• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Recenzja "Dungeons & Dragons: Złodziejski honor": nie będziecie żałować

Tomasz Zacharczuk
14 kwietnia 2023 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (40)

Gdyby stworzyć listę tytułów, które najbardziej w ostatnich latach zawiodły oczekiwania widzów, to z dużą dozą prawdopodobieństwa czołówkę takiego zestawienia zdominowałyby filmowe adaptacje popularnych gier. Gatunek fantasy też od dłuższego czasu nie zaowocował na wielkim ekranie niczym angażującym. Trudno więc było się spodziewać, że "Dungeons & Dragons" coś w tych obu kwestiach odmieni. Tymczasem produkcja bazująca na kultowym "erpegu" serwuje wciągającą i satysfakcjonującą na wielu poziomach rozrywkę, w której humor zgodnie idzie w parze z akcją. "Złodziejski honor" jest filmowym questem, którego przechodzenie jest czystą przyjemnością.



Na co do kina w ten weekend? Zobacz aktualny repertuar
Wśród fanów planszówkowych i komputerowych strategii "Dungeons & Dragons" z całą pewnością nie jest anonimowym tytułem. Zresztą choćby dzięki takim serialom jak "Stranger Things" czy "Teoria wielkiego podrywu" skrót "D&D" potrafi już rozszyfrować znacznie więcej osób niż grono zadeklarowanych nerdów lubujących się w wyimaginowanych bataliach krasnoludów, barbarzyńców, paladynów czy trolli. "Grono" może nie jest do końca trafionym określeniem, bo w "Lochy i smoki" na całym świecie gra nawet kilkadziesiąt milionów zapaleńców, a z patentów twórców oryginału, Gary'ego Gygaxa i Dave'a Arnesona, korzystało wiele późniejszych tytułów wydawanych na konsole czy pecety.

Tym bardziej dziwi fakt, że na zekranizowanie "Dungeons & Dragons" trzeba było czekać przeszło 30 lat od premiery gry. Filmowym adaptacjom z początku obecnego stulecia nie warto jednak poświęcać uwagi. Ich miejsce jest w zaryglowanych szczelnie lochach światowej kinematografii, których na szczęście nie trzeba ponownie otwierać, by wrzucić doń najnowszą wersję autorstwa Jonathana Goldsteina i Johna Francisa Daleya. Reżyserski duet nie tylko skrzętnie skorzystał z różnorakich dobrodziejstw słynnego "erpega", ale cały jego rozległy świat pomysłowo wkomponował w ramy nowoczesnego kina fantasy. Efekt jest dużo lepszy niż można się było tego spodziewać.

Drużyna Eda (Chris Pine) musi połączyć siły i talenty, by z rąk Forge'a (Hugh Grant) odbić córkę głównego bohatera i przywrócić porządek w krainie Neverwinter. Drużyna Eda (Chris Pine) musi połączyć siły i talenty, by z rąk Forge'a (Hugh Grant) odbić córkę głównego bohatera i przywrócić porządek w krainie Neverwinter.

Filmowa frajda nie tylko dla nerdów



Sukces, bo niewątpliwie w takich kategoriach należy rozpatrywać "Złodziejski honor", jest zasługą niezwykle plastycznego, a jednocześnie przemyślanego podejścia do tematu twórców filmu. "Dungeons & Dragons" nie stara się być ani jednym wielkim easter-eggiem, ani bezmyślną kopią gry. Goldstein i Daley co prawda korzystają z mechanizmów "D&D", ale grają według własnych zasad. Pieczołowicie przenoszą na ekran elementy fikcyjnego świata i czerpią garściami z dorobku gry, która przecież niesamowicie ewaluowała na przestrzeni dekad, lecz przede wszystkim kreują własną opowieść, bo z niej będą ich rozliczać wszyscy widzowie, a nie tylko ci zaznajomieni z pierwowzorem.


Kluczowe więc było znalezienie odpowiedniego balansu, w którym masa odniesień do gry zrównoważona byłaby wartką akcją, ciekawymi postaciami i klarowną fabułą. Nie licząc mniejszych bądź większych (choć z naciskiem na te pierwsze) potknięć, udało się to w filmie uchwycić, dlatego "Złodziejski honor" ma duże szanse, by spodobać się zarówno znawcom rozgrywek przy planszy, jak i zupełnym laikom, którzy skuszeni zapowiedzią filmowej przygody zdecydują się odwiedzić Neverwinter i pozostałe malownicze krainy. Obaj reżyserzy "odnerdowili" nieco "Dungeons & Dragons", zachowując zarazem jego największe walory. Przekłada się na to przyjemną filmową "przygodówkę", która nie sili się na nic więcej. W tym przypadku bowiem prostota jest cenniejsza od zdobycznych artefaktów.

Koncept filmu do złudzenia przypomina istotę samej gry: trzeba skompletować silną drużynę, która stawi czoła poszczególnym misjom i wykorzysta swoje talenty w walce ze złem. Koncept filmu do złudzenia przypomina istotę samej gry: trzeba skompletować silną drużynę, która stawi czoła poszczególnym misjom i wykorzysta swoje talenty w walce ze złem.

Drużyna, której chce się kibicować



Prosty jest także fabularny patent zastosowany przez Goldsteina i Daleya, którzy istotę "D&D" uchwycili w sposobie narracji. W filmie bowiem, tak jak w grze, chodzi o skompletowanie drużyny, która wspólnie musi stawić czoła wrogim opcjom. Bard Edgin (Chris Pine) i barbarianka Holga (Michelle Rodriguez) od lat tworzą zgrany duet, który zajmuje się głównie łupieniem bogatych. Po nieudanej misji oboje lądują w posępnym więzieniu pośrodku lodowatej pustyni. Gdy w końcu udaje im się zbiec, naprędce zawiązują ekipę, która ma odbić córkę Eda z rąk oszusta Forge'a (Hugh Grant), dawnego kompana, który wszedł w konszachty z mocarną czarnoksiężniczką Sofiną (Daisy Head).

Do drużyny dołączają nieporadny zaklinacz Simon (Justice Smith) i zmiennokształtna druidka Doric (Sophia Lillis). Wraz z pomocą krystalicznie szlachetnego paladyna Xenka (Rege-Jean Page) opracowują plan odzyskania bliskich i zapewnienia sobie przy okazji bogactwa. Fani gry podobny schemat znają doskonale, bo przecież "D&D" opiera się na kooperacji i planowaniu. Niezaznajomionym z tematem natomiast fabuła "Złodziejskiego honoru" przypominać będzie heist-movie, w którym sukces finałowego skoku polega na wykorzystaniu talentów zarówno całej grupy, jak i poszczególnych jednostek.

A trzeba przyznać, że właściwie każda z postaci dostaje w filmie swoje "pięć minut". Możemy także nieco zagłębić się w historię poszczególnych bohaterów, którzy pojedynczo wyglądają nieźle, ale dopiero jako zgrana paczka zapewniają najwięcej emocji i zabawy. To nie tylko zasługa scenariusza, ale przede wszystkim znakomitej obsady. Chris Pine, choć momentami swoją nonszalancją i skłonnością do żartów do złudzenia przypomina Chrisa Pratta ze "Strażników Galaktyki", to z miejsca zdobywa naszą sympatię. Podobnie jak powtarzalna w swoich rolach, ale charakterologicznie pasująca tutaj Rodriguez. Niemałą frajdę ze swojej roli łotrzyka ma świetny Hugh Grant, ale chyba najbardziej rozbawią celowo przerysowany do granic absurdu Rege-Jean Page i... Bradley Cooper zaliczający kapitalny epizod.

Zaletami "Dungeons & Dragons" z pewnością są świetna obsada, sporo dobrego humoru, żwawe tempo (nawet pomimo dość skromnej liczby scen akcji) i znakomicie przeniesiony na ekran klimat klasyka RPG. Zaletami "Dungeons & Dragons" z pewnością są świetna obsada, sporo dobrego humoru, żwawe tempo (nawet pomimo dość skromnej liczby scen akcji) i znakomicie przeniesiony na ekran klimat klasyka RPG.

Dużo humoru, mało dobrych efektów, ale rozrywki więcej niż grymasów



Spoiwem nie tylko tych wszystkich postaci, ale i całej fabuły jest nieodłączny humor, z którym jednak niektórzy mogą mieć problem. Co prawda są tu przezabawne momenty jak choćby sama postać Xenka, scena rozmów z umarłymi czy naparzanka ze smokiem-tłuściochem, ale sporo żartów bywa przestrzelonych, a ekranowe gadulstwo czasami jest hamulcem rozwijającej się akcji. Dowcip jest tu jednak nieodzownym elementem, bez którego i film, i widzowie utonęliby w sztucznym patosie. A chodzi przecież o rozrywkę. Trudno sobie wyobrazić sesje "D&D" rozgrywane w kompletnej ciszy, powadze i "na baczność". Dobrze, że ten aspekt zabawy udało się przenieść na ekran, choć proporcje można było lepiej wyważyć.

Miejscami szwankują także efekty specjalne, ale to już niestety znak czasów, w których nagminnie stosowane CGI zabija trochę kreatywność i rozleniwia filmowców. Kilka razy komputerowo wygenerowane obrazy aż zakłują w oczy, ale na ogół warstwa wizualna spełnia swoje zadanie i nie odbiega choćby od tego, co proponuje ostatnio Marvel. Może nie jest to najlepsza rekomendacja, ale jeśli już padło tutaj porównanie do słynnego studia, to w "Dungeons & Dragons" mamy chyba najlepiej sprofilowaną ekipę bohaterów od czasu "Avengersów".


Ekranizacja tej konkretnej gry okazała się grą wartą świeczki i już teraz wpisuję się na listę oczekujących na kontynuację lub spin-offy, aczkolwiek twórcy muszą wziąć pod uwagę, że powtórzenie zagrywek ze "Złodziejskiego honoru" już nie wystarczy. Plansza, którą przed widzami rozłożyli twórcy filmowego "D&D" jest jednak na tyle pojemna, że spokojnie można na niej stawiać kolejne figurki i planować kolejne questy. Dostaliśmy RPG, choć w nieco innym tłumaczeniu: Rozrywkę Ponad Grymasami.

OCENA: 7/10

Film

7.8
37 ocen

Dungeons & Dragons: Złodziejski honor (6 opinii)

(6 opinii)
fantasy, przygodowy

Opinie (40) 5 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • Kino dziecięce triumfuje.

    • 6 10

  • (2)

    Rozumiem D&D ale po zwiastunie wygląda to jak typowe amerykańskie fantasy jak xena, Conan itd. Lata 80 minęły... Wygląda jak kicz albo parodia

    • 19 7

    • Mylisz lata 90 i 80-te

      Lata 80 to Conan Niszczyciel, Red Sonja, Legenda, Niekończąca się opowieść, Robin Hood(serial), Superman. Są też produkcje klasy B i C, nie będę wymieniał bo to tandeta.
      Lata 90 to Hercules, Xena, Robin oraz Conan - seriale o niskim budżecie, ale fajnie grane i lubiane. Do dziś lubię sobie odpalić Xenę czy Herca.
      A to - coż, Dungeons & Dragons to pozycja skazana na porażkę artystyczną umiarkowny sukces kasowy - bo fani RPG na pewno pójdą do kin. A szkoda - są lepsze filmy. Niestety infantylizm kina współczesnego jest gorszy, niż bajek dla dzieci z lat 80. Obejrzyjcie sobie He-Man'a z lat 80-tych, czy nie jest to doroślejsze niż to.

      • 11 3

    • No i to jest jego zaleta w kinie zdominowanym przez pelerynki. Takiego fantasy przygodowego już się dzisiaj nie robi. Zresztą kino lay 80 i 90 bike obecne na głowe.

      • 7 1

  • Byłam, nie polecam, gniot jakich mało. (1)

    • 8 7

    • Wiemy, wiemy.. "Zenek" to twój ulubiony film.

      • 0 2

  • Autor jest na bieżąco? (16)

    Tak tylko sprawdzając. Cytując: :Gdyby stworzyć listę tytułów, które najbardziej w ostatnich latach zawiodły oczekiwania widzów, to z dużą dozą prawdopodobieństwa czołówkę takiego zestawienia zdominowałyby filmowe adaptacje popularnych gier"
    Czyli, krótko mówiąc, 'The last of us' to gniot?
    Nie ma to jak zacząć recenzję od popisanie się totalnym brakiem rozpoznania na rynku gier.

    • 9 34

    • Nie znam ani gry, ani filmu, ale pewnie gnioty. (1)

      • 7 16

      • Widzę, że tu postawa nie znam się, ale wypowiem.

        • 13 5

    • The last of us. Gniot najstraszliwszy. (2)

      Nie wiem jak można sie tym serialem tak podniecać.
      Ledwo przebrnąłem, mając nadzieje, że jeszcze będzie coś fajnego.
      Z odcinka na odcinek było tylko gorzej

      • 16 7

      • XD

        • 0 2

      • Potwierdzam

        Gniot nad gnioty. Nic ciekawego, nic nowego. Nie wystarczy dać grzyba zamiast wirusa żeby zawojować świat super filmem. Klasyczny film o zombie z marnymi wątkami pobocznymi. Oglądając ma się wrażenie że się gra w grę, tak liniowo ułożony jest scenariusz. Fajnie jest sobie pograć i powykonywać misje, ale kto chciałby oglądać jak ktoś inny gra? :) No ja nie.

        • 0 0

    • To nie film kinowy

      tylko serial.

      • 8 1

    • (8)

      The last of us jest jednym (choć i tak telewizyjnym) wyjątkiem, tutaj mowa o kinie. cała reszta adaptacji gier to są naprawdę gnioty. Przekład z tego tygodnia: Mario Bros, tak bezpłciowego animowanego filmu dawno nie widziałem

      • 2 2

      • (7)

        Nie jest, strasznie krzywdzi materiał źródłowy. A co do filmów, to Silent Hill jest dobry, Ace Attorney, Profesor Layton - to dobre adaptacje gier. A co do Mario Bros, to problem taki, że ogólnie współczesne animacje CGI są bezpłciowe xD

        • 1 3

        • (6)

          Jakie animacje? Mario to klasyczna animacja, żaden motion capture przecież. Jej problemem jest właśnie to, że kurczowo się trzyma materiału źródłowego i nie oferuje nic więcej. A jazda na retro nutach (dosłownie) się nie klei. Nie wystarczy wrzucić sobie randomowo take on me żeby pasowało do reszty. Co to głównej tezy to się nie zgodzę. Gry maja w sobie całkowicie inną motorykę i inercję- w grze ma się wybór (bohatera), to ich główna zaleta. Nie da sie przenieść tego 1:1 a ci co to robili, najczęściej właśnie dlatego polegli. The last of us to spoko serial, choć bez wodotrysków. Osobiście wole drugą cześć gry, dlatego bardziej czekam na 2. i 3. sezon. Pierwszy mnie minimalnie, może nie rozczarował, ale był dobry i tyle. Jako adaptacja nawet bardzo dobry. Odcinki z Billem i 2 inne były kapitalne

          • 0 1

          • (5)

            CGI, komputerowa, czyli tak jak w Mario. Klasyczna animacja to np. Król lew czy anime z lat 90tych

            • 0 3

            • (1)

              Ale określenie CGI w kinie nie odnosi się do animacji jako gatunku. To cyfrowo robione efekty specjalne zastępujące prawdziwe sceny w filmach aktorskich. Animacja to animacja. Robią się nią dziś inna techniką, nie popularną kiedyś kreską czy stopklatkowo. Ale cgi nie ma z animacją za wiele (nic) wspólnego. To po prostu tzw greenscreen znany z marvela, avatara czy innych budżetowych produkcji. Nijak ma się do animacji które są całkościowo robione komputerowo. Nie ma potrzeby tam używać żadnego CGIa bo praktycznie nikt w realu ich części nie kreci. A na pewno nie w pixarze czy popularnych animacjach dla dzieci

              • 1 0

              • CGI - computer generated image, tyczy się też animacji takich jak toy Story czy praktycznie cały obecny mainstream. Klasyczna animacja to klasyczne 2d które niestety wymarło.

                • 2 1

            • (1)

              Toy Story (i inne animacje) to film stworzony techniką comupter animation, nie samym CGI. Określenie CGI odnosi się do czegoś innego. Jak już koniecznie chcesz używać (prawidłowo) tego skrótu to ok, ale pełna nazwa techniki zastosowanej do filmu o którym mówisz to CGI Animation i określenie animacja musi tutaj paść. Bo samo CGI jako takie to jest ciagle coś innego i nijak ma się do samych animacji

              • 0 0

              • Użyłem animacje CGI, czyli dokładnie to samo co CGI Animation, wiem że może mniej światowo ale to dokładnie to samo xD

                • 0 0

            • Król lew byl pierwsza animacja disneya,

              W której masowo używali cgi:) nie był całkowicie komputerowy jak toy story, ale większość scen była poddana mocnej obróbce

              • 0 0

    • To że w czołówce złych filmów są adaptacje gier

      Nie oznacza że każda adaptacja gry jest gniotem. Faktycznie kolejne pokolenia coraz mniej ogarnięte.

      • 1 1

  • Opinia wyróżniona

    (4)

    To film na podstawie serii gier sprzed prawie 30 lat.Gry miały klimat i to coś ale na film pójdą nieliczni,trzeba być fanem serii i rozumieć wątki.

    • 5 35

    • Na zadnej podstawie gier. System d&d to nie gry kmputerowe tylko system tworzenia historii w oparciu o rzuty kostka i siega lat 70

      • 29 0

    • O czym ty pisze? (1)

      Jakie gry? Jakie 30lat?

      • 17 1

      • Przecież to d**il.

        • 11 1

    • Lol, jakie wątki?

      Dobrze trollowac tez trzeba umieć

      • 3 0

  • Mochele Rodriguez jes mt dla mnie ie do przejscia. Jej drewnine aktorstwo pomieszane z karykaturalna kreacje silnej kobiety ze wzrokiem czlowieka z zaparciami odpycha od filmow z jej udzialem

    • 2 2

  • Ale, że Karolak nie gra? (1)

    • 4 1

    • fuj

      • 0 1

  • To są (3)

    jakieś głupoty, a nie film. Kino artystyczne bezpowrotnie skończyło się, gdy powymierali wybitni reżyserzy.

    • 5 5

    • To nie kwestia reżyserów a wytwórni filmowych, które boją się ryzyka. A odgrzewany kotlet typu Batman 21 to w dzisiejszym

      infantylnym społeczeństwie gwarantowany zysk.

      • 3 2

    • Fakt, nie ma to jak "Śmierć w Wenecji".

      • 1 1

    • Badzmy obiektywni

      Nie wszyscy muszą oglądać wielkie dzieła i się nimi zachwycać. Są takie osoby, które książki do ręki nie wzięły przez ostatnia dekadę. Są osoby, które kończą jedna i zaczynają druga. Są osoby, które zachwycają się skomplikowanymi planszowkami, inni ich nie znoszą. Kino powinno oferować filmy dla wszystkich. A jak uważasz, że dany film Cie nie interesuje, zostań w domu.

      • 1 1

  • kultura i nie tylko ta popularnam, zeszła na kompletne manowce

    to już lepiej zaimplementujcie do wszystkiego ChatGPT. Zacznijcie od kina, TV i książek, na urzędnikach i prezydent(k)ach kończąc.

    • 2 1

  • Ja się bawiłem świetnie na tym filmie.

    • 4 2

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Art Beats | Tycjan: Imperium barw - Wielka Sztuka w Kinie | Kino Kameralne Cafe

27 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Kino Seniora w Kameralnym

12 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Noc w Kinie Studyjnym - kwiecień

25 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe