Recenzja filmu "Glass Onion". Kontynuacja "Na noże" nie zawodzi
Przy obieraniu zaserwowanej przez Riana Johnsona "szklanej cebuli" (szkoda, że autorzy słynnych polskich tłumaczeń tym razem nie podjęli wyzwania) obejdzie się bez uronienia choćby jednej łzy. Każda warstwa "Glass Onion" skrywa bowiem fascynującą zabawę filmowymi gatunkami i detektywistycznymi niuansami. Twórcy przebojowego "Na noże" ponownie zawoalowaną intrygę rodem z powieści Agathy Christie przesączyli przez mieszankę eklektycznego dowcipu i gorzkawej satyry, a otrzymana w ten sposób esencja kryminalnej komedii i neoklasycznego thrillera bawi i kusi od pierwszej do ostatniej minuty. Godna kontynuacja oryginału, który był jednak odrobinę lepszy.
Piekielnie trudno nakręcić dzisiaj wciągający i błyskotliwy detektywistyczny kryminał. Trzeba bowiem w intrygującą i atrakcyjną formę ubrać niebanalną i zaskakującą fabułą, sięgnąć po nieoczywiste wskazówki i rozwiązania, wymyślić wyraziste postaci i dodatkowo jeszcze zaproponować widzowi kilka wizualnych sztuczek, które skutecznie odciągną go od meritum śledztwa. Można być Kennethem Branagh i do obrzydzenia kopiować przestarzałe schematy z książkowych opowieści o Herculesie Poirot. Można też być Rianem Johnsonem i ostentacyjnie zadrwić z prawideł detektywistycznego kina, odważnie zabawić się formą, z fantazją poprzestawiać fabularne klocki.
Nawet jeśli druga z tych opcji (a jest tak w przypadku "Glass Onion" właśnie) wiąże się czasami z natłokiem słów i wizualnych bodźców, głównej intrydze brakuje takiego świeżego przełamania jak w "Na noże", a finałowa rozgrywka przypomina pojedynek pokerzystów, którzy w poprzednich rozdaniach "wystrzelali się" już z najlepszych kart, to zdecydowanie wolę nie do końca trafione eksperymenty niż zachowawczą grę banałów i oczywistości. A od tego akurat Rian Johnson, całe szczęście, trzyma się z daleka. Wiele można "Glass Onion" zarzucić, ale na pewno nie to, że polega na powielaniu schematów i idzie na łatwiznę. A byłoby to nawet częściowo uzasadnione, biorąc pod uwagę olbrzymi sukces oryginału sprzed trzech lat.
Obieranie "szklanej cebuli" ciekawsze niż jej środek
Johnson robi wiele, by "Glass Onion" nie stało się autotematycznym "Na noże". Układ fabuły tylko pozornie przypomina śledztwo z pierwszej części. Ekscentryczna rodzina ustępuje tym razem pola grupie bogatych i wyjątkowo spaczonych moralnie przyjaciół. Z okazałej i pełnej tajemnic rezydencji akcja przenosi się na grecką wyspę, na której od luksusu więcej jest tylko nowoczesnych technologii. To właśnie w tych przepastnych okolicznościach natury Benoit Blanc (Daniel Craig) podejmuje intelektualne wyzwanie rzucone przez miliardera Milesa Brona (Edward Norton). Ten słynnemu detektywowi i piątce swoich przyjaciół proponuje grę w stylu "kto jest mordercą?". Sytuacja mocno się komplikuje, gdy na wyspie naprawdę dochodzi do zbrodni.
Wspomniałem na początku, że ta "szklana cebula" (oryginalny tytuł nie jest bezzasadnie abstrakcyjny, wyjaśnienie znajdziemy w fabule) ma wiele fascynujących warstw. I faktycznie odkrywanie każdej kolejnej sprawia, że wraz z bohaterami filmu poszerzamy zakres śledztwa, poznajemy coraz to nowsze jego okoliczności i na nowo definiujemy zachowania poszczególnych postaci. Im bliżej środka, tym mamy ochotę szybciej te warstwy ściągać. To, co w końcu odkryjemy ... na kolana raczej nie rzuca. Tym razem Johnsonowi nie udało się zaszachować widzów i wyprowadzić ich w pole. W pewnym momencie główna intryga "Glass Onion" wydaje się już zbyt oczywista do rozwikłania. Nawet po cichu mamy nadzieję, że coś tam filmowcy jeszcze w zanadrzu chowają.
Daniel Craig jest jeszcze lepszy niż ostatnio
Właściwie tylko w tej zbyt uproszczonej chyba jednak fabule i rozwleczonym trzecim akcie można dopatrywać się jakichkolwiek uchybień ze strony Johnsona, który tym razem z większą pieczołowitością kreśli na ekranie komedię aniżeli klasyczny kryminał. Odwrócenie gatunkowych proporcji uwalnia oczywiście jeszcze większy komediowy potencjał Daniela Craiga, który zwyczajnie ma w "Glass Onion" więcej do zagrania niż miało to miejsce w "Na noże". Brytyjczyk śmielej bawi się postacią Benoit Blanca, nie stroni od autoironii i wyśmiewania własnych metod, na czym opowieść Johnsona tylko zyskuje. A jeśli Craiga obuduje się jeszcze będącym w świetnej formie Edwardem Nortonem, przezabawną Kate Hudson i nieokrzesanym Davem Bautistą, to można czerpać podwójną przyjemność z tego, jak pomysłowo i przede wszystkim w kontrze do siebie nawzajem zestawione są główne postaci.
Wśród nich znajdziemy ambitną, choć podążającą po trupach do celu gubernatorkę, technologicznego geniusza zaprzedającego własny talent, przereklamowaną eksmodelkę i kreatorkę mody, mało rozgarniętego internetowego influencera i dawną wspólniczkę Brona, którą miliarder wystawił do wiatru. To właśnie prześmiewaniu nowobogackiej elity Johnson poświęca w "Glass Onion" sporo ekranowego czasu, co klasyfikuje jego najnowszą produkcję nawet na obrzeżach społecznej satyry. Wciąż jednak gatunkową dominantą jest neoklasyczny w swojej formie kryminał z charakterystycznym poczuciem humoru i zamiłowaniem do ciągłego mylenia tropów, co - i tu się kolejny raz powtórzę - nie wyszło już tak perfekcyjnie, jak przed trzema laty w "Na noże".
"Glass Onion" to nadal top kryminalnych komedii
Nadal jednak mocno autorskie kino Riana Johnsona to jedna z tych najbardziej orzeźwiających i pożądanych rzeczy w szeroko pojętej filmowej branży rozrywkowej. "Glass Onion", poza solidnym dreszczykiem emocji i prześmiewczą narracją, oferuje mnóstwo słownego dowcipu, wizualnej maestrii i całkiem nieoczywistych żartów - ot, choćby z pandemii - na którą narzeka pozbawiony zleceń i prawdziwych śledztw detektyw Blanc, zmuszony do internetowych rozgrywek ze znajomymi w "Among Us" czy "Cluedo" - czy podśmiewajek z Jareda Leto i Jeremy'ego Rennera, a nawet Elona Muska, którego zniekształconym odbiciem jest postać grana przez Nortona.
Netflix, na którym debiutuje właśnie "Glass Onion", już trzy lata temu wyczuł potencjał detektywistycznych opowiastek z Benoit Blanciem i zamówił od razu dwa filmy Riana Johnsona. Ten najnowszy udowadnia, że zarówno reżyser, jak i jego flegmatyczny, acz genialny detektyw mają jeszcze sporo do zaoferowania publiczności i sobie nawzajem. Zaproponowana natomiast przez filmowców formuła nie dość, że nie próbuje złapać własnego ogona, to na dodatek stara się ewoluować. Być może właśnie "Glass Onion" zbyt mocno już skręca w stronę satyry bądź tych bardziej komediowych konwencji i za mało rzetelnie traktuje kryminalny aspekt opowieści, ale zabawa wciąż jest przednia i już teraz chciałoby się więcej.
OCENA: 8/10
Opinie wybrane
-
2022-12-26 11:00
Bardzo słaby (2)
Nie rozumiem zachwytu autora powyższej recenzji. Film słaby. Zagadka kryminalna na poziomie przedszkola. A zakończenie tak absurdalne, jak by twórcy chcieli szybko domknąć film nie mając żadnego ciekawego pomysłu.
Daniel cały film chodzi w tą i we w tą co chwile słysząc, że jest najlepszym detektywem na świecie. Tylko w którym miejscu filmuNie rozumiem zachwytu autora powyższej recenzji. Film słaby. Zagadka kryminalna na poziomie przedszkola. A zakończenie tak absurdalne, jak by twórcy chcieli szybko domknąć film nie mając żadnego ciekawego pomysłu.
Daniel cały film chodzi w tą i we w tą co chwile słysząc, że jest najlepszym detektywem na świecie. Tylko w którym miejscu filmu udowadnia to chociażby w najmniejszym stopieniu?
Wieje nuda. Gdyby nie nazwiska (Craig, Norton itp.) które pewnie pochłonęły pół budżetu oraz ogromna promocja to nikt by o tym filmie nie wspomniał.
I jescze jedno - zaskakujący jest ten wyspy entuzjastycznych, pozytywnych recenzji na wszyskich popularnych portalach internetowych. Przypadek? Nie sądzę.- 33 5
-
2022-12-27 11:55
Odrobinę surowa recenzja, ale trafna
- 2 0
-
2022-12-29 15:40
Nudne to może jest dla kogoś, do kogo nie trafia zabawa konwencją i społeczna satyra. Kto nie ma pojęcia o współczesnej sztuce, nie będzie wybuchał śmiechem przy kolejnych bzdetach opowiadanych przez gospodarza. A kiedy Blanc okazuje się dobrym detektywem? Choćby wtedy, gdy psuje wieczór zagadek, bo na pierwszy rzut oka wie, co zostało przygotowane. Albo wówczas, gdy zgaduje, co zaszło w domu Andi.
- 0 0
-
2022-12-25 18:13
Nie rozumiem narzekań (1)
Czy naprawde w Polsce moga podobac sie tylko duszognioty typu Pokot czy Pod Mocnym Aniołem albo Kler? Jak tylko film nie jest relacją z jakiejs traumy, jak tylko jest odrobina zabawy i koloru - to leje sie krytyka. A jak jest jakis depresjogniot to peany i zachwyty.
- 20 14
-
2022-12-27 11:56
Ty pytasz czy twierdzisz? - nie nie tylko
- 1 2
-
2022-12-24 23:33
Bez rewelacji (1)
Craig i jego nieciekawa rola (brak dynamizmu) niewiele pomogli filmowi.
- 32 12
-
2022-12-27 11:57
Dynamizm to on miał ale za bardzo - przy skrajnie dziwnym i wg mnie wymuszonym akcencie - dziwienie się wypowiadał.
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.