Recenzja filmu "Listy do M. 5". Ta choinka już gubi igły
Wyobraźmy sobie, że rynek świątecznych filmów w naszym kraju jest choinką, a poszczególne produkcje osadzone w bożonarodzeniowym klimacie są zawieszanymi na nią ozdobami. Nie trzeba nawet specjalnie zagłębiać się w historię polskiej kinematografii, by uzmysłowić sobie, że właściwie jedyną dekoracją takiego drzewka jest przedłużany co jakiś czas łańcuch z napisem "Listy do M.". Pozostałe tego typu filmy można bowiem potraktować jak wybrakowane bombki, które spadają tuż po ich zawieszeniu. Zapoczątkowana przeszło 10 lat temu najpopularniejsza świąteczna seria w Polsce nie doczekała się w tym czasie żadnej konkurencji, a piąta jej odsłona potwierdza tylko stare porzekadło mówiące, iż jeśli nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
Repertuar kin w Trójmieście
Romanse, lukier i wzruszenia, czyli wszystko, co już znamy
Oczywiście taka, a nie inna filmowa konwencja celowo kontrastuje z rzeczywistością. Zawężającą listę świątecznych zakupów inflację, prezentowy ból głowy, coroczne kłótnie o artystyczną wizję naszej choinki czy jesienną pluchę zamiast śnieżnej aury mamy na co dzień, więc gdzie, jak nie w kinie, szukać tej wyimaginowanej i modelowej wręcz Gwiazdki. Kompletnie odrealnione, zanurzone w baśniowym wyobrażeniu świąt i cukierkowe w swoim przekazie "Listy do M." - jako czysto rozrywkowa odskocznia - sprawdzały się pod tym względem bez zarzutu. Nawet z całym inwentarzem przesłodzonych czułości, pokracznie formułowanych morałów i nachalnie lokowanych produktów.
Główny problem zapoczątkowanej przez Mitję Okorna serii polega dziś przede wszystkim na braku jakiegokolwiek przełamania schematów, co może dziwić tym bardziej, że każdą kolejną odsłonę reżyserował przecież ktoś inny. Twórca "piątki", czyli Łukasz Jaworski, wzorem swoich poprzedników kurczowo trzyma się trzech podstawowych zasad "Listów": ma być romantycznie, wzruszająco i śmiesznie. Nie jest to bynajmniej zarzut, bo w podobne rejestry emocji kino świąteczne (najogólniej mówiąc) powinno nawet celować, lecz trudno pozbyć się wrażenia, że wciąż mamy do czynienia z fabularnymi kalkami. Co prawda "Listy" stopniowo odchodziły od komedii miłosnej w stronę kina obyczajowego, lecz zasadniczo nic w tej serii od dekady się nie zmienia.
"Stara gwardia" do wymiany, ale następców brak
Dotyczy to także głównych postaci, które praktycznie w ogóle nie ewoluują. Przebrany w kostium św. Mikołaja Tomasz Karolak wciąż wykrzykuje swoje monologi łudząco podobne do tych już zasłyszanych w poprzednich częściach, Piotr Adamczyk nadal próbuje tchnąć we wszystkich dookoła ducha świąt, Agnieszka Dygant generalnie wszystko ma w "czterech literach", a posmutniały Wojciech Malajkat snuje się po filmowym planie jak ten niezapowiedziany gość, na którego gdzieś, choć nie wiadomo konkretnie gdzie, czeka wolne miejsce przy wigilijnym stole. W piątych "Listach" oglądamy dokładnie te same oblicza bohaterów, którymi zwyczajnie można się już znudzić. Gorsze od tego jest tylko to, że nie ma kto ich wyręczyć w tych rozpisanych przez scenarzystów męczarniach.
Wśród debiutantów najlepiej radzi sobie Jan Peszek w roli zgryźliwego wuja Maurycego. Zresztą cały wątek rodzinnej awantury o spadek z udziałem Kariny (Dygant) i Szczepana (Adamczyk) ma bodaj największy komediowy potencjał, który nie wiedzieć dlaczego twórcy rozdmuchują właściwie jedną sceną. Niezły jest, zajawiony już w poprzedniej części, Janusz Chabior w roli Lucka, przyjemnie też ogląda się młodziutkiego Kosmę Pressa, który z Wojciechem Malajkatem tworzy dość barwny duet. Kompletnym niewypałem jest z kolei kwartet przyjaciół (Maria Dębska, Marianna Zydek, Mateusz Banasiuk i Bartłomiej Kotschedoff) uwikłanych w skomplikowane, lecz mało przekonujące i wiarygodne miłosne relacje.
Piąte "Listy" wyrabiają średnią serii
O dziwo jednak, z tej pozlepianej metodą "chybił-trafił" fabuły można wyciągnąć całkiem sporo filmowej frajdy w duchu świąt Bożego Narodzenia. "Listy do M. 5" to momentami ciepła opowieść nie tylko o miłości czy samotności, ale również o skutkach zaniedbywania bliskich czy (choć zabrzmi to górnolotnie) poszukiwaniu własnej drogi w życiu. Chwilami jest autentycznie zabawnie, refleksyjnie i po prostu przyjemnie. Bywa też wzruszająco, ale twórcy - jak to już mają w swoim zwyczaju - sięgają po wyjątkowo cyniczne metody, by zakroplić nam oczy i rozluźnić mięśnie twarzy. Tutaj każda niemal scena zaprogramowana jest w taki sposób, by wzbudzić odpowiednie emocje. Właściwie tylko w "jedynce" udało się podobny efekt wywołać całkowicie naturalnie i spontanicznie.
Wynika to oczywiście z faktu, że "Listy do M.", podobnie jak cały przedświąteczny listopadowy marketing w sklepach i galeriach handlowych, ukierunkowane są na określone zachowania konsumenckie. W przypadku tej filmowej serii bowiem należałoby mówić bardziej właśnie o konsumentach niż o widzach. Jeśli taka łatka nam nie przeszkadza i byliśmy adresatami poprzednich "Listów", możemy na sali kinowej bawić się całkiem nieźle. "Piątka" plasuje się nieco wyżej niż "dwójka", a już na pewno ma wyższe notowania od "czwórki". Po "jedynce" i "trójce" wskakuje więc na podium. Jeżeli jednak nie zapałaliśmy dotąd miłością do tego typu kina, to podczas seansu będziemy słyszeć tylko wrzeszczącego Karolaka i widzieć jedynie reklamy czekoladek i biżuterii.
OCENA: 5/10
Film
Opinie (58) ponad 10 zablokowanych
-
2022-11-05 17:32
Bleeeee
- 9 3
-
2022-11-05 17:37
Dajcie spokój
To już serial się zrobił. Za rok 6, za dwa 7 część aż się Karolak zestarzeje. Poza tym uważam ze obecne polskie komedie są żałosne. Ostatnia część kogla mogla zażenowala mnie na tyle głupotą ze więcej na polskie komedie nikt mnie nie namówi.
- 19 1
-
2022-11-05 18:11
Nie oglądałem
ani jednej części i żyję. Wolę smród palonych opon wąchać.
- 13 6
-
2022-11-05 18:23
Karolak-dziękuję.
- 24 3
-
2022-11-05 19:56
co tu oceniać?
przecież to chłam jakich wiele.
- 20 5
-
2022-11-05 20:41
Co roku zastanawiam się nad tym
Kto ogląda kolejne części tego guana?
- 21 5
-
2022-11-05 21:32
Świetny film
Film jest naprawdę świetny. Dużo śmiesznych scen, ale i pouczających, z morałem.
- 7 24
-
2022-11-05 21:51
Nie ukrywajmy, że większość polskich filmów to dno. Karolaki, Szyce itd. Jakby nie było innych aktorów
- 23 3
-
2022-11-06 01:31
Polecam (1)
Bardzo dobry film w swoim gatunku. Wszyscy aktorzy grają świetnie, sprawna reżyseria, spójne wątki, wszystko się zgadza. Niczego nie za dużo ani nie za mało. Ogólnie na prawdę dobra rzecz na poprawę humoru. Nawet jak ktoś nie przepada za świetami. Kompletnie nie rozumiem krytyki. Jak ktoś nie lubi komedii romantycznych to niech nie idzie po prostu na ten film. Na prawdę nie należy szukać w t filmie arcydzieła to nie ten gatunek. Osobiście uważam za chyba najlepsza cześć polecam mniej krytyki i mniejsze oczekiwania a świat staje się piękniejszy.
- 14 24
-
2022-11-06 09:44
hahahah normalnie bym pomyślał ze to ironia jest ale to raczej wierny wyboraca TVNu :)
- 7 2
-
2022-11-06 06:15
Nie ogladam takich przygłupawych romansideł a w dodatku nie lubię A Dygant. (1)
- 15 4
-
2022-11-06 18:00
Ale ona chyba tam nie gra...bo tamta taka nie podobna...
- 0 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.