• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Recenzja filmu "Szybcy i wściekli 10". Pora wrzucić na luz

Tomasz Zacharczuk
19 maja 2023 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (30)

Recenzja filmu "Szybcy i wściekli 10". Goszczącą na ekranach już od przeszło 20 lat serię "Szybcy i wściekli" właściwie od pierwszego ryku silnika należało postrzegać jako pokraczne skrzyżowanie "Baśni tysiąca i jednej mili" z poradnikiem "Sto zastosowań rozpędzonego samochodu" autorstwa Dominica Toretto. Nie inaczej jest za dziesiątym razem, choć - jak to już bywa przy okazji domykającego się powoli uniwersum - górę nad kuriozalnymi scenami akcji biorą tym razem emocje i sentymentalny wydźwięk niechybnego kresu tej dziwacznej, acz piekielnie widowiskowej sagi. Zaskoczeń nie ma, bo być ich po prostu nie mogło. Wszak podboju kosmosu rozklekotanym i posklejanym taśmą wozem nie miało prawa nic przebić.




Repertuar kin w Trójmieście



W poprzedniej części twórcy jednej z najpopularniejszych serii w historii kina akcji stopień absurdu wynieśli dosłownie i w przenośni poza ziemską orbitę, mocno zawężając sobie w ten sposób pole manewru w kontekście dwóch finałowych produkcji. "Szybkim i wściekłym" pozostały już chyba jedynie podróże w czasie, choć póki co przynajmniej żaden stuningowany DeLorean nie wpadł w ręce Toretto i jego kompanii. Czas w przypadku "Fast X" i tak odgrywa dość kluczową rolę, bo wszystkie kontrolki na deskach rozdzielczych ewidentnie alarmują o tym, że ta ponad 20-letnia już podróż dobiega końca. Zresztą twórcy "dziesiątki" przypominają nam o tym prawie na każdej prostej i za każdym zakrętem.

Dom Toretto (Vin Diesel) musi raz jeszcze obronić rodzinę przed niebezpieczeństwem, tym razem w postaci demonicznego Dantego, który pała żądzą zemsty za wydarzenia sprzed 10 lat. Dom Toretto (Vin Diesel) musi raz jeszcze obronić rodzinę przed niebezpieczeństwem, tym razem w postaci demonicznego Dantego, który pała żądzą zemsty za wydarzenia sprzed 10 lat.

"Szybcy i wściekli" prawie jak Avengersi



Uliczni buntownicy już dawno porzucili nielegalne wyścigi na rzecz misji ratowania świata. Bliżej niż do zmotoryzowanych "freaków" było im w ostatnich latach do superbohaterów, dlatego nawet nie powinno dziwić, że "Szybcy i wściekli" dostali od producentów i reżysera Louisa Leterriera własną wersję "Końca gry". Właściwie "Wojny bez granic", bo "dziesiątka" stanowi jedynie preludium do "grande finale", jakie szykuje nam się w jedenastym filmie w serii. Podobieństw do Marvela w domykaniu uniwersum jest tu całkiem sporo. Od potężnego arcywroga, poprzez nostalgiczne wspominki i wrzucanie "na pakę" niemal każdego, kto się w tym cyklu pojawił, aż po wstrząsające i otwarte zakończenie.

Wszystkie te elementy podkręcono oczywiście z charakterystyczną dla tej marki przesadnością, Pałający żądzą zemsty na Toretto diaboliczny Dante (Jason Momoa) dysponuje zasobami i siłami sprawczymi większymi od samego Thanosa, emocjonalne pogadanki o sile rodziny przebijają najwyższy poziom kiczu, a finałowa demolka na portugalskiej autostradzie po raz enty przypomina nam pierwszą zasadę dynamiki Toretto: jeśli na auto A działa siła auta B, to musisz włączyć nitro. "Szybcy i wściekli" już od dłuższego czasu swoją niedorzecznością zawstydzają nawet Toma Cruise'a i jego "Mission: Impossible". "Dziesiątka" jest potwierdzeniem nie tylko tego, lecz także faktu, że poziomu najlepszej w tym cyklu "piątki" nigdy później nie udało się powtórzyć.

Jest w nowych "Szybkich i wściekłych" odrobina dawnej magii, czyli mająca w końcu większy sens fabuła i nawiązanie do ulicznych wyścigów, do tego trochę humoru i większego luzu. To jednak za mało, by uznać, że seria wraca na właściwe tory. Jest w nowych "Szybkich i wściekłych" odrobina dawnej magii, czyli mająca w końcu większy sens fabuła i nawiązanie do ulicznych wyścigów, do tego trochę humoru i większego luzu. To jednak za mało, by uznać, że seria wraca na właściwe tory.

Wraca trochę dawnej magii i humoru...



Zresztą właśnie do części osadzonej głównie w Rio de Janeiro nawiązuje otwarcie nowych "Szybkich i wściekłych", w którym poznajemy motywację czarnego charakteru i konsekwencje skoku zaplanowanego przez Toretto (Vin Diesel) i Bryana (Paul Walker). Pozbawiony wiernego kompana Dom musi teraz niemal w pojedynkę obronić całą rodzinę przed zemstą Dantego, co nie będzie łatwym zadaniem, biorąc pod uwagę fakt, iż cały zespół został rozbity na kilka podgrup, spośród których chyba najprzyjemniej obserwuje się podróż Jacoba Toretto (John Cena) i jego bratanka (Leo Abelo Perry). Szkoda, że tak późno twórcy serii sięgnęli po komediowy potencjał Ceny.



Za to zupełnym novum jest dość demoniczne oblicze Jasona Momoa i czarny humor, w którym gustuje Dante. Szczególnie jedna scena (osobliwe "garden party"), jak na "Szybkich i wściekłych" dość odważna, bawi do łez. Pomimo że postać Momoa jest momentami okrutnie przerysowana, to i tak ten akurat czarny charakter wnosi do serii znacznie więcej niż Cypher (Charlize Theron) czy swego czasu Deckard Shaw (Jason Statham).

Nowych patentów, czego właściwie można było się spodziewać, więcej w "dziesiątce" nie doświadczymy. Zgodnie z regułami filmowego zakończenia twórcy znacznie chętniej niż po nowości sięgają po sprawdzone schematy. Wraca choćby dawno nieoglądany w tej serii uliczny wyścig. Zrezygnowano natomiast z powtarzanej do znudzenia wizji ratowania świata, bo tym razem ratować trzeba to, co niematerialne, a więc rodzinną miłość i przyjaźń. Fabuła, choć nadal poszatkowana i niespójna, ma znacznie więcej sensu niż w dwóch poprzednich częściach. Mamy w końcu próbę opowiedzenia jakiejś historii, choć tym razem odbywa się to kosztem scen akcji.

Tym razem obyło się bez podboju kosmosu, fruwających czołgów czy wyścigów z łodzią podwodną, ale niedorzeczności jest mnóstwo, a finałowy kwadrans w dużym stopniu psuje całkiem niezły poziom widowiska Louisa Leterriera. Tym razem obyło się bez podboju kosmosu, fruwających czołgów czy wyścigów z łodzią podwodną, ale niedorzeczności jest mnóstwo, a finałowy kwadrans w dużym stopniu psuje całkiem niezły poziom widowiska Louisa Leterriera.

...ale wracają też wszystkie stare grzechy



Tych charakterystycznych dla "Szybkich i wściekłych" wiele nie ma. Właściwie można je sprowadzić do włoskiego bilardu, w którym to bilą jest płonąca bomba turlana przez połowę Rzymu oraz wypełniony adrenaliną końcowy kwadrans. Niestety chyba najgorszy w historii tej serii i wcale nie chodzi jedynie o przebijanie kolejnego sufitu absurdów (przy tym, co jest w końcówce, np. wyścig z łodzią podwodną, to błahostka), ale też o kiepską realizację równie kiepskich pomysłów. Sporo jest za to, jak to już bywa w filmach Louisa Leterriera, bijatyk (całkiem niezły choreograficznie pojedynek Letty z Cypher).

Pomimo zmiany na stanowisku reżysera i dokooptowaniu kilku nowych postaci zasadniczo niewiele się tu zmienia, dlatego wracają wszystkie grzechy główne tej serii. Od coraz bardziej irytujących słownych utarczek Teja (Ludacris) z Romanem (Tyrese Gibson), przez problemy ze sklejeniem dużej liczby wątków i niewykorzystanego Hana (Sung Kang), aż po zupełny brak tożsamości tego widowiska, co już jest zresztą główną bolączką cyklu od wspomnianej "piątki". To wówczas udało się zachować idealny balans pomiędzy opowiadaniem historii a opowiadaniem bajek dla zmotoryzowanych. Był to prawdopodobnie ostatni moment tej serii, w którym rozbuchane efekty czemuś jeszcze służyły i względnie funkcjonowały w zgodzie z prawami fizyki. Potem producenci stracili już kontakt z rzeczywistością, a cały cykl "Szybkich i wściekłych" przeszedł w tryb antygrawitacyjny.

Nie zmienia to faktu, że bądź co bądź mamy do czynienia z pewnego rodzaju kinowym fenomenem trwającym już od przeszło 20 lat. W momencie debiutu "jedynki" Michael Schumacher dominował na torach F1, Robert Kubica dopiero pukał do drzwi "królowej" sportów motoryzacyjnych, a fani czterech kółek na domowych pecetach katowali pierwsze odsłony "Gran Turismo" czy "Need for speed". Nie trzeba chyba dodawać, jak bardzo zmieniła się rzeczywistość na przestrzeni dwóch dekad i jak bardzo zmienili się "Szybcy i wściekli". Z ulicznych torów seria zawędrowała na okołoziemską orbitę, choć w tym przypadku droga do gwiazd wcale nie okazuje się być synonimem sukcesu, a bezradności.

OCENA: 5/10

Film

5.7
18 ocen

Szybcy i wściekli 10 (1 opinia)

(1 opinia)
akcja

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (30)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Art Beats | Tycjan: Imperium barw - Wielka Sztuka w Kinie | Kino Kameralne Cafe

27 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Kino Seniora w Kameralnym

12 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Noc w Kinie Studyjnym - kwiecień

25 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe