• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wstrząs dla mas. Recenzja filmu "San Andreas"

Tomasz Zacharczuk
6 czerwca 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 


Ogromne wieżowce upadające niczym domki z kart, gigantyczna fala tsunami zalewająca miasto, a pośród tego katastroficznego krajobrazu nieustępliwy heros podążający za rodziną. "San Andreas" to apoteoza amerykańskiego bohaterstwa i zlepek widowiskowych sekwencji, na które w znacznej mierze składają się efekty specjalne.



Reżyser Brad Peyton wiernie odwzorował każdy element kina katastroficznego. Nieustraszony i niemal niezniszczalny ojciec przemierza ląd, wodę i powietrze na ratunek pięknej córce, odzyskując jednocześnie atencję i przychylność żony, która jeszcze do niedawna myślała o rozwodzie. W tle co jakiś czas migoce rozhisteryzowany nieco naukowiec, którego sejsmologicznych proroctw nikt nie raczył słuchać. Jest też para sympatycznych braci, których scenarzysta wrzucił w wir filmowych zdarzeń, aby zaginionej córce nie było zbyt smutno. Całą katastroficzną mieszankę Peyton połączył z serią widowiskowych efektów specjalnych, pompatycznych kwestii aktorskich i obowiązkową amerykańską flagą dumnie powiewającą nad zdemolowanym San Francisco.

Największą wartość "San Andreas" stanowi oczywiście warstwa wizualna. Trzeba przyznać, że twórcom nie zabrakło fantazji w efektownym pokazaniu tragicznych skutków trzęsienia ziemi przekraczającego 9 stopni w skali Richtera. Pod względem prezentacji filmowych zdarzeń reżyserowi, a zwłaszcza autorowi zdjęć należy się nota równie wysoka, co siła wstrząsów. Film spełni więc oczekiwania osób, które lubią dać się wciągnąć w wartką akcję i w kontrolowany sposób wyłączyć myślenie, a skupić się na relaksie. Niespełna dwie godziny seansu mijają dość szybko.

Im bardziej będziemy zagłębiać się w strukturę filmu i zachowania bohaterów, tym niestety większego rozczarowania doświadczymy. Scenariuszowa logika upada równie efektownie, co filmowy most Golden Gate. Dialogów, w większości sztucznych i łzawych, momentami nie da się słuchać. Dwayne Johnson, czyli filmowy Ray wyczynia prawdziwe cuda helikopterem, samolotem, motorówką i samochodem. Wydaje się, że nawet na hulajnodze potrafiłby lawirować pomiędzy potężnymi szczątkami budynków, których deszcz zasypuje ulice San Francisco. To, w jaki sposób twórcy torują Rayowi drogę do zaginionej córki razi naiwnością i infantylnością. Takich fabularnych "kwiatków" jest jednak znacznie więcej, choć ciężko je wyliczyć bez zdradzania fabuły "San Andreas".

Aktorstwo jest tu tylko małym dodatkiem do filmu. Całą uwagę koncentruje na sobie topowy w ostatnich latach gwiazdor Hollywood, Dwayne Johnson. Popularny "The Rock" już samą siłą drgań swoich gigantycznych muskułów mógłby wywołać niejedno trzęsienie ziemi. W "San Andreas" spełnia swoją funkcję bez większych zastrzeżeń i bez równie dużych oczekiwań. Carla Gugino irytuje nadekspresyjnością, Alexandra Daddario urzeka wdziękiem, a najmłodszy Art Parkinson naturalnością potrafi nieco odświeżyć gęstą atmosferę filmowych dialogów.

Pytanie, które dotyczy nie tylko "San Andreas", ale i każdych kolejnych filmów katastroficznych jest jedno: w jakim celu twórcy po raz wtóry biorą się za ten utarty schemat? Na przestrzeni dekad na wielkim ekranie ukazany był już niemal każdy możliwy kataklizm. Co więc nowego chciał wnieść Brad Peyton? Otóż sam filmowiec nie za bardzo chyba wiedział. "San Andreas", nie licząc efektów specjalnych, jest tylko kopią poprzednich tego typu widowisk. Wszak motyw rodzica pokonującego siły natury, by odnaleźć latorośl odnajdziemy w "Pojutrze", a sejsmolog w wydaniu Paula Giamattiego łudząco przypomina Jeffa Goldbluma z "Dnia Niepodległości".

"San Andreas" jest więc syntezą tego wszystkiego, co widzowie już widzieli. Tylko w nowej, lepszej, efektowniejszej formie. Za 10 lat za pomocą tych samych schematów i zapewne przy użyciu jeszcze sprawniejszej technologii kolejny twórca nakreśli "swoją" wizję katastrofy.

OCENA: 5/10

Film

5.4
24 oceny

San Andreas (5 opinii)

(5 opinii)
Akcja, Dramat, Thriller

Opinie (32) 8 zablokowanych

  • Dramat!!!

    Właśnie obejrzałem ten "film" totalna porażka pod względem wizualnym, o fabule nie wspomnę bo można się było spodziewać . Efekty mogły zrobić z tego coś przyjemnego ale te nakładki i animacje rodem z bajki sprawiły że oglądanie zakłócał śmiech..

    • 0 1

  • Po ostatnich wyczynach Arnolda myślałem, że zobaczę na ekranie jakąś scenę stosunku analnego Terminatora z. Innym robotem, ale

    ,

    • 0 0

  • bylem widzialem nie zaluje

    warto wydac te 30zl na film.czysty relaks i niesamowite efekty.po to jest ten film!!!

    • 1 0

  • Super film na 3 d

    Polecam na 3 d - genialne efekty specjalne, wartka akcja!!!

    • 1 0

  • typowy film do kina (5)

    ma być widowiskowo, głośno, od basów fotel ma drżeć, ciężko w warunkach domowych zrekonstruować tę moc dźwięku i rozmiar ekranu i tylko z tego powodu na tego typu filmy chodzi się do kina. Typowe wysokobudżetowe amerykańskie kino akcji, które ma się jak najszybciej zwrócić więc naiwnościa jest doszukiwać się w nim niesamowitej gry aktorskiej, czy też ciekawej fabuły.

    • 36 3

    • a jak sie jescze przed seansem jeden (góra dwa) browarek przyjmie

      ... to odbiór jest rewelacyjny.

      • 0 0

    • dobry film do popkornu (3)

      bo żrący go ludzie będą zagłuszani przez hałas ekranowej demolki,

      w przypadku innych, mniej hałaśliwych filmów, szlag może człowieka trafić przy tym chrupaniu, mlaskaniu i siorbaniu koli przez cebulactwo,

      • 16 5

      • To sa dobre zwyczaje przyjete zza oceanu. (2)

        • 4 0

        • Jak i ceny biletów (1)

          a kiedyś ludzie mieli nadzieję że bilety będą tańsze jak się multipleksy pootwiera.

          • 0 0

          • Przecież barany się strzyże a nie głaszcze

            • 1 0

  • San Andreas

    kojarzy się tylko z GTA :)

    • 1 1

  • w recenzi zachwalali mad maxa a okazało sie ze to jest jego zniewiesciała odmiana (1)

    dlatego niewarto czytac recenzji bo potem bedziesz zawiedzony

    • 7 7

    • zawiedzony???

      A nie zawiedziony? Hehe

      • 0 0

  • w 1906 r juz bylo potezne trzensienie ziemi w San Francisco (2)

    od tego czasu wiele sie zmienilo .lubie oglądać pozadnie zrobione ,w tym wszystkim fabula musi sie trzymać kupy . film klasy " M" jak maryska ktora jarali scenarzysta i rezyser z producentem ,ale dla nieukow z Hameryki to pewnie rewelacja - tak jak globalne ocieplenie

    • 0 4

    • (1)

      Jasne...a ty pastuchu z doktoratem kupionym za makaron, jesteś światłym i wszystkowiedzącym krytykiem filmowym?

      • 1 1

      • Seb, jak hts napisal pozadnie przez "z" to na pewno

        zrobil doktorat ale na Harvardzie nie na UG.

        • 0 0

  • Dobry film zwlaszcza dla nastoletniej smarkaterii bo

    dla mnie jest nudny i glupi. Widocznie sie postarzalem i takie durnoty z animacjami komputerowymi przestaly mnie juz interesowac.

    • 1 1

  • Kolejny film z serii "mamy fachowców od efektów więc zróbmy coś"

    Scenariusza ZERO, gry aktorskiej ZERO, sensu i logiki MINUS JEDEN.

    A same efekty filmu nie zastąpią.

    • 0 1

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Noc w Kinie Studyjnym - Wilczyca| Kino Kameralne Cafe

25 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Kim jesteś, Hamlecie? NT live w Helios na Scenie

44,90 zł
projekcje filmowe

Filmowe Poranki: Tomek i Przyjaciele, cz. 6

28,90 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe