Filmowe prezenty rozpakowane. Widzieliśmy "Listy do M. 2"
Wraz z przejazdem świątecznych ciężarówek i wysypem wszelakich aniołków, mikołajków i bałwanków w sklepowych witrynach, do sal kinowych z rozmachem wkracza kontynuacja popularnych "Listów do M.". Pozycja obowiązkowa dla tych, którzy pierwszej gwiazdki wypatrują już w listopadzie, a świątecznych inspiracji szukają na wielkim ekranie.
Cztery lata po premierze "Listów do M." twórcy jednej z bardziej udanych polskich komedii ostatnich lat ponownie zapraszają widzów do wigilijnego stołu. Dania, zgodnie z tradycją, doskonale znane, choć przygotowane tym razem według nieco innych przepisów i dodatków. Gwiazdorską obsadę z pierwszej części (m.in. Karolak, Stuhr, Dygant, Małaszyński) uzupełnili nowi bohaterowie grani przez Macieja Zakościelnego, Martę Żmudę-Trzebiatowską i Małgorzatę Kożuchowską. Pomysł wyraźnie podnoszący marketingową wartość filmu, aczkolwiek umiejętnie wyważona w oryginale harmonia została mocno w ten sposób zachwiana. Wątków jest po prostu za dużo, a na ekranie w pewnym momencie robi się tłok nie mniejszy niż przy kinowej kasie podczas premiery "Listów do M. 2"
Na to jednak można jeszcze przymknąć oko. Każda z przedstawionych historii jest na tyle prosta, że mnogość postaci nie zakłóca zbyt mocno odbioru filmu i jego ogólnego przekazu. Prawdziwym problemem staje się już jakość prezentowanych na ekranie wątków. Najwięcej frajdy i śmiechu znów dostarcza niekoniecznie święty Mikołaj w wydaniu Tomasza Karolaka, który tym razem stara się odnaleźć w roli ojca. Ciężko jednak oprzeć się wrażeniu, że nawet ta lubiana przez publiczność postać nieco gaśnie z każdą minutą filmu. Nie zmienia tego nawet efektowny finał epizodu z Karolakiem.
Wątek radiowca Stuhra, jego wygadanego syna Kostka i ukochanej Doris twórcy "Listów ..." tym razem potraktowali nieco tendencyjnie. Historia nie jest już tak wciągająca i niepotrzebnie kopiuje setki podobnych pomysłów znanych z amerykańskich romansideł. Komediowy klimat wyraźnie mąci dramatyzm, jaki wkrada się w epizod z udziałem Wojciecha Malajkata i Agnieszki Wagner - a jednak to chyba najsprawniej poprowadzona część filmowej opowieści. Z kolei postać Pawła Małaszyńskiego ograniczono do niezbędnego minimum.
Irytuje naciągany i poprowadzony bezmyślnie wątek z Adamczykiem i Dygant, których wzloty i upadki mogłyby wypełnić niejeden odcinek "Mody na sukces". W pewnym momencie mamy już obojga po dziurki w nosie. Jeszcze gorzej wypada nowy pomysł, czyli miłosny trójkąt z Zakościelnym i Żmudą-Trzebiatowską na czele. Kompletnie niespójny, pourywany, niewyjaśniony, ogółem dziwaczny i beznadziejnie oklepany. Tej części "Listów ..." nie ratuje nawet niezły Zakościelny.
I właśnie ta nierówność, brak wspomnianej wcześniej harmonii oraz zdecydowane momentami wyhamowanie z humorem i lekkością sprawiają, że kontynuacja kinowego hitu sprzed czterech lat może budzić skrajne emocje. Ci, których nie przekonała pierwsza część, raczej powinni wybrać się na inny seans. Nie brakuje oczywiście sekwencji i dialogów, po których ciężko choć na chwilę się nie uśmiechnąć. Zostają jednak one dość niechlujnie wymieszane z ckliwymi banałami i wątkami iście dramatycznymi, które fragmentami stylizują "Listy ..." na dramat obyczajowy, a chyba nie tędy droga. Wynika to pewnie z faktu, że twórcom zależało na tym, by drugiej części nadać nieco inny charakter, ubarwić ją i wyróżnić na tle oryginału. Po części jest to też związane ze zmianą reżysera z Mitji Okorna na Macieja Dejczera.
Nie można z kolei odmówić "Listom ..." doskonałego odzwierciedlenia klimatu świąt Bożego Narodzenia, podsycanego śnieżnymi kadrami i (znów) bardzo dobrze dobraną ścieżką dźwiękową. Święta to czas wybaczania, więc i twórcom filmu można nieco odpuścić z przesadną krytyką i skupić się na czerpaniu radości. Tej z pewnością podczas seansu nie zabraknie.
OCENA: 6/10
Film
Opinie (128) 1 zablokowana
-
2015-11-15 21:13
Oj dajcie spokój juz z ta krytyka. Sami krytycy widzę,z genialnym zmysłem filmowym.Dobra.... Film banalny,fakt, ale resetuje mózg,chwilami można się pośmiać,wiec bez przesady, ja byłam i aż takiej szmiry nie było, bywały duuuuuuzo gorsze produkcję.
- 5 2
-
2015-11-16 09:26
jaak zwykle pierwsza część bije na głowę drugą część
- 1 1
-
2015-11-16 09:56
Widziałem i podobał mi się
Na Filmweb'ie ma ocene 7,2:)
- 1 2
-
2015-11-16 11:51
Czekam na recenzję Mietczyńskiego (1)
Wtedy będę wiedział czy warto oglądać.
- 0 1
-
2015-11-29 14:24
sie nie doczekasz :) najlepiej sam obejrzyj. jest takie fajne przysłowie- licz na siebie :)
- 0 0
-
2015-11-16 12:42
Komedia idealna na święta!
Czytam i czytam, że niektórym ludziom się nie podoba - a ja jestem zdania, że film jest bardzo fajny i ogląda się go świetnie. Czasami jest bardziej uczuciowo, czasami mniej - ale jak się ma czystą głowę i jesteśmy gotowi otworzyć się na miłość, to jest więcej niż dobrze :)
- 3 3
-
2015-11-16 14:27
Listy
nie lubię dokręcanych filmów 2 ...z reguły nie są tak dobre jak film "matka" ....filmowcy próbują zarobić na czymś co się udało wcześniej, ale nie konicznie musi się podobać ciąg dalszy....z reguły naciągany...........
- 1 1
-
2015-11-16 18:30
Błeeeee......
Na widok Karolaka mam odruch wymiotny...
- 1 1
-
2015-11-16 21:21
Jestem wściekły, że uwierzyłem TVNowej reklamie! (1)
Właśnie wróciłem z kina. Gdyby nie to że rzadko chodzę i że byłem z żoną, wyszedłbym już po pierwszych 15 minutach. Film to zupełna klapa. Bez pomysłów. Zlepek różnych scen bez jakiegoś wyraźnego sensu w postaci takiej jak to było w Listach do M czyli "pierwszej" części. Szkoda 50 paru złotych....
- 1 0
-
2015-11-17 15:41
zgadza się nawet Dygant mówiła w tv
że nalicza przynajmniej 10 wątków tylko ze to według niej było na plus:)
- 0 0
-
2015-11-16 21:26
NIE POLECAM! Listy do M do był super film. Listy do M to po prostu wyrzucone
pieniądze w błoto. Chcesz się przekonać to idź i zobacz. Ale lepiej wydać pieniądze na coś innego. Przynajmniej nie zohydzisz sobie pierwszej części.
- 0 1
-
2015-11-17 12:21
HMMMM
Tak, mam takie mieszane uczucia. I jak większość potwierdzam ze jedynak była lepsza. W tej części za dużo niepotrzebnych wątków które wprowadzają niepotrzebny chaos. Pierwsza ekipa była ok i myślę ze pozostanie przy niej byłoby najlepsze. Tak i ta śmierć .... proszę... rozumiem z to miał być element jakiś lekcji umoralniającej ale myślę ze niepotrzebny w świecie i tak się dzieje także tu przynajmniej powinno być radość i dobroć
szczęśliwe zakończenia a nie dramaty i z takim nastawieniem szłam do kina a tu .... trochę rozczarowanie... przekombinowany...- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.