• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Scorsese na misji. Recenzja "Milczenia"

Tomasz Zacharczuk
18 lutego 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 

Blichtr, rozpustę i degrengoladę Wall Street Martin Scorsese oddziela grubą kreską. "Milczenie" jest poniekąd pokutą, jaką reżyser wymierza sobie za grzechy ekranowego Jordana Belforta. Opowieść o pogromie chrześcijańskich misjonarzy w XVII-wiecznej Japonii to nad wyraz sugestywny w przekazie i ascetyczny w formie traktat o istocie wiary i granicach ludzkiego cierpienia.



Ekranizacja powieści Shusaku Endo była brakującym klejnotem w reżyserskiej koronie Martina Scorsese. Na nic dziesiątki nakręconych filmów, setki nagród, miliardy zarobionych dolarów. Mistrzowi kina przez niemal trzydzieści lat doskwierało nieznośne uczucie niespełnienia, a wszystko z powodu obsesyjnej wręcz chęci przeniesienia na wielki ekran historii jezuickich misjonarzy kroczących z podniesionym krzyżem przez malownicze plenery Japonii. Już w latach 80. bowiem Scorsese robił pierwsze przymiarki do "Milczenia". Projekt sukcesywnie odkładano - a to przez brak funduszy, a to napięty grafik, a to w końcu przez powiększające się luki w obsadzie. Po komercyjnym sukcesie "Wilka z Wall Street" wszystkie brakujące elementy nareszcie współgrały, spełniając wielkie marzenie równie wielkiego reżysera.

Rok 1640. Dwójka jezuickich księży z Portugalii, Sebastiao Rodrigues (Andrew Garfield) i Francisco Garupe (Adam Driver) otrzymuje zgodę przełożonych na poszukiwania zaginionego w Japonii ojca Ferreiry (Liam Neeson). Młodzi duchowni ambicjonalnie podchodzą do powierzonego im zadania. Wszak zaginiony był ich mentorem i przewodnikiem po zakamarkach chrześcijańskiej wiary. Dodatkowym bodźcem do podjęcia misji ratunkowej stają się pogłoski o porzuceniu religii przez Ferreirę i przejściu na buddyzm. Chcąc zadać kłam gorszącym plotkom Rodrigues i Garupe decydują się wkroczyć na niebezpieczny grunt, jakim w XVII wieku dla chrześcijan była Japonia, która w tym kontekście bardziej przypominała Rzym pod władzą Nerona, gdzie wyznawcy Chrystusa poddawani byli okrutnym torturom i prześladowaniom. Świadomi zagrożeń, ale jednocześnie ufający w boską opatrzność księża im bardziej przenikają w głąb złowrogiego kraju, tym mocniej ich niezmącona wiara drży w posadach. Wkrótce zaczynają wątpić, czy ludzkie cierpienie jest adekwatną ceną za wyznawane poglądy.

"Milczenie" to opowieść o dwójce jezuitów, którzy na niebezpiecznym gruncie XVII-wiecznej Japonii wyruszają na poszukiwania swojego mentora. Po drodze zostaną wystawieni na ciężką próbę wiary i będą musieli zdecydować, na ile zaufanie do Boga jest w stanie przezwyciężyć piętrzące się wątpliwości. "Milczenie" to opowieść o dwójce jezuitów, którzy na niebezpiecznym gruncie XVII-wiecznej Japonii wyruszają na poszukiwania swojego mentora. Po drodze zostaną wystawieni na ciężką próbę wiary i będą musieli zdecydować, na ile zaufanie do Boga jest w stanie przezwyciężyć piętrzące się wątpliwości.
Podobnych powątpiewań w "Milczeniu" można odnaleźć znacznie więcej. Scorsese, choć w bezceremonialny sposób kreśli apoteozę bohaterstwa chrześcijańskich misjonarzy i ich męczeństwa, nie omieszka przy okazji pytać o granice ludzkiej godności i cierpienia w imię obrony wiary. Otwarcie zastanawia się nad strukturą relacji człowiek - Bóg. Rozkłada na czynniki pierwsze istotę apostazji, której nawet nadaje dodatkowego sensu. Szuka balansu pomiędzy ziemską agonią w torturach a obiecanym życiem wiecznym w niebie. W końcu też pyta o tytułowe milczenie - dlaczego Bóg nie potrafi przemówić, gdy japońscy katolicy płoną na stosie lub wykrwawiają się w wykopanej w ziemi dziurze zwisając głową w dół. "Milczenie" obrazuje także proces osłabiania ludzkiej woli. Bohaterowie mają przecież (w perspektywie bolesnej katorgi) dość "komfortową" alternatywę - wystarczy, że postawią stopę na świętym obrazie (fumi-e), skazując duszę na potępienie, ale ratując cielesną formę. Paradoksalnie to wcale nie fizyczne, a psychiczne tortury okazują się być najbardziej dokuczliwe.

Nie brakuje również w "Milczeniu" rozważań nad samym sensem chrześcijańskiej ekspansji i kosztem, jaki ta za sobą niesie. Znakomicie ilustruje to scena dialogu pomiędzy ojcem Sebastiao a inkwizytorem Inoue, który opowiada młodemu jezuicie o japońskim władcy, który mając dość niekończących się kłótni czterech kochanek odprawia je z dworu. Kochankami w tym kontekście są Holandia, Hiszpania, Portugalia i Anglia panoszące się po japońskim cesarstwie i wyrywające z zazdrości każdy skrawek państwa, które przecież do nich nie należy. Misyjne chrześcijaństwo postrzegane jest jako próba ingerowania w wewnętrzną, integralną kulturę i tradycję Japonii, w której nie ma miejsca na symbol krzyża. Pod tym względem Kraj Kwitnącej Wiśni jest bagnem, na którym katolicyzm nie jest w stanie zapuścić korzeni.

Scorsese "Milczeniem" odcina się od ludycznej, teledyskowej i lekkostrawnej konwencji znanej choćby z "Wilka z Wall Street". Zaskakujące, że nawet pomimo 74 lat reżyser wciąż otwiera się na nowe filmowe horyzonty i odważnie przeinacza swój dotychczasowy warsztat. Jego najnowsze dzieło to bodaj najbardziej intymne, stonowane i intelektualne kino spod ręki mistrza, przypominające momentami osobisty dialog reżysera z Bogiem. Eksperymenty mają jednak to do siebie, że mimowolnie z upływem czasu objawiają się efekty uboczne i tak niestety jest również w przypadku "Milczenia". Choć zdjęcia autorstwa Rodrigo Prieto zachwycają swoją plastycznością i dopasowaniem do fabularnego porządku (zasłużona nominacja do Oscara), to seans dłuży się w nieskończoność. Mozolnie artykułowane dialogi są niestety powtarzalne, schematyczne i na ogół jałowe. Poszczególne kadry są przeciągnięte, brakuje dynamiki, większość scen jest jakby zawieszona w gęstej mgle. Wszystko to powoduje, że "Milczenie" ma zadatki na artystyczną ciekawostkę dla zaprawionego kinomana, bo przeciętny widz niemiłosiernie na seansie się wynudzi.

Martin Scorsese, który w swojej dotychczasowej karierze reżyserskiej otwarcie nie krył swoich katolickich przekonań, w "Milczeniu" do kwestii wiary podchodzi w różnoraki sposób. Niestety nie potrafi ubrać tego w zgrabną i przystępną opowieść, która finalnie gubi tempo, choć za sprawą postaci ojca Rodriguesa i jego indywidualnych wyborów trzyma w napięciu. Martin Scorsese, który w swojej dotychczasowej karierze reżyserskiej otwarcie nie krył swoich katolickich przekonań, w "Milczeniu" do kwestii wiary podchodzi w różnoraki sposób. Niestety nie potrafi ubrać tego w zgrabną i przystępną opowieść, która finalnie gubi tempo, choć za sprawą postaci ojca Rodriguesa i jego indywidualnych wyborów trzyma w napięciu.
Odpowiedniej jakości nie dodali też niestety sami aktorzy. Andrew Garfield jako targany wątpliwościami męczennik w pewnym momencie zostaje rozbrojony z filmowej amunicji. Gwiazdor "Przełęczy ocalonych" oszczędność środków nadrabia irytującą nadekspresją, która finalnie zupełnie już nas zobojętnia na jego losy. Adam Driver snuje się po filmowym planie i właściwie na tym jego rola się kończy, staje się niewidzialny. Liam Neeson, nawet mimo arcyciekawej postaci z ogromnym potencjałem (skojarzenia z postacią pułkownika Kurtza z "Czasu Apokalipsy" jak najbardziej na miejscu), nie daje z siebie nawet połowy możliwości. Braki nadrabiają za to japońscy aktorzy. Shinya Tsukamoto (Mokichi) i Yoshi Oida (Ichizo) intrygują od momentu, gdy pojawiają się na ekranie. Issei Ogata jako inkwizytor Inoue wręcz hipnotyzuje, a i Yosuke Kubozuka wnosi sporo wartości dodanej jako notoryczny grzesznik i uosobienie Judasza.

Monumentalnym dziełem Martin Scorsese spełnił swoje reżyserskie marzenie. Nie poniósł porażki, ale chwały też "Milczeniem" sobie nie dodał. Nie sprowokował również kontrowersji, choćby tych towarzyszących "Ostatniemu kuszeniu Chrystusa". "Milczenie" zostało... przemilczane. Przynajmniej przez Amerykańską Akademię Filmową, która przy nominacjach do Oscarów doszukała się tylko wyróżnienia za zdjęcia. Misja Scorsese najdobitniej trafi zapewne do wierzących, którzy przekonają się, że wątpienie też wpisane jest w ideę chrześcijaństwa. Oponentów z kolei zapewne umocni w ich przekonaniach. "Milczenie" daje solidne podstawy do szerszego dyskursu na temat wiary, ale ciężko oprzeć się wrażeniu, że w głuchej ciszy zabrakło bardziej wybrzmiewających dźwięków.

OCENA: 6,5/10

Film

6.2
37 ocen

Milczenie (18 opinii)

(18 opinii)
Dramat, Historyczny

Opinie (59) 3 zablokowane

  • (1)

    Bardzo dobry film - 8/10

    • 43 3

    • no nie wiem....

      .... elektroniczna animacja (fuj!) zamiast naturalnych plenerów i dwa młode aktorskie kołki w rolach głównych...... w takiej sytuacji nawet stary, dobry Neeson nie uratuje całokształtu.....

      • 1 8

  • Film umacnia wiarę. Dlatego homoseksualne lewactwo z Hollywood go przeliczało. (8)

    • 64 55

    • (4)

      Nie umacnia, parę starszych osób wyszło w trakcie seansu

      • 9 22

      • (3)

        To ci z KOD-u ;]

        • 34 15

        • (2)

          Oni są na ulicach przy koksownikach.

          • 17 6

          • (1)

            Żyjesz ubeku pisowski wspomnieniami...

            • 8 18

            • Olewam PiS i ciebie.

              • 7 8

    • Hollywood to lewactwo, ale film nie umacnia wiary, raczej ukazuje bezsens teizmu lub religii ogólnie

      • 14 9

    • To ty w niedziele nie w kosciele tylko w kinie?

      Co partia na to? Oj, będzie po premii...

      • 1 6

    • nie ma jak obejrzec cos bezmyslnie, co? ty jestes pewnie jednym z tych, co do muzeum II wojny swiatowej pojda popatrzec na karabiny, zamiast zrozumiec glebiej potwornosc wojny

      • 2 1

  • (6)

    Kto to jest "przeciętny widz"?
    Gimbaza z popcornem i sr*jfonem w ręku?
    Zarzutem jest fakt, że film do nich nie trafi i będą się nudzić na seansie?
    Nikt im do kina iść nie każe. I bardzo dobrze, ze reżyser tej klasy nie musi się przymilać do publiczności kręcąc teledysk.

    • 91 3

    • jestem wierzacym 60 latkiem

      ale ten film rowniez do mnie nie trafil.Doceniam dorobek rezysera ,gre aktorska ale jest to w/g mnie najslabszy film Martin Scorsese.Na pewno nie rfafi do mlodych ludzi z powodu tematu.

      • 2 10

    • Dokładnie (4)

      Niech sobie gimbaza wali drzwiami i oknami na Greya czy inny amerykański szajs. To, że młotkom się coś nie spodoba, nie znaczy że film ma nie powstać i nie być wyświetlany, doceniany za unikalność.

      • 22 1

      • (3)

        Po pierwsze, to jest amerykański film. Po drugie na Greya chodzą w większości kobiety po 30. Po trzecie tylko za to, że film mówi o chrześcijanach nie należy go wychwalać. W czasach gdy w Polsce krzyczy się na wszystkie strony, że nie chcemy imigrantów bo przyniosą z sobą islam wychwalanie filmu który mówi o chrystianizacji na siłę kraju który wcale sobie tego nie życzył jest co najmniej podejściem hipokryty.

        • 4 13

        • (2)

          Ale my sobie nie życzymy islamu w Europie, tak jak Japończycy chrześcijaństwa w Japonii. Gdzie tu hipokryzja?

          • 12 3

          • (1)

            W uznawaniu, że jest to wyjątkowy i unikalny film. Japończycy starają się pozbyć
            trzech na siłę chrystianizujących ich młotków z europy. koniec. zero finezji.
            Czego nie można temu filmowi odebrać to zdjęcia bo są naprawdę na poziomie.

            • 3 9

            • Widocznie dostrzegam w nim coś więcej ale nie będę się tym tu dzielił bo i po co.

              • 4 3

  • (1)

    A ta recenzja jest pisana z perspektywy wyrobionego kinomana czy przeciętnego zjadacza popcornu? Czytając tekst momentami niestety mam wrażenie, że to ta druga opcja. Brakuje dynamiki, kadry są przeciągnięte? To nie radzę panu raczej sięgać po repertuar Antonioniego, Bergmana, Dreyera, Tarkowskiego czy Kieślowskiego, bo przywołując fragment tej, recenzji niemiłosiernie się pan wynudzi.

    • 66 8

    • A weź się.

      • 1 5

  • znawca (2)

    Do krytyka filmowego to panu trochę brakuje ambitne kino 6.5 na 10 a jakieś gmioty miały więcej.

    • 49 7

    • A może film jest po prostu słaby? (1)

      • 6 13

      • To kwestia obiektywna, jak zawsze w przypadku sztuki, ale tutaj wszystkie oceny poniżej 7 są trochę krzywdzące. 'Słaby' to raczej coś ok 3-5/10

        • 9 1

  • jedynie dobre milczenie to milczenie...

    owiec

    • 8 13

  • W świetle faktów historycznych, (7)

    czyli tego co na całym świecie wyprawiali propagatorzy chrześcijaństwa i zwierzchnictwa kościoła i chrześcijańskich władców,
    jakąkolwiek apoteozę tych, których pogoniono z kraju, gdzie próbowali wp**rzać się ze swoją kulturą w kulturę wypracowaną przez mieszkańców,
    uważam za niesmaczną.

    • 31 38

    • 100/100

      • 7 15

    • W kulturze chrześcijańskiej panuje tolerancja, dobro i miłość bliźnich. (1)

      W krajach muzułmańskich tolerancja jest towarem deficytowym, kobiety które w chrześcijaństwie są czczone, tam sa traktowane jak rzeczy.

      Film dobitnie pokazuje jak sintoiści prześladują ludzi którzy głoszą inną wiarę. Trzeba odróżniać to co głosił i robili chrześcijanie do tego co robili ludzi którzy z krajów chrześcijańskich przybyli. Np. handel niewolnikami to domena nie chrześcijan a innej nacji...

      • 15 12

      • W kulturze chrześcijańskiej panuje tolerancja, dobro i miłość bliźnich

        Skwituję to parafrazą piosenki Jerzego Stuhra: pi**rzyć każdy może, jeden lepiej a drugi gorzej.

        • 9 12

    • W świetle faktów historycznych to chrześcijaństwo poprawiło Świat. (2)

      Chrześcijaństwo zlikwidowało niewolnictwo, odrzucało wojny ( i to od średniowiecza), głosiło moralność.

      Zobacz gdzie tłumnie przyjeżdżają muzułmanie, hinduiści, buddyści itp. Oczywiście do krajów chrześcijańskich :-)

      • 17 12

      • raczej ateistycznych

        • 10 8

      • I Gandhi też urządzał chrześcijańskie manifestacje przeciw buddyjskiemu reżimowi Wielkiej Brytanii.

        • 6 3

    • Oglądałeś film, czy tak klepiesz bez sensu? Tu nie ma żadnej apoteozy.

      • 4 1

  • Jak widać każdy kraj się broni (3)

    przed inwazją obcej kultury i religii.
    I słusznie.
    A tymczasem zachodnia Europa... ehh, szkoda gadać.

    • 46 3

    • Nprawdę? (2)

      To dziwne bo Japonia to najbardziej zachodni kraj azjatycki więc jakoś słabo się bronił. Co więcej znakomicie na tym wyszedł. I cały świat dobrze na tym wyszedł bo to przecież dobrze, że Japonia jest bogatym dobrze rozwiniętym krajem.

      • 5 14

      • Japonia jest "zachodnia" dopiero od połowy XX wieku. (1)

        Wcześniej ludność miała mentalność typowo wschodnio-azjatycją, podobną zobaczyłbyś nie tylko w Chinach, ale i w Wietnamie, Kambodży czy Bangladeszu.

        • 13 0

        • Wcześnie i teraz też tyle że w zachodnim opakowaniu

          • 1 2

  • Ok ale w tym filmie tej apoteozy nie ma.

    • 3 2

  • No, w końcu jakiś oryginalny scenariusz z Hollywoodu. (5)

    Czuję, że to będzie perełka w morzu tegorocznego badziewia.

    • 28 5

    • (4)

      Perełka bo trzech hipisów z krzyżami dało się zabić płacząc przez cały film.

      • 3 11

      • (2)

        Nie kumasz, że ten film wcale nie jest pro chrześcijański. Wg mnie film pokazuje bezsens religii. Byłeś, widziałeś? Czy oceniasz na podstawie plakatu?

        • 6 1

        • (1)

          Jest zdecydowanie za pro chrześcijański uważany przez większość widzów.

          • 1 5

          • Widocznie większość nie myśli ale to normalne.

            • 3 3

      • "Dało się zabić" - jak widać nie oglądałeś filmu, a komentujesz. Jaki to ma sens?

        • 3 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Art Beats | Tycjan: Imperium barw - Wielka Sztuka w Kinie | Kino Kameralne Cafe

27 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Kino Seniora w Kameralnym

12 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Konfrontacje: 20 000 gatunków pszczół | Dyskusyjny Klub Filmowy UG Miłość Blondynki

15 zł
projekcje filmowe, przegląd, DKF