Wybuchowy powrót. Recenzja filmu "Mad Max: Na drodze gniewu"
Najnowsza część przygód byłego policjanta przemierzającego samotnie postapokaliptyczne pustkowia jest kompilacją wszystkich atutów serii zapoczątkowanej na przełomie lat 70. i 80. Szaleńczemu tempu filmowych pościgów towarzyszą demoniczne postaci z pogranicza surrealizmu i abstrakcji, sterujące równie cudacznymi maszynami. Spośród szeregu dziwadeł wysuwa się również dobrze znany, wybudzony po trzydziestoletniej ekranowej hibernacji wojownik szos - Max Rockatansky.
Istotnym pytaniem, jakie zadawali sobie miłośnicy dotychczasowej trylogii rodem z Antypodów, było to, w jakim kierunku podążą twórcy czwartej części? Czy odzwierciedlą niepokojący, naszpikowany postapokaliptycznymi dziwactwami klimat dwóch pierwszych filmów z Melem Gibsonem w tytułowej roli? A może raz jeszcze, podobnie jak w przypadku "Mad Max: Pod Kopułą Gromu", zagalopują się w fabularnych zapędach i stworzą niemal pastisz swoich poprzednich dokonań? Na szczęście reżyser George Miller wyciągnął wnioski. Przerysowaną Tinę Turner zamienił na odrażającego Immortana Joe, grupkę bitewnych dzieciaków zastąpił zgrają szalonych Półżywych, a co najważniejsze, zardzewiałą filmową maszynę zatankował wysokooktanowym paliwem w postaci karkołomnych pościgów, ekwilibrystycznych pojedynków i niepokojących pejzaży.
George Miller nigdy mistrzem fabularnych intryg nie był. Na szczęście, prostolinijną opowieść potrafił nafaszerować oryginalnymi bohaterami i zapadającymi w pamięć efektownymi trikami. W "Mad Max: Na drodze gniewu" filmowa opowieść, choć banalna w odczytaniu i przewidzeniu, jest zaskakująco zgrabnie przedstawiona. Max Rockatansky trafia do niewoli władczego, kreującego się niemal na Boga, Immortana Joe. Despota zarządza armią wynaturzonych ludzkich hybryd, racjonuje każdą porcję wody i pożywienia, bezdusznie zaciskając pętlę wokół szyi tych, którzy zdołali przetrwać na ponuklearnej pustyni. Spod ucisku wyzwala się buntowniczka - Imperatorka Furiosa, która porywa nałożnice Immortana, doprowadzając go tym samym do wściekłości i szaleńczego pościgu, w który zostaje wplątany tytułowy bohater. Dręczony przeszłością i duchami zmarłych bliskich Max musi zdecydować, czy uciec w samotną podróż, czy swoimi ponadprzeciętnymi umiejętnościami wesprzeć ściganych rebeliantów.
Absolutnie nadrzędną wartość stanowi jednak tempo filmu i jego wizualna prezentacja. Każda postać, od demonicznego i wystrzeliwującego ogniem gitarzysty po szpetnego Immortana Joe, na długo zapada w pamięci. Podobnie jak oręż i maszyneria ekranowych psychopatów. Kapitalną (!) robotę wykonali scenografowie i charakteryzatorzy. Odpowiedzialny za zdjęcia John Seale popisał się maestrią zarówno w przypadku monumentalnych pustynnych pejzaży, jak i dynamicznych, ciętych kadrów podczas licznych scen pościgów. Nie brakuje również i technicznych smaczków dobrze znanych z poprzednich części jak travellingi kamery czy jej nienaturalnie przyspieszony ruch. Tempo jest tak szaleńczo szybkie, że oczy w niektórych scenach z trudem nadążają za akcją.
"Mad Max" wrócił w wielkim stylu, w glorii zachwytów i głośnych niczym filmowe maszyny głosów podziwów. To wyśmienite kino akcji, czerpiące garściami z technologicznych możliwości i weryfikujące na nowo kanony filmu sensacyjnego. Wszak budżet "Na drodze gniewu" był ponad 200-krotnie większy niż nakłady na pierwszą część serii z 1979 roku. Różnica kolosalna, aczkolwiek fani filmów z Melem Gibsonem będą w równym stopniu usatysfakcjonowani, co kinomani ceniący w przeszłości "Mad Maxa" jedynie za postapokaliptyczny klimat. Max Rockatansky wciąż jest wierny swoim trzem ideałom: fura, skóra i brawura.
OCENA: 9/10
Film
Opinie (49) 7 zablokowanych
-
2015-05-24 10:47
mad max na drodze gniewu opinie czy warto repertuar
scenariusz tego dzieł jest dosyć kiepski i poczułem się oszukany. scenarzystów poniosło jeśli chodzi o detale takie jak jeżdżąca scena muzyczna z tym śmiesznym gitarzystą w czerwonym kombinezonie a la Slipknot, jak bezsensowny kult silników V8, czy szczegóły typu zmieniane kierownice z czaszkami. wszystko to budziło śmiech i politowanie. film jednak ratuje świetna gra Theron i Hardiego, i sekwencje walk i pościgów za którymi ciężko nadążyć. cała inscenizacja miasta na pustyni, kultu Immortala jest totalnie niewiarygodna i kładzie cały film na łopatki. ogólnie nie polecam wycieczki do kina, spokojnie można poczekać aż poleci w tv, bo napięcia pamiętanego z 1-szej części z lat 70-tych tam nie uświadczycie.
- 0 1
-
2015-05-24 09:39
Film dla debili
- 1 4
-
2015-05-23 12:35
Myślałem, że w jakimś kinie puszczają wszystkie części... (1)
A może jednak.. - co miał autor tytułu na myśli używając słowa "maraton"?
- 8 2
-
2015-05-23 18:31
Wczorja był maraton o 22 w multibudzie!
- 2 0
-
2015-05-23 17:51
Mad Max w nowej odsłonie bez Gibsona
To ja Terminator bez Schwarzeneggera
- 9 1
-
2015-05-23 17:26
MadMax jest tylko jeden
A to teraz to tania, nie warta oglądania kopia. Dla typowego gimnazjalisty.
- 13 6
-
2015-05-23 15:36
Ehhhh...
Nie rozumiecie jednej rzeczy, skoro reżyser ten sam, to gdyby w dzisiejszych czasach kręcono pierwszą część, to wyglądałaby podobnie do "Na drodze gniewu".
- 11 5
-
2015-05-23 12:53
Dziękuję za recenzję. Nie wybieram się.
- 17 16
-
2015-05-23 12:33
OldTown Festival
Wkradła się mała pomyłka, OldTown odbywa się w dniach 20-26 lipca, nie maja ;) Ach ten stres przed kamerami ;D
http://www.oldtownfestival.net- 9 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.