• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Pierwszy dzień Festiwalu Filmowego w Gdyni i pierwszy faworyt do Złotych Lwów

Tomasz Zacharczuk
19 września 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Znamy filmy, które powalczą o Złote Lwy w Gdyni

Zjednoczone stany miłości - zwiastun:


Nagroda na festiwalu w Berlinie za najlepszy scenariusz nie okazała się wygórowanym wyróżnieniem w przypadku najnowszego obrazu Tomasza Wasilewskiego. Chociaż "Zjednoczone stany miłości" to film trudny w odbiorze i skomplikowany w warstwie emocjonalnej, z pewnością plasuje się w ścisłym gronie tegorocznych faworytów Festiwalu Filmowego w Gdyni.



"Być kobietą, być kobietą - marzę ciągle będąc dzieckiem" śpiewała w swoim słynnym przeboju Alicja Majewska. Bohaterkom "Zjednoczonych stanów miłości" daleko jednak do realizacji niewinnych pragnień z lat dzieciństwa. Przesiąknięte nieznośną rutyną, zamknięte w silnie hermetycznym blokowisku przedstawicielki czterech różnych pokoleń, grzęzną w codziennych obowiązkach zawodowych i rodzinnych. Zdominowane przez mężczyzn i uwikłane w społeczne stereotypy, bohaterki Wasilewskiego desperacko podejmują ryzykowną próbę wyłamania się z emocjonalnej pułapki. Tytułowa miłość jest tu jedynie impulsem do przerwania stagnacji. Na tle wydostającej się spod okowów komunizmu Polski obserwujemy, jak mocno wolności pragną również matki, żony i kochanki.

Wasilewski bardzo starannie, wręcz mozolnie, kreśli na ekranie portret każdej ze swoich bohaterek. Ustatkowana Agata (Julia Kijowska) pracuje w wypożyczalni kaset video, a zawodowe obowiązki dzieli z wypełnianiem funkcji kochającej matki i wiernej żony. Rodzinna harmonia zaczyna jednak coraz mocniej uwierać i popychać ostatecznie do irracjonalnych zachowań. Agatę ogarnia obsesyjne wręcz zainteresowanie młodym wikarym, przeradzające się w erotyczną fantazję. W podobną emocjonalną pułapkę wpada emerytowana nauczycielka, Renata (Dorota Kolak). Skazana na samotną starość coraz mocniej fascynuje się dużo młodszą sąsiadką, choć podświadomie doskonale wyczuwa ograniczające ją bariery społeczne. Obiekt westchnień Renaty, Marzena (Marta Nieradkiewicz), wydaje się być przebojową instruktorką tańca i fitness, przed którą świat stoi otworem. Zgubne marzenia o karierze w modelingu i niekończąca się rozłąka z mężem, dorabiającym na Zachodzie, skutecznie niestety zamazują jej system wartości. W jeszcze większe tarapaty wpada jej siostra, Iza (Magdalena Cielecka). Szanowana dyrektorka miejscowej szkoły beznamiętnie wdaje się w romans z żonatym mężczyzną. Szaleńcza wręcz miłość niebezpiecznie przeradza się w destrukcyjną obsesję.
Bohaterki "Zjednoczonych stanów miłości" niemal całkowicie podporządkowane są mężczyznom, choć same przykładają do tego rękę. Chęć przełamania rutyny i pogoń za wolnością wcale nie muszą oznaczać oczekiwanej zmiany. Bohaterki "Zjednoczonych stanów miłości" niemal całkowicie podporządkowane są mężczyznom, choć same przykładają do tego rękę. Chęć przełamania rutyny i pogoń za wolnością wcale nie muszą oznaczać oczekiwanej zmiany.
Destrukcja jest tu zresztą najbardziej namacalnym zjawiskiem, które towarzyszy zakazanej miłości. Uczucie kojarzone z eksplozją endorfin wyrządza bohaterkom niemal same krzywdy, skazuje je na emocjonalną izolację, z której nie potrafią się wydostać. Wasilewski, świetnie, za pomocą najprostszych zabiegów oddaje totalne zagubienie swoich bohaterek. W filmie nie słowa, lecz starannie wypielęgnowane gesty i niedopowiedzenia odgrywają kluczową rolę. Niemal wszystkie postaci właściwie nie mówią o tym, co skrywają głęboko w sobie. Pomimo to beznadziejność ich sytuacji jest aż nadto namacalna, a reżyser bez ceregieli obnaża nam swoje bohaterki pod każdym kątem, również tym fizycznym.

Główna w tym zasługa fantastycznie dobranych aktorek. Dorota Kolak, Marta Nieradkiewicz, Magdalena Cielecka i Julia Kijowska fenomenalnie uzupełniają się na ekranie, niejako zasługując na zbiorową nagrodę za najlepszą rolę żeńską tegorocznego festiwalu. Każda z nich tytułową miłość perfekcyjnie oddaje za pomocą najdrobniejszego intymnego gestu i nawet niewypowiedzianego słowa. Ascetyczna Kijowska idealnie odwzorowuje jałową pustkę rodzinnego życia swojej bohaterki. Demoniczna Cielecka rozkręca się z minuty na minutę. Znakomita Dorota Kolak w bardzo wyrafinowany sposób wprowadza niezbędny powiew świeżości i wysublimowanego humoru. Optymizm i zaangażowanie Marty Nieradkiewicz skutecznie zaś przełamują ekranowy pesymizm płynący ze "Zjednoczonych stanów miłości".

Właśnie takim filmem jest dzieło Tomasza Wasilewskiego. Dość ponurym, naszkicowanym szarymi odcieniami, portretem kobiet po przejściach, dla których impuls do zmian w Polsce zgubnie dał nadzieję na możliwość przezwyciężenia rutyny i wszechobecnego patriarchatu. Bohaterki filmu nie potrafią przekuć żądzy zmian w zrealizowany projekt, który całkowicie wywróci ich dotychczasowy, względnie uporządkowany świat. Agacie i Renacie brakuje odwagi, bez której przełamanie społecznego tabu w małej miejscowości nie może skończyć się pozytywnie. Marzenie ewidentnie nie sprzyjają brak życiowego doświadczenia i nieznośna naiwność.

Film Tomasza Wasilewskiego może być dość znaczącym faworytem do Złotych Lwów, zwłaszcza w kategoriach aktorskich lub w przypadku nominacji za najlepszy scenariusz. Bo niewątpliwie to są dwa główne atuty "Zjednoczonych stanów miłości". Film Tomasza Wasilewskiego może być dość znaczącym faworytem do Złotych Lwów, zwłaszcza w kategoriach aktorskich lub w przypadku nominacji za najlepszy scenariusz. Bo niewątpliwie to są dwa główne atuty "Zjednoczonych stanów miłości".
Klaustrofobiczną sytuację swoich bohaterek Wasilewski umiejętnie podsyca szaroburymi kadrami zapyziałej polskiej prowincji początku lat 90., w której codzienne życie krąży między depresyjnym blokowiskiem a prowizorycznym kościołem. Niewiele jest tu barw, niewiele wszechstronności, dużo zaś obecnej niemal w każdym kadrze monotonii i stagnacji. I choć kolorystycznie wszystko w "Zjednoczonych stanach miłości" odpowiednio współgra, to eksperymenty z nieruchomą lub karkołomnie gnającą za bohaterami kamerą nie wydają się już być tak dobrym pomysłem. W filmie Wasilewskiego za dużo jest niestety realizacyjnej sztampy i przeciągniętych kadrów z niemiłosiernie dłużącymi się w niektórych fragmentach scenami. Z drugiej jednak strony, emocje głównych bohaterek nie są niczym zmącone. Przerost treści (znakomity scenariusz) nad formą jest aż nadto widoczny, aczkolwiek nie jest to znaczący przytyk do dzieła Wasilewskiego.

Gdzieś w tym pesymistycznie skrojonym obrazie tli się niepozornie ekranowy humor, który znakomicie widać choćby w scenie wodnego aerobiku czy zebrania nauczycieli. Przede wszystkim "Zjednoczone stany miłości" to skrupulatnie złożona mozaika kobiecych sprzeczności i zbyt głęboko tłumionych (bądź - jak w przypadku jednej z bohaterek - zbyt mocno eksponowanych) emocji. Znakomity scenariusz okraszony świetnymi kreacjami aktorskimi winduje film Wasilewskiego na sam szczyt tegorocznych faworytów do nagród Złotych Lwów. Pierwszy dzień w Gdyni zaczął się więc od mocnego tąpnięcia.

OCENA: 7.5/10

Film

5.7
55 ocen

Zjednoczone stany miłości (25 opinii)

(25 opinii)
Fabularny

Opinie (36) 1 zablokowana

  • Reżyser chyba naprawdę nienawidzi kobiet wyglądają w filmie ochydnie (1)

    Zjednoczone stany miłości to film nie o kobietach to film przeciwko kobietom.

    • 2 2

    • Chcesz cukierkowych kobiet ?

      to jest Planeta Singli, cud miód i orzeszki, aż do porzygu :)

      • 1 0

  • proponuję dla kontrapunktu recenzję prawdziwego krytyka Sebastiana Smolińskiego: (1)

    Od dwóch tygodni możecie oglądać w kinach najnowszy wykwit Piotra Rubika polskiego art houseu, czyli Zjednoczone stany miłości Tomasza Wasilewskiego. Przypominam recenzję, którą napisałem dla "Tygodnika Powszechnego" zaraz po premierze filmu na Berlinale. Nie waham się przyznać, że patrząc z perspektywy czasu jest to tekst zbyt łagodny wobec tego festiwalowego odpowiednika potwora Frankensteina. Film-monstrum Wasilewskiego jest nie tyle zlepkiem będących na czasie inspiracji (wszyscy wymieniamy przy okazji Zjednoczonych Seidla, Mungiu, czasem także Kieślowskiego), ile sztucznym ciałem, które bierze od wspomnianych twórców elementy najbardziej niestrawne i obraca je w rozgrywaną z namaszczeniem i powagą autoparodię. Upokarzanie kobiet jest tu głównym źródłem przyjemności (reżysera? widzów? bohaterów? najntisowych mężczyzn?). Wasilewski obraca relacje władzy i patriarchalną dynamikę lat 90. w wydrylowany z autentyzmu, pretensjonalny spektakl, w którym im zgrzebniej i podlej, tym lepiej liczą się przecież bohaterowie i ich emocje.

    Zjednoczone stany miłości znakomicie udają dobre kino także dzięki owej skrajnej powadze, będącej często narzędziem filmowców, którzy pozbawieni są talentu do tworzenia struktur dramatycznych pokazujących nam życie w więcej niż jednym wymiarze. Nabieramy się też na komentarze złotoustego Wasilewskiego, który chętnie mówi o sobie i swoim kinie, mimo że nie ma tak naprawdę nic ciekawego do powiedzenia. Wasilewski nie nakręcił jeszcze dobrego filmu, ale świetnie wyczuwa, co się dziś widowni podoba. Nie byłoby w tym nic szkodliwego, gdyby nie artystowska poza, jaką przybiera i całe to koszmarne gadanie o emocjach, które powoduje we mnie Directors Bullshit Overload. Język Wasilewskiego (przywołuję z głowy: interesują mnie emocje, skupiam się na emocjach moich postaci, jestem szczery i dzielę się z Wami moimi emocjami) to klasyczna mowa grafomana, który jest zawsze szczery i wydobywa sztukę głęboko z własnego wnętrza nie zdając sobie przy tym sprawy, że nasze wnętrze to zaszczepiany społecznie w każdym człowieku łańcuch banałów. Film powinien nosić tytuł Zjednoczone stany mdłości zresztą twórcy pewnie by się ucieszyli z tej parafrazy Sartrea.

    • 7 1

    • pisałeś do Tygodnika Powszechnego...

      ...a teraz wklejasz teksty do komentarzy na trójmiasto.pl.... to musi boleć XD
      nie martw się, ja tak samo pisałem do New York Times, a musiałem dziś w supermarkecie stać w kolejce po serek topiony

      • 2 1

  • smilensk (1)

    przeciez pis juz wie kto wygra konkurs SMOLENSK cale klamsto o tej katastrofie.

    • 4 3

    • Film Smoleńsk

      nie bierze udziału w konkursie

      • 3 0

  • z opisu wynika

    że jest to typowy film do zadzie Maryny

    • 1 0

  • Czy to jest recenzja sponsorowana?

    Mam wrażenie, że recenzja filmu jest sponsorowana.
    Jest to niestety słaby film!
    Anka

    • 2 1

  • Bardzo dobry film

    jak w tytule, choć oczywiście nie dla wszystkich.Niełatwy,bardzo naturalistyczny, ale spójna całość pokazująca jak miłośc czasami potrafi być destrukcyjna..smutny, ale warty obejrzenia.Polecam kinomanom!

    • 2 2

  • Obstawiam film "Ostatnia rodzina" jako zwycięski

    • 0 0

  • Momenty sa?

    Jak nie ma momentow,to sobie go daruje

    • 0 1

  • Oj, recenzencie!

    Proponuję, by piszący o filmie czytali też to, co "osobiście" napisali. Ta niby recenzja to fatalny, manieryczny, niespójny tekst. Film zasługuje na rzetelną recenzję, bo niestety mimo zachwytów tzw. branży ma sporo luk i wad np. dialogi. DOMINUJE np. PYTANIE "CO?" Manieryczna praca kamery - filmowanie przez plecy bohaterek i bohaterów, oni ciągle gdzieś chodzą. Radzę wnikliwiej analizować i dokładniej oglądać. A może nawet kilka razy, zanim się coś napisze...Wiem, że czas goni, ale tekst zostaje w necie na długo.

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Art Beats | Tycjan: Imperium barw - Wielka Sztuka w Kinie | Kino Kameralne Cafe

27 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Kino Seniora w Kameralnym

12 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Noc w Kinie Studyjnym - kwiecień

25 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe