• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Recenzja filmu "Pinokio". Takiej wersji jeszcze nie było

Tomasz Zacharczuk
10 grudnia 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (36)

Wydawać by się mogło, że na przestrzeni kilkudziesięciu lat historię ożywającego pajacyka światowe kino wyeksploatowało już do granic możliwości. Świadomy tego Guillermo del Toro, autor oscarowego "Kształtu wody", nie zamierzał z porozrzucanych przez innych filmowców resztek tworzyć kolejnej tej samej opowieści o drewnianym chłopcu. Znalazł więc własny kawałek drewna i wystrugał zachwycającą wizualnie, a jednocześnie intelektualnie pogłębioną i nasączoną emocjami pacyfistyczną baśń o potędze dobra. Nie każdemu tak śmiała wersja "Pinokia" przypadnie do gustu, ale z całą pewnością jest to najbardziej autorska z dotychczasowych interpretacji powieści Carla Collodiego.



Od książkowego debiutu "Pinokia" minęło w ubiegłym roku 140 lat. Już w latach 30. XX wieku wymyślona przez Carla Collodiego historia doczekała się pierwszej filmowej ekranizacji. Minęło kilka dekad, a opowieść o drewnianym pajacyku, który ożywa za pomocą magii, nadal inspiruje filmowców. Dowodem na to są aż dwie tegoroczne produkcje: nieszczęsna aktorska wersja Disneya z Tomem Hanksem w roli Gepetta i poklatkowa animacja Guillermo del Toro ("Labirynt Fauna", "Zaułek koszmarów"), która debiutuje teraz na platformie Netflixa.

I to właśnie ten streamingowy potentat jednogłośnie wygrywa pojedynek na adaptację klasyki dziecięcej prozy. Głównie dlatego, że uwierzył w odważną i autorską wizję meksykańskiego reżysera, który, bądź co bądź, od niebanalnych filmowych baśni jest już cenionym ekspertem. Guillermo del Toro doskonale znanej historii nadał nieoczywisty kontekst, literacki oryginał potraktował jak luźną inspirację, a w unikalnej filmowej formie zawarł zarówno realizm, jak i tak charakterystyczny przecież dla jego kina oniryzm. Efektem jest wyjątkowa pod wieloma względami animacja, która czasami nawet dość mocno odbiega od kanonu klasycznych bajek.

"Pinokio" od Guillermo del Toro to reinterpretacja słynnej bajki Carla Collodiego w zupełnie nowej wersji i w kapitalnej oprawie wizualnej. "Pinokio" od Guillermo del Toro to reinterpretacja słynnej bajki Carla Collodiego w zupełnie nowej wersji i w kapitalnej oprawie wizualnej.

Bajka, w której nie brakuje realizmu



Wielokrotnie już ogrywaną w kinie historię del Toro umieszcza na zupełnie innej linii czasu, niż miało to miejsce w przypadku książkowego pierwowzoru. Tłem nowego "Pinokia" jest bowiem zainfekowana faszyzmem Italia lat 30. XX wieku. Widzimy malownicze i ukołysane niespiesznym trybem życia włoskie miasteczko, w którym budynki oblepione są podobiznami Mussoliniego, a w powietrzu roznosi się warkot samolotów. To właśnie jedna z takich maszyn zrzuca bombę na miejscowy kościół, w którym ginie syn Gepetta. Widmo wojny towarzyszy również podróży samego Pinokia, który trafia nawet do wojskowego obozu treningowego dla nastolatków.

Tak, wciąż mówimy o niepozornej bajce, której głównym bohaterem jest skory do kłamstw i nieposłuszeństwa pajacyk. Polityczno-militarny kontekst w animacji dla dzieci? W tym szaleństwie jest metoda. Ta konkretna oddaje pacyfistyczny charakter opowieści zaproponowanej przez del Toro. Antywojenny protest jest tu zgrabnie wpleciony w wydarzenia na drugim planie. Nie przysłania istoty fabuły, nie odrzuca i nie wprawia w konsternację najmłodszych, a sporo dodatkowych treści proponuje dorosłemu widzowi. Widać w tym dużą wrażliwość i doświadczenie reżysera, który ani na chwilę nie traci świadomości, kim są główni odbiorcy jego filmu.

Ewidentnie twórcy "Pinokia" od początku bardzo mocno zależało na tym, by nie była to opowieść jedynie o ojcowsko-synowskiej relacji. Stojący za kamerą Meksykanin między wierszami sporo mówi także o przepracowaniu osobistej żałoby po stracie bliskich, zastanawia się nad przemijalnością życia i nie boi się nawet podejmować tematyki śmierci. Bez obaw jednak, nie grozi to traumą najmłodszych widzów. Podejście do tak poważnej tematyki przypomina konstrukcję innej fantastycznej animacji - "Coco". W "Pinokiu" duży nacisk położono na wyważenie filmowych treści. Lekka musicalowa forma przy towarzyszącej jej humorze zapewnia odpowiedni odbiór niezależnie od wieku odbiorcy.

"Pinokio" to oczywiście mnóstwo wciągającej przygody, humoru i chwytliwych piosenek, ale także wybrzmiewa tutaj antywojenny manifest. Sporo miejsca twórcy poświęcają też przemijaniu i duchowości człowieka (i marionetki). "Pinokio" to oczywiście mnóstwo wciągającej przygody, humoru i chwytliwych piosenek, ale także wybrzmiewa tutaj antywojenny manifest. Sporo miejsca twórcy poświęcają też przemijaniu i duchowości człowieka (i marionetki).

Tak pięknej oprawy "Pinokio" jeszcze nie miał



Oczywiście nadal sednem fabuły jest historia cierpiącego ojca, który stara się wypełnić pustkę po stracie syna i drewnianej marionetki, która pragnie, by traktować ją jak żywą istotę. Pogodzenie tych dwóch postaw poprzedzi naturalnie cała seria przygód i mozolna pogoń Gepetta za uciekającym Pinokiem. Finał, wcale nie tak oczywisty, dostarcza mnóstwa wzruszeń, ale kolejny już raz w przypadku tej animacji podsuwa najmłodszym widzom bezcenny morał, wykładany przez del Toro w mądry i przemyślany sposób. I choć czasami pojawiają się tu budzące nawet pewien niepokój stwory (inaczej w przypadku tego reżysera chyba być nie mogło), a klimat bywa chwilami dość ciężkawy, to bez cienia wątpliwości "Pinokio" nadal pozostaje ciepłą, rodzinną opowieścią z całym asortymentem zagrywek charakterystycznych dla tego kina.

Mianowicie z chwytliwymi piosenkami, slapstickowym humorem, bajecznie wykreowanymi postaciami na czele ze świerszczem Jimmym czy samym Pinokiem, żywiołowym tempem akcji (choć film rozkręca się bardzo powoli) i efektownym finałem, który potrafi trzymać w napięciu. Zachwycająca jest także warstwa wizualna oparta na poklatkowej animacji. To pierwszy raz, gdy proza Collodiego zyskuje tak ciekawą oprawę, która fantastycznie koresponduje z fabułą. Imponująca jest zastosowana przez filmowców paleta barw, ogromne wrażenie robią dopracowanie szczegółów i motoryka postaci, urzekają filmowe pejzaże i sposób wykreowania niezwykłych miejsc, do których trafia tytułowy bohater. Pod względem czysto technicznym "Pinokio" del Toro jest najpiękniejszą artystyczną wizją ze wszystkich dotychczasowych ekranizacji prozy Collodiego.

Animacja poklatkowa była doskonałym i trafionym wyborem producentów filmu. Sam Guillermo del Toro wiele lat pracował nad scenariuszem i dopracowaniem formy "Pinokia". Animacja poklatkowa była doskonałym i trafionym wyborem producentów filmu. Sam Guillermo del Toro wiele lat pracował nad scenariuszem i dopracowaniem formy "Pinokia".
Dużą pomoc del Toro oferował przy tworzeniu "Pinokia" drugi z reżyserów, Mark Gustafson, nieocenieni okazali się też spece od animacji poklatkowej mający już na swoim koncie "Gnijącą pannę młodą" czy "Fantastycznego Pana Lisa". Najnowszy produkt Netflixa z pewnością nie odbiega od tych kultowych już tytułów. Przede wszystkim jednak nowy "Pinokio" pompuje w przestarzałą już nieco opowieść mnóstwo świeżej energii i oryginalnego pomysłu, który - mam tego pełną świadomość - nie każdemu przypadnie do gustu. Tak, jak nie każdemu podoba się specyficzny styl meksykańskiego filmowca. Czasami jednak potrzeba odrobiny szaleństwa, by dostarczyć widzowi coś oryginalnego i nietuzinkowego. A w takich właśnie kategoriach należy plasować najnowsze dzieło laureata Oscara. Wcale zresztą nie jest wykluczone, że na półce del Toro nie pojawi się kolejna taka statuetka. Tym razem za najlepszą animację.

OCENA: 8/10

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (36)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Marzec Sopocianek (3 opinie)

(3 opinie)
projekcje filmowe, spotkanie, warsztaty, zajęcia rekreacyjne

Konfrontacje: Skąd Dokąd | Dyskusyjny Klub Filmowy UG Miłość Blondynki

15 zł
projekcje filmowe, przegląd, DKF

Kultura Dostępna: Powstaniec 1863

12,90 zł
projekcje filmowe