• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ostatnia randka w czerwonym pokoju. Recenzja filmu "Nowe oblicze Greya"

Tomasz Zacharczuk
10 lutego 2018 (artykuł sprzed 6 lat) 

Filmowy afrodyzjak o zapachu opery mydlanej definitywnie stracił termin ważności, choć dla milionów widzów zapewne nadal będzie najbardziej pożądanym produktem na kinowym bazarku przystrojonym w walentynkowe serca. Trzecia część erotycznej sagi, nawet jeśli kusi ładnym opakowaniem, to jest filmem kompletnie o niczym. Do tego jednak Christian Grey zdążył już nas przyzwyczaić.



Nieuchronne stało się faktem, więc Ana (Dakota Johnson) i Christian (Jamie Dornan) wypowiadają sakramentalne "tak". Obrączek nie zastępują jednak kajdanki, zamiast czarnego lateksu panna młoda przywdziewa klasyczną biel, a błogosławieństwa sadomasochistycznym kochankom udziela nawet najprawdziwszy ksiądz. Jest tradycyjnie i "po bożemu". Nie oznacza to bynajmniej, że świeżo upieczeni małżonkowie czerwony pokój rozkoszy zamykają na kłódkę. Wrogowie z przeszłości również dorzucą swoje trzy grosze, by rodzinna sielanka nie uśpiła ukradkiem widzów. Niby jest więc inaczej, a jednak wciąż tak samo.

Wszelkie próby nieco szerszego zajawienia fabuły należy porzucić, bo łatwo pokusić się o niewymuszony spoiler. A nie byłaby to trudna sztuka, ponieważ "Nowe oblicze Greya" streścić można w kilku linijkach tekstu bądź 3-minutowym teledysku. Porównanie zresztą nieprzypadkowe, gdyż Jamesowi Foleyowi udało się nakręcić ponad 1,5-godzinny klip do składanki popowych kawałków wybrzmiewających co jakiś czas w kinowych głośnikach. Lwią część produkcji stanowią kadry wyjęte wprost z wideopamiętnika pary miliarderów na wakacjach podróżujących od Paryża po Aspen, w samolocie i na jachcie, w wytwornych kreacjach i zupełnie (niemal) na golasa.

Ana (Dakota Johnson) i Christian (Jamie Dornan) wiodą szczęśliwe życie nowożeńców, ale przeszłość nie pozwala im w pełni cieszyć się sobą. Strach i zazdrość to jednak niejedyne trudności, jakim muszą stawić czoła. Ana (Dakota Johnson) i Christian (Jamie Dornan) wiodą szczęśliwe życie nowożeńców, ale przeszłość nie pozwala im w pełni cieszyć się sobą. Strach i zazdrość to jednak niejedyne trudności, jakim muszą stawić czoła.
Nagość jest oczywiście znakiem rozpoznawczym frywolnej sagi, w której jeśli tylko brakuje zwrotów akcji lub sensownych dialogów, natychmiast pozbawia się bohaterów ubrań, a fikuśne gadżety rekompensują kiepskie pomysły scenarzystów. Jednak tylko powierzchownie, bo w "Nowym obliczu Greya" scenom erotycznym dobitnie brakuje fantazji, a sposób pokazania cielesnych uniesień jest zwyczajnie ... nudny i przewidywalny.

Seks absolutnie niczym nie zaskakuje, nie onieśmiela, a już na pewno nie szokuje. A szkoda, bo dwójce głównych aktorów nareszcie udaje się osiągnąć na ekranie w miarę zadowalający poziom miłosnej chemii. W końcu są nieco bardziej naturalni i rozluźnieni przy okazji fizycznej bliskości, ba, stać ich nawet na improwizowany uśmiech. Dornan i Johnson tym razem się przyłożyli. Scenarzysta i operator wprost przeciwnie.

Gdy od końcowego rachunku odpiszemy więc pocztówkowe kadry i miłosne igraszki (tak to niestety w tej części wygląda), zostaje już niewiele miejsca na wątek kryminalny i górnolotne rozmowy o niczym. W natłoku bezsensownych i absurdalnych scen twórcy "Nowego oblicza ..." łamią wszelkie zasady zdrowego rozsądku. Chyba tylko, by zapchać filmową taśmę każą Anie bawić się w domową fryzjerkę, która obmywa głowę swego ukochanego (sic!), a milczącego Christiana znienacka sadzają przy fortepianie i na dodatek krzyczą: śpiewaj! (tak, tak, amator zabaw w stylu sado-maso śpiewa romantyczną balladę). Uszy więdną, oczy puchną, mózg się topi.

"Nowe oblicze Greya" w znacznym stopniu przypomina wydłużony teledysk, w którym widowiskowym zdjęciom towarzyszy ponownie świetnie dobrana ścieżka dźwiękowa. Znacznie gorzej film prezentuje się już na poziomie fabuły i kryminalnej intrygi, która niezdarnie próbuje zdominować finałowe pół godziny. "Nowe oblicze Greya" w znacznym stopniu przypomina wydłużony teledysk, w którym widowiskowym zdjęciom towarzyszy ponownie świetnie dobrana ścieżka dźwiękowa. Znacznie gorzej film prezentuje się już na poziomie fabuły i kryminalnej intrygi, która niezdarnie próbuje zdominować finałowe pół godziny.
Pod kątem kryminalnej intrygi film wykłada się całkowicie już po paru minutach. Powiedzieć, że czarny charakter (Eric Johnson) potraktowano marginalnie to spory eufemizm. Jack Hyde knuje, spiskuje, grozi, terroryzuje, a w filmie pojawia się równie często, co zarost na twarzy 15-latka. I właściwie nawet to uprzedmiotowienie tej postaci, jak i wszystkich pobocznych nie dziwi, bo od początku trylogii cała uwaga widza ma być skondensowana tylko i wyłącznie na parze kochanków uprawiających modernistyczny mezalians w wersji deluxe. Twórcom "Nowego oblicza ..." zdarza się całkiem umiejętnie zbudować w końcu namiastkę napięcia w końcowej części filmu, ale mozolnie dmuchany balonik nagle się zrywa, a cały wysiłek ulatuje w kilka sekund. Tyle bowiem trwa długo wyczekiwany punkt kulminacyjny.

Pewnego rodzaju kulminację aktorskich wysiłków osiągają Dakota Johnson i Jamie Dornan. Aktorka wcielająca się w postać Any momentami wygląda naprawdę przekonująco, jakby z zaciśniętymi zębami i w pełnej mobilizacji za wszelką cenę chciała się wygramolić z tandetnego scenariusza. Pozytywna aura udziela się nawet Dornanowi, którego Grey rzeczywiście ujawnia gdzieniegdzie nowe oblicze. Nie zmienia to jednak faktu, że irlandzki amant w takiej formie wśród prawdziwych aktorów i na prawdziwym planie mógłby jedynie uzupełniać elementy scenografii.

"Nowe oblicze Greya" utrwala kultywowany od trzech lat na wielkim ekranie model uwspółcześnionej erotycznej baśni przykrytej płaszczykiem sadomasochizmu w wersji light. Książę białego rumaka zostawia w stajni, na ratunek ukochanej gna w lśniącym Audi R8, a zamiast mieczem serce wybranki zdobywa gumowym dildo. Tymczasem wyczekująca w wieży na lubego księżniczka po wyswobodzeniu trafia do ciemnej komnaty cielesnych tortur, gdzie u boku męża żyje długo i szczęśliwie. Jakie czasy, taka bajka dla dorosłych. Nawet z morałem, który bajkopisarz James Foley akcentuje aż trzykrotnie.

Zaskakująco przeciętnie wypadają w filmie sceny erotyczne nakręcone w dość siermiężny sposób, zupełnie bez polotu i fantazji. Brakuje charakterystycznego dreszczyku. Nareszcie jednak swobodnie i naturalnie prezentują się główni aktorzy. Zaskakująco przeciętnie wypadają w filmie sceny erotyczne nakręcone w dość siermiężny sposób, zupełnie bez polotu i fantazji. Brakuje charakterystycznego dreszczyku. Nareszcie jednak swobodnie i naturalnie prezentują się główni aktorzy.
Finałowa randka z Greyem, choć zasadniczo nie odbiega poziomem od poprzednich spotkań, pozostawia spory niedosyt. Nie tyle fabularny, co przede wszystkim emocjonalny. Ślamazarna i toporna opowieść usypia ciekawość, a przewidywalny finał nie angażuje już w pełni. Nie można jednak powiedzieć, że historia nie układa się spójną całość. Trudno aczkolwiek oprzeć się wrażeniu, że po dwóch gorących sesjach z Christianem i jego zabawkami, trzecia przynosi oczekiwany orgazm. Problem w tym, że udawany.

OCENA: 3/10

Film

6.5
13 ocen

Nowe oblicze Greya (17 opinii)

(17 opinii)
Dramat, Romans

Opinie (74) 5 zablokowanych

  • Proszę zwracać uwagę na szczegóły...

    Po pierwsze, to ślubu udzielał im w filmie urzędnik, nie ksiądz. Po drugie, nie dildo, jak już to wibrator. Dildo, panie redaktorze, nie wibruje! Dildo ma ino zastąpić fallusa! Ale skoro za pisanie o Grey'u bierze się ktoś, kto ani się zna, ani nie sprawdzi znaczenia, zanim napisze... no to co to za recenzent? Jak pan to ładnie określił... pod płaszczykiem... Kiedyś seks w książkach z gatunku romans krył się w publikacjach historycznych. Tam się działo, wydawać się może, że w czasach regencji w Anglii uprawiali seks jak króliczki. A potem przyszedł Grey i namieszał. I współczesna literatura erotyczna, od wielu lat obecna na zachodzie, zagościła w polskich wydawnictwach i księgarniach. I to nie tylko jako Harlequin Gorący Romans... Swoją drogą wydawnictwo Sonia Draga wydało też inne erotyki, szwedzkiej autorki Simony Ahrnstedt. Te książki biją trylogię E.L. James na głowę. Ale zawsze pozostaną "tylko" romansem. Bo kobiety czytające romanse to w obiegowej opinii mają "tylko" ćwierć mózgu. Grey arcydziełem nie jest, to prawda. Filmy wyprodukowali takie sobie, ot, na miarę książek. A coś gorszego od Grey'a stworzyła polska autorka literatury kobiecej, Katarzyna Michalak. "Czarnego księcia" tej pani nie polecam nikomu. Przy tym bowiem Grey zasługuje na medal!

    • 17 2

  • Kolejna rozpisana, gornolotna opinia (2)

    Szczerze powiem mam dosyć. Po raz kolejny lejacy wodę krytyk filmowy jedzie po filmie kopiujac te same puenty aby nie wyrozniac sie z tłumu inteligentych, zdegustowanych zwolennikow ambitnego kina. Ludzie! Ileż można. Film nie jest beznadziejny, infantylny i naciagany. Aktorzy nie grają źle. Polecam najpierw oceniajacym i krytykującym przeczytać książki. Po lekturze zrozumieją ze cała saga nie będzie nas przenosić w sodo macho klimaty tylko opowie o prawdziwej miłości dla ktorej człowiek zrobi wszystko. Rodzące się uczucie łamiace różnice między bohaterami jest bardzo dobrze zbudowane. Taka jest miłość!!! Jeśli komuś przeszkadza uczucie w pełnej rozpychu scenerii to ma do tego prawo. Ale ludzie bogaci tez się zakochują i wygląda to właśnie tak. Dlatego polecam ten film mozna poogladac świat z innej perspektywy i wyjsc z kina z pozytywnymi wrazeniami.

    • 12 5

    • Przeczytac ksiazki..?! (1)

      ..moja zona probowala, poddala sie w polowie pierwszego tomu mowiac, cytuje: " wiecej tresci byloby w pamietniku dziewczynki z podstawowki niz tym gniocie..!".. Ja tez sprobowalem i poddalem sie juz po stu stronach..! Dobry marketing zrobil z Greya bestseller ale faktem jest, ze to literarura rodem z Harlequin'ow sprzed 30tu lat.. i pozwolil wydoic miliony z teskniacych za romansem niedopieszczonych pan..! Nie mam nic do gustow, te sa rozne, ale jak ktos probuje mi wmowic, ze beznadziejny gniot jest dobra literatura/filmem to bede zwalczal ciemnote!

      • 5 1

      • Czytając poddalam się gdy bohaterka po raz trzeci zagryzla wargi i po raz piąty wspomniała o "wewnętrznej bogini". Dalej nie dało się czytać.
        Taki książka to dramat.
        Ponoć napisała ja żona pastora. Biedny facet.....

        • 4 1

  • Tinka

    Moim zdaniem film super, ani nie był przesadzony scenami erotyczne i ani za bardzo romatyczny, idealne kino dla kobiet

    • 7 6

  • gosc

    Polacy cebulaczki

    • 2 5

  • Słaby jak disco polo ale znają go wszyscy ;)

    To jak z piosenką "jestesszalona" dno i kilo mułu a tekst zna każdy. I to jego moc.

    • 3 3

  • Pójdę z Sebkiem

    Ja z moim Sebixem chętnie zobaczę tą produkcje , oczywiście za wszystko zapłaci Sebix swoją kartą Gold!! Następnie udamy się do jubilera po prezenty !!!

    • 5 1

  • Swietny

    Film swietny. Osoboscie, podobal mi sie, poza scenami erotycznymi, ktore uwazam za wystarczajace, niosl za soba pewna puente. Sceny trzymajace w napieciu, intrygi, to jest to. Super Film

    • 2 0

  • Fantastyczny film

    Nie rozumiem skąd tyle negatywnych opinii? Byłam wczoraj ze swoim przyjacielem i obydwoje byliśmy pod wielkim wrażeniem tego filmu!!! Jeżeli ktoś nie potrafi zrozumieć przesłania oglądając Greya tylko ogląda i wkurza się że bohaterowie opływają w luksusach a sam np mężczyzna nie może zapewnić pewnych rzeczy swojej kobiecie to ma bardzo płytkie rozumowanie!!! płytkie rozumowanie ponieważ film ukazują piękno dwóch różnych osób które dzięki silnemu uczuciu potrafią się zmienić dla siebie. Ukazuje silnego mężczyznę którego stać na wszystko a mimo to staje się uległy swojej żonie dla dobra małżeństwa i miłości!!! pokazane są problemy z jakimi borykają się bohaterowie ale dzięki rozmowie (spokojnej dyskusji ) oraz mimo różnicy zdań dochodzą do konsensusu .Pokazana jest piękna miłość oraz niesamowity szacunek mężczyzny do kobiety i kobiety do swojego męża. Tak właśnie powinien zachowywać się prawdziwy mężczyzna względem swojej wybranki i nie mam tu na myśli jego pieniędzy tylko zachowanie względem jej , jak ją traktuje jak rozmawia czy np. organizuje spotkanie z przyjaciółmi.Każdy kto ma kompleksy będzie negatywnie opisywał ten film!!! osobiście GORĄCO POLECAM!!!szacunek zrozumienie i piękna miłość a pieniądze tylko pomagają w życiu- dzisiaj je masz a jutro nie a to co w sercu zawsze pozostanie. Nie każdy potrafi docenić to co ma, nie każdy potrafi docenić uczucie jakim jest obdarowany .Większość mężczyzn boi się odpowiedzialności bo za bardzo siebie kochają :(

    • 3 0

  • Co ciekawe film krytykują niemal sami mężczyźni. Zgadzam się, że nie jest to kino wysokich lotów, ale nie tego się oczekuje od tego typu filmu. Tym bardziej zadziwiają pełne sale kinowe ... Czyżby kompleksy drodzy Panowie????

    • 3 0

  • Obiektywna

    Dużo osób pisze, że to dno. Uważam, że to chyba najlepsza część całej sagi. A dlaczego? Jest delikatna, zmysłowa, erotyczna (ale bez przesady). Oczywiście trochę bajka - wiadomo. Ja bym dała zdecydowanie wyższą ocenę. A gra aktorska? W porównaniu do 1 części to niebo a ziemia.

    • 4 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Art Beats | Tycjan: Imperium barw - Wielka Sztuka w Kinie | Kino Kameralne Cafe

27 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Kino Seniora w Kameralnym

12 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Noc w Kinie Studyjnym - kwiecień

25 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe