• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Recenzja "Heaven In Hell". Polacy nie potrafią kręcić filmów erotycznych

Tomasz Zacharczuk
11 lutego 2023 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (80)

Jeżeli istnieje filmowe piekło, to Polacy kolejnymi erotycznymi opowiastkami konsekwentnie zapełniają jego najniższe kręgi. Wydawało się, że "Heaven In Hell" podzieli los trylogii "365 dni" czy choćby "Pokusy", ale nowy film Tomasza Mandesa od pełnej zguby ratują (i tak solidnie sponiewierana przez mdły scenariusz) Magdalena Boczarska i operator Bartek Cierlica, który mistrzowsko wykorzystał potencjał malowniczych plenerów Półwyspu Helskiego. Niestety to wciąż za mało, by odtrąbić przełom w rozbieranym kinie znad Wisły. Oczy wciąż bolą, ale tym razem nie krwawią.



Obserwując specyfikę polskiego kina rozrywkowego ostatnich trzech lat, zastanawiam się, czy przypadkiem nie żyliśmy do tej pory w jakimś arabskim emiracie, którym nagle wstrząsnęła rewolucja seksualna powodująca, że filmowcy obsesyjnie wręcz zaczęli zdzierać ubrania z aktorów, a fiksacja na punkcie cielesności damsko-męskich relacji przybrała rozmiary paranoi. Oczywiście nagość nieodłącznie towarzyszyła rodzimym produkcjom, lecz wydaje się, że dziś jest już jedynym argumentem twórców komercyjnego kina nad Wisłą.

"Heaven In Hell" wpisuje się niestety w ten pospolity trend, aczkolwiek w tym przypadku da się dostrzec niewyraźny, ale jednak, zarys fabuły, można już w jakikolwiek sposób odnieść się do gry aktorskiej i dość nieśmiało mówić nawet o walorach artystycznych filmu Tomasza Mandesa. Tego samego, który do spółki z Barbarą Białowąs "rozsławił" polską kinematografię na świecie za sprawą ekranizacji prozy Blanki Lipińskiej. "Heaven In Hell" powtórką "365 dni" na szczęście nie jest, nie zagraża też wyczynom Patryka Vegi i dystansuje niedawną "Pokusę", choć to przecież żadne osiągnięcia tak naprawdę.

Zmysłowe filmy na romantyczny wieczór w domu Zmysłowe filmy na romantyczny wieczór w domu

"Heaven In Hell" to opowieść o miłości dojrzałej kobiety i dużo młodszego mężczyzny. Niestety ten główny wątek scenarzyści rozpisali w bardzo powierzchowny i stereotypowy sposób. Nic w tym dziwnego, skoro twórców interesowały raczej inne aspekty relacji Olgi (Magdalena Boczarska) i Maxa (Simone Susinna). "Heaven In Hell" to opowieść o miłości dojrzałej kobiety i dużo młodszego mężczyzny. Niestety ten główny wątek scenarzyści rozpisali w bardzo powierzchowny i stereotypowy sposób. Nic w tym dziwnego, skoro twórców interesowały raczej inne aspekty relacji Olgi (Magdalena Boczarska) i Maxa (Simone Susinna).

Historia nudna jak rozgotowany makaron



Szczytem możliwości scenarzystów natomiast nie jest fabuła opowiadająca o miłości Olgi (Magdalena Boczarska) i Maxa (Simone Susinna). Dzielą ich wiek, pochodzenie i społeczny status. Ona jest poważaną sędziną, która po śmierci męża nie do końca dogaduje się z dorastającą córką. On - umięśniony i przystojny Włoch, żyje z dnia na dzień. Surfuje, skacze ze spadochronem, jeździ motocrossem i gotuje. Spaghetti oczywiście. Historia zakazanej miłości tej dwójki jest właśnie równie zaskakująca, co fakt, że włoski aktor grający włoskiego ogiera pichci swojej ukochanej makaron a'la bolognese. Banał.


Jak ta dwójka się w sobie zakochuje? Do końca nie wiadomo. Wystarczy parę spojrzeń w kawiarni, po czym scenarzyści wmawiają nam, że Olga i Max nie mogą już bez siebie żyć. Tymczasem tego związku nie uwiarygadniają ani płaskie postaci, ani tym bardziej ich relacja sprowadzająca się głównie do uprawiania miłości na stole, na jachcie czy na wydmach. Oboje są po prostu jednowymiarowi i nudni. Podobnie jak nudna jest opowieść o ich zakazanej miłości, którą za wszelką cenę chcą udaremnić zazdrosna córka Olgi (Kasia Sawczuk) i biznesowy partner Maxa (Sebastian Fabijański).

Erotycznych scen jest całkiem sporo i niektóre z nich w obiektywach Bartka Cierlicy prezentują się subtelnie. To zupełnie inna estetyka niż choćby w "365 dniach" czy "Pokusie". Erotycznych scen jest całkiem sporo i niektóre z nich w obiektywach Bartka Cierlicy prezentują się subtelnie. To zupełnie inna estetyka niż choćby w "365 dniach" czy "Pokusie".

Boczarska próbuje, Susinna pozuje, a Fabijański się obija



Stojący za kamerą Tomasz Mandes co prawda stara się unikać tym razem teledyskowej formy, ale nie za bardzo ma patent na wypełnienie kolejnych scen. Na strzępkach dialogów i pojedynczych zrywach swoją postać próbuje zbudować Magdalena Boczarska, która niewątpliwie wprowadza aktorską jakość, jakiej brakowało choćby w "Pokusie" czy "365 dniach". Gdyby jeszcze trafiła na pełnoprawnego partnera na planie, wówczas "Heaven In Hell" nie potrzebowałoby porównań z wyżej wymienionymi tytułami. Simone Susinna to jednak model, który w każdej scenie wygląda, jakby pozował do rozbieranego magazynu dla pań. Po tak intensywnym oraz naprzemiennym mrużeniu i wytrzeszczaniu oczu przyda się kontrolna wizyta u okulisty.

Wizytę na planie "Heaven In Hell" natomiast jak odrabianie przymusowych prac społecznych potraktował najwyraźniej Sebastian Fabijański, którego zaangażowanie jest odwrotnie proporcjonalne do muskulatury jego ekranowego kumpla. Postać Fabijańskiego przez połowę filmu wyleguje się na plaży, pali blanty i wykrzykuje "motherf*cker" częściej niż Joe Pesci w "Chłopcach z ferajny".

Irytuje stereotypowość postaci Kasi Sawczuk, aczkolwiek jedna z finałowych scen nareszcie dodaje jakiejkolwiek głębi relacjom Mai i Olgi, czyli córki i matki. Aktorską jakość natomiast na drugim planie potwierdza Janusz Chabior, którego luźne i naturalne pogawędki z Boczarską (ich postaci wspólnie pracują w sądzie) wyglądają jak fragmenty zupełnie innego, lepszego po prostu filmu. To dowód na to, że ekranowej charyzmy nie zdobędzie się wydepilowaną i wyrzeźbioną klatą bez choćby krzty talentu, signore Susinna.

Janusz Chabior i Magdalena Boczarska to zdecydowanie najlepszy duet "Heaven In Hell". Ich wspólne sceny wyglądają jak wyciągnięte z innego filmu. Takiej naturalności i autentyczności brakuje w relacjach Boczarskiej i Susinny. Janusz Chabior i Magdalena Boczarska to zdecydowanie najlepszy duet "Heaven In Hell". Ich wspólne sceny wyglądają jak wyciągnięte z innego filmu. Takiej naturalności i autentyczności brakuje w relacjach Boczarskiej i Susinny.

Helskie plenery i miłosne sceny ozdobami filmu



Warto zwrócić uwagę na jeszcze jednego, milczącego bohatera "Heaven In Hell". Półwysep Helski w obiektywach Bartka Cierlicy prezentuje się imponująco. Malownicze plenery faktycznie w pewnym momencie tworzą własną narrację filmu. Ogromna w tym zasługa wspomnianego operatora, który z artystycznym kunsztem sfilmował także erotyczne sceny z udziałem obojga głównych aktorów. Tak wysublimowanych i czułych kadrów (zwłaszcza w scenie na wydmach) mogłoby w polskim kinie erotycznym być więcej. Nie zmienia to jednak faktu, że także w "Heaven In Hell" rozbieranie aktorów niespecjalnie czemukolwiek służy poza eksponowaniem nagością.

Gdyby z filmu Mandesa powyrzucać całą stertę niepotrzebnych pobocznych wątków i kompletnie przestrzelonych żartów (podczas "magicznej sztuczki" Maxa z samochodową szybą miałem ochotę zapaść się pod fotel i już stamtąd się nie wynurzyć), można byłoby "Heaven In Hell" uratować przed bylejakością. Znów zabrakło scenariusza, który tematu różnicy wieku w związku dojrzałej kobiety i młodszego mężczyzny nie potraktowałby tak bardzo powierzchownie i "po łebkach". Delikatny progres w kinie rozbieranym widać, ale - jeśli już mamy być skazani na tego typu produkcje - wolałbym obejrzeć odważny i perwersyjny erotyczny thriller, który zaangażowałby mnie w całości, a nie sprawił, że czuję się jak gość siedzący w krzakach z lornetką i podglądający parę uprawiającą seks na plaży. A "Heaven In Hell" oferuje niewiele poza tym właśnie.

Największa bodaj z walentynkowych atrakcji trójmiejskich kin może więc w małym stopniu sprawdzić się jako propozycja na randkę, ale o odpowiednią temperaturę i miłosne napięcie trzeba będzie zadbać już samemu. Dla dobra naszego i innych widzów lepiej jednak poczekać z tym do wyjścia z kina.

OCENA: 4/10

Film

5.4
47 ocen

Heaven in Hell (16 opinii)

(16 opinii)
romans

Opinie (80) ponad 10 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • (1)

    Jak pokażą na netflixie, to tylko będzie więcej turystów znowu. A Boczarska dobrze się trzyma.

    • 32 6

    • Myślisz, że zrzutę zrobili właściciele knajpek i pensjonatów z półwyspu?

      • 6 2

  • A w Polsat News się rozpływali nad tym filmem!!!! (2)

    • 17 0

    • Może polsat jest sponsorem?

      • 17 0

    • Widzowie Polastu...

      ... mają niskie wymagania. Wszystko wezmą byle pstrokate było.

      • 8 0

  • To są (3)

    pierdoły, a nie filmy. Czasy, gdy kino było sztuką bezpowrotnie minęły!

    • 65 4

    • A film jest najważniejszy ze sztuk.

      • 0 1

    • No tak, kiedyś to było, teraz już nie ma.

      • 2 1

    • Bez przesady, obecnie również jest dużo wartościowych filmów. Wystarczy zmienić multipleks, na kino studyjne.

      • 5 0

  • Kiedyś bez piaru dobre filmy robili teraz och, ach wszędzie nagłośnione, rozreklamowane a film jak kot w piach.

    • 29 0

  • (1)

    Bo w domach z betonu nie ma wolnej miłości!

    • 18 8

    • Martyna miała nosa:)

      • 1 0

  • (2)

    Ja to proszę Państwa na polskie filmy do kina nie chodzę bo nuda, po prostu nuda.

    • 50 6

    • Uwielbiam takie cebulackie narzekanie wbrew faktom.

      • 3 9

    • nic się nie dzieje...

      • 0 0

  • Opinia wyróżniona

    3/10 (1)

    Byłam wczoraj... Na koniec filmu niektórzy bili brawo że się wkońcu skończył! 3/10 niestety.

    • 95 10

    • A jeśli film słaby to nie lepiej wyjść z kina niż się męczyć?

      • 13 2

  • Reklama naszych niewiast

    kawalerzy zza Odry do boju

    • 23 10

  • Opinia wyróżniona

    (4)

    Jak nie ma erotyki w filmie to już nikogo nie interesuje fabuła? Bardzo dziwne pokolenie rośnie na tym świecie.

    • 90 11

    • Zgadzam się z Tobą. Ja w ogóle wychodzę z założenia, że sceny seksu są niepotrzebne dla fabuły. Co to wnosi do filmu? Chyba tylko to, że przyciągnie ludzi, kontrowersją czy samym związkiem z czymś postrzeganym jako źródło przyjemności. Estetyczne czy nieestetyczne, dla mnie to pornografia i tyle. Może dłuższa czasowo i lepiej rozreklamowana, ale jednak.
      Nie nazywajcie mnie pruderyjną, po prostu próbuję się zastanowić, jaki w tym sens i co takiego seks ma dodać filmowi, co nie byłoby bez niego.

      • 28 2

    • Interesuje, ale nie tak trywialna i groteskowa.

      Włoch gotujący spaghetti jest jak Polak smażący schabowego. Zaintrygowałem ciebie?

      • 4 0

    • Pokolenie "rośnie"

      To pokolenie, do którego takie erotyki są adresowane raczej już jest dorosłe... Zawsze winni wszystkiemu "ci młodzi". Zastanów się chwilę może, co? Takich filmów nie oglądają przecież 13-latki.

      • 3 0

    • Problem polega na tym, że w tych gniotach omyłkowo nazywanych filmami fabuły jest tyle co w pornolu. Trudno więc mówić o zainteresowaniu fabułą-ona jest tylko dekoracją.

      • 1 0

  • pichci swojej ukochanej makaron ala bolognese. Banał.

    No faktycznie. W tym momencie ten Włoch się zbłaźnił totalnie. Gdyby przygotował cacciatore to uratowałby ten film.

    • 20 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Kino Seniora w Kameralnym

12 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Dobre, bo polskie: Pianoforte + spotkanie z pianistą Mikołajem Sikałą

15 zł
projekcje filmowe, przegląd, DKF

Kultura Dostępna: Sami swoi. Początek

12,90 zł
projekcje filmowe