• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Recenzja filmu "Broad Peak". Do szczytu trochę zabrakło

Tomasz Zacharczuk
14 września 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Najnowszy artykuł na ten temat Złote Lwy dla filmu "The Silent Twins"

Aby nakręcić ten film, trzeba było wnieść osiem i pół tony sprzętu na wysokość ponad 5 tys. metrów n.p.m. Aktorzy i operatorzy pracowali dzień i noc u podnóża jednego z najtrudniejszych do zdobycia zimą ośmiotysięczników na świecie. Czy ten ekstremalny wysiłek się opłacił? Częściowo tak, bo "Broad Peak" to film, jakiego w naszym kraju jeszcze nigdy nie nakręcono, i zarazem produkcja, która poziomem realizacji nie odbiega od największych hollywoodzkich widowisk. Tym bardziej zaskakuje fakt, że w najnowszym dziele Leszka Dawida momentami brakuje emocji, napięcia i zarysowania szerszego kontekstu opowieści. Film zadebiutował właśnie na 47. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni i na platformie Netflix.





Cztery lata temu niemal cała Polska w skupieniu i z trwogą śledziła telewizyjne relacje dotyczące misji ratunkowej na Nanga Parbat. Z dwójki himalaistów udało się ocalić tylko Francuzkę Elisabeth Revol. Tomasz Mackiewicz natomiast już na zawsze pozostał na dziewiątym ośmiotysięczniku świata. Kilka lat wcześniej podobny los, ale na innej górze, spotkał Macieja Berbekę. Legendzie polskiego himalaizmu po 25 latach udało się nareszcie zdobyć Broad Peak, lecz - podobnie jak w przypadku Mackiewicza - śmiertelnym w konsekwencjach niebezpieczeństwem okazała się droga powrotna. Do tragicznych wydarzeń w Karakorum w swoim najnowszym filmie powraca twórca "Jesteś Bogiem".

Oceny naszych dziennikarzy

Oceny przyznają pracownicy portalu Trojmiasto.pl, w skali ocen 1-10

   
Tomasz Zacharczuk Tomasz Zacharczuk
Magda Mielke Magda Mielke
Anna Starostka Anna Starostka
Alicja Olkowska Alicja Olkowska
Średnia
Apokawixa

Recenzja filmu "Apokawixa". Zombie-party po polsku (recenzja)

Zmęczona pandemią, kwarantanną, wieściami o katastrofach ekologicznych, zaniepokojona własną niepewną przyszłością i losami świata grupa licealistów zostaje zaproszona przez syna milionera Kamila na imprezę w nadmorskiej posiadłości ojca. Już w drodze każdy z bohaterów przeżywa dziwne przygody, a sama impreza jest kulminacją narastających obaw o to, co może się stać z Ziemią, jeśli nie przestaniemy jej zanieczyszczać. Z minuty na minutę wszystko zaczyna wymykać się spod kontroli… APOKAWIXA to opowieść o tym, jak Matka Ziemia mści się na ludziach, którzy po kontakcie z zanieczyszczeniami w Bałtyku zamieniają się w eko-zombie. Film jest ekologiczno-apokaliptyczną opowieścią o dojrzewaniu. więcej »

Średnia 5.3 (3 recenzje)

Ocena czytelników: 6.8

5
Tomasz Zacharczuk Ocena: 5

Sporo szalonej energii, świetne tempo, mnóstwo krindżu (choć bardzo często przestrzelonego i bezcelowego). Równie dużo histerycznych eko-manifestów, scenariuszowego bałaganu i gatunkowego rozjazdu (ciężko ten film sklasyfikować). Spodziewałem się sprawnie nakręconego kina klasy B o zombie, w które wplecione zostaną aktualne społeczne podteksty. Dostałem z tego zaledwie końcowy kwadrans, podczas którego frajda była niemała. Reszta w stylu - Vega robi "Project X". No i Fabijańskiego grającego The Cure nie wybaczę. Niemniej chyba warto tę wixę i apokalipsę przetestować na własnej skórze, ale żeby nie było, że nie ostrzegałem.

7
Magda Mielke Ocena: 7

To naprawdę wyszło! Prawdziwe "nocne szaleństwo". Film, który jest czystą rozrywką i nie rości sobie (mam nadzieję) prawa do bycia niczym więcej. Mnóstwo "beki", dystansu i pozytywnego cringu spięte ważnymi, aktualnymi tematami. Po początkowych kilkunastu minutach, historia nabiera odpowiedniego tempa. Czego tu nie ma, co tu się nie dzieje: covid, ekologia, kibole, sex working, zodiakar, wege zombiak... Bardzo się cieszę, że w Konkursie Głównym znalazło się miejsce i dla takiej - mocno gatunkowej, ekstrawaganckiej i absurdalnej produkcji. Choć Xawery Żuławski nakręcił znacznie bardziej przystępny film niż "Mowa ptaków", nie każdy odnajdzie się w tym eko-zombie świecie.

- 4
Alicja Olkowska Ocena: 4

Żuławski odleciał w tym roku na dobre i nakręcił film, który trudno przypisać do jakiejkolwiek kategorii. Choć twórcy poświęcają sporo miejsca aktualnym problemom z jakimi zmaga się świat, widz przede wszystkim mierzy się z potężną dawką krindżu, absurdu i płaskich dialogów, które na szczęście częściej bawią niż nudzą. Kompletnie niewiarygodna opowieść, którą mimo wszystko sprawnie unieśli młodzi aktorzy. Umieszczenie tego filmu w Konkursie Głównym uważam za nadużycie - lepiej odnalazłby się na streamingowej platformie.

5.3

(2 recenzje)

Ocena czytelników: 5.7

3
Tomasz Zacharczuk Ocena: 3

Doceniam baśniową konfrontację ponurej peerelowskiej rzeczywistości z oniryzmem dziecięcych marzeń oraz piękną realizację (kostiumy i scenografia prezentują się imponująco), ale określenie "przerost formy nad treścią" doskonale pasuje do tego filmu. Niewątpliwie jest to artystyczne kino podpisane obiema rękoma przez Lecha Majewskiego, ale kompletnie mnie nie ruszyło, powodując irytację wymieszaną momentami z frustracją. Rzecz dla koneserów twórczości reżysera.

5
Magda Mielke Ocena: 5

Barwne i poetyckie rozliczenie z odchodzeniem. Choć wszystko to już w kinie było, w tej konfiguracji, niespiesznym tempie i sennej poetyce zwieszenia między realnym a wyimaginowanym jest ujmujące. Niestety, dziś to już zbyt archaiczna forma opowiadania.

- - -
Broad Peak

Recenzja filmu "Broad Peak". Do szczytu trochę zabrakło (recenzja)

Oparta na prawdziwych wydarzeniach historia Macieja Berbeki – legendarnego polskiego himalaisty, należącego do grupy słynnych Lodowych Wojowników, który pragnął zdobyć szczyt jednej z najniebezpieczniejszych gór świata. W 1988 roku, po nieudanej próbie zdobycia K2, Berbeka bierze udział w ataku na sąsiadujący szczyt, Broad Peak. Nowy kierunek ekspedycji zmieni jego życie w sposób, którego nigdy by się nie spodziewał. Dwadzieścia pięć lat później polski wspinacz dostaje kolejną szansę na stawienie czoła ośmiotysięcznikowi. To opowieść o pasji oraz niesamowitej determinacji, która pcha człowieka ku niebezpiecznej krawędzi, ale również wzruszająca historia miłości, jaka łączyła Maćka i Ewę Berbeków. więcej »

Średnia 6.7 (3 recenzje)

Ocena czytelników: 6.6

7
Tomasz Zacharczuk Ocena: 7

Pod kątem realizacyjnym to majstersztyk. Takiego filmu w Polsce jeszcze nie nakręcono i bez dwóch zdań "Broad Peak" może konkurować z największymi hollywoodzkimi produkcjami poruszającymi wątki himalaistyczne. Zaskakująco brakuje tutaj jednak mocniejszego podbicia emocji, wgryzienia się w rodzinne wątki, a i finałowe sceny zdobywania szczytu bledną w porównaniu z imponującym otwarciem filmu. Piękny i szczery hołd złożony Maciejowi Berbece. Chciałoby się, aby ten film był odrobinę lepszy, ale i tak ogląda się go z zapartym tchem. Podciągam nieco ocenę za kapitalne zdjęcia i muzykę.

- 6
Anna Starostka Ocena: 6

Przede wszystkim to trzeba zobaczyć w kinach! Twórcy precyzyjnie i profesjonalnie oddali warunki panujące w trakcie wyprawy, zdjęcia zapierają dech. Pierwsza część filmu, czyli sekwencja o wyprawie na Broad Peak z 1988 roku była jak długi wstęp do wielkich emocji, niestety oczekiwania nie zostały spełnione. Historia Macieja Berbeki zasługuje na wzruszenia, emocjonalną głębię i trzymające w napięciu sceny. Wyprawa z 2013 roku powinna dostać mniej narracji w postaci napisów, a więcej obrazu. Trochę jakby zapomniano dokręcić ważnej, scenariuszowej śrubki.

7
Alicja Olkowska Ocena: 7

Kawał solidnego kina. Nie ma tu miejsca na półśrodki, efekciarstwo i łzawe chwyty. Historia, której zakończenie wszyscy znamy, opowiedziana jest bez patosu, z niebywałą precyzją. To film, który warto obejrzeć w kinie, a nie na małym ekranie, bo górskie sekwencje zapierają dech i pokazują, z czym naprawdę musiała się mierzyć ekipa - i ta, która wspinała się z Maciejem Berbeką, i ta filmowa, która kręciła sceny w ultra trudnych górskich warunkach. Pozycja obowiązkowa.

6.7

Średnia 6.0 (3 recenzje)

Ocena czytelników: 7.4

6
Tomasz Zacharczuk Ocena: 6

Czuć napięcie od samego początku, a eskalacja przemocy oraz uprzedzeń jest tylko kwestią czasu. Osadzona w blokowiskach historia dwóch braci właściwie niczym nie zaskakuje, ale dzięki precyzyjnej reżyserii i kilku świetnym scenom przykuwa uwagę do samego końca. Tylko i aż tyle.

6
Magda Mielke Ocena: 6

Zdawać by się mogło, że nie ma tu żadnej spójnej opowieści ani sztywnej konstrukcji. Ot, mozaika przypadkowych scenek z życia melanżujących kumpli, które niezauważalnie rejestruje oko kamery. Płyniemy w powolnym rytmie filmu, z niepokojem wyczekując jakiejś kumulacji. Gdy ta wreszcie następuje, wszystkie epizody zamykają się w spójną całość. Wracając pamięcią do wcześniejszych scen, gestów, dialogów, zauważamy, że przemoc wślizgnęła się niepostrzeżenie i rozlała na wszystkie fragmenty. Jednak choć pełno tu trafnych obserwacji, nic z tego nie wynika. Czegoś tu ewidentnie zabrakło. Duży plus za czułość z jaką udało się spojrzeć na ten pełen agresji, pogardy i nietolerancji świat, lekkość i swobodę z jaką prowadzeni są aktorzy oraz ich naturalność.

6
Anna Starostka Ocena: 6

Od pierwszego ujęcia głównym bohaterem filmu staje się wrogość. Nawet jeśli ubrana jest w żart, albo niesie za sobą dobrą intencje, to jednak czuć niepokój, niepewność i strach. W filmie Damiana Kocura prawda przenika się z fikcją, aktorzy grają siebie, ale sytuacje nie są 1:1 przeniesione do scenariusza i trudno znaleźć granice prawdziwych uczuć bohaterów. Reżyser nie przekazuje nam tajemnej wiedzy o świecie, wręcz przeciwnie podaje dobrze znany i okryty znieczulicą społeczną problem. Pytanie, co było celem reżysera, czy ostra diagnoza społeczeństwa, czy jedynie zaznaczenie bardzo aktualnego problemu. Plus za ciekawe, artystyczne ujęcia i obsadę.

- 6.0

Średnia 4.5 (4 recenzje)

Ocena czytelników: 6.2

5
Tomasz Zacharczuk Ocena: 5

Gdzieś podczas tych filmowych wakacji na rozpalonej słońcem i pięknie skadrowanej Sardynii uschła w pewnym momencie zarówno fabuła, jak i towarzyszące opowieści emocje. Niezły punkt wyjścia w postaci kilku celnych spostrzeżeń w mikro (instytucja małżeństwa) i makro (kondycja zachodniej Europy) skali, ale całość zaserwowana została w mało przystępnej formie. Szkoda, że twórcy nie poszli w stronę czarnej komedii lub rasowego kryminału, gdzie poruszane przez reżyserkę aspekty polityczne i społeczne byłyby wartościowym uzupełnieniem wciągającej intrygi.

5
Magda Mielke Ocena: 5

Film o białych, bogatych, skostniałych mentalnie i pustych w środku ludziach. Odważny, ambitny i emocjonalnie surowy debiut. Niestety, brak tu dystansu, krzty humoru i oryginalności. Zbyt dosłowne metafory, dialogi pozbawione błyskotliwości i bohaterowie, których ciężko obdarzyć sympatią. Ja bym z nimi na wakacje jechać nie chciała.

4
Anna Starostka Ocena: 4

Raczej nudna i przewidywalna ziemia. Długie, symboliczne ujęcia, odpowiednio trzymały nastrój filmu, ale jednocześnie męczyły. Niekiedy na próżno było szukać w nich sensu. Trudno powiedzieć czy to brak pomysłu, czy brak odwagi reżyserki zaprowadził nas na te kiepskie, włoskie wakacje. Mimo to warto wybrać się na seans i wytrwać do końca dla ostatniej sceny. Tylko tyle i aż tyle.

4
Alicja Olkowska Ocena: 4

Sporo tu dłużyzn i scen, w trakcie których widz oddala się myślami od tego, co dzieje się na ekranie, choć są momenty, gdzie emocje buzują między głównymi bohaterami. Niestety, jest ich za mało.

4.5

Średnia 7.5 (4 recenzje)

Ocena czytelników: 7.7

7
Tomasz Zacharczuk Ocena: 7

7,5. Nareszcie jakiś inna perspektywa drugiej wojny światowej, do tego nakręcona w bardzo sprawnym tempie, ze świetną międzynarodową obsadą i muzyką, która doskonale uzupełnia tę opowieść. Bardzo dobra rola Eryka Kulma jr. Ciekawe spojrzenie na pojęcie patriotyzmu i samotności w obliczu ludzkich tragedii. Michał Kwieciński nakręcił swój najlepszy film. Zdecydowanie warto obejrzeć, zwłaszcza, jeśli znamy twórczość Leopolda Tyrmanda.

7
Magda Mielke Ocena: 7

Obawy były spore (Tyrmand w produkcji TVP), jednak zupełnie niepotrzebne. Na ten film dobrze się patrzy i dobrze się go słucha. Magnetyzuje nie tylko główny bohater i cała międzynarodowa obsada, ale i Toruń w roli Frankfurtu.

8
Anna Starostka Ocena: 8

Michał Kwieciński podjął ryzykowne działanie, zapraszając do tańca twórczość Leopolda Tyrmanda i wyszło mu to doskonale. Czuć tyrmandowski charakter szczególnie w muzycznych inspiracjach. Obraz wojny, tragedii ludzkiej i samotności w innym, odważnym ujęciu. Bardzo udany eksperyment filmowy i świetna rola Eryka Kulma jr.

8
Alicja Olkowska Ocena: 8

Wielkie pozytywne zaskoczenie! Film od pierwszych minut wciąga widza i zatrzymuje jego uwagę aż do samego końca. Ta smutna historia polskiego Żyda na tle II wojny światowej, opowiedziana jest bez wymuszonego patosu czy gloryfikowania polskich wątków. Tu nie wszystko jest czarno-białe. Fantastyczny film.

7.5
Głupcy

Recenzja filmu "Głupcy". Opowieść, która podzieli widzów (recenzja)

Marlena i Tomasz ukrywają się przed światem w małym nadmorskim miasteczku, gdzie od lat tworzą szczęśliwy związek. Ich misternie utkana codzienność powoli zaczyna się rozpadać, kiedy wbrew woli Tomasza Marlena pozwala, aby jej syn z nimi zamieszkał. Kiedy przeszłość wraca do nich z pełną mocą, będą musieli na nowo zdefiniować swoją miłość, wybory i życie. opis festiwalowy więcej »

Średnia 4.7 (3 recenzje)

Ocena czytelników: 5.2

4
Tomasz Zacharczuk Ocena: 4

Wasilewski sięgnął po niemal kompletnie zmarginalizowany w kinie i społeczeństwie temat, ale ograniczył się tylko do jego zasygnalizowania. Zabrakło już konkretnej wizji na dalsze poprowadzenie bohaterów i rozwinięcie wątku kochanków-banitów. Należało chyba jednak oczekiwać bardziej kompleksowej analizy "miłości na wygnaniu", bo samo stawianie pytań o granicę ludzkiej intymności wydaje się po prostu zbyt banalne i oczywiste. Na duży minus ociężała symbolika scen i koślawe dialogi. Na plus malownicze nadmorskie plenery i artystyczna odwaga Doroty Kolak.

5
Magda Mielke Ocena: 5

Świetna rola Doroty Kolak, piękne tapety i ujmujący surrealizm. Wiele z pojawiających się tu scen zostało pięknie zainscenizowanych i zrealizowanych. Cóż jednak z tego, jeśli film nie broni się intelektualnie. Temat trudnej, zakazanej i niemieszczącej się w normach miłości oraz przytłaczającego gorsetu tabu należało potraktować z większą starannością. A tak wyszło z tego tanie szokowanie. Rozczarowanie nawet dla fanki wcześniejszej twórczości reżysera.

- 5
Alicja Olkowska Ocena: 5

Jeden z tych filmów, które bardzo chce się ocenić wysoko, ale ostatecznie nie ma na to szans. Gdyby nie rola Doroty Kolak, która dźwiga film i specyficzny klimat, tak typowy dla reżysera, punktów byłoby jeszcze mniej... To mogła być naprawdę poruszająca opowieść o miłości, która nigdy nie powinna się wydarzyć, a dostaliśmy "Okruchy życia".

4.7

Średnia 5.3 (3 recenzje)

Ocena czytelników: 6.2

5
Tomasz Zacharczuk Ocena: 5

Oglądanie tego filmu to jak powolne zapadanie się w ruchomych piaskach. W pewnym momencie nie da się już z nich wygrzebać i nikt nie wyciąga nam pomocnej ręki. Niby kryminał, niby psychologiczny dramat. Niby jawa, niby sen. Tego "niby" jednak jest zdecydowanie za dużo, a za mało konkretów. Do tych nielicznych należą na pewno niezła rola Agaty Buzek i doskonały klimat zanurzonego w onirycznej szarości Trójmiasta, które jest tutaj nie tyle tłem, co zbiorowym i niemym aktorem tego, bądź co bądź, nużącego i rozczarowującego spektaklu.

6
Magda Mielke Ocena: 6

Wizualizacja rozpaczy, godzenia się ze stratą i niemożności ukojenia bólu. Przepełniony szarością, przygnębieniem i smutkiem kryminał pozbawiony intrygi. Mozolnie budowana historia na koniec jednak skręca w niespodziewanym kierunku, nieco psując atmosferę. Warto obejrzeć ze względu na ciekawą rolę Agaty Buzek i obecność trójmiejskich plenerów.

- 5
Alicja Olkowska Ocena: 5

Czuję niedosyt, bo wiem, że z tej opowieści dałoby się wyciągnąć znacznie więcej. Agata Buzek koncertowo odnalazła się w trudnej roli matki, która traci dziecko, jednak na koniec widzowi czegoś brakuje, tę historię dałoby się pogłębić, lepiej poprowadzić. Dałabym 4, ale podwyższam do 5 za pokazanie lokalnych plenerów. Dawno nie było w kinie tak trójmiejskiego filmu.

5.3

Średnia 6.0 (3 recenzje)

Ocena czytelników: 6.2

6
Tomasz Zacharczuk Ocena: 6

Naomi Watts wspina się samotnie na Górę Waszyngtona, ale na pewno nie jest to szczyt możliwości Małgorzaty Szumowskiej. Niemniej to chyba najbardziej przystępny dla szerokiej publiczności film cenionej reżyserki, która tym razem bez zbędnych fajerwerków opowiada o tęsknocie, żałobie i woli przetrwania. Czołówka surwiwalowych dramatów jest na pewno poza zasięgiem "Infinite Storm", ale swoje podstawowe zadanie film spełnia: angażuje zarówno na poziomie emocjonalnym, jak i fabularnym, choć podobnie jak bohaterowie, zalicza kilka kryzysowych momentów.

6
Magda Mielke Ocena: 6

„Zjawa” w żeńskim wydaniu. Podobnie jak z zapartym tchem śledziło się zmagającego się z naturą Leonarda DiCaprio, tak i tu nie można oderwać wzroku od Naomi Watts. To zupełnie inna twarz Szumowskiej, pozbawiona zbędnej publicystyki, skupiona na przedstawieniu historii. Choć scenariusz jest prosty, nawet dość schematyczny to historia od początku do końca trzyma w napięciu.

- 6
Alicja Olkowska Ocena: 6

Szumowska powoli buduje napięcie i choć przez większą część filmu oglądamy walkę o przetrwanie, nie akcja ratunkowa jest tu najważniejsza, a to, co dostajemy w ostatnich 20 minutach. Można było to odrobinę przyspieszyć, niemniej całość jest bardzo spójna, ze świetną i wymagającą rolą Naomi Watts. Film, który niektórym może dać nadzieję, że nawet z największej tragedii można wynieść coś wartościowego.

6.0
IO

Średnia 7.0 (3 recenzje)

Ocena czytelników: 7.1

8
Tomasz Zacharczuk Ocena: 8

Może i jest to krzykliwy, czasami nawet rozpaczliwy, fragmentami dość kruchy narracyjnie ekomanifest z elementami kina drogi, ale historię poczciwego osiołka, który przygląda się okrucieństwu człowieka i kondycji współczesnego świata kupuję w całości. Wraz z przepiękną warstwą wizualno-muzyczną, która w pełni rekompensuje całkowity niemal brak dialogów. Pierwsze skojarzenia z "Okją" zarówno pod kątem formalnym, jak i merytorycznym są chyba niezłą rekomendacją, ale bez wątpienia to autorskie kino Skolimowskiego, z którym nie zawsze mi po drodze. Tą filmową marchewką skusił jednak nie tylko tytułowego osiołka.

6
Magda Mielke Ocena: 6

To potrzebny, momentami bardzo dobry film, niestety w przeważającej większości nieudolny. Choć historia osiołka wzrusza i daje do myślenia, przeglądy prasy w programach śniadaniowych mają więcej subtelności. Skolimowski wrzucił do jednego wora wszystkie ekologiczne bolączki tego świata i przyprawił to nieznośną dawką manieryzmu.

- 7
Alicja Olkowska Ocena: 7

Ten minimalistyczny, przepięknie nakręcony film, może chwycić za serce nawet tych, których los zwierząt niespecjalnie interesuje. Znajdziemy tu wszystko, co charakteryzuje dobre kino: opowieść bez nachalnego tłumaczenia świata, wspaniale zdjęcia i dające do myślenia przesłanie. Czuć w tym filmie rękę mistrza, który chciał powiedzieć widzom coś dla niego ważnego.

7.0
Johnny

"Johnny": recenzja filmu o ks. Kaczkowskim. Przydadzą się chusteczki (recenzja)

„Johnny” to oparta na prawdziwych wydarzeniach historia, która wzrusza i inspiruje. Opowiedziana z perspektywy podopiecznego księdza Jana Kaczkowskiego, Patryka Galewskiego – chłopaka, który nie miał łatwego startu w życiu. Patryk włamuje się do domu w małym mieście. Wyrok sądu nakazuje mu prace społeczne w puckim hospicjum, gdzie poznaje niezwykłego ks. Jana Kaczkowskiego. Duchowny angażuje młodych chłopaków z zawodówki, na pozór twardych buntowników, w pomoc chorym. W swojej pracy skupia się na bliskości, czułości i walce o relacje z drugim człowiekiem. Uczy empatii. A robi to z hurtową ilością humoru, czym zyskuje ogromną popularność. Niedługo później Jan sam staje przed wyzwaniem walki z chorobą. Patryk zostaje postawiony w sytuacji, która zmieni całe jego życie. Film jest pełnometrażowym debiutem fabularnym reżysera. więcej »

Średnia 6.0 (4 recenzje)

Ocena czytelników: 8.0

7
Tomasz Zacharczuk Ocena: 7

"Na pełnej petardzie" - tak miał pierwotnie brzmieć tytuł filmu o ks. Kaczkowskim i rzeczywiście momentami twórcy odpalają "petardę". Tak jak w życiu i posłudze duchownego pełno jest tutaj humoru, pozytywnej energii, ale i ludzkiego bólu oraz cierpienia. Czasami twórców wyraźnie ponosi z emocjami, miejscami kuleje reżyseria, a scenariusz nie zawsze spina wiele pobocznych wątków. Pomimo tego "Johnny" stanowi piękny hołd złożony Kaczkowskiemu i całemu puckiemu hospicjum. Może niekoniecznie kandydat do festiwalowych nagród (choć Dawid Ogrodnik znów bryluje), ale na pewno jest tutaj perspektywa na spory kinowy sukces, gdy film trafi do szerokiej dystrybucji.

5
Magda Mielke Ocena: 5

Polskie kino biograficzne spod znaku "Johnny'ego" ma całe rzesze fanów. Nic dziwnego - bawi i wzrusza, przekazuje proste prawdy o życiu, jest atrakcyjne wizualnie i zawiera gotową playlistę na Spotify. Takie "feel good movie" w stylu "Na wspólnej". Król metamorfozy Dawid Ogrodnik może pochwalić się kolejną wielką rolą, ale co z tego, gdy jest to kiczowaty pomnik. Zbyt teledyskowe, zbyt ugładzone, zbyt wykalkulowane. Ale jestem przekonana, że tłumy pokochają ten film.

7
Anna Starostka Ocena: 7

Ten film musiał znaleźć się w konkursie, żeby podarować widzom "ćwiczenie mięśnia dobroci". Trudno było się nie wzruszyć, nie uśmiechnąć i zwyczajnie po ludzku nie współczuć. Trochę nudno kolejny raz pisać o geniuszu aktorskim Dawida Ogrodnika, ale wspomnieć należy. Osobne pochwały dla Piotra Trojana oraz dla Marty Stalmierskiej, która ewidentnie ma dużo do powiedzenia na tegorocznym festiwalu. "Johnnego" po prostu trzeba obejrzeć, tak zupełnie poza konkursem.

5
Alicja Olkowska Ocena: 5

Gdyby jedynym kryterium oceny filmu była rola Dawida Ogrodnika, to dałabym bez wahania 10, bo jest wybitna. „Johnny” jest jednak zadziwiająco irytujący, niczym dwugodzinny teledysk pełen zwolnionych scen, ciągłych zbliżeń na twarze i zabawy światłem. Miałam wrażenie, że oglądam kolejny film Macieja Kawulskiego i nie jest to komplement.

6.0

(2 recenzje)

Ocena czytelników: 7.8

6
Tomasz Zacharczuk Ocena: 6

Intymny i oszczędny w środkach portret kobiety, która samodzielnie próbuje stawić czoła życiowym problemom. Dość smutny traktat o samotności, desperacji i braku wsparcia ze strony najbliższych. Tematyka niezwykle ważna i bardzo dobrze, że reżyserka podjęła się tego niełatwego wyzwania, ale ciężko do końca wgryźć się w tę historię, bo właściwie opiera się ona jedynie na - bądź co bądź - kapitalnej roli Doroty Pomykały. Bez niej ten film rozleciałby się na drobne kawałki.

7
Magda Mielke Ocena: 7

Opowieść o tych, które są niezauważane, cichych bohaterkach dnia codziennego, oddanych matkach i usługujących żonach, kobietach, które się zestarzały, roztyły i zbrzydły. Takich kobiet jak Mira jest całe mnóstwo. Dorota Pomykała za pomocą oszczędnych środków kreśli bohaterkę, ż którą identyfikować się będzie wiele widzek. Smutny, piękny film.

- - -

(1 recenzja)

Ocena czytelników: 6.3

5
Tomasz Zacharczuk Ocena: 5

Pierwsza połowa filmu zaskakuje wnikliwym społecznym zarysem przedwojennego Grodna, w którym etniczne starcia obserwujemy z perspektywy dziecka. Później na pierwszy plan przebija się już niestety dość toporne kino wojenne, którego główną amunicją są gra na emocjach widza i zupełnie niepotrzebna brutalizacja niektórych scen. Kilka razy filmowcom udaje się uciec od martyrologicznych schematów polskiego kina historycznego, lecz w ogólnym rozrachunku "Orlęta" nie odbiegają od tego, co już w rodzimych filmach wojennych widzieliśmy. Ogromne brawa dla młodego Felka Mateckiego. Ostatni kadr skupiony na jego twarzy wżyna się w pamięć.

- - - -
Orzeł. Ostatni patrol

Bardzo dobre otwarcie festiwalu w Gdyni (recenzja)

Jest rok 1940. Gdy na plażach Dunkierki trwa gorączkowa ewakuacja alianckich żołnierzy, polski okręt podwodny ORP „Orzeł” wyrusza w niebezpieczną misją na Morzu Północnym. W jej trakcie napotka zagrożenia w postaci podwodnych min, ataków bombowych z powietrza i wrogich okrętów. Załoga musi się zmierzyć z coraz większym fizycznym oraz psychicznym wycieńczeniem. Jednak prawdziwy wróg jest niewidoczny, ukryty w klaustrofobicznym wnętrzu okrętu. więcej »

Średnia 7.5 (4 recenzje)

Ocena czytelników: 6.0

8
Tomasz Zacharczuk Ocena: 8

Wow, ale zaskoczenie! Najlepszy polski film ostatnich lat o tematyce wojennej. Świetnie zrealizowany i zagrany, z niebanalnymi pomysłami inscenizacyjnymi i fantastyczną muzyką. Niemal na własnej skórze można poczuć klaustrofobiczny klimat podwodnego okrętu i wszechobecne napięcie. Gdy tylko "Orzeł" wynurzy się do szerokiej kinowej dystrybucji, warto obrać na niego kurs.

7
Magda Mielke Ocena: 7

Film Jacka Bławuta na tle kulejącego w Polsce kina historycznego wypada bardzo dobrze. Duża w tym zasługa zdjęć Joanny Dylewskiej - doskonale oddających ciasną, gęstą atmosferę klaustrofobicznych przestrzeni okrętu, imponującej scenografii i świetnej obsady - na ekranie "kwiat polskiego aktorstwa". Zabrakło jednego - precyzyjniejszego nakreślenia bohaterów. W dwugodzinnym filmie był czas i miejsce na psychologiczną głębię i większe zróżnicowanie postaci.

8
Anna Starostka Ocena: 8

Świetnie zrealizowany i zagrany film, technikalia na wysokim poziomie, idealnie na seans w kinie. Doskonała praca kamery i rewelacyjna obsada plasują tę pozycję na wysokim miejscu w rankingu festiwalowych filmów. Aktorsko wygrał tu minimalizm, mimo że liczna obsada wskazuje na zupełne przeciwieństwo. Każdy aktor wyraźnie zaznaczył swoją obecność, nawet jeśli rola była jedynie symboliczna. Nie tylko fani kina historycznego mają na co czekać!

7
Alicja Olkowska Ocena: 7

„Orzeł…” to na tyle sprawnie zrealizowany film wojenny, że ma szansę poruszyć nie tylko fanów tego typu produkcji. Klaustrofobiczny klimat, poczucie zagrożenia i beznadziei towarzyszą widzowi od początku do końca. Realistyczne zdjęcia i wiarygodna gra aktorska tylko potęgują te odczucia. Jedna z ciekawszych pozycji z Konkursu Głównego.

7.5

Średnia 7.7 (3 recenzje)

Ocena czytelników: 6.9

7
Tomasz Zacharczuk Ocena: 7

Od pierwszej do ostatniej sekundy to film w 100% Smoczyńskiej z całym jej artystycznym inwentarzem, który rozrasta się w imponującym tempie. Intrygujący wgląd w naturę toksycznych relacji i wizualna woltyżerka na bardzo pstrym koniu, z którego reżyserka ani razu nie spada. Zabrakło mi jednak po prostu emocji, bo całej tej artystycznej żonglerce przyglądałem niczym kibic na sektorze rodzinnym - niby partycypuje w wydarzeniach, ale nie angażuje się zbytnio w doping. Solidny kandydat co najmniej do nagrody za najlepszy scenariusz.

9
Magda Mielke Ocena: 9

Smoczyńska rozbiła bank. Już od swojego debiutu ("Córki dancingu") pokazuje, że jest najciekawszą reżyserką w polskim kinie, która z każdym kolejnym filmem wchodzi na coraz wyższy poziom. Intrygująca historia, gęsta od znaczeń, opowiedziana w autorskim stylu i świetnym tempie. Musicalowa, jaskrawa stylistyka cudownie się tu łączy z dziecięcym światem wyobraźni bohaterek.

- 7
Alicja Olkowska Ocena: 7

Film na podstawie prawdziwej historii pokazuje świat dwóch milczących bliźniaczek. Sporo tu baśniowości, ale też wraz z rozwojem akcji coraz więcej twardej rzeczywistości, z którą zderzają się wybitnie wrażliwe jednostki. Wszystkiego tu po trochu: nastoletniego buntu, pierwszych miłości, dorosłości, na którą bohaterki nie były przygotowane, bezradności. Piękne sceny, świetna muzyka.

7.7

Średnia 7.3 (3 recenzje)

Ocena czytelników: 6.2

7
Tomasz Zacharczuk Ocena: 7

Skromny pod kątem realizacji i narracji, ale to akurat mocny walor tego filmu. Kameralna opowieść może nie tyle o okrutnej chorobie, co o destrukcyjnym jej wpływie na całe otoczenie. Wbija w fotel mocnymi scenami, miejscami bywa jednak odrobinę niezgrabny dramaturgicznie. Trudny w odbiorze, ale niezwykłe potrzebny film.

8
Magda Mielke Ocena: 8

To jeden z tych filmów, obok których nie da się przejść obojętnie. Opowieść o rodzinie, o miłości, która wymaga poświęceń, o prawie do godności. Piękna historia, opowiedziana w sposób subtelny, z najwyższą starannością o zachowanie emocjonalnej prawdy. W dodatku świetnie zagrany (jak miło popatrzeć na nieograne przez kino twarze). Ciche kino, które potrafi być wielkie. Pozycja obowiązkowa.

7
Anna Starostka Ocena: 7

Emocjonalny nokaut. Mimo humoru, akuratnie dobranej obsady i zwięźle poprowadzonej historii, na końcu trudno się pozbierać. Warty uwagi, jednak nie jest to lekkostrawny film, bo niektóre sceny z zaskoczenia wbijają w fotel. Spotkanie z rzeczywistością, której nie da się pominąć, pytanie czy na pewno każdy jest gotowy, żeby na takie spotkanie się wybrać.

- 7.3

Średnia 7.3 (3 recenzje)

Ocena czytelników: 7.6

7
Tomasz Zacharczuk Ocena: 7

7,5. Podobnie jak w ubiegłorocznej "Sonacie" mamy temat nieustępliwej walki rodzica dysfunkcyjnej osoby z systemem oświaty. W pierwszym z tych filmów efekt był chyba bardziej zgrabny i spójny, w "Śubuku" czasami niektóre wątki wbijane są widzowi trochę łopatologicznie i topornie, ale na pewno znajdziemy tu mnóstwo wielobarwnych emocji. Kolejny tytuł warty uwagi.

7
Magda Mielke Ocena: 7

Dobra mieszanka ciekawej historii, dramatu, publicystyki, empatii i wzruszenia. Nie obyło się bez wad, ale ogląda się to znakomicie. Nie ma tu wielkich narracyjnych wolt, ale nie ma też perfidnego bazowania na emocjach. Podobnie jak w zeszłorocznej "Sonacie", dostajemy historię matczynej siły, uporu i walki o dobro dziecka. Na pierwszym planie magnetyzująca Małgorzata Gorol, ale i w tle same perełki (przede wszystkim Andrzej Seweryn). Mimo kilku mankamentów (zbędna dosłowność, brak dystansu czy kilka klisz) jest to niezwykle ważny film.

8
Anna Starostka Ocena: 8

Wspaniały, ważny i wchodzący pod skórę seans. Pierwszy film tej edycji festiwalu, który wywołał u mnie mnóstwo różnych emocji i to w tym dobrym znaczeniu. Ponownie spotykamy się z historią poświęcającej się i walczącej o dobro swojego dziecka matki, jednak to wszystko otulone jest humorem, zwyczajnością i ognistym temperamentem (doskonała Małgorzata Gorol). Nie można pominąć obecności Andrzeja Seweryna, który dosłownie kradnie całe sceny. Idźcie koniecznie!

- 7.3

Średnia 8.0 (3 recenzje)

Ocena czytelników: 7.5

8
Tomasz Zacharczuk Ocena: 8

Mądre, nasączone emocjami, pokrzepiające i bardzo lekkie w swojej formie kino drogi, które ogląda się bez ziewnięcia czy nerwowego spojrzenia na zegarek. Bardzo doby debiut pochodzącej z Gdyni Anny Maliszewskiej i doskonały Eryk Lubos (może być indywidualna nagroda). Ode mnie nagroda za najlepszy aktorski zespół na festiwalu, bo Lubos i dwie młode aktorki grające Miśkę i Lenę to czyste złoto (ogromne brawa za casting). Na lekki minus trochę zadyszki w środkowej części filmu i przewidywalna fabuła, ale nie ona jest tu najważniejsza. Zdecydowanie warto obejrzeć!

8
Magda Mielke Ocena: 8

"Samotny tata" z teledysku Marii Peszek zasługiwał na taki film. Może to historia jakich wiele, może zbyt przewidywalna, ale jak opowiedziana - z jaką czułością, lekkością i równowagą pomiędzy słodkim a gorzkim. W obecnej sytuacji wątek ukraiński wybrzmiewa ze zdwojoną siłą. Od kontenerowych gdyńskich kadrów, przez doskonały casting (Eryk Lubos poważną konkurencją dla Dawida Ogrodnika, ale równie mocno zachwycają partnerujące mu dwie młode aktorki), po piękne dialogi. Wielkie wzruszenie tegorocznego festiwalu.

8
Anna Starostka Ocena: 8

Jaki to jest piękny film! Bezpretensjonalny, szczery i po prostu ładny. Eryk Lubos rozbija bank rolą samotnego taty, skrada serca urzekającą (i jednocześnie nieco pokraczną) zaradnością i mądrym, prostolinijnym podejściem do dzieci. Scenariuszowo historia nie zaskakuje, jednak przy tej konkretnej pozycji jest to duży atut. Lenka i Michalina są pełnymi uroku dziewczynkami, które doskonale radzą sobie z nieco za szybkim wejściem w dorosłe życie. Można się pośmiać, popłakać i nacieszyć oko naprawdę niezłymi kadrami. Ogromne brawa dla reżyserki Anny Maliszewskiej. Feel - good movie dla każdego.

- 8.0
Wesele

Polak Polakowi Wilkiem. Recenzja filmu "Wesele" Wojciecha Smarzowskiego (recenzja)

Tuż przed ślubem córki, Kaśki, Rysiek musi dopiąć podpisanie umowy na budowę chlewni z Niemcami. Ci nieoczekiwanie się wycofują, a Ryśkowi grozi bankructwo. Mężczyzna łapie się ostatniej szansy i zaprasza niedoszłych inwestorów na wesele. W trakcie błogosławieństwa zjawiają się w domu Ryśka przedstawiciele Yad Vashem z informacją o przyznaniu nagrody dziadkowi Antoniemu. Na weselu jeden z Niemców zadurza się w Rucie, podstawionej sekretarce a Ryśka dopadają nowe problemy – któryś z gości wysyła mu filmy zakładowe z żądaniem okupu. Rysiek kolejne godziny spędza na gromadzeniu pieniędzy. Dziadek zanurza się we wspomnieniach. Inspirowani przez Niemców Polacy przygotowują likwidację wszystkich Żydów z miasteczka. Dziadek kilkakrotnie ratuje życie Lei i jej rodzinie. Kaśka uczestniczy w strzępach wciąż bolesnej historii, której kulminacją jest spalenie żydowskich mieszkańców w stodole. Rysiek zawozi okup i zastawia pułapkę na szantażystę. W tym czasie Gunter już został nagrany przez Rutę w sytuacji kompromitującej i sprawa podpisania umowy na budowę chlewni wraca na właściwe tory. Zięć sprzedał się za porsche, mieszkanie i awans w zakładach Ryśka. Kaśka nakrywa go na zdradzie. W jednej sekundzie walą się jej plany. Szantażysta zostaje ujęty. Sprawca, pracownik Ryśka nie chce iść na ugodę, jednak po wciśnięciu go w klatkę dla macior i kilkunastu intymnych minutach z knurem Leonem radykalnie zmienia nastawienie. Im bardziej Rysiek prostuje sprawy zawodowe, tym bardziej wali mu się życie prywatne. Zostawia go żona, młodszy syn Igor, neofaszysta, trafia do aresztu po podpaleniu ukraińskich kwater, a Kaśka oskarża go o zmarnowane życie. Kaśka wraca do domu, znajduje dziadka nad stertą zdjęć ocalonych z pogromu i wspomnień poświęconych bratu i Lei. Wstaje nowy dzień. Dziadek umiera spełniony. Rysiek podejmuje ostatnią próbę uratowania inwestycji, zakopując szczątki po Żydach znalezione na terenie budowy nowych chlewni. Otoczony świniami, które powyłaziły z budynków, poddaje się. Dziadek Antoni tuż przed śmiercią, na moment stał się Antkiem z przeszłości. Stoi samotnie na opuszczonym rynku. On nie zapomniał o pogromie. A my? więcej »

Średnia 4.3 (4 recenzje)

Ocena czytelników: 6.4

6
Tomasz Zacharczuk Ocena: 6

Będąc gościem na tytułowej imprezie, raz po raz dostajemy ciężkim obuchem po głowie, uświadamiając sobie po każdym ciosie, że tak naprawdę wesele jest stypą, podczas której reżyser opłakuje współczesną Polskę i pochyla się nad jej wstydliwą przeszłością. "Wesele" miejscami poraża, ale równie często irytuje płytką publicystyką i przygniata nadmiarem wątków. Smarzowski za mocno dał się ponieść emocjom, których zwyczajnie nie opanował. Częściowo wcale mu się nie dziwię, ale wymagałem znacznie więcej.

3
Magda Mielke Ocena: 3

Sama obecność tego filmopodobnego tworu w selekcji konkursowej już jest pomyłką. Może i idea była słuszna, ale efekt jest straszny - publicystyczny chlew.

3
Anna Starostka Ocena: 3

Siedząc w kinie marzyłam, żeby ten film już się skończył. Nie sądziłam, że ekran może pomieścić tak dużo okrucieństwa. Wszyscy, którzy znają kino Smarzowskiego, wiedzą czego się spodziewać, natomiast "Wesele" jest po prostu przesadą. Niepotrzebne kino, szczególnie w czasach, w których i tak trudno patrzeć sobie z dobrocią w oczy.

5
Alicja Olkowska Ocena: 5

Jeden z najbardziej wyczekiwanych filmów Smarzowskiego bardzo mnie zawiódł. Wszystkiego tu za dużo: wątków, postaci, emocji. Widz nie ma chwili na złapanie oddechu, na możliwość "wejścia" w świat filmu, bo ciągle jest bombardowany kolejnymi scenami, które walą go po głowie. Męczący seans, który nie daje wytchnienia i pozostawia widza wyczerpanego, bez szans na głębszą refleksję.

4.3

Średnia 5.0 (4 recenzje)

Ocena czytelników: 6.1

5
Tomasz Zacharczuk Ocena: 5

Spodziewałem się, że osadzona w rapowych klimatach opowieść będzie miała większego powera i trochę więcej mi powie o kobietach, które próbują się przebić w męskim świecie. To momentami dość sztampowa historia młodej artystki, która wpada w kolejne pułapki showbiznesu. Mocno na plus muzyka (świetne beaty, trochę gorzej tekstowo), niezłe aktorstwo i rap-musicalowe wtręty, ale długimi momentami brakuje odpowiedniego flow. Plasuje się raczej w średniej festiwalowej.

5
Magda Mielke Ocena: 5

Choć ogląda się to przyjemnie, ewidentnie czegoś zabrakło. Są fajne rymy (to właśnie dzięki muzyce "Zadrę" ogląda się z taką frajdą), ciekawie zakomponowane kadry, miła dla oka obsada i dużo "serducha", ale wszystko wciśnięte w przewidywalny schemat: wzlotu, upadku i ocalenia. Po zapowiedziach, że będzie to historia młodej raperki, próbującej na własnych zasadach zaistnieć w świecie zdominowanym przez mężczyzn, oczekiwałam trochę więcej.

5
Anna Starostka Ocena: 5

W końcu film adekwatny do aktualnych trendów muzycznych, modowych czy po prostu lifestylowych. Spodziewałam się trochę innego spojrzenia na "czas dziewczyn" w robieniu rapu, a dostałam sporo schematów i dobrze znanych motywów. Warty obejrzenia, posłuchania i odkrycia kolejnej ciekawej roli Gierszała.

5
Alicja Olkowska Ocena: 5

Hip-hopowy moralitet o tym, że wszystko ma swoją cenę, zwłaszcza spełnianie marzeń. Ogląda się go dobrze, chociaż męczyć mogą już opatrzone polskie wątki: biedna matka, nieobecny ojciec, ulica, która wychowuje kolejne pokolenie. Duży plus za muzykę producenta 1988 i rolę Jakuba Gierszała.

5.0
"Broad Peak" to filmowa opowieść o Macieju Berbece, który dwukrotnie próbował zimą wejść na 12. ośmiotysięcznik świata. Za pierwszym razem himalaiście do sukcesu zabrakło zaledwie... 17 metrów. Druga wyprawa, zakończona już powodzeniem, kosztowała go życie. "Broad Peak" to filmowa opowieść o Macieju Berbece, który dwukrotnie próbował zimą wejść na 12. ośmiotysięcznik świata. Za pierwszym razem himalaiście do sukcesu zabrakło zaledwie... 17 metrów. Druga wyprawa, zakończona już powodzeniem, kosztowała go życie.

Wejście na filmowy szczyt lepsze niż zejście



Leszek Dawid wraz ze swoją ekipą odpuścił sobie półśrodki. Zebrał sprzęt i ruszył w Himalaje. Właśnie na zlodowaciałych ścianach Broad Peak kręcono najważniejsze ujęcia i jest to ewenement na globalną skalę. Podobnego wyzwania nie podjęli się nawet twórcy takich kinowych przebojów jak "K2" czy "Everest". Efekt jest piorunujący. Zjawiskowe zdjęcia Łukasza Gutta fenomenalnie oddają realizm wysokogórskich wspinaczek. Kamera mozolnie pokonuje wraz z aktorami centymetry zaśnieżonego ośmiotysięcznika, doskonale oddając specyfikę ekstremalnych wypraw i odsłaniając kulisy śmiertelnie ryzykownych misji.

Imponujący pod tym względem jest początkowy fragment filmu, w którym twórcy pokazują nieudaną, jak się po czasie dopiero okazało, próbę zdobycia Broad Peak w 1988 r. Wspinaczkę Aleksandra Lwowa (Piotr Głowacki) i Macieja Berbeki (Ireneusz Czop) śledzimy z zapartym tchem i w olbrzymim napięciu. Kilkudziesięciostopniowy mróz przeszywający płuca himalaistów niemal wdziera nam się do gardeł, a górska wichura - podobnie jak bohaterom - zamazuje wszelką nadzieję na ratunek. Chyba najlepiej jednak na wyobraźnię widza działa scena, w której oddalający się stopniowo od ekranowego Berbeki dron ukazuje cały majestat tytułowej góry. W końcowym kadrze widzimy mały ludzki punkcik pozostawiony na pastwę bezlitosnej natury.

Operatorskie piruety, jakie wyczynia z kamerą Łukasz Gutt, to jedno, ale obraz świetnie uzupełnia też budująca napięcie muzyka Łukasza Targosza. Doniosłe i ponure dźwięki absolutnie nie przysłaniają wizualnej opowieści, a jedynie w dyskretny sposób podbijają emocje w najbardziej odpowiednich momentach. Trzeba przyznać, że właśnie tym efektownym otwarciem Leszek Dawid bardzo wysoko zawiesił sobie poprzeczkę, do której jednak nie doskoczył w trochę ogołoconym z emocji finale.

Drugą wyprawę na Broad Peak pokazano w filmie już bardzo powierzchownie i "po łebkach", a właśnie w tych kluczowych scenach powinien zostać zamontowany przez twórców największy emocjonalny ładunek o sile rażenia adekwatnej do finału tej smutnej historii. Tego wyraźnie brakuje, choć moment zakończenia tej historii przez Dawida wydaje mi się odpowiedni. Będą jednak i tacy, którzy (poniekąd słusznie) wytkną reżyserowi to, że nie spróbował nawet zagłębić się w kontrowersje, jakie pojawiły się po śmierci Berbeki (a dotyczyły organizacji wyprawy i samego schodzenia ze szczytu).

Trochę za mało miejsca twórcy "Broad Peak" poświęcają ekranowym postaciom, szczególnie tym, które w życiu Berbeki pełnili największe role. W finałowych scenach natomiast dość zaskakująco brakuje napięcia, a nawet nieco potrzebnego w tego typu produkcjach patosu. Trochę za mało miejsca twórcy "Broad Peak" poświęcają ekranowym postaciom, szczególnie tym, które w życiu Berbeki pełnili największe role. W finałowych scenach natomiast dość zaskakująco brakuje napięcia, a nawet nieco potrzebnego w tego typu produkcjach patosu.

Filmowcy przespali środkowy akt opowieści



Reżysera bardziej od polemiki wokół wydarzeń z 2013 r. interesuje sylwetka Macieja Berbeki, którego znakomicie na ekranie portretuje Ireneusz Czop. Aktor wreszcie otrzymał większy kredyt zaufania od polskich filmowców i z pierwszoplanowych obowiązków wywiązał się bez najmniejszych zastrzeżeń. Takie można natomiast już kierować w stronę scenarzysty, Łukasz Ludkowskiego, który jedynie przemknął po rodzinnych wątkach z życia himalaisty. A to przecież najbliżsi tych, którzy ryzykują swoje życie w imię miłości do gór, płacą czasami największe koszta. Relacje pomiędzy Maciejem a Ewą (Maja Ostaszewska) są uchwycone w kilku zaledwie migawkach. Sama rola Ostaszewskiej też, delikatnie mówiąc, jest stonowana i ograniczona do niezbędnego minimum.

Środkowy akt, w którym główny bohater próbuje poradzić sobie z bolesną traumą niezdobycia upragnionego szczytu, otwierał filmowcom furtkę do tego, by opowieść o himalaizmie wzbogacić o ludzkie emocje, wejść nieco śmielej w intymną strefę Berbeki, trochę rozłożyć na czynniki pierwsze nieodpartą pokusę ryzykowania własnym życiem w pogoni za sportowym sukcesem. Ten cenny z narracyjnego punktu widzenia moment twórcy "Broad Peak" przespali. Jedna scena, podczas której Berbeka w radiowym wywiadzie tłumaczy powody, dla których po 25 latach jeszcze raz chce spróbować powalczyć z nieosiągalną górą, to zdecydowanie za mało, by wgryźć się w motywację bohatera. Film trwa nieco ponad półtorej godziny. Dołożenie kwadransa raczej by nie zaszkodziło, a mielibyśmy wtedy pełniejszy wgląd w psychologiczny i rodzinny kontekst tej opowieści.

"Broad Peak" ma kilka słabszych momentów i wad, ale to zdecydowany top produkcji poświęconych tematyce himalaizmu. Obraz Leszka Dawida można śmiało równać z hollywoodzkimi widowiskami. "Broad Peak" ma kilka słabszych momentów i wad, ale to zdecydowany top produkcji poświęconych tematyce himalaizmu. Obraz Leszka Dawida można śmiało równać z hollywoodzkimi widowiskami.

Premiera na Netflixie, ale warto pójść do kina



Leszek Dawid oddał Berbece i całemu himalaizmowi oszałamiający wizualnie hołd, lecz zarazem (choć zbyt pobieżnie jednak) spróbował naświetlić widzowi bilans zysków i strat wynikających z rzucania wyzwania naturze, która nie kieruje się przecież współczuciem i nie odczuwa wyrzutów sumienia. Tu działa raczej system zerojedynkowy: albo (nomen omen) górą jest człowiek, albo żywioł. Zapewne w związku z premierą "Broad Peak" znów w opinii publicznej pojawi się to samo pytanie, które zadawano już po śmierci Mackiewicza: czy warto tak ryzykować i narażać bliskich na ból? Film Dawida nie daje odpowiedzi, podsuwa czasami dość enigmatycznie pojedyncze refleksje i tropy.

Zdecydowanie warto jednak wspiąć się na filmowy "Broad Peak", bo nawet jeśli twórcy nie zaprowadzą nas na szczyt swoich możliwości, to będzie to ekscytująca wyprawa w świat, na który większość z nas woli spoglądać bezpiecznie z jak najniższej perspektywy. Po części dobrze, że obraz Dawida trafił od razu na platformę streamingową, do której mają dostęp abonenci z różnych stron świata. Mamy bowiem topowy produkt na filmowy eksport. Z drugiej strony warto jeszcze korzystać z festiwalowych pokazów i zobaczyć film w kinie, bo tylko na dużym ekranie w pełni przekonamy się, co to znaczy pokonać własne słabości na wysokości 8 tys. metrów nad ziemią.

OCENA: 7/10

Wydarzenia

47. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych

festiwal filmowy

Film

6.6
23 oceny

Broad Peak (2 opinie)

(2 opinie)
dramat

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (76)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Marzec Sopocianek (3 opinie)

(3 opinie)
projekcje filmowe, spotkanie, warsztaty, zajęcia rekreacyjne

Konfrontacje: Skąd Dokąd | Dyskusyjny Klub Filmowy UG Miłość Blondynki

15 zł
projekcje filmowe, przegląd, DKF

Kultura Dostępna: Powstaniec 1863

12,90 zł
projekcje filmowe