Recenzja filmu "Gran Turismo". Udana jazda testowa
Niewiele pozytywnych wrażeń w ostatnich latach miłośnikom popularnych gier zafundowali filmowi producenci. Ekranizowanie kultowych tytułów bowiem wcale nie jest tak łatwym zadaniem, jak mogłoby się wydawać. Film Neilla Blomkampa - przede wszystkim świetnym tempem i sprawną realizacją - wybija się ponad poziom przeciętności, choć jednocześnie nie jest dokładną adaptacją słynnych "ściganek". Oryginalne "Gran Turismo" świetnie sprawdzało się do tej pory jako symulator jazdy samochodem, zaś jego filmowa wersja doskonale symuluje kino o prawdziwych wyścigach. Gamerzy będą więc raczej zadowoleni, ale fani sportów zmotoryzowanych mogą trochę kręcić nosem. Warto jednak wskoczyć w tę filmową maszynę i zapiąć pasy.
Sprawdź, co jeszcze grają trójmiejskie kina
Nieczęsto zdarza się, aby produkcję inspirowaną serią gier na pecety i konsole można było opatrzyć dopiskiem "film oparty na faktach". Tak właśnie jest w przypadku "Gran Turismo", którego fabuła odwołuje się do autentycznych wydarzeń. Ponad dekadę temu Nissan i Sony zorganizowały konkurs dla simracerów (w wolnym tłumaczeniu: wirtualnych kierowców), którego stawką były miejsce w profesjonalnym zespole i możliwość rywalizowania na prawdziwym torze z zawodowcami. W ten nietypowy sposób karierę wyścigowego kierowcy rozpoczął wówczas 20-letni zaledwie Jann Mardenborough.
Właśnie po tę nieprawdopodobną historię sięgnął reżyser rodem z RPA, który do tej pory specjalizował się głównie w kinie science-fiction. W filmie Neilla Blomkampa możemy więc prześledzić drogę, jaką Jann (Archie Madekwe) musiał pokonać, aby z gamingowego fotela przesiąść się za kierownicę nowoczesnego auta wyścigowego. Drogę niełatwą, której skalę trudności definiowały nie tylko mordercze treningi w Akademii GT, ale również pozasportowe czynniki. Jann bowiem dla simracingu poświęcił nawet studia, co nie spotkało się raczej z aprobatą rodziców. Zwłaszcza ojca (Djimon Hounsou), byłego piłkarza, który nie potrafił zrozumieć, jak można ślęczeć godzinami przed ekranem monitora i - w jego mniemaniu - marnować swoją młodość.
Widowiskowo i mało realistycznie ...
Zafascynowany światem wirtualnych wyścigów chłopak od początku więc nie ma lekko, gdyż musi sprostać własnym ambicjom, oczekiwaniom swoich sponsorów, ale też udowodnić bliskim, że wieloletnie barykadowanie się we własnym pokoju miało sens i wyższy cel. Oczywiście, jak nakazuje hollywoodzka praktyka, historię Janna filmowcy obudowali mnóstwem autorskich komentarzy i zwrotów akcji, które stoją raczej w sprzeczności z prawdziwymi losami Mardenborougha. Podobnie więc jak obroty ekranowych maszyn, tak również poszczególne elementy fabuły podkręcono do maksymalnych wartości.
Czy ze szkodą dla samego filmu? Raczej niekoniecznie, choć rozpisana na ponad dwie godziny opowieść ugina się momentami od nadmiaru wątków. Szczególnie ten romantyczny wydaje się w tej historii po prostu zbędny i niepotrzebnie obniża tempo widowiska. To jednak cena, jaką filmowcy świadomie płacą za stworzenie produktu teoretycznie dla każdego widza. Stąd również w "Gran Turismo" mnóstwo ckliwych scen rodzinnych i przerobiona już przez kino w każdej formule relacja uczeń-mistrz. Trudno aczkolwiek od twórców kina stricte rozrywkowego oczekiwać większych ambicji, choć pojawia się tu w połowie filmu wątek mający ogromny potencjał. Na jego rozwinięcie twórcy nie mają jednak czasu, więc domykają go w bardzo niechlujny i naiwny sposób.
Podobną metodę, a więc opartą na bardzo dużej umowności, Neill Blomkamp stosuje także przy nakreślaniu sportowej rywalizacji. Widać nie tylko fakt, że reżyser wiele wspólnego do tej pory ze sportami zmotoryzowanymi nie miał, ale nie skorzystał najwyraźniej także z pomocy fachowców. Efekt jest taki, że fani prawdziwych wyścigów dostrzegą nie raz i nie dwa większe bądź mniejsze idiotyzmy. Ot choćby manewry na torze zaciekłego rywala naszego racera, po których "w realu" zdyskwalifikowano by go co najmniej na kilka miesięcy. W filmie natomiast nieczysto grający zawodnik bez przeszkód może startować w każdych kolejnych zawodach.
"Gran Turismo" pomimo więc świetnie nakręconych sekwencji wyścigowych i podróży po najsłynniejszych torach (od Barcelony, przez Nürburgring, po obowiązkowe Le Mans), traci na swojej autentyczności i wierności w oddaniu wyścigowych realiów. Odrabianie sześciu sekund na jednym okrążeniu do rywala, który nie wyjeżdża poza tor i nie zgłasza usterki auta? Proszę bardzo. Dramaturgia do ostatnich sekund ostatniego okrążenia? Obowiązkowo. Taka to już konwencja kina. Ta sama, która trzymała nas w napięciu podczas walk Rocky'ego, choć i tak przed seansem każdy wiedział, że decydujący cios Balboa wyprowadzi w ostatniej sekundzie dwunastej rundy.
... ale z pełnym poszanowaniem gry i samych graczy
Malkontencka postawa do niczego nam się jednak nie przyda podczas seansu "Gran Turismo", bo należy pamiętać o tym, że przede wszystkim to nadal film inspirowany grą. I w pełni Neill Blomkamp podporządkowuje swoje dzieło regułom tego typu rozrywki. Jest diabelnie widowiskowo, z obłędnym tempem, mnóstwem emocji i zwrotów akcji. To wszystko sprawia, że przymkniemy oko nawet na techniczne nieścisłości i fabularne uproszczenia. Zresztą czasami nawet nie ma czasu, by je wszystkie dostrzec. Któż by się skupiał na wyścigowych realiach, gdy w trakcie przejażdżki z prędkością 300 km na godzinę Blomkamp nagle rozkłada nam wyścigowe auto na kawałki, by pokazać mechanikę gry i perspektywę gracza.
Takich wizualnych fajerwerków filmowcy odpalają całe mnóstwo. Fanom samochodowych symulatorów w to graj. Puszczania oka do simracerów jest tu znacznie więcej. Ba, na ekranie pojawia się nawet projektant "Gran Turismo", czyli Kazunori Yamauchi we własnej osobie. Bez wątpienia czuć tutaj klimat i specyfikę oryginalnego projektu, a to w przypadku ekranizacji komputerowych gier nie jest już niestety standardem. Twórcom filmowego "GT" zgrabnie udało się tchnąć ducha gry w sztywne ramy hollywoodzkiego widowiska. Nawet, jeśli sporo wątków (tak jak choćby fragment poświęcony treningom i rywalizacji w Akademii Nissana) potraktowano po łebkach.
Film nierówny jak jego obsada, ale i tak ogląda się go z przyjemnością
Drobne usterki w tej filmowej maszynie można również dostrzec w podzespole odpowiedzialnym za obsadę. Orlando Bloom i David Harbour, choć właściwie niewiele mają tutaj do zagrania, wypadają nadzwyczaj przyzwoicie i samą charyzmą nadrabiają scenariuszowe braki. Świetny jest zwłaszcza Harbour w roli mentora młodego Janna. Archie Madekwe natomiast stanowi dość ciężki orzech do zgryzienia. Przez większą część filmu wydaje się monotonny i jakby przytłoczony aktorskimi obowiązkami. Taka oszczędna, delikatnie mówiąc, gra poniekąd wynika z aspołecznej natury samego Janna, który będąc naturszczykiem w gronie zawodowych kierowców, porusza się w tym środowisku dość niepewnie. W drugiej części filmu zarówno Madekwe, jak i jego postać nabierają nieco wyraźniejszych rys, co zawyża notowania młodego aktora i ostatecznie pozwala mu wystawić ocenę co najmniej dostateczną.
KINO Zobacz najgorętsze kinowe premiery lata
Całe widowisko zasługuje natomiast na ponadprzeciętną notę, bo chyba niewielu sądziło, że na podstawie "Gran Turismo" można zrobić film o czymś więcej niż o wyścigowych symulacjach. Tymczasem mamy do czynienia z pełnoprawną produkcją, która stara się zadowolić gusta nie tylko graczy. Jasne, to także sprytnie zaprojektowana i oczywista pełnometrażowa reklamówka dwóch marek: Nissana i PlayStation, ale nie ma tutaj nachalnej gloryfikacji czy podprogowych komunikatów. Jest za to całe mnóstwo przyjemnej i wciągającej ekranowej rozrywki rozpędzonej w kilka sekund do trzech setek na godzinę.
Film
Gran Turismo
Opinie wybrane
-
2023-08-15 09:20
Polecam obejrzeć (1)
Film na prawdę dobry i zdecydowanie do obejrzenia.
- 0 0
-
2023-08-15 09:37
Polska język trudna język.
Naprawdę trudna!
- 1 0
-
2023-08-13 19:00
Nie lubię filmów które wyglądają jak gra video.
- 1 1
-
2023-08-13 11:21
Byłem, widziałem. Są sytuacja absurdalne podczas wyscigów na torach ale jeżeli oglądamy GT z przymrużeniem oka mając z tyłu głowy, że to film i musi się odwalić coś nie realistycznego to naprawdę fajny film i śmiało mogę polecić fanom wyścigów jak i graczom.
- 3 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.