Wspomnień czar. Recenzja filmu "Jason Bourne"
Jason Bourne ma patent nie tylko na rozbijanie w pył swoich przeciwników i demolowanie kolejnych światowych metropolii, ale wciąż jest sprawnie funkcjonującą maszynką do inkasowania milionów dolarów. Z wyrobionej sprzed dekady marki niewiele już zostało wartościowego i świeżego materiału. Najnowsza produkcja Paula Greengrassa, choć innowacyjnością nie ujmuje, a fabularnie pozostawia sporo do życzenia, to w kategorii kina akcji perfekcyjnie realizuje postawione przez producentów i widownię założenia.
Obiecująco rozpoczęta przez Douga Limana i błyskotliwie kontynuowana przez Paula Greengrassa filmowa trylogia oparta o prozę Roberta Ludluma stanowiła skrupulatnie przemyślaną hybrydę szpiegowskiego kryminału z widowiskowym kinem akcji. Pozbawiony pamięci i wspomnień, ale wyposażony w niezwykły zmysł i zdolności bojowe agent kawałek po kawałku zbierał okruchy swojej prywatnej historii rozrzucone po różnych zakątkach świata. Znakomicie wyszkolony w walce wręcz i wspomagany analitycznym umysłem Jason Bourne posyłał przy tym do piachu tabuny zabójców i konsekwentnie realizował wendetę na prominentnych szychach CIA. Finalny produkt w postaci "Ultimatum Bourne'a" choć przyniósł odpowiedzi na najważniejsze pytania, to z pewnością nie wyczerpał tematu .
I właśnie z tej uchylonej furtki po wielu latach skorzystali twórcy "Jasona Bourne'a". Tytułowy bohater już wie, w jaki sposób doszło do rekrutacji w projekcie "Treadstone" i jaką drogę musiał przebrnąć, stając się chodzącą maszyną do zabijania. Scenarzyści najnowszej części postanowili kopać głębiej: kim był Jason Bourne zanim trafił na tajemnicze szkolenia CIA i dlaczego padło w tym przypadku akurat na niego? Pytania tym bardziej istotne, że sam Bourne, mimo poznania swojej tożsamości i wyeliminowania ludzi odpowiedzialnych za swego rodzaju "pranie mózgu", wciąż nie potrafi zdecydowanie odkreślić przeszłości. Prowadząc życie nomady i ukrywając się w środowisku nielegalnych walk jest właściwie człowiekiem-widmem pozbawionym celu i pomysłu na dalszą egzystencję. Gdy przypadkowo trafia na skrzętnie skrywane dotychczas przez CIA dane, momentalnie jego, wydawałoby się, zamknięta lista celów błyskawicznie powiększa się o kolejne nazwiska.
Rozpoczyna się tym samym kolejna globalna krucjata w pogoni za oprawcami z przeszłości i odpowiedziami na coraz szybciej narastające nowe pytania. W tle przewijają się stare znajome twarze (Julia Stiles wraca w roli Nicky Parsons), spiskowe teorie o współczesnych zagrożeniach związanych z portalami społecznościowym i nieznane fakty sprzed lat - posiadające w sobie pewną wartość, ale przedstawione w zupełnie niewiarygodny i tendencyjny sposób. Fabularnie "Jason Bourne" jest niestety dołująco spłycony i naszpikowany ogranymi już w poprzednich częściach schematami. Zasiadający na stołku reżyserskim Greengrass w głównej mierze bazuje na tym, co udało się wypracować lata temu i tradycyjnie przemyca dość gorzką ocenę współczesnego świata, w którym wszystkimi sznurkami pociągają służby specjalne. Punkt zaczepienia, jakim dla scenarzystów są wydarzenia z okresu młodości Bourne'a, też nie przekonuje i finalnie nie prowadzi do żadnych istotnych konkluzji. Poza tym, że wróg publiczny nr 1 CIA dostaje bodźca do solidnej ekranowej rozwałki.
Niezbyt wyszukany scenariusz rykoszetem uderza też niestety w aktorów. Matt Damon, który mimo upływu lat wciąż jest idealnym i jedynym kandydatem do roli Bourne'a, w najnowszej odsłonie głównie zaciska pięści, marszczy brwi i cedzi przez zaciśnięte zęby kilka linijek tekstu. Paradoksalnie, dużo więcej pola do manewru mają postaci poboczne jak niezły i trzymający poziom Tommy Lee Jones w roli szefa CIA oraz nadspodziewanie dobrze odnajdująca się w tego typu kinie Alicia Vikander. Powierzchownie potraktowano postać zakontraktowanego przez Agencję zabójcy (Vincent Cassel), przez co bohater wydaje się dość jałowy i stereotypowy.
Fabularne niedociągnięcia z charakterystycznym dla siebie szlifem Greengrass nadrabia zawrotnie poprowadzoną akcją. "Jason Bourne" to wytworna uczta dla fanów nieprzesyconego efektami kina akcji. Tytułowy bohater, do czego przyzwyczaił nas już w poprzednich epizodach, aby działać skutecznie nie musi wykazywać się parkour'owymi sztuczkami, nie potrzebuje arsenału naszpikowanego technologicznymi nowinkami, unika motoryzacyjnych wygibasów rodem z "Szybkich i wściekłych, nie szpanuje kopniakami na wysokość pierwszego piętra niczym Jason Statham. Co równie istotne, nie zaznamy też natarczywej ingerencji efektów specjalnych i komputerowych zamienników. W filmie Greengrassa akcja oparta na pościgach (pieszo i samochodem) i walkach wręcz jest poprowadzona we względnie (warte podwójnego podkreślenia) realistyczny i naturalny sposób.
Imponująco prezentuje się już pierwsza większa draka w greckich Atenach, w której scenarzyści dobitnie postanowili przypomnieć widzom wachlarz umiejętności Jasona Bourne'a. Tempo nie zwalnia podczas wizyt w Berlinie czy Londynie, a wisienką na torcie jest totalna demolka na ulicach Las Vegas z udziałem furgonetki S.W.A.T. We wszystkich tych sekwencjach doskonale wyczuć można klimat trylogii, a solidna ręka Greengrassa sprawia, że przez szaleńcze tempo akcji ekranowa opowieść niezaprzeczalnie wciąga.
Dzieło firmowane przez Matta Damona z jednej strony jest prztyczkiem w nos dla filmowych maniaków komputerowych wizualizacji i dowodem na to, że klasyczny warsztat kina sensacyjnego wciąż ma swoją wartość. Z drugiej zaś strony, film Paula Greengrassa, oprócz nowych realiów i postaci, praktycznie nic nie wnosi do dotychczasowej sagi. Wielka szkoda, że twórcy nie połakomili się na ryzykanckie, ale przynajmniej nacechowane świeżością przełamanie schematów sprzed lat. Pomimo tego, "Jason Bourne" to świetna i obowiązkowa rozrywka dla fanów serii, a jednocześnie sposób na przełamanie rutyny i monotonii zarażonych techniką CGI sensacyjnych produkcji ostatnich lat.
OCENA: 7/10
Film
Opinie (28) 1 zablokowana
-
2016-07-30 23:13
Ważne
Kupię tszy urzywane opony do Żuka.
- 3 3
-
2016-07-31 09:50
Film mega
Film jak zwykle mega, obejrzałem w kinie,bałem się kontynuacji że nie podoła,a tu naprawdę spisali się, po tylu latach nakręcić tak dobrą kontynuację to jest klasa.wgniatało w fotel.
Polecam- 4 0
-
2016-07-31 19:18
Super film
Super sensacyjny film a dla fanów serii gratka
- 1 0
-
2016-08-02 21:53
Film trzyma poziom.
Damon w świetnej formie. Tempo, intryga, logika akcji i zdarzeń bardzo dobra.
Pościg w Las Vegas wyborny. Trzyma w napięciu, brak dłużyzn. Bardzo logiczna akcja. Aktorzy dają radę... Jest szansa na kolejną odsłonę, może za 2 lata, ale tylko z Damonem, gdyż Renner ( Dziedzictwo Bou'rna) go nigdy nie zastąpi.
Równy poziom przez ponad 2 godziny. Polecam wszystkim koneserom...- 0 0
-
2016-08-05 16:35
Rozczarowanie....
Obejrzałem wszystkie wcześniejsze części. Myślałem że po latach akcja jak i scenariusz nadal będą górowały nad 007.
I co... Zawód na całej linii....
Akcja na siłę, szukanie prawdy przeszłości na trupach dziesiątek osób, banalny scenariusz. Pojawiają się sytuacje z nikąd (Vincent porywa auto Swat w stroju obsługi hotelowej a wysiada w stroju policjanta...). Jednym słowem lipa. Szanuję całą poprzednią serię ale po co robić coś na siłę dla kasy.
No i ten samochód Swat jak rozrzuca inne samochody... Jakby ważył 50 ton.
Brrr... Producenci, poprawcie się.- 0 0
-
2016-08-07 12:59
Panie Zacharczuk kompleksy wychodzą
Jak czytam recenzje Pana Zacharczuka to przypomina mi się film Superprodukcja .Pana chyba bawi tylko artystyczne kino mongolskie .Kompleks kiepskiego krytyka filmowego się kłania i brak znajomości tematu.przeczytałem trzy recenzje tego Pana i okazuje się ,że wszystkie filmy są kiepskie hmmm chyba portal powini3n zmienić recenzenta
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.