Recenzja filmu "Kolory zła: Czerwień". Zbrodnie po trójmiejsku
Recenzja filmu "Kolory zła: Czerwień". Twórcy filmowych "Kolorów zła" mieli w rękach mocne karty: bestsellerową powieść trójmiejskiej pisarki Małgorzaty Oliwii Sobczak, solidną obsadę z Mają Ostaszewską i Jakubem Gierszałem na pierwszym planie oraz atrakcyjne wizualnie i zawsze wdzięczne do kadrowania nadmorskie plenery. Tyle że nikt - na czele z reżyserem Adrianem Pankiem - nie wiedział do końca, jak tymi kartami zagrać. Strategii wystarczyło jedynie na kilka początkowych rozdań. Potem był już tylko mało przekonujący i czytelny blef. Debiutująca na Netfliksie "Czerwień" rozczarowuje.
- "Kolory zła: Czerwień" - ekranizacja bestsellerowej powieści Małgorzaty Oliwii Sobczak
- Kryminał z potencjałem, ale nikt go tu nie pokazał
- "Kolory zła: Czerwień" - świetni aktorzy wrobieni w słaby scenariusz
- Trójmiasto znów nie zawiodło
KINO A może kino? Sprawdź aktualny repertuar
"Kolory zła: Czerwień" - ekranizacja bestsellerowej powieści Małgorzaty Oliwii Sobczak
Książkowe bestsellery od zawsze stanowią łakomy kąsek dla filmowych producentów. To przecież gotowy i sprawdzony przepis na sukces, który wymaga jedynie zastosowania na ekranie tych samych składników w odpowiednich proporcjach. W praktyce często jednak tego efektu nie udaje się w pełni uzyskać, a wspomnianym kąskiem można się dość szybko zadławić. Ekranizacja pierwszej części serii "Kolory zła" jest tego najlepszym dowodem.
W naszej recenzji książkowej "Czerwieni" Magdalena Raczek pisała o składnej narracji, dopracowanej fabule, pełnokrwistych postaciach i wciągającej intrydze. Właściwie żadnego z tych elementów w filmowej wersji trójmiejskiej powieści Małgorzaty Oliwii Sobczak nie udało się odwzorować w skali 1:1. Mało tego, każdy z wymienionych walorów literackiego oryginału w filmie Adriana Panka przepoczwarzył się w jego wadę. Najnowsza propozycja Netfliksa to kryminał charakteryzujący się niespójną narracją i poszatkowaną fabułą. Z płaskimi postaciami i intrygą, która wiele obiecuje, ale i szybko wyparowuje.
Kryminał z potencjałem, ale nikt go tu nie pokazał
Gdy morze wyrzuca na brzeg orłowskiej plaży zwłoki młodej dziewczyny z wyciętymi ustami, trójmiejscy śledczy są przekonani, że brutalny morderca powrócił. W przeszłości znajdowano już bowiem kobiece ciała okaleczane w podobny sposób. Sprawą zajmuje się niezbyt jeszcze doświadczony prokurator Leopold Bilski (Jakub Gierszał), którego w działaniach wspiera sędzia Helena Bogucka (Maja Ostaszewska). Nie chodzi tu jednak o zawodową solidarność, bo zaangażowanie kobiety wynika z jej prywatnych pobudek. Ofiarą okrutnego mordercy padła jej córka, Monika (Zofia Jastrzębska).
Podczas śledztwa para głównych bohaterów odkrywa wstrząsające kulisy seksualnej przemocy dokonywanej na kobietach. W tle pulsuje wątek lokalnych gangsterów i przekupnych gliniarzy, na jaw wychodzą rodzinne tajemnice Boguckich i mroczne sekrety ich córki, a nieustępliwie dążący do poznania prawdy Bilski musi jeszcze na marginesie uporać się z przełożonym pragnącym zamieść sprawę pod dywan. Jest tu naprawdę sporo ciekawego materiału na mroczny i angażujący kryminał.
Z takiego dobrodziejstwa Adrian Panek nie potrafi jednak korzystać. Po wszystkich wątkach ledwie się prześlizguje, co mogłoby sugerować, że mamy do czynienia z dynamicznym kinem. A tak nie jest. Jednym z największych problemów "Czerwieni" jest ślamazarne tempo i chęć nie tyle budowania, co nadbudowywania napięcia, którego paradoksalnie tutaj ostatecznie brakuje. Nawet w kulminacyjnych scenach i finałowym twiście. Końcowy zwrot akcji co prawda ożywia nieco tę schematyczną, nużącą i przewidywalną do bólu fabułę, ale ciężko w tym fragmencie filmu doszukać się wiarygodności w motywacji niektórych postaci i logiki w samym przebiegu zdarzeń.
"Kolory zła: Czerwień" - świetni aktorzy wrobieni w słaby scenariusz
Właściwie większość grzechów "Czerwieni" ma te same korzenie w postaci po prostu przeciętnego scenariusza. I nie chodzi już nawet o fakt, że Adrian Panek do spółki z Łukaszem M. Maciejewskim na etapie rozpisywania fabuły w wielu miejscach dość znacznie oddalili się od literackiego pierwowzoru. Oni zwyczajnie nie postarali się o to, by kryminalną intrygą można się było w "Kolorach zła" zafascynować. Zaproponowana przez nich historia tylko do pewnego momentu wciąga. Lwią część seansu poświęcamy właściwie na to, by tylko utwierdzić się w naszych podejrzeniach i przypuszczeniach. A do wyciągania oczywistych wniosków nie trzeba tutaj posiadać wybitnych zdolności detektywistycznych. Zwłaszcza że główne składowe fabuły to standardowy zestaw polskich kryminałów. Nie odczujemy tu żadnej gatunkowej świeżości i przełamania scenariuszowej rutyny.
Trudno w "Czerwieni" również komukolwiek kibicować, bo żadna z ekranowych postaci ani nie posiada charyzmy, ani nie daje się bliżej poznać, ani nawet specjalnie nas nie interesuje. Bilski - dociekliwy, starsza Bogucka - zdesperowana, "Kazar" - demoniczny, młodsza Bogucka - zagubiona. Jednym epitetem można scharakteryzować praktycznie każdą postać w filmie. Dziś mamy funkcjonujące kina 7D, a panowie scenarzyści fundują nam bohaterów w (porywach) 1D. Bohaterów płaskich, jednowymiarowych, nudnych. Przesuwanych po fabularnej planszy jak szachowe figury, choć jakiejś wymyślnej strategii nie ma tu wcale.
Nie ma również niestety solidnej aktorskiej jakości. Jakub Gierszał robi, co może, ale z takich scenariuszowych okruszków nie ulepi wiarygodnej postaci. Dawno nie widziałem filmu, w którym aż tak spektakularnie zmarnowano aktorski potencjał wiodącej gwiazdy (choć ciężko określić, kto jest w "Czerwieni" głównym bohaterem), Maja Ostaszewska gra na autopilocie (a w scenie samochodowej ucieczki przed zbirami nieświadomie oddaje hołd pewnej serialowej Hannie M.), zaś Przemysław Bluszcz tworzy coś na kształt karykaturalnego zwyrodnialca, którego można w całości przekleić do jeszcze 20 podobnych filmów. Gdzieś na drugim planie błyśnie niezawodny w takich zniuansowanych kreacjach Andrzej Konopka, a kilka razy z bardzo dobrej strony pokaże się (chyba najlepsza tutaj) Zofia Jastrzębska. Smaczkiem jest też postać samej autorki, która na chwilę pojawia się w scenie przy barze... I to byłoby na tyle.
Trójmiasto znów nie zawiodło
Jeszcze mniej dobrego można powiedzieć o muzyce, która w wielu miejscach po prostu przeszkadza. Doprawdy dziwaczny jest dobór utworów do niektórych scen. Policyjnej akcji - dla przykładu - potrafi "przygrać" kawałek, który równie dobrze Spotify mogłoby nam losowo wybrać do porannego joggingu lub jazdy na rowerze. Obraz zupełnie nie zgrywa się tu z mdłą muzyką. Znacznie lepiej funkcjonuje samodzielnie. Zwłaszcza gdy na ekranie pojawiają się trójmiejskie widokówki. Kolejny raz sfotografowane pierwszorzędnie i świetnie dopasowane do klimatu samej opowieści.
Oczywiście znów filmowcy nie odmówili sobie pokusy filmowania na tle orłowskiego klifu czy tamtejszego molo, ale pojawiają się mniej wykorzystywane dotąd lokalizacje jak wnętrza dawnego sanatorium. O imprezowy nastrój "Czerwieni" zadbały sceny nakręcone na Elektryków i w klubie B90. Widać także sekwencje realizowane na terenie nowej gdyńskiej mariny czy na Wyspie Sobieszewskiej. Mocno eksponowany w "#bringbackalice" gmach Politechniki Gdańskiej na tyle spodobał się filmowcom, że i w "Kolorach zła" widzimy niezwykle fotogeniczną fasadę budynku. Te wszystkie kadry mają swój urok, aczkolwiek o ile w książce Sobczak Trójmiasto odgrywało istotną rolę w fabule, o tyle w filmie Panka jest jedynie niemym świadkiem wydarzeń.
Trójmiasto w serialu HBO. Nawet nie wiemy, że mieszkamy na polskiej Florydzie
Dla trójmiejskiego widza to i tak dodatkowy argument za obejrzeniem filmu Adriana Panka, choć znacząco nie zawyża to noty jego najnowszego dzieła. Dzieła, które z całą pewnością nie wykorzystuje potencjału powieści Małgorzaty Oliwii Sobczak i nie jest w stanie wygramolić się ze schematów kina kryminalnego ze stemplem Netfliksa. To kolejny wyrób streamingowej platformy z tej samej taśmy produkcyjnej, czyli z kategorii "dla każdego coś dobrego". Tyle że tego naprawdę jakościowego dobra jest tu jak na lekarstwo. Do obejrzenia z nudów, do zapomnienia po seansie. A chciałoby się więcej. Może następnym razem. Tych kolorów w palecie trójmiejskiej pisarki jeszcze trochę zostało.
OCENA: 4,5/10
Opinie wybrane
-
2024-06-02 21:17
Film warty obejrzenia
Pewnie nie jestem wybitnym krytykiem filmowym to postanowiłem napisać kilka słów na temat filmu "Kolory zła: Czerwień". Po pierwsze aktorzy tacy jak: Ostaszewska, Jastrzębska, Gierszał, Bluszcz, Zielińscy zagrali swoje role dobrze lub bardzo dobrze. Szczególnie dobrze ogląda się szczególnie grę Gierszała, Jastrzębskiej oraz Bluszcza. Ostaszewska
Pewnie nie jestem wybitnym krytykiem filmowym to postanowiłem napisać kilka słów na temat filmu "Kolory zła: Czerwień". Po pierwsze aktorzy tacy jak: Ostaszewska, Jastrzębska, Gierszał, Bluszcz, Zielińscy zagrali swoje role dobrze lub bardzo dobrze. Szczególnie dobrze ogląda się szczególnie grę Gierszała, Jastrzębskiej oraz Bluszcza. Ostaszewska jak i Zielińscy zagrali swoje. Historia dla wielu młodych ludzi jak ich rodziców to przestroga przed brutalną rzeczywistością z która tacy młodzi ludzie nie mają żadnych szans. Momentami film bardzo mroczny i brutalny. Kino polskie jest na fali, a w porównaniu do obecnego kina amerykańskiego to top topów. Scena do której kilka osób miało zastrzeżenia ... chodzi o policjanta przyjmującego zgłoszenia od zgwałconej córki sędzi i adwokata ... to dla mnie rodzaj przenośni pokazującej relacje grup przestępczych z reprezentantami władzy i to kwestia prostej aczkolwiek istotnej interpretacji zła przenikającego do struktur władzy. Interpretacja może się podobać lub nie ale to nie zmienia ogólnej oceny tego filmu jako naprawdę dobrego.
Szczerze polecam kinomanom poszukującym dobrego kryminału lub porównania z książką ;)- 7 4
-
2024-05-30 15:35
Film taki 4/10 (6)
Z młodego pokolenia aktorów, to bardzo cenię Jakuba Gierszała,ale ta rola mi nie pasowała do niego, a z kolei do Mai Ostaszewskiej nie jestem przekonany,tak tutaj zagrała dobrze swoją postać
- 23 20
-
2024-05-31 23:37
Szkoda ze W3lmann nie grała
Ma już świetna rolę tramwajarki
- 1 1
-
2024-05-31 10:24
Gierszał bardzo wydoroślal na twarzy i to jest fajne
- 7 0
-
2024-05-31 09:43
Ostaszewska pokazała samą siebie - jak zwykle "aktorzy" (3)
Arogancką, tępą dzidę, która uważa się za pępek świata...
Nawet strachu nie potrafi odegrać...- 18 4
-
2024-05-31 10:44
(1)
Przecież rzeczona, jak i większość tzw. rodzimych "gwiazd", zawsze gra samą siebie. Już niejaki Olbrychski w wywiadzie dla jakiegoś czasopisma chwalił się na początku lat 80. XX w., że gra samego siebie.
- 8 0
-
2024-05-31 13:35
całkowita zgoda, co do tego osobnika...
jest prekursorem tego typu "aktorstwa"...
W młodości pasowało to do "wajdowej" wizji romantyzmu dla ubogich...
Za to słabo się starzeje...- 5 1
-
2024-05-31 10:27
DNO
Maja kompletne dno ! Film przez nią nie do oglądania !
- 10 2
-
2024-05-30 15:10
Po prostu dramat! (3)
Książka lepsza niż scenariusz, muzyka lepsza osobno niż z obrazem, najlepsze zdjęcia to te bez aktorów.
- 65 24
-
2024-05-31 10:00
Polskiego kina już niema (2)
Co by nie nagrali to dramat.
- 6 5
-
2024-06-01 00:15
Polskie kino jest w świetnej formie, idź polakówowo narzekać gdzie indziej.
- 2 2
-
2024-05-31 14:48
Jakby nic nie nagrali to nawet dramatu by nie było!
- 6 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.