Recenzja filmu "Fuks 2". Szybko o nim zapomnimy
Aleks Stawicki, który w pierwszym "Fuksie" pogardził zdobyczną fortuną ojca, zarabia teraz na życie, prowadząc samochodowy komis. I właśnie do używanego auta - z odnowioną karoserią i podrasowanym silnikiem, ale jednak z niemałym już przebiegiem i wytartą tapicerką - można porównać film Macieja Dutkiewicza, który po 25 latach opowiada niemal tę samą historię. "Fuks 2" bardziej bowiem niż kontynuację przypomina unowocześnioną i rozbudowaną wersję filmu z 1999 roku. Tyle tylko, że coś, co z powodzeniem funkcjonowało ćwierć wieku temu, niekoniecznie wpisuje się w standardy współczesnej kinowej rozrywki.
Starszy ze Stawickich (Maciej Stuhr) - być może dlatego, że widzi w synu kopię samego siebie sprzed lat - próbuje wyperswadować Maćkowi jego młodzieńcze wybryki i porywy serca. Aleksowi ten styl życia przysporzył jedynie długów i nadciśnienia.
Dziś wypalony i ledwo wiążący koniec z końcem mężczyzna w niczym właściwie już nie przypomina przebojowego i bystrego chłopaka, który "skubnął na kasę" własnego ojca. Aleks, by uchronić Maćka przed jeszcze większymi tarapatami, będzie musiał jednak jeszcze raz zaryzykować i zwrócić się po pomoc do dawnego znajomego, Mazura (Janusz Gajos).
Miał być sequel, wyszedł remake. W dodatku niepotrzebny
Wystarczy rzut oka na opis filmu, by dostrzec w drugim "Fuksie" mnóstwo nawiązań do pierwszej części sprzed 25 lat. To nie tylko skopiowane niemal 1:1 postaci głównego bohatera i wpływowego biznesmena działającego na granicy prawa, ale także obecność uwodzicielskich pań (tym razem jest ich jeszcze więcej, bo oprócz Pauliny Gałązki ze Stawickim i widzami flirtuje też Katarzyna Sawczuk), a nawet wątek dalekowschodnich inwestorów i oczywiście wielka kasa w grze. Trudniejsza do zdobycia, bo tym razem zakładanie podsłuchów i otwieranie sejfów na niewiele się zda.
Podobnych skojarzeń z oryginałem znajdziemy w filmie Macieja Dutkiewicza znacznie więcej (choćby scena ucieczki samochodem), co sprawia, że drugi "Fuks" bardziej przypomina remake produkcji z 1999 roku aniżeli pełnoprawną kontynuację znanej już historii. Aż nadto widać brak pomysłu na ogranie postaci Aleksa i Mazura, których realny wpływ na fabułę wydaje się znikomy. Na marne idą więc wysiłki (choć to określenie na wyrost) Stuhra i Gajosa, którzy niespecjalnie mają czym pograć, a i większego zaangażowania w podejściu samych aktorów również nie widać.
Dziwić może też zupełne wymazanie z życiorysu starszego Stawickiego Soni, o której w nowym "Fuksie" nie pada choćby drobna wzmianka. Brak w obsadzie filmu Agnieszki Krukówny (choć szczerze, to najbardziej brakowało mi Stanisławy Celińskiej) wcale nie powinien w pełni usprawiedliwiać scenarzystów. Fani "jedynki" (a zawsze w przypadku takich filmowych powrotów docelowymi odbiorcami są miłośnicy oryginału) zasługiwali na to, by przynajmniej między wierszami wyczytać, co mogło stać się z tak lubianą przez widzów postacią.
Początek obiecujący, ale potem już tylko eko-romans i "Ocean's Eleven" w wersji mini
Widząc jak nieporadnie Dutkiewicz (który jest także współscenarzystą filmu) radzi sobie z poprowadzeniem wątków Aleksa i Mazura, trudno obronić tezę, że "Fuks" potrzebował kontynuacji. Jeśli faktycznie tak było, to twórcy przespali ten moment jakieś 20 lat temu. Dobitnie świadczy o tym fakt, że "Fuks 2" najlepiej funkcjonuje, jeśli zupełnie odkreślimy oba dzieła grubą kreską. Jako odrębna produkcja film z Musiałem i Pazurą - przynajmniej do pewnego momentu - wypada całkiem poprawnie. Pierwsza połowa filmu charakteryzuje się sprawnym tempem, odpowiednią dynamiką zdarzeń, jednym niezłym zwrotem akcji i paroma znośnymi żartami.
Potem niestety w fabułę wkrada się karykaturalny wątek ekologiczny. Bohaterowie zaczynają snuć się po lasach w poszukiwaniu drozdów i magicznych grzybków, konstruując na haju pomysł przekrętu na kilka baniek. Ostatni akt - utrzymany w klimacie rozcieńczonego i uproszczonego do granic możliwości "Ocean's Eleven" - mógłby jeszcze zrekompensować scenariuszowe idiotyzmy, gdyby nie odarty z jakichkolwiek emocji i sensu epilog. Nie da się ukryć, że to głównie energia młodych aktorów (szczególnie Gałązki i Sawczuk) i charyzma oraz zabawą formą Pazury sprawiają, że pomimo wielu wybojów, można dojechać do napisów końcowych w jednym kawałku.
Nowy "Fuks" bezbolesny, bo bezbarwny. Szybko o nim zapomnimy
Oczywiście pierwsza część swoim pomysłem i wykonaniem również nie powalała na kolana, aczkolwiek magia kina lat 90. i trudny do zdefiniowania oraz wytłumaczenia luz towarzyszący produkcji Macieja Dutkiewicza, sprawiały, że "Fuks" potrafił zaangażować, zauroczyć i rozśmieszyć. "Dwójka" na tle oryginału jest po prostu nijaka - realizacyjnie sprawna, poprawna aktorsko, przejrzysta fabularnie, czasami nawet zabawna (uśmiech, nie śmiech) - lecz przede wszystkim bezbarwna i pozbawiona płynności. Pod kątem scenariusza i reżyserii wręcz archaiczna, choć trudno się temu dziwić, skoro Maciej Dutkiewicz w ostatnim ćwierćwieczu nakręcił zaledwie jeden, i to w dodatku prawie niezauważalny, film. Ten rozbrat z nowoczesnym kinem jest aż nadto widoczny.
Pierwszy "Fuks" wchodził na ekrany kin w szczytowym w naszym kraju okresie popularności gangsterskich komedii. Co prawda do dziś pozostaje w cieniu "Kilerów", "Poranku kojota" czy "Chłopaki nie płaczą", ale pamięć o tym tytule wśród starszych kinomanów nie zamiera. Film Dutkiewicza odsłonił przed widzami talent Macieja Stuhra, dla którego była to pierwsza znacząca rola, oraz oczarował publiczność wdziękami i aktorską energią Agnieszki Krukówny. Tegoroczna kontynuacja oferuje natomiast niewiele więcej niż poprawną filmową rozrywkę. O drugą część "Fuksa" nikt nie pytał, nikt jej nie potrzebował i niestety nikt o niej nie będzie długo pamiętać.
Film
Opinie wybrane
-
2024-01-13 09:39
(3)
Czemu większość filmów jest teraz "gangsterskie"? To jakieś niespełnione marzenia reżyserow? Oglądałem trailer. Tragedia. Czemu oni wszyscy tacy sztywni i sztuczni?!
- 36 4
-
2024-01-14 19:01
Ja pir
No bo to polski
- 0 0
-
2024-01-13 10:07
jak większość, to raczej "gangsterska", filmy owszem mogą być "gangsterskie", ale nie większość.
- 1 1
-
2024-01-13 10:03
nie widziałem tego filmu
ale ogólnie 'gangster' pozwala wyjaśnić głupią fabułę.
Czemu on to robi? bo inaczej gangster go zabije.
A czemu gangster miałby go zabić? Bo to gangster.- 5 1
-
2024-01-13 10:25
Ważne że podparli się znanym tytułem. To mnie drażni w całej współczesnej kinematografii.
Nie tylko polskiej oczywiście. Brak pomysłów na coś oryginalnego, więc podczepiamy się pod znany tytuł i robimy sequele, prequele, spin offy itp. Co z tego że większość bezbarwna, trochę widzów się zawsze uzbiera.
- 52 2
-
2024-01-13 09:21
(5)
Dramat,niestety dobre polskie kino skończyło się około roku 2000....od prawie 25 lat kicz i hałtura.Byly co prawda rodzynki jak Wesele czy Kler,ale niestety nie zmienią one ogólnego trendu.
- 60 22
-
2024-01-13 23:16
Ida,Zimna wojna,Kler to tylko pierwsze co przyszło mi do głowy nazywasz chałturą?
- 2 0
-
2024-01-13 11:05
Krukówna to koleżanka Jandy. Obie skończyły tak samo. (1)
- 7 7
-
2024-01-13 16:43
Co ty bredzisz?
Widać że nic nie wiesz, poza tym że "wiesz swoje".
- 6 0
-
2024-01-13 09:34
Te, chałtura. Po książkę sięgnij od czasu do czasu, to ortografię poprawisz.
- 11 6
-
2024-01-13 09:32
Bzdura, w 2016 wyszła perełka kinematografii światowej pt. "Smoleńsk".
- 15 6
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.