• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dawno nie było w kinie takiej imponującej demolki

Tomasz Zacharczuk
29 marca 2024, godz. 07:00 
Opinie (23)

Godzilla i Kong: Nowe imperium - zwiastun

Jeżeli w dzieciństwie zamienialiście własny pokój w arenę gladiatorów, na której figurki dinozaurów naparzały się z pluszakami, robotami, żołnierzykami i ludzikami lego, to, by poczuć raz jeszcze tę sentymentalną frajdę i beztroski chaos, nie musicie rozpakowywać pudeł ze starymi zabawkami. Wystarczy, że pójdziecie do kina na "Godzilla i Kong: Nowe imperium". Ten film to Kaiju Story, czyli "Toy Story" w wersji potwornej i to wcale nie takiej futrzastej i sympatycznej jak w "Potworach i spółce". Okładających się monstrów, akcji i efektów specjalnych jest pod dostatkiem, choć warto przed seansem zapamiętać, że po scenariuszu najpierw przeszarżowała Godzilla, a potem jeszcze kilka razy przydeptał go Kong.





Dla miłośników legendarnych ekranowych rozrabiaków nie ma lepszego połączenia niż zestawienie w jednym filmie radioaktywnej jaszczurki i przerośniętej małpy. Trzy lata temu Godzilla i Kong w widowisku Adama Wingarda urządziły sobie kilkurundową bijatykę, demolując m.in. pół Hongkongu, ale jednocześnie fundując swoim fanom solidną rozrywkę w rozmiarze XXL.

Czy lubisz filmy o fantastycznych potworach?

Finałowa potyczka obu olbrzymów z pewnością dostarczyła niemałej frajdy, lecz aby ją poczuć, trzeba było niestety najpierw przekopać się przez stertę scenariuszowych banałów, rozlazłych i zbędnych dialogów oraz nieudolnie naszkicowanych prób wplecenia w historię elementu ludzkiego. Twórcy "Godzilla vs. Kong" najwyraźniej zapomnieli, że zapraszając do ringu takich czempionów, lepiej pozostawić ich samym sobie i nikogo w to starcie niepotrzebnie nie angażować.

"Nowe imperium" to doskonały przykład totalnej ekranowej rozróby bez krzty logiki i fabuły. I tak to powinno mniej więcej wyglądać w tego typu produkcjach. "Nowe imperium" to doskonały przykład totalnej ekranowej rozróby bez krzty logiki i fabuły. I tak to powinno mniej więcej wyglądać w tego typu produkcjach.

Kong i Godzilla jak gwiazdy rocka



Wydaje się, że Adam Wingard, któremu tym razem powierzono misję pogodzenia Konga z Godzillą, częściowo wyciągnął wnioski z własnych niedoróbek. Zmiana scenarzystów co prawda nie zaowocowała lepszym pomysłem na poprowadzenie fabuły, ale przynajmniej w "Nowym imperium" nikt nie stara się nas przekonać na siłę o tym, że człowiek zasługuje w tej opowieści na równie dużo uwagi, co tytułowe monstra. Cesarzom oddano to, co cesarskie. A to co ludzkie, ograniczono do niezbędnego minimum. Między innymi z tego powodu nowy film Wingarda ogląda się po prostu dużo lepiej niż jego poprzednie podejście do tematu starcia kolosów.

Tym, co jednak najbardziej przekona miłośników filmowych opowieści o zmutowanych stworach, jest wzbogacenie fabuły o obecność jeszcze innych gigantycznych drapieżników. Godzilla i Kong są tu nieco podstarzałymi, ale wciąż będącymi w doskonałej formie gwiazdami rocka, które na swój wspólny recital zapraszają jeszcze mnóstwo ciekawych gości. Fani potwornych bestii, czyli wywodzących się z japońskiej mitologii kaiju, poczują się jak zasiadający na trybunach kibice podczas meczu gwiazd. Budzących grozę, a jednocześnie podziw, stworzeń jest naprawdę sporo. Nawet jeśli większość z nich pojawia się w "Nowym imperium" raczej epizodycznie, to na pewno ich obecność podkręca tempo filmu i potęguje wizualne doznania.

Jednocześnie twórcy nowego "Godzilli i Konga" nie zapomnieli o swoich głównych gwiazdach. Co prawda znów fabularny nacisk położono na historię gigantycznego małpiszona, ale to siejący spustoszenie jaszczur zagarnia dla siebie najlepsze sceny akcji i przechodzi najbardziej widowiskową metamorfozę. Bo jak przystało na klasowy sequel, w "Nowym imperium" nie tylko wszystkiego jest więcej, ale "to wszystko" jest dodatkowo podrasowane i podane w jeszcze atrakcyjniejszej formie niż poprzednio.

Na wygląd postaci i jakość efektów specjalnych nie ma co narzekać, choć i tak w filmie Adama Wingarda widać spore rezerwy. Zarówno pod kątem wizualnym, jak i przede wszystkim fabularnym. Na wygląd postaci i jakość efektów specjalnych nie ma co narzekać, choć i tak w filmie Adama Wingarda widać spore rezerwy. Zarówno pod kątem wizualnym, jak i przede wszystkim fabularnym.

Rozróba w wersji premium



Wspomniana atrakcyjność dotyczy naturalnie warstwy wizualnej filmu Adama Wingarda. Zasadniczo pod tym względem nie ma większych powodów do narzekania. Kong i Godzilla, którzy tym razem muszą połączyć siły w starciu z solidnie wyposażonymi wrogami, prezentują się bez zarzutu. Podobnie zresztą jak reszta tego zmutowanego zoo. Sceny akcji również prezentują się imponująco. Demolka Rzymu, Rio De Janeiro czy Kairu robi wrażenie. Czuć w tych sekwencjach nie tylko wizualny przepych, ale i dopracowanie szczegółów. Efekty niszczycielskiej mocy ekranowych tytanów nie rażą sztucznością, a w wielu momentach można odnieść wrażenie, że oglądamy solidne kino katastroficzne.

IMPREZY I WYDARZENIA Imprezy dla kinomanów w Trójmieście

kwi 27-28
Nowe Horyzonty Tournée
Kup bilet


Ponarzekać wypada już z kolei na sekwencje walk, podczas których można chwilami odnieść wrażenie, że nikt nie panuje nad CGI. Chaos jest absolutnie zamierzony, aczkolwiek byłoby jeszcze lepiej, gdyby był kontrolowany. Okazała finałowa batalia na plażach, a później już w śródmieściu brazylijskiej metropolii, zadowoli niemal każdego miłośnika kinowego efekciarstwa. Szkoda jedynie, że w kilku fragmentach dynamiczny obraz zlewa się w bezkształtną masę i dość mocno jednak zaniża wrażenia artystyczne. Niemniej, jeśli ktoś oczekuje fantazyjnej (nie mylić z finezyjną) rozróby, to od twórców "Nowego imperium" dostanie pakiet premium w promocyjnej cenie. Nic tylko brać i się tym bawić.

Na szczęście tym razem w opowieści o Kongu i Godzilli zredukowano ludzkie wątki do niezbędnego minimum. Nawet w takim wymiarze prezentują się one kiepsko. Z wyjątkiem postaci Trapera, bez której ciężko byłoby przełknąć większość scen bez udziału tytułowych stworów. Na szczęście tym razem w opowieści o Kongu i Godzilli zredukowano ludzkie wątki do niezbędnego minimum. Nawet w takim wymiarze prezentują się one kiepsko. Z wyjątkiem postaci Trapera, bez której ciężko byłoby przełknąć większość scen bez udziału tytułowych stworów.

Tu rządzi chaos, nie logika. I tak miało być



Zasadniczo bowiem nowy "Godzilla i Kong" to kino dla tych, którzy bawić się w kinie uwielbiają. W tej rozpędzonej filmowej maszynie wymontowano nie tylko hamulce, ale i cały układ nawigacyjny. Przez cały film pędzimy na oślep, bo fabułą po prostu nie warto się sugerować. Stanowi ona jedynie pretekst do zebrania w jednym miejscu wszystkich głównych postaci. Wszystko to, co do tego momentu nas prowadzi, należy wziąć w duży cudzysłów.

Jeśli coś na etapie scenariusza zagrało, to z pewnością postać Trapera (Dan Stevens), która nie tylko wprowadza dużo elementów humorystycznych, ale jako jedyny reprezentant gatunku ludzkiego w tym filmie potrafi zaskarbić sobie sympatię widzów. Fakt, to trochę zubożała wersja Owena Grady'ego z "Jurassic World", ale bez tego bohatera po prostu nie dałoby się śledzić poczynań ekipy, która wplątuje się w walkę gigantów.

Dobrze, że oprócz samego Trapera scenarzystom udało się jeszcze znaleźć inny patent na rozluźnienie całej historii. Sceny z Godzillą, która rzymskie Koloseum adaptuje na swoje legowisko, czy "wizyta" Konga u dentysty stanowią niezbędny w takich produkcjach powiew lekkości i komediowego luzu. Na więcej w warstwie fabularnej nie ma co liczyć. Pod tym względem niedościgniona (i to zapewne na kilka ładnych lat) pozostanie japońska interpretacja historii Godzilli z ubiegłorocznego "Godzilla Minus One". Filmu, który nie mówiąc wprost o tytułowym stworze, opowiedział o nim w najlepszym od wielu dekad stylu.



Na tak ambitne przedsięwzięcie twórcy "Nowego imperium" nawet nie zamierzali się nastawiać. Obrali właściwie jedyną słuszną metodę - chaos, w którym główne role grają ekranowe monstra. Film Wingarda to głęboki ukłon w kierunku tych, którzy akcję i efekty specjalne stawiają ponad spójną i interesującą fabułę. Określenie "freak fight" jest już w ostatnim czasie wystarczająco skompromitowane za sprawą wątpliwej jakości widowisk pseudo-sportowych, ale do "Nowego imperium" pasuje jak ulał.

6/10   Ocena autora
+ Oceń film

Film

7.0
21 ocen

Godzilla i Kong: Nowe imperium (4 opinie)

(4 opinie)
akcja, sci-fi

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (23)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Nowe Horyzonty Tournée

20 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Yakari i wielka podróż

16 zł
projekcje filmowe

SPY x Family CODE: White w Helios ANIME

29,90 zł
projekcje filmowe