• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Samotność bez sieci. Recenzja filmu "Sweat"

Tomasz Zacharczuk
22 czerwca 2021 (artykuł sprzed 2 lat) 

Samotności w trybie offline przygląda się w swoim najnowszym filmie Magnus von Horn i robi to bez retuszu, pstrokatych filtrów, emotikonek i fantazyjnych nakładek. "Sweat" to rzetelne, uczciwe i skoncentrowane na ludzkich emocjach kino, które jak zwierciadło odbija lęki i zagrożenia towarzyszące współczesnej pogoni za "lajkami" i "followersami".



Anna Lewandowska ma ponad trzy miliony obserwujących, Ewa Chodakowska niespełna dwa, a Sylwia Zając 600 tysięcy. O ile dwie pierwsze panie doskonale kojarzą użytkownicy polskiego Internetu, o tyle ostatnia z tych fit influencerek - pomimo imponujących osiągów w sieci - jest zupełnie anonimowa. To fikcyjna postać znakomicie wykreowana na ekranie przez Magdalenę Koleśnik i Magnusa von Horna. Bohaterkę "Sweat" poznajemy w scenie otwierającej film, gdy prowadzi trening w galerii handlowej. Sylwia jest przebojowa, energiczna, piękna i wysportowana. Świetnie nawiązuje kontakt z publiką, a zafascynowane swoją motywatorką fanki ze łzami w oczach wyściskują dziewczynę na koniec zajęć.

W opustoszałej szatni, do której wraca Sylwia wybrzmiewa głucha cisza, nie ma wiwatującego tłumu, wycelowanych w nią telefonów, wyciągniętych w jej kierunku rąk i histerycznych niemal okrzyków ekscytacji. Są za to zmęczenie, bolący bark i tytułowy pot, który dopiero teraz można zetrzeć z wyrzeźbionego na siłowni ciała. Przede wszystkim jest jednak samotność doskwierająca bardziej niż naciągnięty mięsień. By stłumić to nieprzyjemne uczucie, Sylwia sięga po telefon i nagrywa kolejne relacje w mediach społecznościowych. W ten sposób odhacza także kolejne zadanie na liście zawodowych obowiązków internetowej influencerki.

Sylwia Zając (Magdalena Koleśnik) jest instagramową influencerką, którą codziennie obserwują setki tysięcy ludzi. "Sweat" to kilkudniowy wycinek z jej życia, które znacznie odbiega od wizerunku kobiety w mediach społecznościowych. Sylwia Zając (Magdalena Koleśnik) jest instagramową influencerką, którą codziennie obserwują setki tysięcy ludzi. "Sweat" to kilkudniowy wycinek z jej życia, które znacznie odbiega od wizerunku kobiety w mediach społecznościowych.
Emocjonalny kontrast początkowych scen dobitnie definiuje przekaz, jaki Magnus von Horn - absolwent łódzkiej "filmówki" i mieszkający od kilkunastu lat w Polsce Szwed - kieruje do widza: każda ścieżka zawodowego sukcesu okupiona jest poświęceniem. W przypadku głównej bohaterki "Sweat" przybiera ono postać desperackiej wręcz tęsknoty za bliskością drugiego człowieka, której nie są w stanie zrekompensować setki tysięcy obserwujących ukrytych za wyświetlaczem smartfona. Ciemna strona mediów społecznościowych? Zapewne tak, ale szwedzki reżyser unika jednoznacznych osądów. Kilka dni z życia Sylwii obrazuje bez nadętego moralizatorstwa, nachalnego oceniania czy nadmiernego koloryzowania.

Nie każdy filmowiec oparłby się pokusie potraktowania podobnej historii jako okazji do ilustrowania na ekranie wszelakich okropieństw i traum, którymi polscy twórcy eksponują zdecydowanie zbyt często. Von Horn nie zamierza jednak pastwić się ani nad Sylwią, ani nad pokoleniem zahipnotyzowanym możliwościami Internetu. Interesuje go przede wszystkim pozornie tylko silna dziewczyna, która bezowocnie zabiega o atencję matki podczas rodzinnego obiadu (bodaj najlepsza scena w filmie), a chwilę wcześniej konfrontuje się z obcesowym stalkerem (najlepiej rozpisany w scenariuszu wątek).

Instagramowa rzeczywistość znacznie odbiega od codziennego życia Sylwii, która nie potrafi nawiązać bliskich relacji nawet z własną rodziną. Instagramowa rzeczywistość znacznie odbiega od codziennego życia Sylwii, która nie potrafi nawiązać bliskich relacji nawet z własną rodziną.
"Sweat" stanowi też interesujące studium psychologiczne Sylwii. W kobiecie gryzie się ze sobą nawzajem mnóstwo sprzeczności. Zachowanie prześladowcy ją obrzydza, lecz nie powiadamia o tym policji. Potrafi awanturować się o plastikowy pojemnik, w który zapakowany jest dietetyczny posiłek, choć po chwili zjada jego zawartość. Poszukuje namiastki intymności i głębszych relacji, ale nie stroni od hucznych imprez, przelotnych znajomości i wrzucania do sieci ckliwych filmików nakierunkowanych na "lajki". Z jednej strony precyzyjnie dba o marketingową wartość i zewnętrzny wizerunek, z drugiej - całkowicie gubi się w codziennych wyborach i motywacjach, choć często można odnieść wrażenie, że nie z własnej winy.

W tym właśnie aspekcie przejawia się scenariuszowa niedoskonałość "Sweat". Samotność w trybie offline to dość utarty i mocno uproszczony schemat, poza który von Horn zapędza się tylko momentami. Najlepiej wychodzi mu to w kulminacyjnych scenach ze stalkerem. Najsłabiej w bardzo sztampowym, krzykliwym i sztucznym bądź co bądź finale, który całkowicie odbiega od wyważonej i bardzo zdyscyplinowanej narracji. Portretowanie głównej bohaterki na przestrzeni kilku dni to całkiem sprawny zabieg zaczerpnięty niemal z kina dokumentalnego, ale powoduje to zarazem, że wielu rzeczy o Sylwii nie wiemy. Trudno więc ocenić, czy problemy, z którymi boryka się to tylko efekt uboczny funkcjonowania w mediach społecznościowych czy może konsekwencja świadomych wyborów, jakich dziewczyna dokonała w przeszłości.

Wyborem najlepszym z możliwych było natomiast obsadzenie w głównej roli Magdaleny Koleśnik, która na ponad półtorej godziny po prostu staje się Sylwią. Aktorka z całą pewnością podpatrywała internetowe celebrytki i fit blogerki, a wszystkie obserwacje przekuła w niesamowicie wyrazistą, wszechstronną i błyskotliwą kreację. Fantastycznie panuje nad własnym ciałem, magnetyzuje spojrzeniem, a przede wszystkim urzeka wiarygodnością. Często można odnieść wrażenie, że podglądamy bohaterkę filmu dokumentalnego, a nie zawodową aktorkę. Te oczy i ten talent będą wizytówką polskiego kina na długie lata.

"Sweat" to przede wszystkim kapitalna rola Magdaleny Koleśnik, którą nagrodzono m.in. podczas 45. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. "Sweat" to przede wszystkim kapitalna rola Magdaleny Koleśnik, którą nagrodzono m.in. podczas 45. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Kapitalny występ Koleśnik mógłby nieco zatuszować grę aktorów na dalszym planie, ale nie sposób nie zauważyć znakomitej dyspozycji Aleksandry Koniecznej czy Tomasza Orpińskiego, choć jednocześnie trzeba zaznaczyć, że drugo- i trzecioplanowe postaci w filmie są już mocno stereotypowe. Przyklasnąć należy natomiast operatorowi Michałowi Dymkowi, który ani na sekundę nie odrywa kamery od twarzy Magdaleny Koleśnik. Śledzi ją niemal z taką samą intensywnością, jak "followersi" fitnessową Sylwię.

"Sweat" w postrzeganiu internetyzacji codziennego życia raczej niewiele zmieni. Szczególnie, że w filmie nie brakuje "coachingowych" frazesów i motywacyjnych sloganów, które nie do końca wiadomo, czy von Horn chciał obśmiać czy uwiarygodnić. Nie zmienia to faktu, że najnowszy film Szweda prezentuje istotny wycinek współczesności, w której siła ludzkich relacji zależy w dużej mierze od poziomu naładowanej baterii w telefonie.

OCENA: 6/10

Film

6.3
13 ocen

Sweat (3 opinie)

(3 opinie)
dramat

Opinie (102) 4 zablokowane

  • 20,30 i w znacznej części 40 (3)

    Pokolenia ludzi obrazu. Wyidealizowany Świat widziany w monitorze. Zatracony, pusty. Świat ignorantów bez wartości i w znacznej części Kultury osobistej

    • 26 9

    • To jak zescie dzieci wychowali?!

      • 3 1

    • Tak, Janusz, Tak.

      Tylko czemu kultura pokolenia PRL kończy się jak im zwrócisz uwagę że gdzieś nie wolno parkować, albo że śmieci na działce się nie pali?

      • 8 4

    • Ok

      Ok Boomer

      • 4 9

  • Załosne zachowania (4)

    Instagram wypromował typ bohatera ,który.... Właśnie który co robi?
    Konsumuje życie nie dając nic poza zdjęciami i chęcią udowodnienia światu jak to JA mam fajnie a WY jacy jesteście beznadziejni. Znam kilka takich osób...Jedna z nich jest prawdziwa ,reszta to manekiny i kukły. Wszyscy ci influencerzy są uzależnieni od podziwu jakim chcą być obdarzani.

    • 37 1

    • generalizowanie to pierwszy krok do rasizmu

      rasizm - do faszyzmu. Polecam lekkie opanowanie.

      • 2 3

    • Tymczasem taki piłkarz... (2)

      A nie, to przecież bardzo poważny zawód, bez którego społeczeństwo się zawali...

      • 14 2

      • Taaa (1)

        to inna kwesta ze z pajaców kopiących piłkę robi się wielkie gwiazdy i celebrytów. Jedno i drugie wynika z ludzkiej głupoty.

        • 16 2

        • Tylko czemu pokolenie PRL udaje że to jakiś nowy trend?

          Odkąd są media, są lansowane "gwiazdy".

          • 1 3

  • Widać, że profesjonaliści odpowiadają za promocje. (2)

    Laska udziela wywiadu z bardzo chwytwilwym cytatem o rozstępach na biuście, który przez kilka dni jest mielony przez wszystkie pudelki, potem poprawia o graniu scen miłosnych z bratem, a parę tygodniu później wchodzi film. Czapki z głów.

    • 37 0

    • takie to mamy "media niezależne" i promujące pozytywne postawy u młodych ludzi... (1)

      zakazać tych ogłupiających bzdetów

      • 14 3

      • zakz jest najlepsza promocją

        nakazać oglądać jako lekturę obowiązkową

        • 7 1

  • kolejny gniot

    kolejny durny film, którego główną siła pociągową ma być anglojęzyczny tytuł...

    • 13 5

  • mnie ogólnie irytuje obecny kierunek przemian społecznych (6)

    począwszy od zacierania się płciowości, a skończywszy na agresywnym masowym marketingu realizowany przez te wszystkie wątpliwe jakościowo "gwiazdy czy guru" internetowe. Rozumiem że "target" jakim są nastolatkowie czy 20 parolatkowie jest wyjątkowo prosty do" obróbki". ale to co się obecnie proponuje jest tak niemiłosiernie chłamowe i jałowe, a do tego przesiąknięte sztucznością że aż się wymiotować chce. Nic dziwnego że "żywotność" produktu rynkowego to często kilkanaście tygodni, bo "jakość" tego produktu jest żenująca. Rozumiem wysoką podatność kobiet na tego typu triki- kobiety od zawsze były i są nastawione konsumpcyjnie, i jak pierdnie influencerka to i musi też pierdnąć 2 mln followersów płci żeńskiej. Ale nie rozumiem co tam robią chłopacy. Odkąd to jakiś wytatuowany od stóp do głów pajac w czapce z daszkiem na YT nadaje kierunek życia chłopakom? ( albo coś mi umknęło )

    • 42 6

    • aha, chcę jeszcze dodać (4)

      że jeśli film ma być cool, to koniecznie w filmie musi być ujęta postać czarnoskórego geja, osoby transpłciowej oraz pań z hashimoto na diecie bezglutenowej, którym świat się zawala pod nogami bo są zmęczone życiem po 20 latach jego trwania. Bez tych wątków i postaci film przepadnie, bo kogo interesują tylko problemy prywatne jakieś tyczkowatej pani

      • 20 1

      • Jak chcesz w kółko oglądać Pamelę Anderson i Schwarzeneggera, po prostu włącz jakiś stary film. (3)

        Oklepało się, to szukają czegoś innego. Minie dekada, oklepie się temat wałkowany teraz i będziesz narzekał, że tęsknisz do czarnoskórych gejów...

        • 3 13

        • pytanie czy za dekadę na ulicy będzie jeszcze wiadomo kto jest kim (2)

          bo już teraz zdarza mi się odezwać per Pani, po czym okazuje się że jest to melancholijny chłopak lub jak to się teraz określa bardzo wrażliwy. Postaci Pameli czy Arniego owszem są przerysowane, ale przynajmniej nie pomylisz tej pierwszej z tym drugim, co obecnie nie jest już takie oczywiste

          • 19 2

          • Przesadzasz Pan

            Nie ma wrażliwcow az tak dużo i nigdy nie bedzie. Otwórz swoj umysl i badz otwarty. Za kazdym stoi chec bycia wolnym, akceptowanym i szanowanym.

            • 4 4

          • Zawsze tak było, tylko wcześniej ta "pani" wstydziła Ci się zwrócić uwagę :)

            Przypominam, że już przed rozbiorami mężczyźni ganiali w rajstopach, a do tego teraz nam jeszcze daleko ;p

            • 1 8

    • Komentarz o zacieraniu się płciowości pod artykułem, w którym na jednym zdjęciu jest damski tyłek. Albo ślepy jesteś, albo zabłądziłeś.

      • 1 8

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Etnomatograf. Kino w muzeum | maj 2024

impreza filmowa, projekcje filmowe

Millennium Docs Against Gravity

25 zł
festiwal filmowy, projekcje filmowe

Ja, Pobieda i Berlin / Я, Побєда і Берлін

25 zł
projekcje filmowe