Recenzja: "Trzej muszkieterowie: D'Artagnan". Liczyliśmy na więcej
Gdyby Aleksander Dumas urodził się 150 lat później i nieco bliżej Fabryki Snów niż w odległej od Kalifornii Francji, niewykluczone, że to on dzisiaj odpowiadałby za wizję marvelowskiego uniwersum bądź innej przygodowej serii. Podobnie jak w superbohaterskich filmach, tak w utworach słynnego pisarza fabuła i losy poszczególnych postaci koncentrują się wokół miłości, pasji, honoru i poświęcenia, ale też zdrady, intryg i walki dobra ze złem. To właśnie dlatego napisane niespełna 200 lat temu powieści Dumasa są na tyle uniwersalne, że filmowcy raz po raz sięgają po klasykę literatury płaszcza i szpady. "D'Artagnan" rozmachem i mrocznym klimatem przebija poprzednie ekranizacje, choć to chyba zbyt mało, by uznać, że jest najlepszą z dotychczasowych wersji "Trzech muszkieterów".
Sprawdź, co jeszcze oprócz "Muszkieterów" grają kina w Trójmieście
"Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Muszkieterskie zawołanie niemal każdy z nas bez większego namysłu przypisze do chyba najpopularniejszej powieści Aleksandra Dumasa. Znacznie mniejsza zgodność wystąpiłaby w sytuacji, gdyby słynny cytat trzeba było powiązać z konkretnym filmem, bo co pokolenie, to inna wizja "Trzech muszkieterów". Książka doczekała się nawet kilkudziesięciu adaptacji (w różnym formacie i metrażu), choć długą listę spokojnie można byłoby zawęzić do trzech bodaj najbardziej kojarzonych przez widzów tytułów.
Otwiera ją klasyczna ekranizacja spod ręki Richarda Lestera z 1973 roku z Michaelem Yorkiem, Richardem Chamberlainem, Raquel Welch czy Charltonem Hestonem. W latach 90. dostaliśmy hollywoodzką wersję z nieśmiertelnym hitem "All for love" na ścieżce dźwiękowej. Całkiem niedawno jeszcze, bo w 2011 roku, mogliśmy natomiast oglądać szermiercze pojedynki Atosa, Portosa, Aramisa i D'Artagnana w 3D. Teraz "Trzej muszkieterowie" wrócili do ojczyzny, a najnowsza odsłona dumasowskiej powieści jest jedną z najdroższych produkcji w historii francuskiego kina.
Mrocznie, energicznie, ale momentami... niewyraźnie
Wpompowane w widowisko Martina Bourboulona miliony euro na pewno nie poszły na marne. Właściwie już otwierająca "Trzech muszkieterów" sekwencja pojedynku D'Artagnana z łotrami napadającymi damę w potrzebie sugeruje, że mamy do czynienia z produkcją niestroniącą od rozmachu, realizacyjnej werwy, dbałości o kostiumy czy scenografię. Wszystko to oczywiście widzieliśmy choćby we wspomnianej trójwymiarowej adaptacji sprzed nieco ponad dekady, lecz film Paula W.S. Andersona był tak bardzo obładowany efektami i akcją, że kompletnie zatracił przy tym narracyjny rytm i zawadiacki luz.
U Bourboulona kapitalnie uchwycone szerokie kadry, towarzyszący wielu ujęciom mrok, dynamiczne ruchy kamery i fantazyjność kostiumów w żadnym momencie nie przysłaniają głównej intrygi i nie dekoncentrują widza. Wizualne ozdobniki po prostu podporządkowane są regułom współczesnej adaptacji klasycznej przygodowej powieści. Co więcej, twórcy nowych "Muszkieterów" o wiele bardziej niż poprzednicy akcentują naturalizm. Faktycznie czuć, iż akcja filmu toczy się w XVII-wiecznej Francji, a nie na terenie sterylnego skansenu, po którym bohaterowie paradują w wyprasowanych strojach, bielszych niż w reklamach proszków do prania.
Realistycznie miały także wyglądać ujęcia z ręki, ale jest to właśnie pierwszy moment, gdy wymachujący szpadą francuski reżyser zamiast trafić w cel, przecina jedynie powietrze. Rozedrgana kamera w scenach akcji niestety nie tylko nie nadąża za postaciami i gubi tempo, ale kompletnie zniekształca choreografię walk. Do tego stopnia, że podczas najbardziej dynamicznych sekwencji niemal nic nie widać. Cierpi na tym jedna z lepszych scen podczas konfrontacji muszkieterów w lesie z siłami kardynała Richelieu. Niemiłosiernie trzęsąca się kamera ograbia również widowisko z epickiego finału. Wyjściowy pomysł takiego akurat filmowania pojedynków na plus, ale Bourboulonowi przyda się staż u Guya Ritchiego, a operatorowi "Muszkieterów" zlecić należy praktyki pod okiem Rogera Deakinsa.
Nowi muszkieterowie nie dublują tych starszych
Znacznie mniej cierpkich słów można z kolei skierować w stronę twórców za ich podejście do materiału źródłowego. Nowi "Trzej muszkieterowie" plasują się pośrodku wiernej adaptacji i luźnej inspiracji. Kopiowanie poprzedników i przepisywanie Dumasa raczej niczego dobrego by nie zwiastowało, toteż słusznie Bourboulon postawił na rozwiązanie będące hybrydą różnych strategii. Oczywiście wciąż naczelnym wątkiem są intrygi kardynała Richelieu i podkopywanie przez niego pozycji króla Ludwika XIII, ale pozostałe składowe fabuły to już swobodne łączenie i przeplatanie różnych koncepcji Dumasa. Nawet zupełnie nowe pomysły, jak proces niesłusznie oskarżonego o zabójstwo Atosa, sprawdzają się i otwierają filmowcom zupełnie nowe opcje na fabułę i poszczególne postaci.
Spośród bohaterów na pierwszy plan (co zresztą przecież sugeruje podtytuł) przebija się D'Artagnan, więc nie powinno raczej dziwić, że to właśnie na jego staraniach o dołączenie do elity muszkieterów skupia się fabuła filmu. W efekcie to chyba najmniej znany i doświadczony z gwiazdorskiej obsady (a grają tu tuzy francuskiego kina) Francois Civil ma najwięcej do pokazania i udowodnienia. Sprawdza się w tej roli bez zarzutu. Bywa krnąbrny i lekkomyślny, gdy trzeba chwycić za szpadę i zaryzykować własnym życiem. Bywa też uroczo nieporadny w umizgach do Konstancji. Civil trochę zresztą nie miał wyjścia - musiał dostosować się do poziomu kolegów z planu - Vincenta Cassela (Atos), Romaina Durisa (Aramis) i Pio Marmai'ego (Portos).
Przystawka ładna i smaczna, ale apetytu nie ugasi
Całe to aktorskie trio, a właściwie już kwartet, gra w jednej tonacji. Choć są świetnie dostrojeni do siebie, to jednak nie zawsze tę chemię udaje się pokazać, bo zwyczajnie brakuje już miejsca na przyjrzenie się każdej z postaci i zarysowanie ich relacji. Pod tym kątem nowi "Muszkieterowie" zdecydowanie ustępują tym z 1973 i 1993 roku. Trzeba jednak pamiętać, że jest to pierwsza z dwóch zapowiadanych na ten rok części. Pozostaje więc uzbroić się w cierpliwość i liczyć na to, że twórcy nie tylko pokażą nam nieco więcej tej dumasowskiej solidarności i braterstwa, ale również skierują więcej uwagi na Milady (świetna, ale mało widoczna Eva Green) i przede wszystkim na schowanego w tej części Richelieu (Eric Ruf).
KINO Zobacz najlepiej oceniane nowe filmy
Dostaliśmy więc na razie ładnie skomponowaną i smaczną przystawkę, która jednak apetytu miłośników kina płaszcza i szpady nie poskromi. Choć brakuje tutaj nieco akcji i często ma się ochotę wyciągnąć ręce i przytrzymać tę "epileptyczną" kamerę, to jednak seans nowych "Muszkieterów" nie zawodzi i na pewno nie przynosi ujmy powieści Aleksandra Dumasa. Dobrze znaną klasykę z powodzeniem udało się wpleść w ramy współczesnego, dynamicznego kina przygodowego. Jeden za wszystkich... a na resztę trzeba jeszcze będzie poczekać.
OCENA: 6,5/10
Film
Trzej Muszkieterowie: D’Artagnan
Opinie (13) 2 zablokowane
-
2023-05-12 20:57
Opinia wyróżniona
Ekranizacja (a raczej adaptacja) Lestera nie jest klasyczna, lecz komediowa :) (1)
Lubię tę wersję, owszem, ale trudno ją nazwać klasyczną.
W zasadzie żadna klasyczna jeszcze nie powstała, choć nakręcono już mnóstwo "Muszkieterów", z czego część tak naprawdę z Dumasem wspólnego miała niewiele, poza tytułem.- 10 0
-
2023-05-13 21:42
Z tych nie-klasycznych najbardziej polubiłam serial BBC z dynamiczną muzyka Murraya Golda. I ten steampunkowy 3D z Millą Jovovich jako Milady. Generalnie jak ktoś chce oryginał, niech sięgnie po powieść. A filmy i seriale im bardziej odjechane, tym lepiej.
- 0 0
Wszystkie opinie
-
2023-05-27 08:27
Nawiasem mówiąc
Powieść Dumasa, także ze względu na poglądy autora, kompletnie przeinaczyła postać kardynała Richelieu. W rzeczywistości to był spec od dyplomacji, który wiele zrobił dla wzmocnienia pozycji Francji w Europie, ale tego już w filmie się nie znajdzie :D
- 0 0
-
2023-05-14 05:26
Najlepszy film o Trzech Muszkieterach to francuski dwuczesciowy film z 1961 roku.
Jako d'Artagnan wystąpił niezwykle elegancki Gerard Barray, jako Atos byl znakomity Georges Descrières (pamiętny Arsene Lupin w serialu telewizyjnym) i Mylene Demongeot jako Milady. Bardzo podobała mi sie ta francuska lekkość i klimat tamtej Dumasowskiej epoki. A tego w amerykańskiej banalnej tandecie nie znajdziecie. Barray byl takze pamiętany z filmu Szeherezada, gdzie wystąpił razem z piękną Anna Kariną. Ale to było w latach 60'tych. Wszystko co jest obecnie kręcone w Hollywood to komputerowo wzmacniana tandetna szmira.
- 3 0
-
2023-05-12 20:57
Opinia wyróżniona
Ekranizacja (a raczej adaptacja) Lestera nie jest klasyczna, lecz komediowa :) (1)
Lubię tę wersję, owszem, ale trudno ją nazwać klasyczną.
W zasadzie żadna klasyczna jeszcze nie powstała, choć nakręcono już mnóstwo "Muszkieterów", z czego część tak naprawdę z Dumasem wspólnego miała niewiele, poza tytułem.- 10 0
-
2023-05-13 21:42
Z tych nie-klasycznych najbardziej polubiłam serial BBC z dynamiczną muzyka Murraya Golda. I ten steampunkowy 3D z Millą Jovovich jako Milady. Generalnie jak ktoś chce oryginał, niech sięgnie po powieść. A filmy i seriale im bardziej odjechane, tym lepiej.
- 0 0
-
2023-05-13 07:24
Najlepszą wersją z rozmachem jak z holiłud (2)
była 3 czesciowa produkcji radzieckiej. To bylo prawdziwe kino przygody i akcji i piosenka, ktora do dzisiaj jest pamiętana.
- 5 2
-
2023-05-13 08:50
(1)
Parapapapa -piosenka muszkieterów ZSRR (CCCP)
- 4 0
-
2023-05-13 21:34
Para-para-paradujem :D
Też komediowa, o ile pamiętam. Nawet z elementami groteski. Hollywood nigdy by tak nie nakręcił.- 2 0
-
2023-05-13 17:08
Film dobry, świetne kostiumy, scenografia, duży realizm scen
Zgadzam się z recencją, że jedna ze scen walki za szybka trudno było ją śledzić. Ciekawe jest to że film się skończył prawie tak jak wszystkie poprzednie z dwoma małymi wyjątkami i ciekawe jak to będzie w drugiej części rozwinięte
- 2 0
-
2023-05-13 16:27
Po seansie
Byłem wczoraj na tym w kinie .. zupełnie pozbawiona uroku adaptacja technicznie super , kamera rusza się za bohaterami ale złe posadzony D'artagnany , scenografia jakaś ciemna .. ehh Eva Green już nie ta sama która pamietam z filmu Marzycielie .
- 2 1
-
2023-05-13 08:30
Wow, film z białymi bohaterami i bez silnej, niezależnej wulgarnej kobiety
ociekającej testosteronem. Obejrzę.
- 15 2
-
2023-05-13 08:23
Moim zadaniem udany.
Nie arcydzieło, ale film ogląda się z przyjemnością.
Wy w tych recenzjach, nie raz rozpływaliście się w ochach i achach nad strasznym gooffnem, które miał być filmem.- 8 1
-
2023-05-12 21:20
Eva Grenn?
Chyba jest to naprawdę Eva Green
- 4 1
-
2023-05-12 20:57
Muszkieter to niezbyt trafne słowo
Niestety lepszego chyba nie ma - dlatego muszkieter to także członek elitarnej gwardii królewskiej, taki odpowiednik ówczesnego Gromu - bo o takich w książce mowa.
- 7 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.