• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Orzeł (i to jak) wylądował. Recenzja filmu "Pierwszy człowiek"

Tomasz Zacharczuk
20 października 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 

Twórca "Whiplash" i "La La Land" filmową rakietę z napisem "Pierwszy człowiek" wyniósł na tak odległą artystyczną orbitę, iż większość uziemionych hollywoodzkich reżyserów może jedynie z zadartymi głowami spoglądać w górę. Damien Chazelle z pewnością nie musi raportować, że ma jakikolwiek problem. Jego najnowsze dzieło to bezawaryjny i w pełni kontrolowany lot w otchłań kosmosu oraz w głąb psychiki człowieka konfrontującego ambicję z wewnętrzną traumą.



Gdy Neil Armstrong stawiał stopę na Księżycu, Damiena Chazelle'a jeszcze nie było na świecie. Przewrotny los sprawił, że gdy reżyser podjął się filmowej wyprawy w komos, na świecie nie było już tego, który jako pierwszy eksplorował powierzchnię Srebrnego Globu. Obaj panowie prawdopodobnie nigdy się nie spotkali. To jednak nie przeszkodziło autorowi przebojowych "Whiplash""La La Land" stworzyć kameralny, minimalistyczny wręcz, bardzo osobisty portret najsłynniejszego astronauty wszech czasów.

"Pierwszy człowiek" przekornie wymyka się standardom współczesnych widowisk. Efekty specjalne służą tu jedynie dopracowaniu tła, a nie wybijają się na pierwszy plan. Filmowa opowieść skonstruowana jest tak, aby precyzyjnie odmierzać widzowi emocje. Bez histerycznego pośpiechu i nienaturalnie podkręconego tempa. Nawet aktorów Chazelle, czasami aż zbyt kurczowo, trzyma w ryzach i nie pozwala na próżno epatować emocjami. Rozedrgana i niemal ocierająca się o twarze bohaterów kamera również nie przekłamuje, nie tuszuje scenariuszowych wpadek, nie zakłóca sedna filmu, nie musi niczego dopowiadać.

W "Pierwszym człowieku" twórcy filmu prezentują portret Neila Armstronga, astronauty, który jako pierwszy postawił stopę na Księżycu. Nie jest to jednak w żadnym razie kino akcji według hollywoodzkich standardów i aktualnych trendów, co nie znaczy, że brakuje mu widowiskowości. W "Pierwszym człowieku" twórcy filmu prezentują portret Neila Armstronga, astronauty, który jako pierwszy postawił stopę na Księżycu. Nie jest to jednak w żadnym razie kino akcji według hollywoodzkich standardów i aktualnych trendów, co nie znaczy, że brakuje mu widowiskowości.
To aż nieprawdopodobne, by ledwie 33-latek wykazywał się nieprzyzwoicie wręcz intuicyjnym reżyserskim zmysłem, który bez problemu pozwala mu przestawiać filmowe odważniki tak, by odpowiednio równoważyć proporcje w "Pierwszym człowieku". Tym bardziej, że mamy przecież do czynienia z historią powielaną w różnych formach od prawie 50 lat. Finał wyprawy "Apollo 11" jest oczywisty, a mimo tego podczas niespełna półgodzinnego lotu na Księżyc można tak mocno zagryzać paznokcie, że nawet najlepsza manikiurzystka nie ogarnie po seansie ogromu zniszczeń.

Kapitalna sekwencja startu, lotu i lądowania "Apollo 11" jest zresztą soczystą i dorodną wisienką na filmowym torcie. "Pierwszy człowiek" już w scenie otwarcia wgniata w fotel i przyspiesza tętno, gdy wraz z Armstrongiem (Ryan Gosling) próbujemy opanować testowy X-15 i bezpiecznie wylądować na ziemi. Zaledwie kilka minut spędzonych w kokpicie rakietowego samolotu wystarczy, by poczuć klaustrofobiczną atmosferę, którą podbijają złowrogie dźwięki awarii, migocące lampki, wirujący za malutką szybką kosmos i spocona, wytężona od wysiłku twarz głównego bohatera. Ta i wiele podobnych scen sprawiają, że podczas seansu "Pierwszego człowieka" można poczuć się jak w symulatorze lotów kosmicznych.

Filmu Chazelle'a znakomicie się też słucha. Od ubiegłorocznej "Dunkierki" nie było w kinie tak perfekcyjnego w drobiazgach dźwięku będącego w stanie, akurat tutaj, odzwierciedlić każdy ruch astronauty i każdy element kosmicznej rakiety. Werdykt akademii przyznającej przyszłoroczne Oscary w tej kategorii już właściwie jest oczywisty. Równie efektownie wybrzmiewa też muzyka Justina Hurwitza - zróżnicowana emocjonalnie, świetnie wkomponowana w historię, fenomenalna zwłaszcza w scenie lądowania na Księżycu. Ciarki na plecach pojawiają się mimowolnie. Nawet w momentach, gdy owa muzyka się urywa. Cisza bowiem jest w "Pierwszym człowieku" równie sugestywna jak dźwięk. To naprawdę unikalne połączenie, zwłaszcza, gdy Armstrong i Aldrin (Corey Stoll) otwierają właz lądownika.

Chazelle prezentuje Armstronga (Ryan Gosling) jako człowieka zamkniętego wewnątrz własnych lęków, traum i ambicji, któremu nieraz rodzinne obowiązki sprawiają większy wysiłek niż najcięższe testy w ćwiczebnych rakietach. Chazelle prezentuje Armstronga (Ryan Gosling) jako człowieka zamkniętego wewnątrz własnych lęków, traum i ambicji, któremu nieraz rodzinne obowiązki sprawiają większy wysiłek niż najcięższe testy w ćwiczebnych rakietach.
Wszystko to, co widać i słychać jednoznacznie ma uświadomić widza, że wyprawa w kosmos nie jest radosną przejażdżką Sokołem Millennium, a śmiertelnie niebezpieczną, pełną ryzyka i obaw misją podboju tego, co nieznane i niegościnne. I jest to w "Pierwszym człowieku" ukazane w tak niesamowicie wiarygodny sposób, że gdy tylko na ekranie zaświeci się czerwona lampka lub zawyje syrena, to panika błyskawicznie pojawia się nie tyle w oczach bohaterów, co samych widzów.

Droga na Księżyc to także kosmiczny trakt usłany ofiarami, jakich wymaga każde tak karkołomne przedsięwzięcie i również temu poświęcony jest film Damiena Chazelle'a. Tytułowy bohater, poza bolesną rodzinną traumą, musi także na co dzień radzić sobie z nieodłącznym towarzystwem śmierci zabierającej raz po raz kolegów po fachu. Strach zresztą ściera się tu z ambicją. Ambicja jest sposobem walki z bólem. Komos i Księżyc jedynie arenami tych wewnętrznych konfrontacji. Bo aby postawić stopę tam, gdzie nikt tego nie dokonał, najpierw trzeba uporać się ze samym sobą.

W psychologicznie niejednoznacznych rolach Ryan Gosling odnajdywał się już niejednokrotnie. W "Pierwszym człowieku" minimalizm, oszczędność środków i pewna alienacja są dość skutecznym patentem na postać Neila Armstronga, choć nie zawsze. Gosling zalicza kapitalne epizody, lecz równie często gaśnie i poniekąd staje się ofiarą własnego stylu. W wielu scenach aż chce się wykrzyczeć mu twarz, aby wreszcie dał upust emocjom. Na szczęście Chazelle znalazł ten odpowiedni i zarazem piękny moment. Energii nie brakuje niezwykle za to charyzmatycznej Claire Foy, wcielającej się w panią Armstrong, która co prawda na podbój Księżyca nie wyrusza, ale ma nie mniej ważną misję utrzymania rodziny w jedności. Na uwagę zasługuje też ekranowy Buzz Aldrin, czyli Corey Stoll, który z wycinków scenariusza tworzy krwistą i wyrazistą postać astronauty z niewyparzonym językiem.

Kosmos u Chazelle'a wygląda nieco inaczej niż choćby w "Grawitacji". Tu zamiast pięknych, malowniczych kadrów dominuje atmosfera napięcia i niepewności mężczyzn upchanych w metalowej kapsule wystrzelonej w mroczny wszechświat. Czuć to w niemal każdym kadrze. Kosmos u Chazelle'a wygląda nieco inaczej niż choćby w "Grawitacji". Tu zamiast pięknych, malowniczych kadrów dominuje atmosfera napięcia i niepewności mężczyzn upchanych w metalowej kapsule wystrzelonej w mroczny wszechświat. Czuć to w niemal każdym kadrze.
Podobnie jak Goslingowi, tak i Chazelle'owi można wytknąć kilka słabszych momentów. Reżyser przez cały film świadomie i konsekwentnie unika patosu i gloryfikowania. Ba, na Księżycu widać powiewającą amerykańską flagę, ale nie ma już pompatycznego momentu jej wetknięcia (czego na pewno nie omieszkaliby pokazać choćby Eastwood czy Bay). Nadęta nieco wzniosłość wkrada się jednak w epilogu. Epilogu zbędnym, bo Chazelle najwidoczniej przegapił idealny moment (a jest takowy) na spuszczenie kurtyny. Zbyt mocno też fragmentami trzymał się schematu kina biograficznego i czasami mało wyraziście zarysował relację pomiędzy Armstrongami.

Nie ma powodów, by rozpaczliwie krzyknąć podczas seansu "Chazelle, mamy problem!". "Pierwszy człowiek" z pewnością nie jest historycznym krokiem na filmowy Księżyc, ale nie umniejsza to faktu, że mamy do czynienia z filmem momentami genialnym, autentycznym, oddziałującym na wszystkie niemal zmysły i hołdującym (jak to ma w zwyczaju reżyser) marzeniom. Choć do ich realizacji w tym przypadku nie dochodzi się śpiewnym krokiem, a morderczym wysiłkiem fizycznym i psychologicznym. Warto to zobaczyć na własne oczy.

OCENA: 8,5/10

Film

6.0
36 ocen

Pierwszy człowiek (14 opinii)

(14 opinii)
biograficzny

Opinie (97) 2 zablokowane

  • polecam (1)

    dla mnie film warty obejrzenia, Gosling jest bardzo dobrym aktorem, wiadomo, mozna wytknac pare "slabych akcji" w filmie, ale nie wplywa to tak bardzo na caloksztalt. Polecam obejrzec film online: kinowe-hity.pl/pierwszyczlowiek

    • 1 1

    • Lepiej obejrzeć film na dużym ekranie. Tylko w ten sposób doświadczyć można całego spektrum wrażeń.

      • 0 0

  • Naprawdę wierzycie że człowiek wylądował na Księżycu korzystając z 2 tranzystorów i komputera (4)

    O mocy dzisiejszegi kalkulatora. Oczywiście że na naszym naturalnym satelicie lądowały sondy i automaty stąd tyle próbek skał księżycowych które są na Ziemii, według wielu naukowców człowiek i dziś miałby ogromne kłopoty by zorganizować nie jedno a kilka podobnych ekspedycji tak jak to było kilkadziesiąt lat temu. Taniej łatwiej i bezpieczniej zorganizować to w inny sposób.

    • 4 17

    • (1)

      A w jaki sposób dały radę wylądować na Księżycu i potem wrócić na Ziemię owe sondy i automaty?

      • 2 1

      • Ile lat później?!??

        • 0 1

    • tylko ruskie byli -Gagarin i łajka

      • 5 0

    • a widziałeś wczoraj UFO?

      lądowało obok stodoły sąsiada w Żukowie, wewnątrz był Antoni wiadomo jaki.

      • 6 3

  • Ciekawe która wersja prawdy jest w filmie i jak szeroki jej zakres

    • 2 1

  • Dziwne że do tej pory nie było recenzji filmu "Kler"

    Ale rozumiem - temat bardzo niewygodny
    Lepiej recenzować amerykańską szmirę

    • 5 10

  • kosmos. (2)

    a w Polsce średniowiecze i jakaś tam "krystianizacja" prowadzona przez Pinokia i resztę bandytów.

    • 9 7

    • (1)

      ty prostytucja co pinokio robi w brukseli?

      • 0 4

      • a) daje
        b) podpisuje
        c) klęczy
        d) to nie on

        • 2 0

  • Kiedy wreszcie recenzja filmu Kler ? (4)

    To prawdziwy film o tym co sie dzieje w naszych parafiach a nie bajki o kosmosie. Jakby czlowiek wylecial poza nasza atmosfere to promieniowanie kosmiczne by go od razu zabiło.

    • 9 10

    • Interesowalem sie ta tematyka i mysle ze lot na ksiezyc to mistyfikacja.

      Film bez sensu.

      • 2 6

    • (1)

      i to sa wyborcy PO ech:) prostactwo i nieuki

      • 2 3

      • opinia gumofilca w waciaku z PiS

        • 2 2

    • Jezus jakoś poleciał

      • 2 0

  • Parodia: robić film o filmie! Kubrick przed śmiercią wyznał jak to krecili

    „Lądowanie na księżycu” w studio filmowym hahaha i to by wyjaśniało wiele wątpliwości dot. Gru świateł , widoków itd

    • 5 6

  • Ciekawy jestem sekwencji z przelotu

    przez Pas van Allena..

    • 2 0

  • (3)

    Naprawdę jest ktoś, kto wierzy że człowiek wylądował na Księżycu i wrócił?

    • 4 4

    • (2)

      jedni do tej pory wierzą że ziemia jest płaska

      • 3 2

      • (1)

        Teoria płaskiej Ziemi, to wierutna bzdura. Ziemia jest wklęsła! Wystarczy zaobserwować, jak się buty zdzierają.

        • 2 0

        • jak kijowe, to się zdzierają

          • 2 0

  • Nie nie nie! (1)

    Film zalatuje nuda (pisze to osoba ktora lubi np. "Moon" 2009 z Rockwellem, a ten do szybkich nie nalezy) i nie da sie go ogladac ze wzg na ciagle trzesaca sie kamere, nawet przy wiecznych zblizeniach. Czy Armstrong byl w ogole na ksiezycu to tez ciekawa historia..

    • 4 7

    • Nuda, naciąganie rzeczywistości!

      Film opowiada o tym, jak wielu astronautów zginęło próbując dolecieć do księżyca, a naraz ten jeden lot okazał się praktyczne bezproblemowy. Niewiarygodne! Myślałam, że film mnie przekona o tym, że lot na księżyc się rzeczywiście odbył, a jest wręcz przeciwnie, bo całość tak zwanej ,,kupy się nie trzyma" - znaczy nie jest spójna. Na rzeczonym Księżycu Armstrong płacze wspominając zmarłą córeczkę i wcale się nie cieszy! Niewiarygodne! Jedyny plus filmu, to pokazanie, że o spełnienie marzeń trzeba walczyć pomimo porażek, a taka postawa mi się podoba! Generalnie odradzam ludziom szukającym kina akcji, a polecam osobom rozpaczliwie szukającym motywacji do podejmowania życiowych wyzwań.

      • 0 3

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Art Beats | Tycjan: Imperium barw - Wielka Sztuka w Kinie | Kino Kameralne Cafe

27 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Kino Seniora w Kameralnym

12 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Van Gogh. U bram wieczności - Klub Filmowy Kosmos

9 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe