• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zagubiony w dżungli. Recenzja filmu "Tarzan: Legenda"

Tomasz Zacharczuk
1 lipca 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 


Od literackiego debiutu władcy małp minęło już przeszło sto lat, mimo tego Tarzan wciąż rozbudza wyobraźnię najmłodszych, rozpala żeńską część publiczności, a sprawnością i muskulaturą zawstydza niejednego pana domu. Uwagę widza nietrudno więc przykuć, dlatego wymagania stawiane przed kolejnymi ekranizacjami przygód lorda Greystoke systematycznie rosną. Film Davida Yatesa oczekiwaniom jest w stanie sprostać tylko po części. Najnowszy "Tarzan" raczej gubi się w gąszczu hollywoodzkiej dżungli.



Rozkwitająca moda na przerabianie filmowych oryginałów lub dorabianie do nich kolejnych części w połączeniu z rozwojem technologii CGI coraz mocniej determinują repertuar współczesnych multipleksów. "Tarzan: Legenda" jest tego kolejnym przykładem i jednocześnie dowodem na to, że filmowy lifting właściwie nic nowego do świadomości widza nie wnosi. Dzieło Davida Yatesa, który szerszej publice dał się poznać przede wszystkim jako reżyser ostatnich części przygód Harry'ego Pottera, lawiruje pomiędzy efektownym widowiskiem w 3D, a intymnym portretem psychologicznym człowieka rozdartego między dwoma światami. Rozdarty staje się w efekcie sam widz, który nie do końca wie, czego oczekiwać po swoim ulubieńcu rodem z afrykańskiej dżungli.

David Yates rozpoczyna swoją opowieść o władcy małp od nietypowej ekspozycji głównego bohatera.Tarzana (Alexander Skarsgard) poznajemy jako arystokratę Johna Claytona, który lata temu pozostawił afrykańską dzicz na rzecz ukochanej Jane i ludzkiej cywilizacji. David Yates rozpoczyna swoją opowieść o władcy małp od nietypowej ekspozycji głównego bohatera.Tarzana (Alexander Skarsgard) poznajemy jako arystokratę Johna Claytona, który lata temu pozostawił afrykańską dzicz na rzecz ukochanej Jane i ludzkiej cywilizacji.
Przyznać trzeba Yatesowi, że w odważny sposób zrywa ze standardową prezentacją władcy małp. Wielobarwną kongijską dzicz reżyser początkowo zamienia na senną wiktoriańską Anglię, zaś samego Tarzana poznajemy jako Johna Claytona III, lorda Greystoke, eleganckiego arystokratę, który wiedzie spokojny żywot u boku małżonki, Jane. I tylko nienaturalnie duże dłonie i nieporadny chód mogą sugerować, że mężczyzna z pewnością dzieciństwa nie przeżył w lordowskich pieleszach. Spędzona wśród goryli młodość wydaje się już wpół zamazanym wspomnieniem, które nie wiadomo, czy bardziej nawiedza i dręczy Claytona, czy jest nostalgiczną elegią o utraconym szczęściu i wolności.

Równie niejednoznaczne są pobudki, dla których Clayton decyduje się na powrót do Konga i znów staje się Tarzanem. W wyniku międzynarodowych układów, manipulacji czarnego charakteru - Leona Roma i perswazyjnych wywodów amerykańskiego bojownika walczącego z niewolnictwem dżungla odzyskuje swojego króla. Na miejscu Tarzan musi stawić czoła bolesnej przeszłości, rozliczyć się ze współbraćmi-gorylami, odbić porwaną z rąk Roma ukochaną i zjednoczyć afrykańskie plemiona do konfrontacji z kolonialną inwazją Belgów.

W końcu Tarzan odnajduje się w swoim żywiole. Fani jego przygód znów mogą podziwiać karkołomne wyczyny na lianach, "rozmowy" ze zwierzętami, widowiskowe pojedynki, choć ewidentnie bohaterowi brakuje charakterystycznej dzikości i "pazura". W końcu Tarzan odnajduje się w swoim żywiole. Fani jego przygód znów mogą podziwiać karkołomne wyczyny na lianach, "rozmowy" ze zwierzętami, widowiskowe pojedynki, choć ewidentnie bohaterowi brakuje charakterystycznej dzikości i "pazura".
Na bohatera doskonale znanego z licznych animacji, biało-czarnych klisz z Johnnym Weissmullerem i telewizyjnych seriali musimy więc poczekać. W konsekwencji równie leniwie rozkręca się akcja filmu Yatesa, który po ospałym prologu niespiesznym krokiem serwuje widzom coraz to bardziej rozbudowane i wyimaginowane sceny pojedynków oraz pościgów. Te jednak specjalnych dreszczy na naszym ciele nie wywołują. Dynamiczne i z pewnością efektowne bijatyki są krótkie, dość chaotyczne i zbombardowane komputerową technologią. Wcielający się w tytułową postać Alexander Skarsgard zbyt wiele pracy na planie zdjęciowym raczej nie miał, bo gdy już na ekranie zawiązuje się akcja, to głównie możemy podziwiać wygenerowaną cyfrowo sylwetkę fruwającego na lianach i szybującego w przepaść Tarzana. Jednocześnie specom od efektów wizualnych trzeba mimo to oddać, że stworzona ułuda afrykańskiej dziczy zadowala dbałością o szczegóły i jakością obrazu.

Filmowe tempo poprzecinane zostało przez twórców retrospekcjami z dzieciństwa i młodości Tarzana. I choć początkowo poznajemy tytułową postać w swojej uczłowieczonej wersji, to David Yates znalazł (dość banalny jednak) sposób na szybkie sprawozdanie dotychczasowych losów Claytona. Migawki z przeszłości wprowadzają do ekranowych losów Tarzana coś, co wcześniej rzadko wykorzystywano przy okazji ekranizacji losów władcy małp. Na nostalgii, wewnętrznym dramacie jednostki, ekstremalnym dzieciństwie można byłoby zbudować o wiele bardziej wyrazisty przekaz. Z tą jednak "wadą", że już takie psychologiczne ujęcie Tarzana z pewnością tłumów na salę kinową nie ściągnęłoby.

Właśnie nastawienie na masowość i finansowy wynik najbardziej przeszkadzały i twórcom, i aktorom. Alexander Skarsgard muskulaturą przyćmiewa nawet Weissmullera, ale ewidentnie brakuje mu charyzmy gwiazdora kina lat 40. Dzikość Tarzana to tylko pusty slogan, bo posągowy i ascetyczny Skarsgard poza zaciskaniem pięści i zębów daje niewielki upust emocji. Bardziej nieokrzesana jest Jane w wydaniu Margot Robbie, która świetnie odnalazła się zarówno w "wydaniu arystokratycznym", jak i "wersji plenerowej". Aktorka zachwyca nie tylko urodą, ale wielką wyrazistością swojej kreacji. Nadętego Tarzana próbuje nieco rozluźnić Samuel L. Jackson, ale postać doktora walczącego z niewolnictwem ociera się momentami o karykaturalność i małostkowość. Christoph Waltz w kreacji Leona Roma niestety znów udowadnia, że wciąż nie może wydostać się z pułapki jednej roli. Nie mówiąc już o tendencyjnym (po raz enty!) obsadzeniu Djimona Hounsou w roli afrykańskiego wodza.

"Tarzan: Legenda" to też drugie oblicze tytułowego bohatera, który dla ukochanej zrobi wszystko, a nad swoją niełatwą przeszłością potrafi ze smutkiem i nostalgią rozmyślać nawet w ferworze walki. "Tarzan: Legenda" to też drugie oblicze tytułowego bohatera, który dla ukochanej zrobi wszystko, a nad swoją niełatwą przeszłością potrafi ze smutkiem i nostalgią rozmyślać nawet w ferworze walki.
"Tarzan: Legenda" pozostawia niestety bardzo ambiwalentne odczucia. Z jednej strony twórcy prezentują nam malownicze ujęcia Afryki osłodzone wartką (acz rzadko eksponowaną) akcją i technologicznymi detalami. Z drugiej zaś podsuwają nam zwiotczałą już fabułę, sztampowe postaci i nagminnie stosowaną technikę slow-motion, która zabija tu wszelką naturalność i płynność. Najnowszy Tarzan do tytułowej legendy nawet nie urasta. Nie zmienia to jednak faktu, że film Yatesa śmiało możemy potraktować jako niezobowiązującą wakacyjną rozrywkę, która mimo wszystko pozostawi duży niedosyt, zarówno fanom przygód króla dżungli, jak i tym, którzy jakimś cudem po raz pierwszy stanęli oko w oko z Johne Claytonem. Parafrazując znane powiedzenie: nie wchodzi się dwa razy do tej samej dżungli.

OCENA: 5/10

Film

6.3
12 ocen

Tarzan: Legenda

Akcja, Przygodowy

Opinie (14) 4 zablokowane

  • A tak chciałam obejrzeć ;) (2)

    Cóż, poczekam aż poleci w TV :D

    • 5 8

    • zabiorę Cię tam

      • 0 3

    • na cda lub innej stronie bedzie za tydzien a w TV za rok

      • 0 1

  • Całe holyłud

    Aktorzy zadrapania sterydami i małpy z komputera

    • 7 9

  • (1)

    Nie maja co w tym holiłód krecic to nakrecaja kilkanascie serii jednych i tych samych folmow jak don king kong, super men, wladcy pierscieni itd. Zawsze w takim filmie musi byc murzyn co jest madrzejszy od bialasow i ich poucza co maja robic - to standardowa fabula wprost z demokratycznej kolebki na swiecie. Nie ma nowych filmow i nowych aktorow, to sa jedynie jakies tandetne kontynuacje z tymi samym gebami jak w naszym sejmie, partie sie zmieniaja ale geby zostaja te same.

    • 14 14

    • Kilkanaście serii powiadasz

      zwłaszcza Władcy Pierścieni.... Trochę Cię poniosło

      • 0 0

  • (1)

    W tej dżungli jakiś klub fitness mają?

    • 12 2

    • Tiger ma tam silownie

      • 4 1

  • Aleksander skårsgard (3)

    Miałam nadzieje, ze film bedzie lepszy... Ale warto i tak pójść chociażby po to, zeby popatrzeć na Tarzana;)

    • 12 2

    • Zgadzam się.

      • 2 0

    • Aż mi.... Co za dzikus

      • 0 0

    • Zgadzam się :)

      Miło popatrzeć na Tarzana, małpy go lepiej wychowały niż co niektóre matki swoich synków! ;)

      • 2 0

  • Super!

    Jestem miło zaskoczona filmem. Sama bym go nie wybrała , zdałam się na kogoś. W filmie piękne widoki i nie chodzi mi tylko o Tarzana czy jego wybrankę ;) ale o przyrodę. Do tego dobra muzyka! Polecam , warto było obejrzeć na dużym ekranie.

    • 4 0

  • może może...

    Ja osobiście lubię Tarzana i mam nadzieję, że nie będę zawiedziona.

    • 1 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Marzec Sopocianek (3 opinie)

(3 opinie)
projekcje filmowe, spotkanie, warsztaty, zajęcia rekreacyjne

Konfrontacje: Skąd Dokąd | Dyskusyjny Klub Filmowy UG Miłość Blondynki

15 zł
projekcje filmowe, przegląd, DKF

Kultura Dostępna: Powstaniec 1863

12,90 zł
projekcje filmowe