• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Przesyłka (tylko) dostarczona. Recenzja filmu "Kurier"

Tomasz Zacharczuk
16 marca 2019 (artykuł sprzed 5 lat) 

Jan Nowak-Jeziorański wielokrotnie z narażeniem życia podczas wojny przekraczał granice, zarówno geograficzne, jak i ludzkiej determinacji. Poza bezpieczną, zmilitaryzowaną strefę nie wychyla się natomiast Władysław Pasikowski, który jakby nie chciał narazić się na przypadkowy nawet rykoszet. Jego "Kurierowi" brakuje przenikliwości "Pokłosia" i dynamiki "Jacka Stronga". Całość sprawia wrażenie sprawnej historycznej produkcji, która jednak tylko momentami ociera się o rasowe kino szpiegowskie. Zbyt mało Pasikowskiego w Pasikowskim.



Fascynujące wojenne losy "Kuriera z Warszawy" wydawały się doskonałym filmowym tworzywem w rękach tak sprawnego i świadomego własnego warsztatu reżysera. Władysław Pasikowski w "Jacku Strongu" umiejętnie i z odpowiednim rozmachem kawałek polskiej historii przearanżował na hollywoodzko wystylizowane kino akcji ze szpiegowską dominantą. Podobnemu zabiegowi poddano opowieść o Janie Nowaku-Jeziorańskim, ale tym razem nie wszystkie trybiki w filmowej machinie zostały zawczasu naoliwione. Zgrzyty niestety słychać.

Teoretycznie autor "Psów" czy "Pokłosia", z charakterystyczną sobie precyzją i dyscypliną, zadbał o niemal każdy element filmowego dzieła: drobiazgową scenografię, trafioną w punkt obsadę, ilustracyjną i przejrzystą narrację oraz przede wszystkim o fabułę nasączoną zwrotami akcji i obudowaną wokół legendarnej już postaci polskiego patrioty. Pasikowski w "Kurierze" nie jest jednak Janem Nowakiem-Jeziorańskim polskiego filmu. Unika ryzyka, nie wchodzi na linię strzału, porusza się dość asekuracyjnie i ostatecznie nie doręcza takich emocji, do jakich przyzwyczaił już widzów.

"Kurier" przybliża sylwetkę Jana Nowaka-Jeziorańskiego (Philippe Tłokiński), który w przeddzień Powstania Warszawskiego musi przedostać się z Londynu do stolicy Polski, by przekazać dowództwu AK najnowsze rozkazy rządu na emigracji. O jego niebezpiecznej misji wie już jednak niemiecki wywiad. "Kurier" przybliża sylwetkę Jana Nowaka-Jeziorańskiego (Philippe Tłokiński), który w przeddzień Powstania Warszawskiego musi przedostać się z Londynu do stolicy Polski, by przekazać dowództwu AK najnowsze rozkazy rządu na emigracji. O jego niebezpiecznej misji wie już jednak niemiecki wywiad.
Filmowa przesyłka do adresata jednak dociera, bo "Kurier", bądź co bądź, spełnia swoją podstawową funkcję - przybliża sylwetkę Nowaka-Jeziorańskiego. Polski oficer (Philippe Tłokiński) próbuje przedostać się z Londynu do okupowanej Warszawy, by tamtejszemu dowództwu Armii Krajowej przekazać najnowsze informacje od rządu na emigracji. Tempo doręczenia rozkazów wydaje się kluczowe w obliczu zbliżającego się Powstania Warszawskiego. Podczas niebezpiecznej podróży do stolicy sam Nowak-Jeziorański zmieni percepcję na zbrojny bunt, ale czasu na refleksje zbyt dużo nie będzie. Na życie kuriera czyhają bowiem agenci wrogich wywiadów.

Rasowego kina szpiegowskiego jest tu jednak jak na lekarstwo. Szumne zapowiedzi o "polskim Bondzie" właściwie już przed premierą można było włożyć między bajki. I słusznie, bo nie po to mamy własnego "Kuriera z Warszawy", by przyklejać mu na czoło karteczkę z napisem "007", a pod nos podstawiać "wstrząśnięte, niemieszane". Boli jednak to, że w "Kurierze" nie funkcjonują należycie mechanizmy takiego kina. Sekwencje z pościgami, ucieczkami, strzelaninami da się właściwie zmontować w widowiskowy, ale króciutki teledysk.

Można oczywiście huczne fajerwerki wygłuszyć, tak jak w "Szpiegu" zrobił to Tomas Alfredson, ale i na tym poziomie "Kurier" rozczarowuje. Gra pozorów jest iluzoryczna i łatwa do rozszyfrowania, atmosfera ciągłej inwigilacji i zagrożenia umowna, najbardziej zawodzi jednak brak permanentnego napięcia. O zwrotach akcji Pasikowski informuje widza kilka kroków wstecz, a jeśli już coś się dzieje, to zazwyczaj jest to ucieczka głównego bohatera lub jego rodaków przed chmarą gestapowców. Wirtuoz polskiego kina sensacyjnego tym razem nie naładował własnej albo sięgnął po cudzą broń. Tak statycznego i rozleniwionego filmu Pasikowski chyba jeszcze nie nakręcił.

Twórcy "Kuriera" odpowiednio zadbali o kontekst historyczny, udanie odwzorowali na ekranie realia wojenne, skupiając się jednak zbyt mocno na faktach kosztem emocji. Tych zdecydowanie brakuje. Szczególnie napięcia, wrażenia nieustannego niebezpieczeństwa i wagi podejmowanego ryzyka. Chwilami aż nadto bije z ekranu patos. Sporo minusów nadrabia m.in. świetna obsada. Twórcy "Kuriera" odpowiednio zadbali o kontekst historyczny, udanie odwzorowali na ekranie realia wojenne, skupiając się jednak zbyt mocno na faktach kosztem emocji. Tych zdecydowanie brakuje. Szczególnie napięcia, wrażenia nieustannego niebezpieczeństwa i wagi podejmowanego ryzyka. Chwilami aż nadto bije z ekranu patos. Sporo minusów nadrabia m.in. świetna obsada.
Z jeszcze większą ostrożnością reżyser podchodzi do tematu Powstania Warszawskiego, tak, jakby bał się kontrowersji związanych z "Pokłosiem". Oczywiście nie chodzi o stawianie apodyktycznych tez, ale w "Kurierze" dyskusja o słuszności buntu jest ledwie zasygnalizowana, a wniosek końcowy postawiony z grubą kropką. To, w połączeniu z opieszałą fabułą i niewykorzystaną w pełni konwencją, czyni film przesadnie wypolerowanym, zaprogramowanym na fakty, a nie emocje, pedantycznie uporządkowanym. Na tyle poprawnym i ugrzecznionym, że Pasikowski dorobi się tym razem nowej, abstrakcyjnej dla niego publiki - szkolnych wycieczek.

"Kurier" nie jest jednak tylko obowiązkową filmową lekturą dla uczniów, którzy może w ten sposób zainteresują się polskim bohaterem, którego nazwisko powinien znać i kojarzyć również niejeden, jak nie każdy, dorosły. Nie jest też filmem złym czy przeciętnym, choć ponad tę przeciętność wykracza już nieznacznie. Główna w tym zasługa ... Pasikowskiego. Lista jego uchybień (co widać wyżej) jest długa, ale trzeba podkreślić, że wciąż potrafi opowiadać, robić kino atrakcyjne wizualnie (zdjęcia, scenografia, kostiumy, efekty) i korzystać z aktorskich talentów.

Tych młodych, nieznanych jeszcze szerokiej publiczności jest tu całkiem sporo. Doskonale postać Nowaka-Jeziorańskiego odwzorował Philippe Tłokiński, który czaruje nienaganną prezencją i dżentelmeńskimi manierami, cieszy ucho świetną angielszczyzną (nareszcie da się tego słuchać w polskim filmie!) i, pomimo oszczędności scenariusza, tworzy bohatera charyzmatycznego. A przy tym nieco fajtłapowatego, któremu nie wychodzą skoki ze spadochronem, a nawet jazda na rowerze. I nie jest bynajmniej minus. Dzięki takim drobnym, quasi-komediowym zagrywkom, główny bohater wydaje się być bohaterem z sąsiedztwa, któremu lśniące auto i walizka gadżetów nie są potrzebne, by dokonywać wielkich czynów.

Najnowszy film Władysława Pasikowskiego rozczarowuje jako kino szpiegowskie. Również reżyser specjalizujący się przecież w konwencji filmu sensacyjnego tym razem nie dostarcza takich emocji, jakich można było się spodziewać. Zbyt mocno od "Kuriera" bije ton edukacyjny, za rzadko widać jakość artystyczną, choć daleko filmowi od miana nieudanego przedsięwzięcia. Najnowszy film Władysława Pasikowskiego rozczarowuje jako kino szpiegowskie. Również reżyser specjalizujący się przecież w konwencji filmu sensacyjnego tym razem nie dostarcza takich emocji, jakich można było się spodziewać. Zbyt mocno od "Kuriera" bije ton edukacyjny, za rzadko widać jakość artystyczną, choć daleko filmowi od miana nieudanego przedsięwzięcia.
U boku Tłokińskiego z powodzeniem odnajdują się Patrycja Volny, Julie Engelbrecht czy Tomasz Schuchardt. Odpowiednie zaplecze tworzą też ekranowi wyjadacze na czele z Janem Fryczem, Cezarym PazurąRafałem Królikowskim (świetne epizody), Adamem Woronowiczem, Zbigniewem Zamachowskim czy Grzegorzem Małeckim (posągowy, ale zapadający w pamięć Bór-Komorowski). Pasikowski kolejny raz udowodnił, że ma rękę do aktorskich wyborów. Gdyby jeszcze tylko sprezentował swoim gwiazdom lepiej rozpisane postaci i pozwolił na większy luz. Sztucznego nadęcia nie ma, ale nienaturalnie podniosły ton słychać nie tylko w pompatycznej, irytującej muzyce.

"Kurier" dostarcza polskiemu kinu postać, która już dawno powinna była zaistnieć w rodzimej kinematografii, choć listonoszem Pasikowski okazuje się być dość roztargnionym i gubi po drodze wiele swych atutów. To na pewno mógł i powinien być lepszy film, choćby z szacunku i za zasługi Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Filmową przesyłkę można uznać za doręczoną, choć poturbowaną. Jest nieźle, ale czuć (chwilami spory) niedosyt.

OCENA: 5,5/10

Film

6.1
76 ocen

Kurier (18 opinii)

(18 opinii)
biograficzny, dramat

Opinie (56) 3 zablokowane

  • zawód

    Jeśli założeniem reżysera było wzorowanie się na postaci "007", to wyszło żałośnie. Postać pierwowzoru zasługiwała na pełniejsze przedstawienie, a nie rozmienianie się na epizody konspiracyjno-partyzanckie. Chyba dobrze, że Jan Nowak-Jeziorański tego nie dożył, bo zasługuje na zdecydowanie lepszy obraz jego dokonań. Obsada aktorska dobrze dobrana, choć "fajerwerków" raczej nie było, za wyjątkiem epizodycznej, ale bardzo dobrej roli Pazury i aktorki obsadzonej w roli łączniczki. W sumie rozczarowanie, bo temat i osoba reżysera pozwalały mieć nadzieję na dużo, dużo lepszy obraz.

    • 11 6

  • przenikliwość "pokłosia"?? serio???

    wtedy jak młody Stuhr dostał w gębę za Bolesława?

    • 13 5

  • Przenikliwosci pokłosia? (1)

    No i skończyłem czytać. Co za dzban

    • 15 10

    • Fakt. Powinno być 'przenikliwość Smoleńska'

      • 7 1

  • kurier a nie umie jeździć na rowerze

    • 3 4

  • Dziwny film

    Właśnie wracam z seansu. Wraz ze znajomą, z którą byłem, stwierdziliśmy, że film był dziwny. Bo z jednej strony ani to nie był film wojenny, ani szpiegowski, ani miłosny. Tak jakby twórcy nie wiedzieli, w którą stronę iść i poszli w każdą. Aktorsko główne role raczej poprawne. Świetny epizod Pazury. Na minus widok współczesnej Warszawy oraz scena koncowa. Jak dla mnie takie 7/10.

    • 9 2

  • Prawda historyczna oddana w 100%

    Dobrze, ze nie było fajerwerków jak w "miasto 44". Zycie szpiega to nie sa poscigi jak z "akademi policyjnej"

    • 9 5

  • Nowak -Jeziorański wydał niesamowicie poruszające książki o tamtych czasach.

    Lepiej to przeczytajcie, a polukrowany komiks który spłodził Pasikowski zostawcie mało wymagającym.

    • 6 4

  • Bez sensu jest przede wszystkim porównywanie Bonda do tajnych misji Nowaka-Jeziorańskiego.

    Gdyby "kurier z Warszawy" zachowywał się jak Bond to jego misja trwałaby góra pół godziny i skończyłaby się spektakularną wpadką.

    Tajne operacje nie są widowiskowe i tyle. I taki jest też ten film.

    • 11 1

  • Obłęd 44 (1)

    Ci jacy znają się na historii nie muszą iść do kina
    Obłęd 44

    • 2 4

    • Yyyy...a po jakiemu to napisane?

      • 5 0

  • Brak emocji dostrzegłem tylko na twarzach SS-manów

    Nie wiem jakie trzeba mieć podejście do ludzkiego cierpienia, by nie odczuwać "emocji" podczas sceny publicznej egzekucji albo łapanki, która wygląda jak polowanie z nagonką. A takich scen jest multum. Film jest sprawnie nakręcony, dobrze zagrany (i dobrze obsadzony), pokazuje z należytą grozą koszmar niemieckiej okupacji, ale też daje oddech w kilku zabawnych sytuacjach. Jest akcja (kilkutorowa), dzieje się. Solidne, wiarygodne kino. Dobre zakończenie.

    • 4 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Kino Seniora w Kameralnym

12 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Dobre, bo polskie: Pianoforte + spotkanie z pianistą Mikołajem Sikałą

15 zł
projekcje filmowe, przegląd, DKF

Kultura Dostępna: Sami swoi. Początek

12,90 zł
projekcje filmowe