• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Człowiek z Marsa. "Marsjanin" wylądował w kinach

Tomasz Zacharczuk
2 października 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 

Ridley Scott wystrzelił widza na mało eksplorowaną w dzisiejszym kinie orbitę, gdzie kameralna i skromna opowieść o ludzkim heroizmie idealnie współgra z humorem, wzruszeniem oraz solidną porcją skondensowanej nauki. Kosmiczny surwiwal na naszych oczach wzrusza, bawi, intryguje, ale przede wszystkim pokazuje, jak ogromny potencjał tkwi w człowieku. Nawet tym z Marsa.



Mark Watney (Matt Damon) jako jeden z członków załogi badawczej bierze udział w eksploracji Marsa. Potężna burza piaskowa pozbawia go kontaktu z resztą ekipy, która przekonana o śmierci kolegi opuszcza planetę. Podczas gdy astronauci wracają na Ziemię, a naukowcy z NASA obwieszczają światu tragiczną śmierć swojego pracownika, Watney na przekór okolicznościom odzyskuje przytomność. Rozpoczyna szaleńczą walkę o przetrwanie na obcej planecie. Musi zadbać o każdy aspekt życia - od zdobycia pożywienia i wody aż po zabezpieczenie niezbędnego tlenu. Gdy odzyskuje kontakt z Ziemią, rodzi się niewielka szansa na wydostanie się z czerwonej pułapki.

"Marsjanin" nie jest jednak napompowaną sztucznym patosem epopeją o ludzkiej tragedii w obliczu bezwzględnego kosmosu. Ridley Scott z niesamowitym luzem przedstawia opowieść o woli przetrwania, z której bije niespodziewanie pozytywny przekaz. Wszak główny bohater mógłby popaść w autodestrukcję, zacząć rwać włosy z głowy i wykrzykiwać wszystkie obelgi świata na partnerów, którzy ewakuowali się z Marsa. Nic z tych rzeczy. Watney zakasuje rękawy kombinezonu i rzuca wyzwanie losowi. Organizuje codzienne życie, wylicza porcje żywnościowe, kalkuluje możliwości ucieczki. Ba, zostaje nawet plantatorem i niejako kolonizuje obcą planetę. A wszystko to czyni z uśmiechem na ustach, rozbrajającym dowcipem, godną podziwu innowacyjnością, której mógłby pozazdrościć sam MacGyver.

Niezwykła lekkość filmowej narracji to zasługa świetnego Matta Damona, który udowadnia, że żadna rola nie sprawia mu trudności. Znakomicie odnajduje się zarówno w humorystycznych scenach, jak i trudnych chwilach zwątpienia, gdy musi co rusz podejmować rękawicę rzucaną mu pod nogi przez los. Sam aktor, jak i jego bohater wychodzą z tego pojedynku obronną ręką.

"Marsjanin" to popis aktorskich możliwości Matta Damona, który rewelacyjnie oddał na ekranie samotność jednostki w obliczu obcego świata. Równie świetnie potrafił też bawić i zaskakiwać pomysłami, rodem z surwiwalowego podręcznika. "Marsjanin" to popis aktorskich możliwości Matta Damona, który rewelacyjnie oddał na ekranie samotność jednostki w obliczu obcego świata. Równie świetnie potrafił też bawić i zaskakiwać pomysłami, rodem z surwiwalowego podręcznika.
"Marsjanin" łączy w sobie elementy i motywy filmów nie tylko z gatunku science-fiction. Otrzymujemy kosmiczną wersję surwiwalu rodem z "Cast Away", wizualną ucztę godną "Grawitacji" i kinową lekcję przedmiotów ścisłych w bardziej przystępnej formie, niż choćby miało to miejsce w "Interstellar" Nolana. Najbliżej jednak "Marsjaninowi" jest do wciąż mało znanego, acz rewelacyjnego "Moon" z Samem Rockwellem w roli astronauty pozostawionego samotnie na Księżycu. W przypadku filmu Scotta ta wersja opowieści o samotności i niezłomnej walce o życie pokolorowana została jednak znacznie pozytywniejszymi i jaśniejszymi barwami.

"Marsjanin" to pozycja obowiązkowa dla tych, którzy cenią w kinie przygodę opartą na emocjach i zwrotach akcji. Nie uraczymy w przypadku filmu Scotta spektakularnych ewolucji kaskaderskich, popisów pirotechnicznych, karkołomnych akrobacji i tandetnych wypełniaczy filmowej kliszy. Duży ukłon należy się twórcom za idealnie zbalansowaną równowagę i stonowanie. Scott wie, kiedy zaskoczyć dowcipem, natchnąć widza nostalgią, pobudzić do myślenia szare komórki, przez co "Marsjanin" jest niemal filmem kompletnym. Niemal, bo w końcówce twórcy nie unikają wyświechtanych tekstów, a i w kluczowej scenie nie brakuje irracjonalnych zagrywek. Na to jednak należy przymknąć oko. Wszak oprócz science dołożyć trzeba także fiction.

W tle przygrywają głównemu bohaterowi hity disco lat 80. i nieśmiertelne przeboje Abby, które chyba dawno nie brzmiały na Ziemi tak dobrze, jak na Marsie. Wrogość i bezkresność czerwonej planety podkreślają jak zawsze znakomite zdjęcia spod ręki Dariusza Wolskiego, a i sam Ridley Scott nareszcie przypomniał sobie swój mistrzowski kunszt. Wszystko to sprawia, że "Marsjanin" jest pozycją obowiązkową i solidnym kandydatem do niejednej oscarowej kategorii. Przede wszystkim jednak jest to pozbawiona nadętego tonu gloryfikacja ludzkości i drzemiących w każdym z nas instynktów i możliwości, dla których nawet kosmos nie jest ograniczeniem.

OCENA: 8/10

Film

6.2
44 oceny

Marsjanin (26 opinii)

(26 opinii)
Science Fiction

Opinie (36) 3 zablokowane

  • Amerykańskie sny o potędze

    Poza pięknymi plenerami myślę, że Amerykanie takim filmem muszą sobie jakoś odbić kryzys ostatnimi laty w eksploracji kosmosu. Proroczo o Chińczykach.

    • 0 0

  • Jak kultura patriarchalna pogrzebała ludzkość na Marsie

    Gdyby ocalona była marsjanką to ludzkość miała by szansę przetrwać na Marsie. Na filmie pokazano jednak mężczyznę a ten nie urodzi już samotnie dzieci (chyba, że dokonał by jakoś transformacji płci co w tych kosmicznych warunkach wydaje się nadwyraz trudne).

    • 0 0

  • natchniony recenzent - T. Zacharczuk (1)

    Recenzja była zachęcająca, mimo że trąciła nieco autorskimi skłonnościami do grafomanii, dość nieszczęśliwe ujęcie myśli w słowa w stylu: "idealnie zbalansowana równowaga i stonowanie" - szczególnie ujmuje "idealne zbalansowanie" czyli maslo maślane=dużo słów, a mało treści. Inne - tyleż czarowne co nieporadne - kombinacje słowne to: "zdjęcia spod ręki Dariusza Wolskiego" i (jak już ktoś tu zauważył wcześniej): "nie uraczymy (kogo, czym?) spektakularnych ewolucji..." Pomimo tych ewidentnych potknięć, recenzja zrobiła swoją robotę i zainteresowała mnie filmem, tylko że za późno na nią trafiłem, aby obejrzeć film (już "spadł" z afisza). Tym bardziej żałuję i liczę, że jeszcze powróci do repertuaru kinowego. Panie Tomku, proszę nie poddawać się i szlifować dalej swój warsztat recenzencki. Potencjał jest, tylko następnym razem warto przeczytać wytwór swego pisania przed wysłaniem/publikacją. Pozdrawiam optymistycznie

    • 0 1

    • "natchniony..." - autokorekta

      A propos czytania przed wysłaniem - czas na małą autokorektę. Ergo: nie święci garnki lepią! Miało być:
      Recenzja była zachęcająca, mimo że trąciła nieco autorskimi skłonnościami do grafomanii, dość nieszczęśliwe ujęcie myśli w słowa w stylu: "idealnie zbalansowana równowaga i stonowanie" = dużo słów, a mało treści. Szczególnie ujmuje "zbalansowana równowaga" czyli maslo maślane. Inne - tyleż czarowne co nieporadne - kombinacje słowne to: "zdjęcia spod ręki Dariusza Wolskiego" - dobre ujęcia są bardziej zasługą umiejętności intelektualnych niż manualnych - oraz (jak już ktoś tu zauważył wcześniej): "nie uraczymy (kogo, czym?) spektakularnych ewolucji..." Pomimo tych ewidentnych potknięć, recenzja zrobiła swoją robotę i zainteresowała mnie nowym obrazem Scotta, ale za późno na nią trafiłem, aby obejrzeć film (już "spadł" z afisza) i dopisać własną opinię na jego temat. Tym bardziej żałuję i liczę, że jeszcze powróci do repertuaru kinowego. Panie Tomku, proszę nie poddawać się i szlifować dalej swój warsztat recenzencki. Potencjał jest, tylko następnym razem warto przeczytać wytwór swego pisania przed wysłaniem/publikacją, czego dobitnie dowiódł przykład niżej podpisanego. Pozdrawiam optymistycznie :-)

      • 0 0

  • (1)

    Robinson Cruzoe bez Piętaszka lub McGyver w kosmosie...film ten, trawestując autorskie skojarzenie jest: "bystry jak nurt Motławy"...lepiej poczytać Nasz Dziennik, tam przynajmniej są prawdziwe emocje i to z tej ziemi....

    • 10 18

    • Nasz dziennik?:D

      Jesli czerpiesz informacje z tego prawicowego szmatławca to wspolczuje.

      Dodam ze nie ogladam tvn i nie czytam gw.
      Bo to jedyny słaby kontrargument ktory przychodzi na mysl sluchaczom kaczorka

      • 1 0

  • (2)

    I to jest recenzja, a nie Borys, ktory recenzuje filmy ktorych nie rozumie.

    • 32 6

    • (1)

      Borys pewnie pisze tekst do kolejnej glebokiej piosenki..

      • 3 1

      • jezu nie strasz. pewnie jego ziomal z radia gdansk bedzie to lansowal jako hit.

        • 2 1

  • naprawdę slabiutko

    Jeden z najbardziej przereklamowanych filmów roku. Uwielbiam Scotta, ale to naprawdę jeden ze słabszych jego filmów. Dobre zdjęcia i niewiele emocji. Nieprawdą jest też to, że film jest pozbawiony patosu. Momentami jest go tyle, co w Armageddonie. Nieznośny patetyzm przeplatany jest z żenującym śmieszkowaniem głównego bohatera. Moim skromnym zdaniem, nie warto.

    • 5 1

  • Właśnie wróciłem z filmu. Tematy baaaardzo fizycznie naciągane. (10)

    Już na początku konstruktorzy nie przewidzieli że pierwsza mocna wichura zacznie przewracać rakietę, więc trzeba będzie zmykać w pośpiechu zostawiając rannego kolegę.
    Kolega łebski facet łata dziury w ścianie stacji marsjańskiej za pomocą folii malarskiej i taśmy klejącej.
    Tlenu ma niewyczerpane rezerwy.
    Z piasku wygrzebuje jakiś zużyty odpad plutonu i ogrzewa w nim samochód {ok łazik}
    Wszyscy wychodzą w kosmos w skafandrach bez linek czy rakietek, ot tak sobie latają obijają się o elementy statku - no prawie jak 'Coralgol w kosmosie.
    A na koniec dziurawi sobie skafander aby sobie lecieć jak Iron Man w objęcia pani komandor.
    No film dla imbecyli, już mi się nie chce wymieniać niekonsekwencji. 1% science 99% fiction
    Dużo lepszy był 'Everest'.

    • 35 12

    • Właśnie o to chodzi, 1% science a reszta fiction...

      Poza tym Matt na końcu miał cierpieć głód, myślałem że poświęci się trochę dla roli jak Hanks w "Cast away", a tu nic...
      Tym niemniej - film da się obejrzeć, ostatecznie to ma być rozrywka, a nie dokument :)

      • 3 0

    • Zapomniałem dodać 2 rzeczy. (3)

      1. Nie radzę na film iść z dziećmi gdyż słowo k-rwa pada kilkukrotnie. Pojawiło się nawet słowo ch-j (!). No nie wiem co za idiota ten film tłumaczył.

      2.Na filmie byłem z 2ma kumplami i po wyjściu jeszcze do polowy Monciaka nie doszliśmy a już 4 (cztery) naganiaczki próbowały nas zaciągnąć do klubów na striptiz. Kurde, co to za miasto ten Sopot ??
      Dobrze że mieszakam w Gdyni.

      • 29 4

      • Trzeba było iść od razu na striptiz (1)

        Miałbyś kosmos na koncie

        • 20 1

        • Oj chyba nie z tymi paniami....

          • 1 0

      • Z Marsa na striptiz a potem co dalej ? wiadomo zone bys zdradzil w bramie z Pamela

        Seks prosze w domu uprawiac a filmy ogladac na kinie domowym to i pokus na ulicy nie bedzie.

        • 3 5

    • Czyli można się pośmiać ;-) OK, potraktuję to jako komedię. (1)

      • 6 0

      • Ale zobaczyć można :)

        • 4 0

    • nie obrazaj '' Coralgola '' ) (1)

      )

      • 16 0

      • Dobre :)

        • 2 1

    • Motyw z dziurawieniem skafandra to ciekawe zaskoczenie dla osób, które czytały książkę. W książce bohater sam proponuje, że będzie "latał jak IronMan", na co otrzymuje stanowcze "zapomnij" od wszystkich. Problem rozwiązują inaczej, ale Mark wypomina im, że nie mógł zostać IronManem. :)

      Polecam książkę - Tam wyjaśniają wiele technicznych aspektów (np. dlaczego miał tak dużo tlenu.)

      • 5 0

  • Fajny

    Co prawda w necie oglądałam z napisami, ale bardzo mi się podobał. Bardzo fajna fabuła i rozwijająca się akcja. Jak ktoś chce na necie obejrzeć to polecam tutaj bo dobra jakość i nie tnie mimo, że mam słabego neta:
    bitly.pl/lpSIr

    • 1 7

  • Książka mnie nie powaliła (4)

    więc po filmie też nie spodziewam się jakiś rewelacji. za to "Interstellar" to było coś...

    • 5 6

    • Do Interstellara tez miałem dużo uwag, wolałem już Grawitację.. (3)

      • 2 1

      • "Intersteller to było coś"? Wolne żarty. (2)

        Intersteller to intelektualna sieczka, wymieszana z nędzą artystyczną Nolana, który nie potrafi zrobic filmu co choćby miał odrobinę logiki i sensu. To taka Incepcja tylko w kosmosie. Nie wiadomo o co chodzi, kto z kim, gdzie, dlaczego i kiedy. Nie wspomnę o Batmanach. Pierwsza część była nawet całkiem, całkiem. Ale druga i zwłaszcza trzecia to już orgia kretynizmów, skrótów myślowych, nielogicznej i niekonsekwentnej akcji itp. Christopher Nolan to dla mnie przereklamowany słaby reżyser. Nie wiem z jakiej paki promowany.

        • 4 3

        • Ehh (1)

          Z takiej paki, że się po prostu nie znasz..

          • 2 2

          • jo jo ty to się znasz.

            • 2 1

  • 6/10

    Film nie był zły, ale brakowało mu powera. Był tak realny, że aż trochę nudny. Nie czuło się czasu w filmie, to że aktorowi rosła broda to za mało, podczas gdy innym nie zmieniały się fryzury ani makijaże.
    Interstellar był o wiele lepszy. Tutaj zabrakło po prostu jakiegoś wow.... Tak jakby się siedziało i oglądało film dokumentalny.

    • 7 2

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Noc w Kinie Studyjnym - Wilczyca| Kino Kameralne Cafe

25 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Kim jesteś, Hamlecie? NT live w Helios na Scenie

44,90 zł
projekcje filmowe

Filmowe Poranki: Tomek i Przyjaciele, cz. 6

28,90 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe