• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Recenzja filmu "Halloween. Finał". Oschłe pożegnanie z legendą

Tomasz Zacharczuk
30 października 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 

Halloween. Finał - zwiastun:

Dziurawiony kulami, podpalany, zrzucany z wysokości i dźgany wiele razy Michael Myers zawsze powracał. Wydawało się, że nic nie jest w stanie złamać jednego z najbrutalniejszych morderców w historii kina. Do momentu, gdy grupka scenarzystów zebrała się, by napisać finał trwającej ponad cztery dekady makabrycznej historii i wyrządzić tym samym zamaskowanemu zabijace krzywdę, jakiej nie doświadczył dotąd na wielkim ekranie. "Halloween. Finał" to nieudolne, bałaganiarskie i rozczarowujące zwieńczenie słynnej slasherowej sagi. I nie mogło być inaczej, skoro lwią część filmu pochłania absurdalny ... romans, emocji jest tyle, co na przysłowiowym grzybobraniu, a wątek Michaela Myersa sprowadza się do niezbędnego, ale jednak tylko epizodu.



Repertuar kin w Trójmieście


Po czterech latach od masowej makabry, jaką w "Halloween Kills" sprowadził na miasteczko Haddonfield zamaskowany morderca, wszystko wydaje się powoli wracać do normy. Ślad po Michaelu Myersie zaginął (a to niespodzianka!), mieszkańcy mozolnie odbudowują mocno nadszarpnięte poczucie bezpieczeństwa i solidarności, a Laurie Strode (Jamie Lee Curtis) odzyskuje emocjonalną równowagę po śmierci córki. Tragiczne wspomnienia związane ze swoim prześladowcą przelewa na papier, a w wolnych chwilach spełnia się jako gospodyni domowa i próbuje zeswatać swoją wnuczkę Allyson (Andi Matichak) z Coreyem Cunninghamem (Rohan Campbell).

Chłopak jest miasteczkowym outsiderem, bo tutejsza społeczność kilka lat temu wydała już na niego wyrok. Przypadkowo bowiem doprowadził do śmierci chłopca, którym się opiekował. Sąd odstąpił od wymierzenia kary więzienia, ale dla mieszkańców Haddonfield Cunningham pozostał dzieciobójcą. Społeczne napiętnowanie, które ze względu na swoje związki z Myersem odczuwa także Laurie, sprawia, iż kobiecie łatwiej jest nawiązać nić porozumienia z Coreyem. Ten wkrótce wdaje się w romans z Allyson i właśnie wokół tej trójki koncentruje się fabuła "Hallowen. Finał", do której twórcy stopniowo dokładają tajemnicze i coraz bardziej bestialskie morderstwa.

W "Halloween. Finał" dojdzie do ostatecznej konfrontacji Laurie i Michaela, ale niestety trzeba do tego momentu przekopać się przez stertę nietrafionych scenariuszowych pomysłów. W "Halloween. Finał" dojdzie do ostatecznej konfrontacji Laurie i Michaela, ale niestety trzeba do tego momentu przekopać się przez stertę nietrafionych scenariuszowych pomysłów.

Michael Myers: ktokolwiek widział, ktokolwiek wie



Stojący za kamerą David Gordon Green cztery lata temu z powodzeniem odświeżył kultową serię, z której powyciągał smaczniejsze kąski i uzupełnił całość kilkoma autorskimi pomysłami. Jednak już druga część, czyli wspomniane "Halloween Kills", obnażyła brak jakiejkolwiek wizji na dalsze poprowadzenie historii Michaela Myersa. Zwieńczenie nowej trylogii to niestety dalsza dekonstrukcja legendy kina i bezpardonowe zmarginalizowanie uwielbianego przez fanów horrorów boogeymana. Nie dość, że na Myersa trzeba się solidnie w nowym filmie naczekać, to jego obecność na ekranie sprowadza się w zasadzie do kilku zaledwie epizodów.

Filmy i bajki, których się baliśmy dzieciństwie Filmy i bajki, których się baliśmy dzieciństwie
Karygodny ruch, biorąc pod uwagę, że mamy przecież do czynienia z domknięciem nie tyle współczesnej trylogii, ile całej trwającej już ponad cztery dekady sagi z udziałem zamaskowanego zabijaki. Widzowie ostrzyli więc sobie zęby na efektowny finał, a tymczasem mogą poczuć się jak dziecko, które na świątecznej liście prezentów umieszcza konsolę, a znajduje pod choinką jo-jo. Zapewne podstarzały i solidnie pokiereszowany Myers niekoniecznie nadaje się już na głównego prowodyra ekranowej akcji, ale w tak newralgicznym momencie całej serii po prostu nie można go chować na dalekim drugim planie i bawić się w ten sposób z widzem w chowanego.

David Gordon Green, trochę na przekór oczekiwaniom fanów, postanowił odstawić na dalszy tor Michaela Myersa i przekazać pałeczkę pozostałym bohaterom. Z marnym skutkiem. David Gordon Green, trochę na przekór oczekiwaniom fanów, postanowił odstawić na dalszy tor Michaela Myersa i przekazać pałeczkę pozostałym bohaterom. Z marnym skutkiem.

Bez zbędnych sentymentów, ale i bez emocji oraz napięcia



Takie, a nie inne podejście do kultowej postaci jest konsekwencją fabularnych zabiegów, na które decyduje się w "Halloween. Finał" David Gordon Green. Reżyser, całkiem słusznie zresztą, wyszedł z założenia, że nie chce powtórzyć błędów kolegów po fachu, którzy domykając wszelkiego rodzaju filmowe serie, chcieli w finałowy epizod wrzucić dosłownie wszystko. Green tymczasem pozbywa się sentymentów, nie rozgrzebuje przeszłości, nie sili się na nachalne odniesienia do poprzednich części, a przede wszystkim chce opowiedzieć niezależną historię. Nawet kosztem ekranowych minut Michaela Myersa.

I to jeszcze rzeczywiście mogłoby się obronić, gdyby wspomniana historia była naprawdę interesująca. Tymczasem przez większą część filmu obserwujemy snującą się po Haddonfield Laurie, która do swojego pamiętniczka wpisuje mądrości godne złotych cytatów Paulo Coelho. Jeszcze bardziej irytującym wątkiem jest pokracznie rozpisany, kompletnie niewiarygodny i wymuszony romans Allyson i Coreya. I to chyba w nowym "Halloween" przeraża najbardziej.

Imprezy Halloween w Trójmieście



Całość mogłyby jeszcze podratować postać Cunninghama i wątek zainfekowania złem, ale jest to w filmie podane w tak nieprzystępny, parodystyczny nawet momentami i chaotyczny sposób, że nie da się tego przełknąć bez uczucia goryczy w gardle. Niezły Rohan Campbell (który jako jedyny jakkolwiek jeszcze aktorsko się broni w tym filmie) wyraźnie się tu marnuje. Być może konfrontacja jego postaci z Myersem, ale już bez udziału żadnej z pań Strode, byłaby niezłym materiałem na cały film. Na pewno jednak nie na trzecią i decydującą odsłonę "Halloween".

"Halloween. Finał" zawodzi nawet jako slasher, bo krwistych momentów jest tu jak na lekarstwo, a i poszczególnym scenom brakuje finezji, pomysłowości i przede wszystkim napięcia. "Halloween. Finał" zawodzi nawet jako slasher, bo krwistych momentów jest tu jak na lekarstwo, a i poszczególnym scenom brakuje finezji, pomysłowości i przede wszystkim napięcia.

Finał, podczas którego ktoś zapomniał odpalić fajerwerki



"Halo, halo, ale po co czepiać się fabuły w tego typu filmie?" - krzyknie pewnie teraz w myślach niejeden fan horroru. Jasne, fabuła jest co najwyżej drugorzędnym składnikiem każdego slashera, lecz gdzie indziej szukać tutaj jakichkolwiek emocji i atrakcji, skoro nawet typowo slasherowe właśnie elementy kompletnie niemal zawodzą. Poza jedną sceną nie ma tu absolutnie żadnej finezji i kreatywności w eliminowaniu ekranowych ofiar. Tym bardziej, że pełnokrwisty jest tu dopiero finałowy kwadrans. To już jednak musztarda po obiedzie. Wcześniej bowiem trzeba przetrawić nieszczęsny romans i potworną wręcz nudę.

W tych nielicznych momentach ekranowej rzezi nie da się twórcom zarzucić wiele pod kątem realizacyjnym. Wizualnie i technicznie film stoi na co najmniej poprawnym poziomie. Ponad przeciętność niestety nie wybija się z kolei finałowa scena, na którą, i to raczej nie będzie przesada, fani "Halloween" czekali od dobrych kilkudziesięciu lat. Na dystansie 13 pełnometrażowych filmów poświęconych Myersowi nie będzie to raczej sekwencja plasująca się w czołówce najlepszych i najdłużej pamiętanych, choć oczywiście pewną satysfakcję fanom gatunku przyniesie. Oczekiwać, zresztą od całego filmu, można i należało znacznie więcej.

Czy to definitywny koniec "Halloween"? Wydaje się, że - przynajmniej w dotychczasowej formule - tak. Na szczęście, bo widać, iż ewidentnie eksperymenty z zapoczątkowaną przez Johna Carpentera sagą wyraźnie jej nie służą. Cztery lata temu pojawiła się nadzieja na odświeżenie serii i podrasowanie jej pod profil współczesnego widza. Potencjał ulotnił się jednak zaskakująco szybko i obnażył fakt, że poza rebootem nie było żadnego konkretnego pomysłu na kontynuacje. W finałowej odsłonie zasłużony dla światowego horroru Myers dostaje od producentów kupiony w markecie pamiątkowy medal i oschły uścisk dłoni w podzięce za krwawe żniwa na ekranie. Nie tak się powinno żegnać filmowe ikony. Nawet tak odrażające i bestialskie.

OCENA: 3/10

Film

3.5
4 oceny

Halloween. Finał

horror

Opinie (14) 6 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • Opinia wyróżniona

    (2)

    Może to jeszcze nie koniec Myers'a - za kilka lat ktoś wpadnie na pomysł aby nakręcić crossover w formie musicalu z nim, Kruegerem, Voorheesem, Leatherfacem i resztą - w filmie panowie będą współpracować walcząc z Decepticonami sprzymierzonymi ze Śmierciożercami na Isla Nublar.

    • 18 2

    • (1)

      Mayersa, nie "Mayers'a- apostrofu używa się tylko keidy ostatnia litera jest niema.

      • 2 0

      • Recenzja filmu jest dosłownie jak sam film, długa i nudna

        • 3 0

  • Opinia wyróżniona

    W kategorii gniot roku będzie zasłużona wygrana....

    • 20 0

  • Po prostu stan umysłu (1)

    • 3 0

    • Co trzeba mieć w głowie aby tym się epatować

      • 0 0

  • Opinia wyróżniona

    Ludzie wychodzili w czasie seansu (1)

    rzadki to widok

    • 15 0

    • Jak całe. PO...

      • 3 0

  • Lansujecie te straszydła, bo nie macie innych tematów? (1)

    Dlaczego nie ma lansu dobrych, zdrowych zachowań? Za to wpychanie helołinów. U mnie na osiedlu żadne dzieciaki nie biegały po słodycze. I dobrze. Tu chodzi o energię. Ciemna strona lubi niskie wibracje, dlatego w tv strach, makabra, horror i plugawość.

    • 8 10

    • Black Friday

      Poczekajmy do black friday , wtedy ci się odmieni

      • 4 1

  • Opinia wyróżniona

    byłam i...

    Byłam wczoraj na tym filmie w kinie i powiem tak....słabo jak na kino 2022r., bardzo słabo, w 1999r. może by przeszło.

    • 2 0

  • .

    Spodziewałam się więcej wątku samego Myersa, ale sam film nawet nawet. Myślę, że dałabym mu 6/10.

    • 1 4

  • W porównaniu do Apokawixy to i tak klasa

    I reżysersko-aktorskie dzieło.

    • 1 0

  • Powiem tak. Odświeżyłem sobie klasyki - numer 1 i 2. I co? Ano nic, scenariusza brak, bohater negatywny zginął pięć razy, a reszta biegała jak kurczaki bez głowy. Być może pożegnanie z legendą jest nędzne, bo cała seria leży i kwiczy od samego początku?

    • 0 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Art Beats | Tycjan: Imperium barw - Wielka Sztuka w Kinie | Kino Kameralne Cafe

27 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Kino Seniora w Kameralnym

12 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Noc w Kinie Studyjnym - kwiecień

25 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe