• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Recenzja filmu "Kochanica króla". Depp na bezrobociu w Wersalu

Tomasz Zacharczuk
26 sierpnia 2023, godz. 15:00 
Opinie (44)

Do roli króla Ludwika XV zatrudniasz wracającego z aktorskiego wygnania Johnny'ego Deppa, zdjęcia do filmu kręcisz we wnętrzach prawdziwego Wersalu, a do współpracy przy tworzeniu ekranowych kreacji namawiasz dom mody Chanel. Przede wszystkim jednak sięgasz po burzliwą historię wyemancypowanej i naginającej dworskie konwenanse uwodzicielki, która ze społecznych nizin urodą i sprytem utorowała sobie drogę do sypialni władcy XVIII-wiecznej Francji. Stojąca za kamerą i wcielająca się w tytułową rolę Maïwenn miała w ręce mocne karty, ale zmarnowała je na sztampową i nużącą grę, której stawkę można poczuć jedynie przez ostatni kwadrans filmu. Głównie dlatego "Kochanica króla" nie jest niczym więcej jak chwilowym kaprysem dla miłośników kina kostiumowego.



Jeanne du Barry na dworze Ludwika XV Burbona zasłynęła modową ekstrawagancją (nosiła suknie w paski i spodnie, co w XVIII-wiecznej Francji było wręcz herezją), zamiłowaniem do sztuki i drogich królewskich podarunków, konfliktem z córkami monarchy, a później także z samą Marią Antoniną, oraz przede wszystkim zjawiskową urodą i nieprzystającym do komnat Wersalu społecznym pochodzeniem. To właśnie ten fakt do dyskredytowania du Barry tak chętnie wykorzystywały nieprzychylne jej paryskie elity, które w swoim gronie nie przywykły do obecności córki kucharki i mnicha. W dodatku tak wyzwolonej i ostentacyjnie drwiącej z dworskich zwyczajów.

Co grają jeszcze kina w Trójmieście?



"Mogłam pójść w ślady matki lub żyć z nierządu. Wybrałam to drugie" - beztrosko przyznaje w jednej ze scen filmowa Jeanne. Profesję kurtyzany ułatwił jej jeden ze sponsorów, Jean du Barry. Olśniewająca wdziękiem dziewczyna szybko przykuła uwagę dworskich oficjeli, którzy na paryskich salonach wypatrywali potencjalnych kochanek Ludwika XV. Tym razem wybór okazał się wyjątkowo trafny, bo Jeanne na długie lata stała się królewską faworytą, mając w pewnym momencie największy wpływ na francuskiego monarchę spośród bliskich mu osób. Droga na szczyt, okupiona zresztą poświęceniem i wystawieniem się na powszechny ostracyzm, okazała się równie spektakularna, co upadek, który nastąpił wraz ze śmiercią króla.

Maïwenn i Johnny Depp - dwójka skandalistów w opowieści o skandalizującej miłości. Szkoda jedynie, że w samym filmie zabrakło temperatury tych skandali. Zawinili nie tyle aktorzy, co przede wszystkim scenariusz na poziomie szkolnej rozprawki. Maïwenn i Johnny Depp - dwójka skandalistów w opowieści o skandalizującej miłości. Szkoda jedynie, że w samym filmie zabrakło temperatury tych skandali. Zawinili nie tyle aktorzy, co przede wszystkim scenariusz na poziomie szkolnej rozprawki.

Maïwenn bez blasku, Depp bez roboty



Losami hrabiny (tytuł - niezbędny zresztą do bycia królewską metresą - du Barry nabyła poprzez zaaranżowane małżeństwo) zainteresowała się reżyserka i aktorka Maïwenn, która podczas seansu "Marii Antoniny" Sofii Coppoli właśnie na dalszym planie dostrzegła potencjał na opowieść o wyemancypowanej kurtyzanie pragnącej wbrew XVIII-wiecznym konwenansom i obowiązującym normom powalczyć o własną wolność i miłość. Nieprzypadkowo więc autorka "Kochanicy króla" skupia się w swoim filmie na relacjach Jeanne i Ludwika XV. Jednak, aby uwierzytelnić na ekranie płomienny romans, niezbędna jest chemia pomiędzy odtwórcami głównych ról. Takowej niestety tu nie ma i to pierwszy poważny zgrzyt w tej superprodukcji.

O ile obsadzenie samej siebie w roli Jeanne było dla Maïwenn decyzją dość oczywistą i wygodną, o tyle zaangażowanie do filmu wygnanego na aktorską banicję Deppa trącało sporym ryzykiem. Trzeba jednak przyznać, że świadomie wkalkulowanym w koszta, które i tak nie okazały się zbyt wygórowane po tym, jak gwiazdor wyszedł raczej obronną ręką ze sporu z Amber Heard. Pewną niewiadomą pozostawała aktorska forma Deppa, ale o tym przyjdzie nam się przekonać przy okazji kolejnych projektów.

W "Kochanicy króla" bowiem enfant terrible Hollywood ma stosunkowo niewiele do powiedzenia. Ubogi w treść scenariusz ogranicza jego postać właściwie do serwowania posępnych i wyrażających znużenie min. Nawet więc, jeśli Johnny Depp chciałby coś udowodnić, to nie ma ku temu odpowiednich narzędzi i środków.

Nie posiada ich zbyt wiele w swoim emploi również Maïwenn, która pod maską Jeanne du Barry wydaje się monotonna, jednowymiarowa, pozbawiona ekranowej charyzmy i bazująca na kilku podstawowych aktorskich manewrach. Jej rola to przeciwieństwo ekranowego magnetyzmu i zastosowana w praktyce definicja przerostu formy nad treścią. Francuzka ewidentnie bardzo chciała wcielić się w du Barry, ale poza motywacją zabrakło zarówno umiejętności, jak i pomysłu na to, jak zmierzyć się z tą wymagającą przecież postacią.

Z tak niekompatybilnego duetu trudno więc wyczarować obustronną magię. Najlepiej świadczy o tym fakt, że to nie Maïwenn i Depp aktorsko prezentują się najkorzystniej, a odtwórcy dalszoplanowych ról. Zwłaszcza znakomity i w przeciwieństwie do wyżej wymienionej dwójki potrafiący wyważyć swoją kreację Benjamin Lavernhe w roli Le Borde'a, królewskiego majordomusa.

Szkoda, że autorce "Kochanki króla" zabrakło pomysłu na coś więcej niż wybrakowaną biografię naprawdę intrygującej postaci. Szkoda, że autorce "Kochanki króla" zabrakło pomysłu na coś więcej niż wybrakowaną biografię naprawdę intrygującej postaci.

Film o miłości bez uczucia, film o historii bez faktów



Maïwenn-aktorce dorównuje niestety Maïwenn-scenarzystka (a dokładniej współscenarzystka). "Kochanicy króla" brakuje bowiem tożsamości. Dość sztampowo potraktowany pomysł na film owocuje głównie odbębnionym z obowiązku kinem biograficznym. Twórcy oczywiście starają się tutaj przemycić feministyczne akcenty, zdemaskować zakłamanie i fałsz elit, potępić walkę klas, ale nie ma mowy o pełnoprawnym dramacie społecznym, gdyż przedstawionej opowieści brakuje odpowiedniego tła w postaci historycznego kontekstu. Maïwenn nie wykracza poza bramy i ogrody Wersalu, a przecież sytuacja geopolityczna ówczesnej Francji miała znacząco wpływ na nastroje i kondycję dworu.

"Kochanica króla" nie sprawdza się także na poziomie filmowego romansu, bo ze wspomnianych wcześniej powodów dwójce głównych aktorów sporo brakuje do tego, by uwiarygodnić na ekranie specyficzną relację Ludwika i Jeanne. Niewiele miejsca poświęcono na zbudowanie psychofizycznej więzi obu postaci, a bez tego nie można w kompletny sposób nakreślić dramatu, jakim dla kochanków była zakazana i krytykowana powszechnie miłość. Jeśli Maïwenn udaje się gdzieś w scenariuszu nadrobić ogromne braki, to raczej humorem bazującym na satyrycznym ujęciu dworskich zwyczajów. W pełni udaje się oddać w scenie tzw. ceremoniału wybudzania Ludwika XV.

Jednego "Kochanicy króla" na pewno odmówić nie można. To kostiumowe widowisko pełną gębą ze świetnymi kreacjami, scenografią i wersalskim przepychem. Za mało tu jednak emocji, treści i aktorskiej jakości. Jednego "Kochanicy króla" na pewno odmówić nie można. To kostiumowe widowisko pełną gębą ze świetnymi kreacjami, scenografią i wersalskim przepychem. Za mało tu jednak emocji, treści i aktorskiej jakości.

Wersal i Chanel ratują trochę film



Zresztą odzwierciedlenie ówczesnych realiów i dworskich intryg wypada w "Kochanicy króla" chyba najlepiej. Fani kina kostiumowego znajdą tutaj sporo smaczków i przede wszystkim wizualnych fajerwerków. Fantastycznie prezentują się prawdziwe wnętrza Wersalu, szczególnie w scenach wykorzystujących naturalne oświetlenie. Niebagatelną gratką jest również możliwość podziwiania wytwornych kreacji, za które po części odpowiada dom mody Chanel. Stroje naprawdę zachwycają, podobnie jak elementy scenografii, co czyni film Maïwenn ucztą dla oka. Ogromny budżet francuskiej superprodukcji wykorzystano do ostatniego euro.



Niewykorzystana natomiast pozostaje historia hrabiny du Barry, bo "Kochanicy króla" brakuje wnikliwości, wyjścia poza schemat i zgłębienia ekranowych emocji. Grubo ciosana powieść o uwodzicielce nie uwodzi, potrafi jedynie momentami zauroczyć bez poważniejszych konsekwencji. Zmarnowano tutaj mnóstwo czasu na kompletnie zbędne sceny, które trzeba było później uzupełniać głosem narratora, który nie dość, że w oczywisty i mało wyrafinowany sposób opisuje dokładnie to, co widzimy, to na dodatek brzmi jak lektor odczytujący historyczne fakty z Wikipedii. Swoją drogą lektura kilku internetowych artykułów o du Barry i Ludwiku wciąga bardziej niż sam film. Ładna dla oka podróż w przeszłość i po Wersalu, ale cała reszta na poziomie szkolnej rozprawki.

OCENA: 5/10

Film

7.5
35 ocen

Kochanica króla Jeanne du Barry (8 opinii)

(8 opinii)
dramat

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (44)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Nowe Horyzonty Tournée

20 zł
Kup bilet
impreza filmowa, projekcje filmowe

SPY x Family CODE: White w Helios ANIME

29,90 zł
projekcje filmowe

SPY x Family CODE: White w Helios Anime

29,90 zł
projekcje filmowe