jeden uprowadzono, a drugi rozbito na polance
31. Ten wrak to nie Tutka 101
32. Nie ma kokpitu
33. Kokpit usunięto helikopterem
34. Zwożono jakiś złom helikopterami na polankę
35. Na filmie Koli widać zawiesia od helikopterów
36. Ruscy mają bezszmerowe helikoptery, bo nie słychać ich na filmie Koli
37. Bezszmerowe helikoptery nie wywołują pod sobą turbulencji, bo nie widać tego na fimie Koli
38. Dobijano żyjących, słychać strzały na filmie Koli
39. Ktoś wstaje na filmie Koli
40. Kolę zasztyletowano
41. Widziano jednego z pasażerów Tutki na dworcu kolejowym w Rosji
42. W Smoleńsku nigdy nie pada deszcz, wrak umyto
43. Ślady błota na częściach wraku to "klej montażowy"
44. Miller przykleił trociny błotem do części wraku
45. Jak się pokażą zdjęcia na których brzoza stoi pomiędzy 5 i 10 kwietnia, to zrobili je harcerze
46. Samolot nie wykonał beczki, bo samoloty tak nie latają
47. Samoloty są sterowne po utracie końcówki skrzydła
48. Można skontrować beczkę lotką po rozszelnieniu hydrauliki
49. Samolot ostrzelano rakietami
50. Samolot ostrzelano z karabinu (6 strzałów)
51. Były dwa wybuchy (do trzech, czterech w porywach)
52. Wybuch rozdzielił samolot na dwie części, nos i reszta
53. Po wybuchu nos leciał prosto, tył zrobił beczkę, a CVR w ogonie ciągle nagrywał głosy w kokpicie
54. Kikut musiał orać ziemię
55. Samolot musiał wylecieć spod ziemi żeby uderzyć w brzozę tak nisko i jednocześnie się wznosić
56. Ubłocone koło świadczy o lądowaniu na polance
57. Wybuch był po awaryjnym lądowaniu na polance
58. Amerykanie mają zdjęcia na których widać pasażerów opuszczających samolot po awaryjnym lądowaniu na polance
59. TAWS to rejestrator katastroficzny
60. TAWS nie rejestrował przechylenia, więc beczki nie było
61. Sfałszowano wszystkie czarne skrzynki
62. Ruscy sami nagrali głosy pilotów i podmienili taśmy
63. Taśmy CVR były pocięte i posklejane, a IES analizował inną taśmę
64. Dane z QAR kompletnie nie zgadzają się z danymi w FDR
65. Elektrownia w Smoleńsku to nie elektrownia atomowa, tylko zegar atomowy. cdn- 5 1
-
2016-09-12 14:04
(2)
66. Każdy ze świadków w Smoleńsku miał na ręce zegarek atomowy, godziny katastrofy się im nie zgadzają, więc oszukują
67. Po katastrofie powinno być wszystko zaraz wiadome, więc stopniowe pojawianie się nowych informacji to matactwo
68. Generał Błasik nie wychylił kielonka, wyniki sekcji to kłamstwo Anodiny, wiemy to lepiej choć nas tam nie było
69. Generał Błasik był przypięty pasami w salonce, więc jego ciało musiano podłożyć przy ciele nawigatora
70. Jak IES nie potwierdził ani nie zaprzeczył obecności gen. Błasika w kokpicie, to znaczy że go tam nie było
71. Wybuchy były kolejno na polance, po brzozie, nad brzozą i ostatnio nawet przed brzozą
72. Samolot lata z zerowym kątem natarcia w/g symulacji komputerowej, która nie kłamie, bo autor kładzie na to swoja reputację
73. Jak samolot już jednak nie lata z zerowym kątem natarcia, to brzoza na symulacji jest z gumy i nawet nie muśnie skrzydła
74. Wytrzymałosć strukturalną skrzydła można dokładnie obliczyć na podstawie bezwymiarowych szkiców poglądowych
75. Renomowane laboratorium amerykańskie badające materiały wybuchowe znajduje się w prywatnym mieszkaniu
76. Renomowane laboratorium amerykańskie nie podpisuje swoich analiz i robi błędy w angielskim
77. W samolocie wybuchł trotyl
78. Piloci wylecieli do Smoleńska, ale nie chcieli tam lądować
79. "Pokład przygotowany do lądowania" nie oznacza gotowości do lądowania, tylko zejście próbne do 100m
80. Drzwi do kokpitu były otwarte, ale nikogo poza załogą tam nie było, słychać było tylko głosy z korytarza i odległej salonki
81. Załoga bezwzględnie wykonywała wszystko zgodnie z procedurami, dlatego trzymała otwarte drzwi do kokpitu
82. Dyr. Kazana nie mówił kap. Protasiukowi "będziemy próbowali do skutku", tylko "będziemy próbowali niezrozumiałe"
83. Samolot w ogóle nie odleciał do Smoleńska, a pasażerów zabito w Warszawie
84. W Smoleńsku była zrobiona inscenizacja katastrofy
85. Ciała transportowano na miejsce inscenizacji z miejsca kaźni
86. To były inne ciała, tamci żyją w sowieckiej niewoli
87. Drzewa przycięto samolotem podwieszonym na zawiesiach na helikopterze i zrzucono go na polankę
88. Uszkodzony kolizją z drzewami wyłącznik krańcowy podwozia nie ma nic wspólnego z "landing event" w TAWS
89. Na kolejnych zdjęciach satelitarnych widać jak części wraku są przenoszone z jednego miejsca na drugie w celu mataczenia
90. Cały wrak powinien był być w jednej sekundzie przetransportowany na płytę lotniska, a nie stopniowo, szczególnie ogon
91. W Google Earth odkryto cień jakiegoś samolotu daleko w głębi Rosji, to pewnie "nasza Tutka"
92. Ster kierunku przy zakręcie wychyla się w przeciwną stronę niż kierunek zakrętu
93. Jak ster kierunku wychyli się jedną stronę, to samolot robi przechył w drugą stronę
94. Radiowysokościomierz nie może mierzyć wysokości do głównego podwozia
95. Radiowysokościomierz mierzy w zakresie 15 stopni od prostopadłej do kadłuba, a dalej już nie mierzy
96. Radiowysokościomierz nie pokaże niczego przy przechyle ponad 90 stopni
97. Samolot był naprowadzany na południe od osi pasa przez Ruskich, a nie przez FMS
98. Tabliczki nie odpadły z trumien podczas transportu, to Ruscy zamienili ciała w trumnach
99. Samoloty nie wysuwają kół do góry, więc jak leciał z kołami w dół nad drogą Kutuzowa, to nie mógł lecieć obrócony. cdn- 2 0
-
2016-09-12 14:04
(1)
100. Wywinęte na zewnątrz blachy świadczą tylko i wyłącznie o wybuchu
101. Lądowanie dachem samolotu jest bezpieczne
102. Samolot jest jak parówka
103. Samolot jest jak puszka po piwie
104. Najwiarygodniejszy jest ten dokument którego nie pokażemy
105. Kluczowe dowody w sprawie katastrofy można kupić na rynku
106. Szympanse pracują już teraz na wieżach kontrolnych w Smoleńsku (zapewnie zerowe bezrobocie)
107. Pozwolenie na zejście do 100m oznaczało tak naprawdę zejście do 50m (ruski metr jest o połowę krótszy od polskiego)
108. Oprócz sfałszownia wszystkich czarnych skrzynek w "tri miga", Ruscy do kompletu sfałszowali sygnał GPS meaconingiem
109. Tutka nie mogłą lecieć wyżej tak jak się należy, bo IŁ76 nadleciał od góry i taranował dach Tutki swoimi kołami
110. Tutka wpadła w wiry po IŁ76, które urzymywały się przez godzinę nad Smoleńskiem po odlocie IŁa do Moskwy
111. IŁ76 nie odleciał do Moskwy tylko zrobił "zrzut" jakiś kryształków przed Tutką które spowodowały wykroplenie wody i sztuczną mgłę
112. Ił76 nie zrobił sztucznej mgły, tylko komin elektrowni atomowej odległej o 100 km to zrobił
113. Powietrze w Smoleńsku jest tak ciężkie i gęste, że urwana końcówka skrzydła Tutki może przelecieć tylko 12 m
114. Jakby Tutka straciła skrzydło na brzozie, to by w jednej sekundzie zaraz spadła
115. Samolot nie zszedł poniżej 100 m, panie redaktorze...
116. TAWS którego Amerykanie nie sfałszowali pokazuje to samo co sfałszowana przez Ruskich czarna skrzynka
117. Skrzydło nie uderzyło w brzozę, bo slat jest cały, czego dowodem jest zdjęcie nie pokazujące jego całości
118. Oprócz umiejętnego posługiwania się Dyną, umiejętna rekonstrukcja skrzydła w Photoshop przeczy urwaniu skrzydła na brzozie
119. Zdjęcia nie pokazują latających śmieci na działce Bodina pod wpływem gazów z silników Tutki
120. Jak coś wybucha będąc w ruchu, to wybucha tylko do przodu i nie na bok, a już na pewno nie w tył (najnowsze uzupełnienie teorii względności Einsteina)
121. Trzy osoby przeżyły katastrofę, a jedna nawet zadzwonila telefonem komórkowym
122. Kompresja kompresji z kompresji filmu Koli nie powoduje artefaktów, tylko wskazuje na maskirowkę
123. Jak czegoś nie ma w raportach, to znaczy że tego nie badano, bo raport powinien zawierać wszystko co jest w setkach tomów dokumentacji na której został oparty
124. Jeśli kontroler instruuje pilota że "warunków do lądowania nie ma", a pilot podchodzi, to winna temu jest sfałszowana karta podejścia
125. Zdjęcia Amelina i inne są raz prawdziwe, a drugi raz sfałszowane, w zależności od kolejnej wersji zamachu
126. Te fragmenty zapisów z czarnych skrzynek są sfałszowane, które nie pasują do kolejnej wersji zamachu, po czym stają się nie sfałszowane w następnej wersji, po czym stają się....- 1 0
-
2016-09-12 19:46
ze ktoś coś takiego tworzy świadczy
że albo autor ma pitolca albo że komuś w sposób zorganizowany naprawdę zależy żeby produkować dużo szumu medialnego przez dezinformację i zmęczenie tematem
- 1 2
-
2016-09-12 14:16
CHciałbym z Tobą pójść na browara ;) (1)
najlepszy komentarz jaki czytałem.
- 1 2
-
2016-09-12 19:47
spotkasz go w szpitalu na srebrzysku
- 0 1
-
2016-09-12 14:11
Malina wszechczasów !!!!
żenada aktorska za grę i udział w tym kiepskim spektaklu.
Żadnej wartości jako sztuka.- 3 1
-
2016-09-12 14:31
To miło, ze tyle osób już obejrzało ten film:) (2)
A tak serio- myślę, że większość nie widziała i pewnie się nawet nie wybierze. Proponuję sobie uzmysłowić, że: 1.film powstał za prywatne pieniądze, więc komentarze w tej mierze są bez sensu, natomiast niby-śledztwo państwowe za DonaldaT było za nasze podatki - a to nikogo nie boli - śmieszne, co? 2. Złośliwości dla p.Prezesa są prostactwem - akurat on NAPRAWDĘ stracił tam rodzinę - nic nie musi udawać, i tak mało o tym mówi, ja mówiłbym więcej. 3. Przypominam,że zginęli tam nie tylko politycy PIS - byli też członkowie wszystkich ważniejszych partii, wojskowi, duchowni różnych wyznań i działacze zgoła bezpartyjni. Życzę wam podobnych mądrości jak te na temat Waszych krewnych.
- 1 3
-
2016-09-12 14:42
(1)
Wierzycie metafizycznie w wybuchy, my racjonalnie w nie wątpimy... Mówicie zamach, trotyl "sekta pancernej brzozy"... A to przecież wasza religia! To wy wierzycie w natchnione raporty Zespołu Down.. upps.. Macierewicza i jego trzech wiernych kolędników niczym w Ewangelię. To wy metafizycznie wierzycie w trotyl, hel, mgłę, magnes do aluminium, zamachy, podczas gdy my racjonalnie w to wątpimy. Wiary w objawione święte księgi nic wam nie zakłóca. Nie obchodzi was, że nikt z Maciorowych ekspertów z bliska nie badał brzozy, ba nawet nie był w Smoleńsku! Nie obchodzi was, że na miejscu wypadku wszystko zostało dokładnie zmierzone i zbadane, że polscy eksperci i prokuratorzy z bliska badali wszelkie ślady na wraku, dostali wierne kopie czarnych skrzynek i nikt nie podważa ich autentyczności. Wy dalej zarzucacie komisji Millera, że pracowała na kopiach nagrań z czarnych skrzynek. Nie wiecie lub nie chcecie wiedzieć, że w takich wypadkach nikt i nigdy nie pracuje na oryginałach, bo oryginały można zepsuć. Zawsze pracuje się na kopiach. W Smoleńsku znaleziono czarne skrzynki. Zostały zaplombowane, potem Polacy i Rosjanie zawieźli je do Moskwy. Tam trafiły do sejfu, sejf został zaplombowany rosyjskimi i polskimi pieczęciami. Potem Rosjanie i Polacy otworzyli sejf. Wspólnie wykonano kopie z oryginału. Jedną z nich dostaliśmy my. Kopia jest w pełni wiarygodna! Nie podważają waszej wiary zdemaskowane kłamstwa o trotylu na wraku i o polskich lekarzach który według was nie przeprowadzali autopsji ofiar wypadku. Waszej ślepej wierze nie przeszkadza, że raporty polskiej komisji powstały na podstawie badań wraku. Nie dziwi was brak JAKICHKOLWIEK oznak eksplozji na zapisach z rejestratorów i milczenie pilotów w ostatnich chwilach przed katastrofą. Milczenie zakończone okrzykami zdziwienia i przekleństwami po zderzeniu z drzewami! Nie przeszkadza fakt, że nawigator z precyzją automatu i całkowitym spokojem odczytywał wysokości do samego końca- 60, 50, 40, 30, 20 metrów kiedy podejście Protasiuk MUSIAŁ zakończyć na 120 metrach!!! Wykrywacze wykrywają cząstki wysokoenergetyczne, takie same jak w paście do butów czy wodzie po goleniu, nie mówiąc już o prezydenckich małpkach a wy święcie wierzycie, że, to TROTYL bo tak stwierdzili uczeni w piśmie z gazety, która zresztą z tych twierdzeń szybko się wycofała i Maciorowi faryzeusze. Nie przychodzi wam do głowy choćby cień refleksji nad tym, że samolot rozpadł się na tysiące kawałków po zderzeniu z ziemią najmniej wytrzymałą częścią kadłuba- wierzchem kabiny pasażerskiej w locie odwróconym. Nie zastanawiacie się ani sekundy, dlaczego kontrolerzy ruchu lotniczego za Smoleńska do samego końca mówili WARUNKÓW DO LĄDOWANIA NIE MA i do samego końca NIE WYDALI ZEZWOLENIA NA ŁĄDOWANIE. Wierzycie święcie w objawienia tzw. Komisji Maciorowicza choć ta nie pracowała NA JAKIMKOLWIEK materiale dowodowym. I wy śmiejecie się z nas, mówiąc "sekta pancernej brzozy"??? Odpowiem wam Gogolem "Z kogo się śmiejecie? Z siebie się śmiejecie! ". Bo to wy jesteście zaczadzeni ślepą wiarą, odartą z wszelkiego krytycyzmu. Jeśli jest jakaś smoleńska religia albo sekta, to tylko wasza! My racjonalnie stawiamy pytania i wciąż jesteśmy niewierzący.
- 3 1
-
2016-09-13 19:34
Zależy kto wykonuje te kopie, z czego i czy pokrywają się z resztą zapisów. A niestety tak nie jest.
Natomiast urządzenia do wykrywania materiałów wybuchowych które użyto nie reagują na żadną pastę o jakich piszesz bo to urządzenia pomiarowe, certyfikowane. Producent to wielokrotnie podkreślał w mediach.- 0 0
-
2016-09-12 14:39
Zamach? (5)
Samolot z prędkością 280 km/h w pozycji odwróconej i nachyleniu 30 stopni zawadził ogonem o ziemię. Spowodowało to oderwanie tylnej części, przy jednoczesnym wyrwaniu z niej statecznika pionowego (z szachownicą). Statecznik ten zarył się w ziemię iglicą, a tylna część opadła gwałtownie na ziemię, w którą się zaryła obudową środkowego silnika i silnikiem lewym. Spowodowało to rozerwania tej obudowy silnika środkowego oraz rozdarcie obudowy silnika lewego i obrót całego elementu wyhamowanego gwałtownie z prędkości 280 km/h przez ziemię.
Zaraz potem pozostała część samolotu (już wyhamowana częściowo przez oderwanie ogona), pozbawiona usztywnienia tylnego zaczepiła o ziemię kikutem skrzydła lewego, co spowodowało nagły skręt w prawo i uderzenie kabiną w ziemię oraz przełamanie się kadłuba za nią. Jednocześnie nastąpiło przełamanie centropłata najsztywniejszej części samolotu spowodowane siłą bezwładności spowodowaną nagłym skrętem. Za zniszczenia spadających obiektów odpowiada energia wydzielająca się w momencie uderzenia. Przy swobodnym spadaniu energia potencjalna (związana z wysokością na jakiej znajduje się obiekt) przekształca się w energię kinetyczną (związaną z prędkością z jaką spada obiekt). W przypadku, gdy obiekt spada z kilkunastu metrów prędkość uderzenia w ziemię wynosi około 50km/h. W przypadku samolotu to jednak nie wszystko, gdyż trzeba doliczyć prędkość w ruchu poziomym, około 200-250 km/h. Ponieważ energia kinetyczna jest proporcjonalna do KWADRATU prędkości, to ten drugi składnik jest 16-25 RAZY WIĘKSZY (a więc powoduje odpowiednio większe zniszczenia). Oczywiste jest, że ten "upadek z kilku metrów" to wymysł pisowskiej propagandy, bo energia związana z samym spadaniem jest ZNIKOMO MAŁA w porównaniu z energią związaną z lotem w poziomie. Samolot zarył grzbietem kokpitu w ziemię z ogromną energią (a nie ślizgał się brzuchem, jak by chcieli niektórzy), z prędkością 280 km/godz., wyhamowując na długości może 1m (?- ile się wbił w ziemię?) w czasie 0,2 sek (czas wbijania się w ziemię) . Dach i pokład w przedniej części zostały zmiażdżone i roztarte. Pasażerowie ważyli wtedy ok. 40x więcej, niż normalnie (ważący np. 70 kg Gosiewski miał siłę bezwładności 2,8 tony!) Oni wszyscy byli zgniatani taką siłą (ci z tyłu może mniejszą, bo dłuższy odcinek hamowania). Fotele z pasażerami oderwały się od podłogi i razem ze ściankami runęły do przodu , tworząc miazgę stalowo-ludzką. Im bliżej przodu, tym większa masakra i destrukcja ciał. Jak z tej miazgi wydobywać , dobierać i składać szczątki (wg DNA?, szufelką?). Rosjanie *powybierali* najlepiej, jak się dało (gdzie szukać nogi prezydenta, części Gosiewskiego?). Mam nadzieję, że wyjaśniłem te kwestie. Jeśli nie, to poproszę o ew. pytania. Pozdrawiam serdecznie!- 5 2
-
2016-09-12 19:59
(3)
1. Na jakiej wysokości samolot zahaczył o drzewo?
2. Ile drzew? Jakiego gatunku i grubości?
3. Z ilu metrów spadł zanim zarył?
4. Ile metrów miało skrzydło oraz kikut skrzydła po ścięciu?
5. W jaki sposób samolot przewrócił się na grzbiet?
6. Skąd brak synchronizacji w czarnych skrzynkach, niezgodność w komendach kontrolerów, błędne pomiary na rejestratorach, problem z zasilaniem przed uderzeniem?
7. Skąd cząsteczki wysokoenergetyczne na 100% pewnych urządzeniach pomiarowych?
8. Wymieniasz "pisowską propagande". Rosyjskiej i peowskiej nie było?- 0 3
-
2016-09-12 21:36
(1)
Nie. Nie było.
- 2 1
-
2016-09-13 19:36
Obiektywizm pierwszorzędny.
- 0 0
-
2016-09-13 19:38
Byłem pewien że airlinepilot (prawdopodobnie tylko na komputerze PC, konsoli lub w marzeniach sennych) nie udzieli odpowiedzi.
- 0 1
-
2016-09-13 10:52
"tworząc miazgę stalowo-ludzką"
więcej tam stopów aluminium, niż stali
- 0 0
-
2016-09-12 16:01
Wsłuchując się w głosy płynące z prawa i z lewa na temat filmu można odnieść wrażenie, że są to recenzje dwóch różnych obrazów. Tym bardziej warto wybrać się dziś do kina, by samemu wyrobić sobie zdanie na temat produkcji. Jedno jest pewne: film to sprawnie zmontowana całość, okraszona doskonałą muzyką Michała Lorenca. Na szczególną uwagę zasługuje świetna rola Aldony Struzik, która zjawiskowo oddała charakter granej przez siebie postaci - wdowy po generalne Błasiku.
Przede wszystkim jednak film to kolejna okazja, by jeszcze raz myślami powrócić do smutnych chwil z 10 kwietnia 2010 roku i w ten sposób oddać osobisty hołd ofiarom katastrofy.- 1 3
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.