• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Recenzja filmu "Pierwszy gol". 3 punkty w słabym stylu

Tomasz Zacharczuk
6 stycznia 2024, godz. 14:00 
Opinie (8)

W 2001 r. w meczu pomiędzy Australią a Samoa Amerykańskim padł wynik, który trudno dziś powtórzyć, nawet grając na konsoli i ustawiając najniższy poziom trudności. "Kangury" upokorzyły "Chłopców z terytorium", gromiąc ich 31:0. Historię największych "przegrywów" światowego futbolu opowiada teraz na ekranie Taika Waititi. Nowozelandzki reżyser w "Pierwszym golu" wiele razy kiksuje i kopie się po czole, obija słupki i poprzeczkę, ale w najważniejszym momencie trafia do siatki i dowozi zwycięski wynik do końcowego gwizdka. Styl tej wygranej pozostawia jednak wiele do życzenia.



Żywot kibica piłkarskiej reprezentacji Polski w ostatnich miesiącach nie był usłany różami. Czym jednak są udręki spowodowane grą biało-czerwonych w porównaniu z tym, co dwie dekady temu przeżywali nieliczni sympatycy futbolu z maleńkiej, niespełna 60-tysięcznej wysepki na Pacyfiku. Eliminacje do azjatyckiego mundialu w 2002 r. zawodnicy Samoa Amerykańskiego rozpoczęli od dotkliwej porażki 0:13 z Fidżi. Potem przytrafiła się nie mniej wstydliwa przegrana 0:8 w derbowym starciu z sąsiednim Samoa. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść...



Najgorsza drużyna świata



Gospodarka tego urokliwego, acz niewielkiego państewka opiera się przede wszystkim na połowach i przetwórstwie tuńczyka. 11 kwietnia 2001 r. bramkarz reprezentacji Samoa Amerykańskiego zaledwie w 90 minut zaglądał do sieci aż 31 razy, czyli średnio co 3 minuty. Zamiast po ryby jednak musiał sięgać po piłkę, którą bez większych problemów w samoańskiej bramce umieszczali zawodnicy znacznie wyżej notowanej Australii.

Po spektakularnej klęsce "Chłopców z terytorium" piłkarska federacja Oceanii zmieniła zasady kwalifikacji do Mistrzostw Świata, a golkiper przegranej drużyny, Nicky Salapu, wpadł w depresję i alkoholizm. Z problemów wyciągnęła go dziewczyna, która... podarowała mu konsolę i dzięki temu mężczyzna mógł codziennie odgrywać się na rywalach. Na prawdziwy rewanż Salapu i jego koledzy nie mogli przecież liczyć, bo na przestrzeni sześciu kolejnych lat w ośmiu eliminacyjnych meczach Samoa Amerykańskie przegrało 8 razy, tracąc 67 goli, a strzelając zaledwie 1.

10 lat po upokarzającej porażce przygotowujący się do kolejnych mundialowych kwalifikacji Samoańczycy postanowili zatrudnić na stanowisku trenera kogoś z zewnątrz. Wybór padł na Thomasa Rongena. Holendra, który w CV miał już pracę w amerykańskich klubach i w juniorskiej reprezentacji USA. Słabsze wyniki i wybuchowy temperament coacha spowodowały, że mężczyzna wypadł z obiegu i jedyną ofertę, na jaką mógł liczyć w tamtym czasie, złożyli mu właśnie działacze zhańbionej dekadę wcześniej drużyny.

Rongen nie miał wiele do stracenia, bo cel, jaki postawili przed nim nowi pracodawcy, był jeden: strzelić gola. Nie chodziło o zdobycie choćby punktu w eliminacjach, wyszarpanie cudem remisu czy tym bardziej pojedynczego zwycięstwa. Kibiców interesowało tylko jedno: my chcemy gola, Samoa, my chcemy gola.

"Pierwszy gol" opowiada historię piłkarskiej reprezentacji Samoa Amerykańskiego, które 10 lat po klęsce z Australią próbuje odkupić winy i odzyskać twarz po blamażu 0:31. "Pierwszy gol" opowiada historię piłkarskiej reprezentacji Samoa Amerykańskiego, które 10 lat po klęsce z Australią próbuje odkupić winy i odzyskać twarz po blamażu 0:31.

Paradoks Waititiego: jest i go nie ma



Historię piłkarskiego "redemption team" podjął w swoim najnowszym filmie Taika Waititi, czyli spec od gatunkowej żonglerki i nieszablonowego, komediowego dryblingu. Nowozelandczyk parokrotnie już udowodnił, jak niekonwencjonalnie potrafi ograć wymagający nieraz temat i w zwariowanej, a czasami nawet abstrakcyjnej formie zamknąć wartościową treść. Wystarczy choćby wspomnieć, w jak oryginalny sposób Waititi opowiadał o Holokauście ("Jojo Rabbit"), damsko-męskich relacjach ("Orzeł kontra rekin"), synowsko-ojcowskich więziach ("The Boy") czy wampirach ("Co robimy w ukryciu?"). Wydawało się, że i na sportowe kino Nowozelandczyk znajdzie równie wyszukaną taktykę.

Piłkarskie boisko szybko potrafi zweryfikować trenerskie strategie, a ta, którą obrał Waititi, gwarantuje powodzenie tylko w pojedynczych akcjach. Na 90 minut (a tyle akurat trwa film) to zdecydowanie za mało. Wielu widzów i krytyków już przy okazji drugiego "Thora" wytykało reżyserowi wymuszony humor i jazdę na autopilocie. "Pierwszy gol" niestety potwierdza tę tendencję, a Waititi - jak nigdy wcześniej - stara się rozśmieszać nas na siłę. Efekt takiego podejścia jest oczywiście odwrotny do zamierzonego, więc autentycznie zabawnych momentów jest jak na lekarstwo. Za to spudłowanych i przestrzelonych żartów cała masa.

Czy jeden z najbardziej kreatywnych i nietuzinkowych komediantów współczesnego kina nagle stracił rezon? Trudno o takie wnioski po jednym filmie. W "Pierwszym golu" widać jednak, że tym razem Waititi ma problem nie tylko z wyczuciem humoru (choć są tu sceny, które wywołają gromki śmiech), ale przede wszystkim z opowiadaniem historii. Trudno oprzeć się wrażeniu, że przelewa się ona reżyserowi przez palce, a ten niespecjalnie nadstawia drugą dłoń, by to zatamować. Wydaje się, że Waititi zbyt mocno uwierzył w to, że "Pierwszy gol" - z racji podejmowanej tematyki - będzie "samograjem". Zabrakło serducha i zaangażowania.

To, co Waitiemu na pewno się udało w "Pierwszym golu", to obsadzenie Fassbendera w roli Thomasa Rongena. Na plus również piękna sceneria, kilka naprawdę niezłych żartów i emocjonująca końcówka, do której trzeba się jednak trochę, notabene, dokopać. To, co Waitiemu na pewno się udało w "Pierwszym golu", to obsadzenie Fassbendera w roli Thomasa Rongena. Na plus również piękna sceneria, kilka naprawdę niezłych żartów i emocjonująca końcówka, do której trzeba się jednak trochę, notabene, dokopać.

60 minut kopaniny, 30 minut emocji



Stare kibicowskie powiedzenie głosi: nazwiska nie grają. Bez trenera, taktyki i zaangażowania nawet największe gwiazdy mistrzostwa nie zdobędą. Dotyczy to także kina, bo Michael Fassbender, choć aktorem jest wybitnym, to bez wsparcia reżysera i scenarzysty niewiele ugra. Jego Thomas Rongen niewątpliwie przykuwa uwagę, jest interesującą postacią, która dodatkowo przez większość filmu skrywa pewien bolesny sekret, ale Waititi skutecznie niestety uniemożliwia widzom bliższą znajomość z głównym bohaterem. Gdy wydaje się, że już odkrywamy wnętrze Rongena, nagle reżyser nakierowuje kamerę na zupełnie zbędny detal na drugim planie.

Dotyczy to właściwie wszystkich bohaterów "Pierwszego gola", którzy tworzą (szczególnie na tle Rongena) anonimową zbieraninę wyrobników, których rola sprowadza się do kilku pojedynczych kwestii i scen. Może z wyjątkiem Jaiyahy (Kaimana), która jest przedstawicielką Fa'afafine - specyficznej dla kultury samoańskiej trzeciej płci. Jej historię, podobnie zresztą jak prawdziwy cel misji Rongena, poznajemy dopiero w końcowej fazie filmu. To właśnie tutaj Waititi dostarcza najwięcej emocji, nie tylko za sprawą trzymającego w napięciu meczu Samoańczyków z reprezentacją Tonga.

"Pierwszy gol" - ze względu na podejmowany temat i materiał źródłowy - mógł być świetnym filmem. Jest niestety jedynie poprawnym, z kilkoma fragmentami nieco większej jakości. "Pierwszy gol" - ze względu na podejmowany temat i materiał źródłowy - mógł być świetnym filmem. Jest niestety jedynie poprawnym, z kilkoma fragmentami nieco większej jakości.

Liczą się 3 punkty



Ostatnie pół godziny to już kino sportowe pełną gębą. Znamienne jest jednak to, że Waititi, który w jednej ze scen trochę naśmiewa się z inspirującej mowy Ala Pacino z "Męskiej gry", tworzy film dokładnie według tych samych schematów. Tylko ze znacznie gorszym skutkiem i bez swojego autorskiego podpisu. A przynajmniej nie na tyle czytelnego, by "Pierwszy gol" uznać za odjechane połączenie "Reggae na lodzie" i "Potężnych kaczorów", czego zapewne wielu widzów oczekiwało i wręcz pragnęło.



Futbol jest piękny, bo bywa szalenie nieprzewidywalny. Czasami drużyna, która muruje własną bramkę, stawia "autobus", nie potrafi skleić kilku podań czy wyjść za własną połowę, w ostatniej minucie strzela zwycięskiego gola. Co po spotkaniu powie trener lub zawodnik takiego zespołu? "Liczą się przede wszystkim 3 punkty, a nie styl". I dokładnie to samo może powtórzyć Taika Waititi, który swoje zwycięstwo dowiózł do końcowego gwizdka, ale swoją grą nie porwał. Najgorsza drużyna świata zasługiwała jednak na dużo więcej.

6/10   Ocena autora
+ Oceń film

Film

8.2
9 ocen

Pierwszy gol (6 opinii)

(6 opinii)
komedia, sportowy

Opinie (8) 1 zablokowana

Wszystkie opinie

  • Na fejsbooku (2)

    ktoś udostępnił przerobiony teleturniej Jeden z dziesięciu z udziałem PiS i PO.
    Rewelacja lepsze niż nie jedna komedia
    parodia świetna.
    Na to powinny być bilety do kina.
    Jednym słowem taki cyrk reprezentują obydwie partie że aż prosi się o thriller
    w polskim wydaniu.

    • 11 11

    • Rewelacja

      • 1 2

    • Bzdura POwcy i zbieranina byłych Powców u hołowni niema sobie równych .

      • 2 3

  • Opinia wyróżniona

    Czyli film i tak ciekawszy niż 95% spotkań kopaczy w naszej "ekstraklasie"

    Że o niższych ligach nie wspomnę.

    • 12 0

  • Opinia wyróżniona

    Mi się bardzo podobało

    Żarty były ok , nic na siłę , znacznie lepsze od tysiąca komedii romantycznych;) tym bardziej gdy nie zna się prawdziwej historii , która jest ujawniona pod koniec ;)

    • 5 0

  • (2)

    Największym przegrywem życiowym jest Sven. Każdy dzień jego pisania tylko to potwierdza, zero rodziny, zero życia poza piwnicą

    • 8 2

    • "sven" nie istnieje, to jest postać stworzona w redakcji. (1)

      Stary numer, prowokowanie ruchu na forum.

      • 3 1

      • Masz rację, lepiej ignorować

        • 1 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Nowe Horyzonty Tournée

20 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

SPY x Family CODE: White w Helios ANIME

29,90 zł
projekcje filmowe

SPY x Family CODE: White w Helios Anime

29,90 zł
projekcje filmowe