Szarlatan - zwiastun:
"Szarlatan" jest starannie uwarzoną przez Agnieszkę Holland filmową miksturą, po której zażyciu raczej nie doznamy mistycznego olśnienia czy cudownego uleczenia. To kino nieustannie ścierających się sprzeczności, w którym uzdrawiająca energia głównego bohatera kontrastuje z jego toksyczną i narcystyczną osobowością. Zawiły i niekiedy destrukcyjny dualizm postaci polskiej reżyserce udało się zasygnalizować w dość przejrzysty sposób, lecz trudno oprzeć się wrażeniu, że legenda Jana Mikoláška wydaje się być znacznie bardziej fascynująca niż sam film.
Repertuar kin w Trójmieście
Podstarzały mężczyzna ubrany w biały fartuch kilkukrotnie obraca w dłoniach szklaną buteleczkę, wpatrując się przenikliwie w jej żółtą zawartość. Siedzący nieopodal asystent już wie, że za kilka sekund padnie diagnoza, która może uratować nie tyle zdrowie, co nawet życie pacjenta. Bez dodatkowych badań, pogłębionych wywiadów czy choćby przejrzenia historii leczenia. Jan Mikolášek przez kilkadziesiąt lat właśnie w taki sposób z powodzeniem leczył miliony ludzi, korzystając jedynie z dobrodziejstw natury i wrodzonego daru czytania chorób z próbki moczu. Niebywała, z perspektywy współcześnie zaawansowanej medycyny, historia wydarzyła się naprawdę.
Czeski zielarz na przestrzeni kilku dekad uzdrawiał zarówno prosty lud, jak i prominentnych komunistycznych działaczy czy nawet nazistowskich najeźdźców. Mikolášek nie stosował żadnych kryteriów selekcji klientów (nie nazywał ich pacjentami, sam siebie nigdy nie określał doktorem), nikomu nie zaglądał w portfel, nie weryfikował społecznego statusu czy politycznych poglądów. Nie był zarazem bezdusznym hochsztaplerem czy cynicznym konfabulantem. Jeśli nie potrafił pomóc, mówił o tym wprost i odsyłał do specjalistów. Wyceniał swoje usługi, ale równie często sponsorował uboższej klienteli kuracyjne wyjazdy nad morze lub w góry.
Niewątpliwą zaletą "Szarlatana" jest właśnie nieustanne poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: kim naprawdę był Mikolášek? Na ekranie z pewnością jest niejednoznaczną postacią, która w równym stopniu wzbudza podziw i empatię, co wręcz odrazę i wstręt. Mamy do czynienia z typem bohatera, którego nie da się kategorycznie zaklasyfikować jako pozytywnego lub negatywnego. Wielu z nas taka rozbieżność będzie podczas seansu mocno uwierać. Znajdą się jednak i tacy, którym poznawcza łamigłówka dostarczy niemałej satysfakcji.
Znacząca w tym zasługa kapitalnego Ivana Trojana. Ikona czeskiego aktorstwa bezbłędnie odgrywa każdy akord skomplikowanej osobowości swojego bohatera, ani na chwilę nie tracąc wiarygodności. Prawdziwą wirtuozerią w jego wykonaniu są końcowe sceny sądowego procesu, gdzie Trojan subtelnymi spojrzeniami i gestami potrafi w okamgnieniu zburzyć nasz dotychczasowy pogląd na osobę głównego bohatera. Znakomite uzupełnienie stanowi również Juraj Loj (František Palko). Koniecznie trzeba też zauważyć młodego Josefa Trojana (syn Ivana), który wciela się w młodego Mikoláška.
"Szarlatanowi" brakuje momentami również wyraźnego emocjonalnego podbicia, przełamania rutyny i archaicznej formy. Nowy film Holland wydaje się być bardzo mocno zakonserwowany w klasycznej kinematografii, co akurat zagorzałym fanom Polki nie powinno sprawiać problemu. Pozostałym może to jednak nie wystarczyć. Trudno jednak od tak doświadczonej i cenionej reżyserki wymagać nagłych, karkołomnych eksperymentów. Nawet jeśli niemal mistyczna otoczka wokół postaci Jana Mikoláška nadaje się do tego wręcz idealnie.
Fascynująca historia czeskiego uzdrowiciela absorbuje tak dużo uwagi, że niewiele już zauważamy na dalszym planie. Po części również dlatego, że nie znajdziemy tu zbyt wiele odkrywczych treści. Holland zapętla więc obrazy zdeprawowanych komunistów z "Obywatela Jonesa", pokazuje brutalność gestapowców czy ukrywających się przed społeczeństwem, a szczególnie przed władzami, homoseksualistów. To już jednak wielokrotnie w kinie widzieliśmy. Reżyserka kultywuje także, co obserwowaliśmy przede wszystkim w "Pokocie", uzdrawiającą i budującą siłę natury, choć tym razem czyni to już z kolei w bardziej wyrafinowany i stonowany sposób.
"Szarlatan" jednocześnie jest dość bezpiecznym buforem pomiędzy kinem a polityką, w którą polska reżyserka angażuje się coraz mocniej, również poprzez sztukę filmową. Co nie oznacza, że jej najnowszy film jest bardziej przyswajalny od nagrodzonego rok temu w Gdyni "Obywatela Jonesa". Końcowej diagnozy "Szarlatana" nie da się postawić tak szybko, jak czynił to w swoim fachu Jan Mikolášek. Przydałaby się jedna z jego magicznych mikstur, by odgadnąć, kim tak naprawdę był i co dokładnie chciała nam za jego pośrednictwem przekazać Agnieszka Holland.
OCENA: 6/10
Film

Szarlatan (4 opinie)
- produkcja
- Czechy
- premiera
-
9 października 2020
- czas trwania
- 1 godz. 40 min.