• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Recenzja filmu "Zabójca". Fincher i Fassbender odpalili

Tomasz Zacharczuk
10 listopada 2023, godz. 18:30 
Opinie (75)

"Trzymaj się planu". "Przewiduj, nie improwizuj". Tytułowy bohater grany przez Michaela Fassbendera przed pociągnięciem za spust powtarza podobne regułki jak mantrę. W motto zawodowego killera wsłuchuje się także David Fincher. Reżyser "Siedem" i "Podziemnego kręgu" z chłodnym wyrachowaniem, zegarmistrzowską precyzją i godną podziwu samodyscypliną tworzy hipnotyzującą opowieść, która plasuje się gdzieś pomiędzy tendencyjnymi "akcyjniakami" z Jasonem Stathamem a egzystencjalnym "Ghost Dogiem" Jima Jarmuscha. I choć dostępny już na Netflixie "Zabójca" nie zawsze trafia w sedno, to na pewno nie można odmówić mu klasy.



Zdyscyplinowany jak John Wick. Metodyczny niczym Szakal Fredericka Forsythe'a. Zdystansowany emocjonalnie jak Leon Luca Bessona. Bezimienny profesjonalista o twarzy Michaela Fassbendera sprawia wrażenie precyzyjnie zaprogramowanej maszyny, której David Fincher zaimplementował zestaw najbardziej przydatnych atutów zawodowego zabójcy. Trudno je na pierwszy rzut oka dostrzec w kimś, kto wtapia się w uliczny zgiełk w przebraniu niemieckiego turysty, zajada się na ławce cheeseburgerami i namiętnie przesłuchuje dyskografię The Smiths.



Gdy jednak wybija godzina zero, ten sam mężczyzna rozpoczyna swój drobiazgowy rytuał. Pieczołowicie rozkłada sprzęt, reguluje tętno i oddech, recytuje w myślach wypracowane przez lata credo, wyczekuje na odpowiedni moment i oddaje śmiertelny strzał. Po czym ulatnia się z miejsca zdarzenia szybciej od smugi dymu wydobywającej się z rozgrzanej lufy. Modus operandi naszego killera jeszcze nigdy go nie zawiódł. Do czasu, gdy podczas niepozornego zlecenia w Paryżu wystrzelona kula trafia przypadkową ofiarę, a rozczarowani niepowodzeniem zleceniodawcy postanawiają przykładnie ukarać wykonawcę zadania.

"Anatomia upadku". Od początku do końca trzyma w napięciu

W "Zabójcy" David Fincher odsłania nam kulisy pracy zawodowego killera, który wpada już w pewien automatyzm i odczuwa wypalenie. Musi jednak szybko działać, bo tym razem to on jest na celowniku. W "Zabójcy" David Fincher odsłania nam kulisy pracy zawodowego killera, który wpada już w pewien automatyzm i odczuwa wypalenie. Musi jednak szybko działać, bo tym razem to on jest na celowniku.

Ten killer ma wszystko w tyle. I wie, co i za ile



Pierwszy kwadrans filmu, w którym Fincher mozolnie i z dbałością o detale pokazuje nam rutynę zawodu płatnego zabójcy, dostarcza trzech cennych informacji. Po pierwsze, specjalista od klimatycznych thrillerów w znakomitym stylu wraca do rejonów kina, w których jest przez widzów najmilej widziany. Po drugie, Michael Fassbender w kilkanaście minut prezentuje więcej swojego aktorskiego geniuszu niż przez ostatnie osiem lat, czyli dokładnie od premiery "Makbeta". Po trzecie, "Zabójca" - tak jak jego bohater - do strzału składa się długo, ale jak odpali, to nie ma co zbierać.

Jest to jednak film, który wymaga od widza cierpliwości, pewnego rodzaju skupienia, zaufania reżyserowi i zrozumienia konwencji, która oparta jest na francuskim komiksie o tym samym tytule. Seria autorstwa Alexisa Nolenta charakteryzuje się niespiesznym tempem akcji i skąpą liczbą dialogów, co akurat Fincher postanowił respektować w "Zabójcy", skupiając się bardziej na metodyce pracy zawodowego killera, a nie na jego poszczególnych misjach. Stąd niewiele interakcji pomiędzy postaciami, za to sporo osobistych refleksji głównego bohatera, który odsłania nam tajniki swego zawodu.

"Jeśli nie radzisz sobie z nudą, to nie jest praca dla ciebie" - wypala w jednej ze scen. I faktycznie, jeśli przyjrzymy się jego profesji, to nie ma w niej raczej miejsca na otwarte pojedynki i szalone pościgi. Można za to doszukać się zawodowego wypalenia i bezrefleksyjnego automatyzmu w działaniu. Fincher wszystkie te niuanse obnaża z charakterystycznym dla siebie (choć dawno nie eksponowanym) poczuciem humoru. Również z ironią, gdy wciska w usta swojego bohatera puste frazesy, po czym pokazuje, że te wyrafinowane hasła na niewiele się zdają, gdy trzeba wiać przed rozwścieczonym pitbullem czy okładać się bezsensownie pięściami z tępawym osiłkiem.

"Zabójca" nie uraczy nas wysoko oktanową akcją i szalonym tempem opowieści. To psychologiczne studium przypadku i kameralny thriller z banalną w zasadzie fabułą. By polubić takie kino, trzeba doceniać szczegóły i styl Finchera. "Zabójca" nie uraczy nas wysoko oktanową akcją i szalonym tempem opowieści. To psychologiczne studium przypadku i kameralny thriller z banalną w zasadzie fabułą. By polubić takie kino, trzeba doceniać szczegóły i styl Finchera.

Chwilami trudno ten film się ogląda. Jeszcze trudniej jest przestać to robić



Zasadniczo "Zabójca" to typowe kino zemsty z fabułą tak prostą i oczywistą, że można byłoby podejrzewać Finchera o to, że celowo coś przed nami ukrył pod płaszczykiem krucjaty w stylu Johna Wicka. Oczywiście w postępowaniu głównego bohatera można doszukać się komentarza do współczesnego pracoholizmu, który stępia zmysły i oducza empatii. To momentami także świadoma zabawa filmowymi gatunkami w klimacie neo-noir. Przede wszystkim jednak to czysta rozrywka oparta na sprawdzonym schemacie - łowca staje się zwierzyną i nie zamierza nikomu się podkładać.

Zabójca Finchera podejmuje więc wyzwanie i konsekwentnie eliminuje kolejne zagrożenia rozsiane po całym świecie. Bez empatii. Bez kalkulacji. Bez refleksji. Podobną metodę stosuje zresztą sam reżyser, który jak ubrany na czarno killer z nałożonym na broń tłumikiem zakrada się do swojej ofiary, eliminuje ją po cichu i bez świadków. Skutecznie i profesjonalnie, choć mało widowiskowo. I właśnie tej widowiskowości "Zabójcy" nieco brakuje. Podobnie jak podkręcenia tempa zwłaszcza w finałowym akcie, który zostawia widza ze sporym niedosytem.

Twórca "Gry" i "Zaginionej dziewczyny" nadal jednak po mistrzowsku potrafi inscenizować, a jego narracyjny zmysł sprawia, że historia - tak naprawdę pretensjonalna, momentami nielogiczna i cierpiąca na przestoje - potrafi wręcz hipnotyzować. "Zabójcę" chwilami trudno się ogląda, choć jeszcze trudniej jest przestać to robić. Duża w tym zasługa nie tylko reżyserskich umiejętności Finchera, ale także dopieszczonych zdjęć Erika Messerschmidta oraz zdeformowanych, minimalistycznych brzmień Trenta ReznoraAtticusa Rossa, których oszczędna muzyka znakomicie ilustruje kamienną twarz Fassbendera.

Spoiwem łączącym wszystkie atuty nowego filmu Finchera jest Michael Fassbender - jeden z najbardziej charyzmatycznych aktorów na świecie, który w pojedynkę i właściwie bez wypowiadania słów potrafi budować napięcie i sprawić, że widz ślepo za nim podąża. Spoiwem łączącym wszystkie atuty nowego filmu Finchera jest Michael Fassbender - jeden z najbardziej charyzmatycznych aktorów na świecie, który w pojedynkę i właściwie bez wypowiadania słów potrafi budować napięcie i sprawić, że widz ślepo za nim podąża.

Do formy wraca nie tylko Fincher, ale przede wszystkim Fassbender



I oto właśnie crème de la crème "Zabójcy". Michael Fassbender we własnej osobie. Aktor wręcz stworzony do grania outsiderów i jednostek funkcjonujących pod ekstremalnie dużą presją. Obdarzony taką charyzmą, że właściwie już sama jego obecność na ekranie wyraża wszystko, co wyrażone zostać powinno. We współczesnym świecie, gdy wypowiadanych bez sensu i zastanowienia słów jest zbyt wiele, milcząca twarz Fassbendera przypomina wydobyty z archeologicznych wykopalisk artefakt, o którego magii już dawno zapomniano.

Jego grę w "Zabójcy" przyszli aktorzy mogą potraktować jako tutorial, który podpowie im, jak pojedynczym drgnięciem powieki powiedzieć można więcej niż za pomocą pełnych zdań. Tą ascetyczną i zniuansowaną rolą Fassbender nawiązuje do swoich największych zawodowych dokonań na czele z występami w "Głodzie", "Wstydzie" czy "Makbecie". Jego bohater to zarówno pozbawiony skrupułów perfekcjonista na kontrakcie, jak i przeciętny everyman, którego na ulicy zapytalibyśmy się o ogień lub cyknięcie wakacyjnej foty. W obu wersjach jest klasą samą dla siebie.



Klasy i elegancji w reżyserskim fachu odmówić nie można również Davidowi Fincherowi. Jego najnowszy projekt to wysublimowane i dopracowane w detalach psychologiczne studium wypalonego emocjonalnie i zawodowo killera, który rusza na brutalną misję, by nadać jeszcze życiu jakiś sens. "Zabójca" nie ma takiej iskry i moralizatorskiego zacięcia jak "Podziemny krąg", nie wciąga jak "Siedem", nie tworzy spójnej całości jak "Zodiak". Brakuje tu wielu rzeczy, choć w świecie, w którym wszyscy wszystkim pokazują wszystko, ten akurat filmowy minimalizm może być atrakcyjny nie tylko dla naszych zmysłów, ale i wyobraźni. I to jeden z tych strzałów, których "Zabójca" na pewno nie pudłuje.

7.5/10   Ocena autora
+ Oceń film

Film

5.5
40 ocen

Zabójca (13 opinii)

(13 opinii)
akcja, dramat, kryminał

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (75)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Kino Konesera: Monster

29,90 zł
projekcje filmowe

Kino Konesera - Monster

29,90 zł
projekcje filmowe

Monster - Kino Konesera

29,90 zł
projekcje filmowe