• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

To nie to samo co gra. Recenzja filmu "Uncharted"

Tomasz Zacharczuk
19 lutego 2022 (artykuł sprzed 2 lat) 

Ekranizowanie gier komputerowych, szczególnie o tak globalnym zasięgu i popularności jak "Uncharted", nie tylko niesie ze sobą spore ryzyko, ale zarazem pozostawia twórcom niewielki już margines błędu. Przed premierą filmu Rubena Fleischera obawy były dość duże i niestety część z nich znalazła potwierdzenie na filmowej taśmie. Właściwie trudno w tym przypadku mówić zarówno o spektakularnej porażce, jak i o udanej adaptacji kultowego już tytułu. Wiele wskazuje na to, że filmowe "Uncharted" wyląduje w tej samej przykurzonej szufladzie, co ekranizacje "Tomb Raider", "Maxa Payne'a" czy "Assassin's Creed".



Właściwie już od momentu premiery pierwszej z serii gier wyprodukowanych przez studio Naughty Dog mówiło się o zainteresowaniu Hollywood postacią Nathana Drake'a. Charyzmatyczny bohater "Uncharted" wydawał się solidnym kandydatem do przejęcia schedy po Indianie Jonesie i dobrze prognozującym materiałem na nowego idola współczesnego kina przygodowego. Brakowało tylko lub aż odpowiednich wykonawców, by bijącą rekordy popularności grę z powodzeniem przetransportować na wielki ekran. I choć po 14 latach w końcu doszło do filmowej premiery "Uncharted", to wydaje się, że na spodziewany sukces trzeba poczekać jeszcze kilka kolejnych. O ile w ogóle ktoś podejmie się kontynuować ten temat w kinie.

Porządkując już na wstępnie najważniejsze fakty: nie jest tak dobrze, jak mogliby sobie zamarzyć najwięksi optymiści i nie jest tak źle, by rwać włosy z głowy i rzucać klątwy na filmowców. Filmowe "Uncharted" zwyczajnie grzęźnie w przeciętności, co samo w sobie też nie wydaje się dobrą rekomendacją. Dzieło Rubena Fleischera ("Venom", "Zombieland") jako zatankowane akcją i podrasowane efektami specjalnymi kino przygodowe sprawdza się jeszcze nie najgorzej. Jednak znacznie mniej powodów do satysfakcji będą już mieli miłośnicy i znawcy gry komputerowej, na której bazuje scenariusz produkcji. Mamy bowiem do czynienia z chaotyczną i nie do końca przemyślaną adaptacją, która ulubiony przez graczy tytuł odziera z wielu atutów.

Nathan Drake (Tom Holland) i Victor Sullivan (Mark Wahlberg) chcą odnaleźć legendarne złoto załogi Magellana. Najpierw muszą jednak zdobyć dwa klucze, które pozwolą poznać lokalizację skarbu. Nathan Drake (Tom Holland) i Victor Sullivan (Mark Wahlberg) chcą odnaleźć legendarne złoto załogi Magellana. Najpierw muszą jednak zdobyć dwa klucze, które pozwolą poznać lokalizację skarbu.

Fani gry będą kręcić nosem



Filmowe "Uncharted", jak zapowiadali jego twórcy, miało mieć formułę "origin", czyli pokazywać genezę bohatera i odpowiednio rozstawić wszystkie pionki na fabularnej planszy. Problem w tym, że Ruben Fleischer sięga jednocześnie po figury, których nie powinien jeszcze używać. Przez prawie dwie godziny przyglądamy się więc wątkom i scenom zaczerpniętym z różnych części gry, które razem tworzą nieco bałaganiarską całość. Z jednej strony więc filmowcy nakazują nam uwierzyć w to, że jest to dopiero początek większej historii, a z drugiej bezceremonialne wyciągają z "Fortuny Drake'a", "Pośród złodziei" czy "Zaginionego dziedzictwa" swego rodzaju "the best of". Trudno więc nadążyć za koncepcją twórców filmu.

Równie ciężko w tej ekranizacji odnaleźć klimat komputerowego pierwowzoru. Bohaterowie co prawda szybko wciągają nas w wir akcji, historia jak w rasowym kinie przygodowym krąży po różnych częściach globu, pojawia się kilka całkiem zabawnych akcentów i sporo mrugnięć do widza zaznajomionego ze światem Nathana Drake'a, ale jest w tym wszystkim jakiś bezduszny mechanizm samych postaci i interakcji pomiędzy nimi. Wygląda to trochę tak, jakby w "Uncharted" znaleźli się bohaterowie z wielu różnych gier, którym taka kompilacja nie do końca służy. Wiele zastrzeżeń można także mieć do castingowych rozstrzygnięć.

Tom Holland grający Drake'a kolejny raz udowadnia, że ma niezwykłą ekranową charyzmę i przyjemnie wibrujący młodzieńczo-zawadiacki luz, ale bardziej niż Nathanem jest Peterem Parkerem bez kostiumu i marvelowskich gadżetów. Wcielający się w "Sully'ego" Mark Wahlberg tymczasem wygląda jak gość, który na plan trafił "za pięć dwunasta" i nie do końca wie, kogo gra. Gra więc samego siebie, bo z wirtualnego Victora Sullivana pozostało w tej kreacji niewiele. Wzajemna relacja obu postaci, siłą rzeczy, pozostawia sporo do życzenia, aczkolwiek ostatni kwadrans daje jeszcze nadzieję na to, że Drake z "Sullym" mogą zsynchronizować się równie dobrze, jak w komputerowym oryginale. Pytanie tylko, czy ktoś obu panom i całej serii da kolejną szansę.

W "Uncharted" nie brakuje akcji i zadowalających efektów specjalnych, ale kuleje prosta i przewidywalna fabuła. Słabo wyczuwalny jest też klimat słynnej gry, na której opiera się cały koncept. W "Uncharted" nie brakuje akcji i zadowalających efektów specjalnych, ale kuleje prosta i przewidywalna fabuła. Słabo wyczuwalny jest też klimat słynnej gry, na której opiera się cały koncept.

"Uncharted" bez "Uncharted" daje radę



Nadzieje na to, choć niewielkie póki co, jednak są, bo abstrahując od pierwowzoru (jakkolwiek niedorzecznie czy obrazoburczo brzmi to dla fanów gry) "Uncharted" prezentuje się całkiem przyzwoicie jako lekkostrawna, niezobowiązująca kinowa rozrywka. Są bowiem tutaj zadowalające tempo akcji, efektownie skręcone plenery, porozsypywane po różnych częściach świata zagadki legendarnego skarbu Magellana i obietnica niezłej przygody w stylu "Skarbu narodów" z domieszką ekranowej rozwałki rodem z "Szybkich i wściekłych". W tym karkołomnym pozornie miszmaszu kryje się pozytywne wariactwo, jakim na pewno są finalne sceny i być może właśnie na tym powinna być budowana cała seria.

Wiele jednak elementów należałoby poprawić, a najlepiej rozpisać od nowa. Z przewidywalną i mało odkrywczą fabułą na czele oraz miałkimi czarnymi charakterami pokroju Santiago Moncady, w którego nawet nie na pół, a na ćwierć gwizdka wciela się Antonio Banderas. Na przeciwległym biegunie jest z kolei przyjemnie prezentująca się na ekranie Sophia Ali, której Chloe Frazer jest chyba najlepiej obsadzoną postacią w całym filmie. Szkoda jednak, że bohaterka zupełnie znika w kluczowej części fabuły. Z wyważeniem odpowiednich proporcji twórcy "Uncharted" mają jednak problem właściwie już od pierwszych minut. Swoją drogą, bardzo obiecujących, zaś patent z rozbiciem powietrznych scen na dwie perspektywy (na drugą musimy się trochę naczekać) jest dowodem na to, że gdzieś w tej produkcji tkwi potencjał.

Twórcy "Uncharted" pełnymi garściami czerpią z przygód Indiany Jonesa, "Skarbu narodów" czy ... "Szybkich i wściekłych", a nawet ... z "Piratów z Karaibów" (to już jednak nawiązanie z przymrużeniem oka). Twórcy "Uncharted" pełnymi garściami czerpią z przygód Indiany Jonesa, "Skarbu narodów" czy ... "Szybkich i wściekłych", a nawet ... z "Piratów z Karaibów" (to już jednak nawiązanie z przymrużeniem oka).
Paradoksalnie jednak, najbardziej filmowi Rubena Fleischera przysłużyłoby się wygumkowanie tytułu "Uncharted", stworzenie postaci granych przez Hollanda i Wahlberga od nowa i nieoglądanie się na żaden komputerowy pierwowzór. Jest jak jest, dlatego wiele wskazuje na to, że tytuł podzieli los podobnych produkcji na czele z "Tomb Raider", "Hitmanem", "Assassin's Creed" czy "Maxem Paynem", których twórcy też mieli ambitne plany budowania filmowych serii, a skończyło się strąceniem wszystkich tych filmów w kinową czeluść. Wierzę, że "Uncharted" jeszcze może uniknąć podobnego losu, bo podczas niemal dwugodzinnego seansu kilkukrotnie można się nieźle pobawić w towarzystwie Nathana Drake'a. Kimkolwiek on w tym filmie jest.

OCENA: 5,5/10

Film

6.9
28 ocen

Uncharted (3 opinie)

(3 opinie)
przygodowy

Opinie (26) 2 zablokowane

  • Gra to o wiele szersze medium od filmu

    nie ma jeszcze dobrej ekranizacji gry...

    • 1 0

  • Byłem na premierze. Bardzo spoko film.

    • 1 0

  • Autor artykułu też niezbyt dobrze odrobił lekcje

    Wiele razy pada słowo "komputerowy" w odniesieniu do gry. Tymczasem wszystkie części Uncharted wyszły (póki co) na konsole...

    • 2 0

  • Ciekawe kiedy zrobią film bądź serial na podstawie

    Serii gier GTA. Myślę że to byłby hit w dzisiejszych czasach..

    • 0 0

  • Myślałem, że będzie gorzej

    Przed seansem widziałem dość słabe recenzje. Nie jest to kino wymagające intelektualnie, ale przecież to film akcji i w tej roli spisał się nieźle. Grałem we wszystkie części gry i jakoś nie kłuły mnie odstępstwa fabularne. Postacie głównych złych były dość przerysowane, ale w sumie w growych odpowiednikach było podobnie ;)

    • 1 0

  • Niestety, to kolejny przykład na to, jak trudno zrobić film na podstawie gry....

    To 2 różne media. Seria Uncharted to 4 tytuły, z czego każdy trwa około około 15h-20h. Nawet jeśli wyciąć wszystkie fragmenty typowo akcyjne (strzelanie/skakanie/skradanie) to wciąż zostaje po kilka godzin w każdym tytule na ekspozycje bohaterów, dialogi, retrospekcje, fabularne niuanse, niespodzianki i inne momenty budujące klimat. Nie da się czegoś takiego wcisnąć w 2h film bez drastycznych cieć, na czym tracą głównie postaci i fabuła (no bo akcja musi zostać...).

    Można to trochę porównać do kontrprzykładu filmowego Władcy Pierścieni - dlaczego to jest tak dobra adaptacja? Bo jest rozciągnięta na 3 filmy, prawie 10h łącznie. Jest czas na dialogi, historie postaci, ekspozycje, ładne widoki, wzruszające sceny itp, a i tak masa źródłowego materiału z książki musiała zostać wycięta. Do tego robili to ludzie z talentem i mieli olbrzymie zaplecze finansowe....

    Sądzę, że nigdy nie otrzymamy dobrego filmu na podstawie gier - bo to co sprawdza się w grach, nie da się przenieść do filmu.

    • 0 0

  • Uncharted 9/10

    Bez owijania w bawełnę. Ten film nie jest przeciętny. Jest wybitnie powyżej średniej przeciętnej. Jako czysto kino rozrywkowe bez porównywania każdej minuty do gry, jest po prostu świetnie zrealizowanym obrazem. Doskonale się na nim bawiłem i czułem co chwilę zabawne puszczanie oka do widza. Gra aktorów bez zarzutu. Czuć było "chemię" między postaciami i prawdziwy ból kaskaderskich scen wykonywanych przez Toma. Film wzbudzał emocje.

    • 0 0

  • Jako wielki fan 4 części gry, muszę się zgodzić....

    Dzisiaj wręcz, po wyjściu z kina, powiedziałem wprost. Trzeba było kręcić po kolei fim, tak jak proponowała to gra i by spokojnie starczyło na 3 częśći, nowego Jonesa, a nie skakać tak bez sensu.

    Do tego to Walhberg mógłby być Drakiem a Sully, ktoś w lepszym wieku.

    Dosadnie rzecz ujmując, porównując do gry, to tylko ostatnie 20 minut i dokładka po napisach ma cokolwiek wspólnego z wielkim potencjałem Uncharted.

    Ale na tani wtorek, za 14,70 zł można się wybrać, potem w VOD będzie w podobnej cenie.

    Szkoda tylko, że cena biletu we wtorek odpowiada jakości odbioru tego filmu.

    • 0 0

  • W filmie duzo niedociagniec po co dwa klucze jak bez tego mozna było dotrzec do celu mogli załapc fabułe z gry (niestety wymieszali je troche)a tak zawsze mogli to pociagnac do 4 czesci (przewidywalnie)mimo to dobrze sie patrzy Poleca i pozdrawiam

    • 0 0

  • Czego zabrakło?

    Największym zawodem była relacja między bohaterami. Sully w filmie zachowuje się jakby chciał każdego oszukać i zależało mu tylko na pieniądzach. Podobnie też Chloe, ona również próbuje oszukać Natana. Natomiast w grze relacja między Drakiem i Sullym jest jak "ojciej-syn", zawsze sobie pomogą. Również w filmie zabrakło mi niektórych kanonicznych elementów gry takich jak: wspinaczka czy dziennik Nate i jego cwaniacki humor.

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Kultura dostępna: Miało Cię nie być

12,90 zł
projekcje filmowe

Kultura Dostępna | Miało Cię nie być

12,90 zł
projekcje filmowe

Kultura Dostępna: Miało Cię nie być

12,90 zł
projekcje filmowe