• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zaskakująco udany powrót. Recenzja filmu "Listy do M. 3"

Tomasz Zacharczuk
10 listopada 2017 (artykuł sprzed 6 lat) 

Świąteczne reklamy w mediach - są, pierwsze ozdoby w galeriach handlowych - odhaczone, nowa część "Listów do M." - już w kinach. Brakuje jeszcze promocyjnego karpia z supermarketu i topniejącego śniegu i można już zasiadać do wigilijnej wieczerzy w listopadzie. Zasiąść można również do filmu Tomasza Koneckiego. "Listy do M. 3" wypadają naprawdę dobrze, choć niektórych wad tej serii ewidentnie już wyplenić się nie da.



Sześć lat temu Mitja Okorn ufundował polskiemu kinu niemały prezent - stworzył lekką, zabawną i przemyślaną romantyczną komedię osadzoną w świątecznym klimacie. Filmowe listy znalazły mnóstwo usatysfakcjonowanych adresatów, a więc nic dziwnego, że seria urosła aktualnie już do trzech części. Najnowsza spod ręki twórcy "Ciała", "Lejdis" i "Testosteronu" wprowadza pewien powiew świeżości.

Oczywiście "Listy do M. 3" żadnym innowacyjnym i przełomowym projektem nie są. To wciąż przeładowana wątkami i postaciami, wyidealizowana i zafałszowana zachodnim rozmachem wizja świąt. Ludzie radośnie paradują z obwiązanymi kokardami prezentami, a z nieba sypie gęsty śnieg. Gdzie rozgorączkowany tłum rozwścieczonych klientów w galeriach? Gdzie nieustanne korki na ulicach? Gdzie deszczowa plucha zamiast białego puchu? Z pewnością nie tu. "Listy do M." nie dokumentują świąt. Są ich bajkowym odzwierciedleniem, nawet jeśli długimi chwilami film traci jakikolwiek kontakt z rzeczywistością.

Mel (Tomasz Karolak) dość niechętnie i głównie za namową Kazika (Mateusz Winek) rusza na poszukiwania ojca. To jeden z lepszych wątków najnowszej części "Listów", który dostarczy zgrabnego humoru i wyważonych wzruszeń. Mel (Tomasz Karolak) dość niechętnie i głównie za namową Kazika (Mateusz Winek) rusza na poszukiwania ojca. To jeden z lepszych wątków najnowszej części "Listów", który dostarczy zgrabnego humoru i wyważonych wzruszeń.
Tym razem za kamerą "Listów" stanął Tomasz Konecki, który z obowiązków reżyserskich wywiązał się co najmniej poprawnie. Przede wszystkim wydobył film spod tony lukru, jaką zalana była poprzednia opowieść. Wyraźnie rozluźnił aktorów, pozwolił na nieco większą improwizację, utemperował poniekąd nachalne żarty, a zarazem zerwał z nadmiernym dramatyzowaniem. Stąd też "Listom do M. 3" znacznie bliżej do oryginału aniżeli do drugiej części.

Zmiana reżysera nie poskutkowała jednak zawężeniem historii do dwóch, trzech wątków. Tych znów mamy zdecydowanie za dużo, a w ślad za nimi podążają nierówne aktorskie kreacje. W "trójce" Tomasz Karolak naprawdę udowadnia, że potrafi grać, a w towarzystwie Mateusza Winka, czyli filmowego Kazika, tworzy świetny komediowy duet ojca z synem. Wątek wspólnych poszukiwań dziadka (Andrzeja Grabowskiego w takiej odsłonie też da się lubić!) dostarcza nie tylko lekkostrawnego humoru, ale i wzruszeń, bez zbędnej ckliwości i patosu.

Konecki znakomicie uwolnił też energię duetu Dygant - Adamczyk. Podczas gdy oboje w poprzedniej części głównie irytowali, tym razem w roli początkujących dziadków tęskniących za nastoletnim luzem wypadają świetnie, a wzajemną chemię czuć jak chyba nigdy dotychczas. Klasą samą w sobie jest również nostalgiczny Wojciech Malajkat, którego bohater wciąż nie może uporać się ze śmiercią najbliższej osoby. Na uwagę zasługuje jeszcze jeden ekranowy duet z dalszego planu - Joachim Lamża i Hanna Śleszyńska - rodzice z prowincji próbujący zdemaskować niedoszłego zięcia.

Piotr Adamczyk i Agnieszka Dygant tworzą naprawdę energiczny duet, a wzajemną chemię postaci czuć chyba najpełniej spośród dotychczasowych części "Listów do M.". Piotr Adamczyk i Agnieszka Dygant tworzą naprawdę energiczny duet, a wzajemną chemię postaci czuć chyba najpełniej spośród dotychczasowych części "Listów do M.".
I właściwie na wyżej wspomnianych postaciach można było w całości oprzeć fabułę najnowszych "Listów". Niestety, w tym momencie Konecki nie ustrzegł się błędów poprzedników, wprowadzając niedopracowane historie miłosne. Trójkąt rozpisany pomiędzy Katarzynę Zawadzką, Marcina Kwaśnego i Filipa Pławiaka aż nadto przypomina historię z drugiej części z udziałem Macieja Zakościelnego i Magdaleny Lamparskiej. W natłoku wątków nowe postaci są zbyt słabo podprowadzone, a ich związek częściej irytuje niż fascynuje.

Na podobne uproszczenia skazana została historia skupiona wokół dziennikarki Karoliny (Magdalena Różczka) i policjanta Gibona (Borys Szyc). Recytująca litanię farmazonów do radiowego mikrofonu Różczka to nie wyluzowany i nieco ironiczny Maciej Stuhr, a uprawiający parkour w centrum handlowym Szyc to co najmniej gruba przesada. Jednak nawet na tak infantylny wątek można przymknąć oko, jeśli bardzo głęboko uwierzy się w słowa reżysera, który zapewniał przed premierą, że właśnie ta część opowieści ma być celowo najbardziej irracjonalna i bajkowa. Szkoda jedynie Zbigniewa Zamachowskiego, który jest całkowicie w tym świątecznym korowodzie zbędny. Uznany aktor ewidentnie w ostatnim czasie nie może znaleźć sobie miejsca w polskim kinie.

Z trzecią odsłoną świątecznej sagi jest podobnie jak z wigilijnymi potrawami. Jeśli któreś z dań zupełnie nam nie posmakowało w czasach dzieciństwa, to nawet będąc dorosłym nie jesteśmy w stanie się do niego przekonać. Zagorzali przeciwnicy "Listów" nie mają więc czego szukać na sali kinowej, bo zwyczajnie nie ma przynęty, która mogłaby ich zwabić. W przeciwieństwie do fanów, którym momentami przypomni się naprawdę udany oryginał.

Motorem napędowym filmu znów są doskonale już znane postaci. Z grona "debiutantów" najlepiej radzi sobie Andrzej Grabowski w roli cwaniakowatego ojca Mela. Motorem napędowym filmu znów są doskonale już znane postaci. Z grona "debiutantów" najlepiej radzi sobie Andrzej Grabowski w roli cwaniakowatego ojca Mela.
Sprawdzone fabularne patenty, plejada aktorów, nienaganne zdjęcia i po raz kolejny świetnie dobrana ścieżka dźwiękowa z pewnością uplasują "Listy do M. 3" w czołówce tegorocznych hitów kinowych. Niemniej jednak trudno na horyzoncie wypatrywać pomysłów na przyszłość. Wątki Karolaka i Malajkata wydają się być dopełnione, zaś nowi bohaterowie nie mają charyzmy, by pociągnąć tę serię dalej. To już jednak problem producentów.

Najważniejsze, że seans najnowszej części większym problemem dla widzów nie jest, bo mamy do czynienia z solidnym rzemiosłem i bogatą paletą emocji. A i warto, choćby tylko na wielkim ekranie, przypomnieć sobie, jak wyglądają święta w białej oprawie. Najlepsze jednak tegoroczne prezenty od polskich filmowców dopiero przed nami. I jak stanowi już kinowa tradycja - jeszcze w listopadzie.

OCENA: 6,5/10

Film

5.4
38 ocen

Listy do M. 3 (34 opinie)

(34 opinie)
Komedia romantyczna

Opinie (97) ponad 10 zablokowanych

  • Ok

    Dosć udany,niezla kontynuacja aczkolwiek nie rzuca na kolana ale ogląda się przyjemnie,fajne zdjęcia,doskonala gra małego Kazia.Nie narzekajmy , film rolę ktora mial spelnić-spełnił.Chętnie obejrze ponownie,dobrze sie bawiłam i chyba w tym przypadku o to chodzi.

    • 2 2

  • (2)

    ja jestem świeżo po seansie i mi się film bardzo podobał:) taki ciepły, zabawny i wzruszający. Już powoli poczułam magię świąt :)

    • 2 4

    • to prostactwo wulgarne jest magią świąt?

      • 3 0

    • Ciepły?to co za patologia z ciebie?????

      • 2 0

  • jestem na tak (2)

    bardzo przyjemny film, myślę że do niego jeszcze kiedyś wrócę. ciekawa jestem ile z tych osób które wylewają błoto tutaj w komentarzach rzeczywiście poszło do kina...to takie typowe, hejtowac coś niemając o tym pojęcia

    • 2 3

    • zgadzam się

      ale i tak widać że tym którym sie podobało jest więcej :D

      • 0 2

    • przecież to typowy "polski film" czyli durna fabuła drugorzędny scenariusz i wszystko jak zawsze okraszone bluzgami jak to są dla niektórych Święta Bożego Narodzenia to ja dziękuję w TV pokazywali tę szmirę w drugiej odsłonie trzeba być frajerem żeby jeszcze płacić za bilet by to zobaczyć

      • 2 0

  • (1)

    jak dla mnie film jest spoko :) akurat na randkę, wyjście z rodziną albo ze znajomymi. Lekka przyjemna komedia, bez zbędnej zadumy. Jest to po prostu przyjemny film:)

    • 2 2

    • ola

      i o to chodzi

      • 0 0

  • Masakra (1)

    Byłem zobaczyłem i doszedłem do wniosku że na ten film trzeba wziąść popcorn xxl a to po to żeby było się w co wyżygać poprosi straszny padaczka szkoda kasy i czasu

    • 2 2

    • swieta

      to ty jestes masakra

      • 0 1

  • dobrze, że zrezygnowali z mlodego szczurha

    To im wiecej oglądających przysporzy, no i nowych dużo gra, wiec spoko, a fabuła standard

    • 2 1

  • ja jestem na tak, mi się film podobał :) Nastawiałam się na lekki film i taki właśnie dostałam. Bez żadnych smętów i innych takich:)

    • 1 1

  • Błe!!!

    Przybyłem, ujrzałem, oceniłem.
    megabadziewie

    • 0 0

  • Właśnie wróciłam z kina.Film BEZNADZIEJNY!!! Chciałam się pośmiać a tu gniot kompletny.Obsada świetna ale ona niestety nie pomogła.Mnóstwo wątków(na początku)-kompletny chaos...Miałam ochotę wyjść przed końcem.Nudziłam się okropnie!!!

    • 0 0

  • szkoda że żyjemy w takim kraju, pełnym obłudy i nienawiści.

    Przyszłam zobaczyć jak wrażenia, a zastałam śmietnik nic niewartych wypowiedzi. Jak nieszczęśliwym trzeba być by WYŻYWAĆ się na świątecznym filmie ;) to nie jest film na Oskara , to jest film świąteczny. Lekki, przyjemny, wyrażający nastrój zbliżających się świąt.
    Widzę że nawet polityka tu weszła. PFFFFffff, dobrze że osobiście tego nie mówicie bo nie jedna osoba parsknęła by wam w twarz :)

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Art Beats | Tycjan: Imperium barw - Wielka Sztuka w Kinie | Kino Kameralne Cafe

27 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Kino Seniora w Kameralnym

12 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Van Gogh. U bram wieczności - Klub Filmowy Kosmos

9 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe