• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Recenzja filmu "Meg 2: Głębia". MEGa rozczarowanie

Tomasz Zacharczuk
5 sierpnia 2023, godz. 11:00 
Opinie (46)

Śmiałkowie pod wodzą Jasona Stathama, aby przebić się przez oceaniczne dno i dotrzeć do prehistorycznych rekinów, używają specjalnych, nowoczesnych kapsuł. Podobne pojazdy przydałyby się także widzom, bo wpław raczej ciężko przedrzeć się przez ławicę bylejakości i kiczu w kontynuacji przeboju sprzed pięciu lat. "Meg 2: Głębia" nie jest ani w pełni świadomym i pozbawionym hamulców kinem klasy B, ani tym bardziej angażującym i sprawnie zrealizowanym thrillerem, o którym chciałoby się pamiętać choćby kilka godzin po seansie. Film o krwiożerczych drapieżnikach nie za bardzo ma czym kąsać, co nie znaczy, że nie pożre nam cennego czasu.



Wyciąganie bolesnych wniosków z przeszłości nie jest zazwyczaj domeną ekranowych korporacji, które uwielbiają pakować się w kolejne tarapaty. Klęska słynnego parku z dinozaurami nie zniechęciła następców Johna Hammonda do otwierania podobnych atrakcji. Efekt był równie tragiczny, co za pierwszym razem. Do tej samej rzeki, a właściwie w tym przypadku oceanu, próbują wejść także naukowcy z "Meg 2". Już pięć lat temu przy okazji "jedynki" okazało się, że eksploracja głębin do niczego dobrego nie prowadzi. W kontynuacji filmu Jona Turteltauba zdaje się, że nikt oprócz niewzruszonego Jonasa Taylora (Jason Statham) o tym jednak nie pamięta.

Co w kinach w Trójmieście?



Kompletnie pozbawieni wyobraźni i odpowiedzialności badacze, dłubiąc w oceanicznym dnie, znów umożliwiają przerośniętym rekinom ucieczkę z odizolowanej od społeczeństwa strefy. Tym razem zagrożenie jest poważniejsze, bo trzeba stawić czoła nie jednemu, a kilku drapieżnikom. Na dodatek oprócz megalodonów udaje się również czmychnąć innym, równie niebezpiecznym, stworzeniom, które za cel obierają sobie pensjonariuszy uroczego kurortu o wdzięcznej nazwie Fun Island.

Jason Statham znów (choć tym razem już nie w pojedynkę) walczy z gigantycznymi rekinami. Efekt jeszcze gorszy niż w pierwszej części "Meg". Jason Statham znów (choć tym razem już nie w pojedynkę) walczy z gigantycznymi rekinami. Efekt jeszcze gorszy niż w pierwszej części "Meg".

No risk, no fun, czyli rekiny dalej na smyczy



Zabawy faktycznie w kontynuacji "The Meg" miało być więcej. To, co niezbędne (przedstawienie widzom megalodonów, zarysowanie postaci i głównych wątków) wykonano już przy okazji pierwszej części, której klimat rozrzedziło niepotrzebne udramatyzowanie całej opowieści. "Dwójka" w zamyśle miała zerwać z powagą i dać upust fantazji filmowców. Krok w dobrym kierunku, ale do postawienia kolejnego autorom "Głębi" już zabrakło jednak odwagi. Mając w zestawie wyrośnięte i wygłodniałe rekiny, niezawodnego Jasona Stathama i towarzyszącego mu gwiazdora chińskich "akcyjniaków", Wu Jinga, oraz dosyć sporą sumkę na efekty specjalne, aż prosiło się, aby - kolokwialnie mówiąc - odpiąć wrotki i wejść "all-in".

Do tego potrzeba jednak nie tylko wspomnianej odwagi, ale też zielonego światła od producentów. Tymczasem panowie od tabelek w Excelu, licząc na co najmniej podobne zyski do tych sprzed pięciu lat, zapewne nawet nie brali pod uwagę zawyżenia kategorii wiekowej, co z kolei poszerzyłoby filmowcom pole manewru. W ten sposób po raz drugi już dostaliśmy ugłaskany film o krwiożerczych bestiach, których za wiele na ekranie nie widać i które konsumują ludzi w bardzo kulturalny sposób. Mogła być widowiskowa i okraszona humorem dla pełnoletnich sieczka budząca przy okazji grozę i potęgująca napięcie, a jest wypolerowana z jakichkolwiek emocji opowiastka imitująca dziesiątki filmów o rekinach.

Trudno w takich okolicznościach zaskoczyć widza i zaangażować go do kibicowania garstce śmiałków rzucających wyzwanie bestiom. Stojący za kamerą Ben Wheatley co prawda robi, co może, by podtrzymać tempo i pchać tę opowieść do przodu, ale na niewiele się to zdaje. Pierwsza połowa filmu niemiłosiernie się dłuży, a zwroty akcji są nie tyle nużące, co zwyczajnie przewidywalne. Dopiero finałowe pół godziny przynosi w końcu odrobinę frajdy i pozwala wykazać się nie tylko Stathamowi i Jingowi, ale przede wszystkim rekinom. To właściwie jedyny fragment "Meg 2", w którym humor i akcja są względnie zsynchronizowane i dają poczucie, że taki właśnie film powinniśmy oglądać od początku.

"Meg 2" bliżej do kina klasy B niż do pełnoprawnego hollywoodzkiego widowiska. Duża w tym zasługa fatalnych dialogów, absurdalnej fabuły, drętwych postaci i beznadziejnych momentami efektów specjalnych. "Meg 2" bliżej do kina klasy B niż do pełnoprawnego hollywoodzkiego widowiska. Duża w tym zasługa fatalnych dialogów, absurdalnej fabuły, drętwych postaci i beznadziejnych momentami efektów specjalnych.

Miała być ekstraklasa, jest B-klasa



Film - wydawałoby się - komiczny w swojej absurdalności, a zarazem odjechany w kontekście pomysłów i rozwiązań. Tylko w takiej formule "Meg 2" miałby jeszcze szansę powodzenia, bo przy tak dużym nagromadzeniu fabularnych luk (ciąg przyczynowo-skutkowy pożarty przez rekiny) i scenariuszowych niedorzeczności (czarny charakter rodem z filmowych parodii) nikt rozsądny nie próbowałby nawet robić z tego widowiska mrocznego thrillera na serio. A jednak twórców "Głębi" raz ciągnie do poważnego kina, by za chwilę zaserwować popisową scenę rodem z kina klasy B, którego elementów zresztą w filmie Wheatleya znajdziemy mnóstwo. Od drętwych postaci wygłaszających równie drętwe kwestie, przez karkołomną fabułę, po kiczowate efekty specjalne (CGI momentami to totalna amatorszczyzna), które maskować ma niechlujny montaż.

Byłoby to nawet całkiem zjadliwe b-klasowe kino, w dobrym tego słowa znaczeniu, gdyby nie śladowe tylko ilości humoru. Niestety ten sytuacyjny działa sporadycznie, a zakamuflowany w dialogach zupełnie natomiast nie spełnia swojej roli. Co nie znaczy, że powodów do śmiechu brakuje, ale wynika to raczej z nieporadności scenarzystów i naprawdę rozczarowującej warstwy wizualnej filmu. Trudno na przykład nie zrywać boków na widok Stathama ciskającego harpunikiem (nawet nie harpunem) w kilkudziesięciometrowego rekina. To tak jakby rzucać w dzika wykałaczkami. Takich niskobudżetowych (dosłownie i w przenośni) rozwiązań jest w drugim "Megu" całe mnóstwo.

Jeżeli coś w filmie Bena Wheatleya funkcjonuje, to na pewno niezawodny w scenach akcji Statham oraz dwie całkiem niezłe sekwencje - otwierająca i finałowa. Jeżeli coś w filmie Bena Wheatleya funkcjonuje, to na pewno niezawodny w scenach akcji Statham oraz dwie całkiem niezłe sekwencje - otwierająca i finałowa.
Czy warto więc w takim razie zanurkować w "Głębię"? Czysto filmowych walorów nie znajdziemy tu zbyt wiele, ale chwycić się można z kolei tych mniejszych bądź większych absurdów i całkiem niezłego finału. Miłośnicy kina niższych kategorii poczują się jak w domu, ale ci oczekujący angażującego widowiska na nieco wyższym poziomie zostaną raczej rzuceni na pożarcie megalodonom. "Meg 2" nie jest niczym więcej niż oklepanym letnim blockbusterem. Równie byle jakim jak wakacyjna aura w ostatnich dniach nad polskim morzem.

OCENA: 3/10

Film

6.0
28 ocen

Meg 2: Głębia (1 opinia)

(1 opinia)
sci-fi, akcja

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (46)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Nowe Horyzonty Tournée

20 zł
Kup bilet
impreza filmowa, projekcje filmowe

SPY x Family CODE: White w Helios ANIME

29,90 zł
projekcje filmowe

SPY x Family CODE: White w Helios Anime

29,90 zł
projekcje filmowe