Orient Express. Recenzja filmu "Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni"
Po eksploracji różnych zakątków kosmosu, afrykańskich stepów Wakandy czy wschodnioeuropejskiej Sokovii marvelowski express tym razem zabiera nas w najbardziej orientalną z dotychczasowych podróży. "Shang-Chi" to ponad dwugodzinna przebieżka śladami dobrodziejstw chińskiej kultury. Nawiązując do klasyki azjatyckiego kina - jest i przyczajony tygrys, i ukryty smok, i cała masa wizualnych fajerwerków, pośród których ginie momentami równie istotny aspekt emocjonalny. Niemniej jednak, nowa postać w panteonie superbohaterów MCU zalicza całkiem udany debiut, choć nie jest to wejście smoka.
Film Destina Daniela Crettona jest kolejną próbą uporządkowania marvelowskiego uniwersum i zdefiniowania go na nowo po wydarzeniach przedstawionych w "Końcu gry". Początki tzw. czwartej fazy MCU producenci traktują na razie jak rekonesans i poszukiwanie składników na recepturę, która zapewni Disneyowi następne tłuste lata w kinowym mainstreamie. O ile goszcząca niedawno na ekranie "Czarna Wdowa" bardziej domykała poprzednią formułę niż wprowadzała nowe elementy, o tyle "Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni" stanowi już bardziej śmiałe przedsięwzięcie.
Baśń, którą wymarzył sobie Marvel
Oczywiście nadal w excelowskich tabelkach szefów wytwórni poszczególne filmowe elementy muszą się odpowiednio balansować, więc 25. tytuł w uniwersum Marvela pod pewnym względem nie odbiega od tego, co doskonale znamy. To wciąż intensywne i fantazyjnie obudowane kino akcji ze starannie wyważoną porcją humoru i przygody. Osadzenie niemal całej akcji filmu w Chinach pozwoliło jednak filmowcom na pewną gatunkową woltyżerkę. "Shang-Chi" długimi fragmentami przypomina więc uwspółcześnioną baśń w klimacie wschodnioazjatyckich sztuk walk, gdzie komiksową kreskę ubarwia orientalna magia.
Tak wyszukane połączenie wynika w głównej mierze z fabuły skoncentrowanej wokół tytułowej legendy. Potężnymi pierścieniami zapewniającymi nieśmiertelność od kilku tysięcy lat włada Wenwu (Tony Leung), który wraz ze swoją armią konsekwentnie dąży do podboju niezdobytych dotąd ziem. Shang-Chi (Simu Liu) jest natomiast jego synem, który całkowicie odciął się od imperialnych zapędów ojca i zaszył się w San Francisco, gdzie na co dzień pracuje jako parkingowy. Drogi obu mężczyzn ponownie jednak przetną się, a główny bohater - jak to już bywa u Marvela - wbrew początkowym oporom, będzie musiał odnaleźć w sobie powołanie i stawić czoła przeszłości oraz pałającemu żądzą zemsty ojcu.
Nie wszystkie pierścienie błyszczą
"Legenda dziesięciu pierścieni" sięga po bardzo popularny ostatnio w kinie superbohaterskim motyw wybrakowanej i dysfunkcyjnej rodziny, której wzajemne pretensje, niedomówienia i krzywdy stanowią punkt zapalny ekranowych wydarzeń. W filmie Crettona jest to na tyle sprawnie i kompleksowo opowiedziane, że właściwie motywację każdej postaci jesteśmy w stanie zrozumieć i nie sposób znaleźć tu bohatera jednoznacznie złego lub krystalicznie dobrego. Jednak coś za coś. Wielowątkowa historia rodziny Wunwu jest porozbijana w filmie na mnóstwo retrospekcji, które bohaterów, a co za tym idzie również widzów, zmuszają do nieustannego cofania się w czasie. Nie pozwala to porządnie wgryźć się w klimat opowieści i zaangażować w rozwój wydarzeń.
Problematyczna pod tym kątem jest szczególnie druga połowa filmu, w której ciąg przyczynowo-skutkowy jest mocno zachwiany, poszczególne wybory scenarzystów mało wiarygodne a finałowa batalia - choć zjawisko nakręcona - przypomina już niekontrolowany chaos, w którym inicjatywa i charyzma postaci stają się ograniczone do minimum. W efekcie tej finałowej rozwałce przyglądamy się już bez nadmiernych emocji, zwłaszcza, że najbardziej porywające sceny akcji możemy znaleźć we wcześniejszych fragmentach "Shang-Chi". Dotyczy to przede wszystkim świetnie zmontowanej potyczki w autobusie i parkourowej walki na rusztowaniu wieżowca w Makau. Przy tych sekwencjach finałowe popisy bohaterów wypadają raczej blado.
Debiutant zaczyna ostrożnie
Niejednoznaczna jest także ocena tytułowej postaci. Z jednej strony Shang-Chi jest normalnym chłopakiem, którego wrzucono w wir absolutnie ekstremalnej sytuacji. Jego dezorientacja, niepewność, a nawet pewna nieporadność, wyglądają naturalnie i przekonują widza. Z drugiej strony bohaterowi brakuje jednak charyzmy, tej marvelowskiej iskry w oku, pewnego szelmostwa i cwaniactwa, co sprawia, że Shang-Chi można w pewnym momencie się znudzić. Raczej nie wynika to z aktorskich braków Simu Liu, a bardziej ze scenariusza, w którym być może zbyt asekuracyjnie nakreślono tę postać. Trzeba jednak pamiętać, że to przecież debiut w MCU i warto wszystkiego na raz nie odkrywać. Szczególnie, że w nowym herosie Marvela tkwi spory potencjał.
Nie powinno więc dziwić, że uwagę widowni skupia na sobie przede wszystkim Wenwu. Ikona chińskiego kina, Tony Leung, jest znakomity w roli bardzo niejednoznacznego złoczyńcy, bowiem gdy poznamy tę postać bliżej, okaże się, że wiele jego decyzji i motywacji ma drugie, głębsze dno. Po części można nawet potraktować go jako postać tragiczną, a z pewnością już należy go uznać za jednego z najlepszych czarnych charakterów w dotychczasowym uniwersum. Nie sposób też nie dostrzec Awkwafiny, która w roli nieodłącznej towarzyski Shang-Chi, wnosi do filmu mnóstwo energii i humoru. Komiczne wstawki zapewniają też gościnne występy postaci znanych z poprzednich marvelowskich części. Szczególnie dużo odniesień jest do trzeciej części "Iron Mana".
"Legenda dziesięciu pierścieni" stanowi solidne preludium do kolejnych epizodów z udziałem Shang-Chi, lecz bez wątpienia przy kolejnym podejściu trzeba już odkręcić dodatkowe kółka i pozwolić nowemu herosowi na samodzielną przejażdżkę, nawet, jeśli ta miałaby się zakończyć na kilku siniakach i guzach. W tej produkcji za dużo jest niewidzialnych lin, którymi producenci chcą asekurować opowieść i jej bohaterów. Wskazane byłoby również, aby filmowcy zapoznali się z definicją słowa "umiar" - zarówno w kontekście efektów specjalnych, jak i metrażu. Ten bowiem (dwie i pół godziny) jest uciążliwy i w wielu momentach wypełniony po prostu nudą. "Sahng-Chi" to niezła draka w chińskiej dzielnicy, ale na wejście smoka trzeba jeszcze poczekać.
OCENA: 6,5/10
Film
Opinie (27)
-
2021-09-05 07:10
Kolejna sieczka z efektami CGI dla niemyślących. (3)
To samo co w Legionie Samobójców 2. Porażka.
- 24 7
-
2021-09-05 08:26
Żenada
To tak jak ktoś nie oglądał tylko czyta pseudo wywody
- 5 11
-
2021-09-05 09:54
(1)
marvel, dc, starwars i polskie kabarety - ten sam poziom rozrywki
- 8 3
-
2021-09-08 13:23
Capeshit
Tyle
- 0 0
-
2021-09-05 08:20
Nieudolna próba zdobycia (niewymagającego) rynku chińskiego przez jedną z marek Disneya (Marvel) (5)
Nieudolna dlatego, że CHRL i tak się na Disneya obraziła i nie będzie pozwalać na dystrybucję jego filmów.
Filmowo niższa partia Marvela, zbliża się do przeciętnego poziomu DC. Jak na film komiksowy, 5/10. Za podlizywanie się komunistom przez zachodnią korporację obnizam do 4/10.
Czyli nadal lepiej niż ta czerwona Mulan live action.- 25 9
-
2021-09-05 08:27
Porażka (2)
Trzeba najpierw obejrzeć a potem pisać
- 6 7
-
2021-09-05 08:32
Skąd przekonanie, że nie obejrzałem filmu? (1)
Jest mocno średni, tak jak wszystkie produkcje Marvel-a, które targetowały określoną grupą: (Black Panther/Falcon and the Winter Solider) - afroamerykanów), (Captain Marvel - desperacka próba zainteresowania filmami szerszej grupy kobiet)... etc.
Wychodziły produkcje "na siłę", gdzie bardziej stawiano na pseudo-polityczny przekaz i wzmocnienie mniejszości, tymczasem fabularnie było marnie.
Do poziomu np Thora, ostatnich Avengersów to się nie zbliza.- 11 7
-
2021-09-05 19:57
Fantasta z cbie. Węsz sobie spiski gdzie indziej. Po prostu ekranizacje Marvel i DC to badziewie targetowane na nastolatków. I tyle.
- 2 3
-
2021-09-05 22:54
Marvel sięgnął po Shang-Chi, żeby zdobyć chiński rynek? Wow. Jestem pod wrażeniem Twojej wiedzy, i o komiksie, i o współczesnych Chinach...
- 1 1
-
2021-09-06 07:46
Bo i komiksowa seria z Shang Chi jest średnia i jakiejś wysokiej popularności nie zdobyła
A z średniego materiału źródłowego nie ulepisz czegoś więcej - zazwyczaj, bo Marvel już dał radę z Ant-Manem i Osą.
- 0 0
-
2021-09-05 08:38
Film wyprodukowany pod rynek chiński, szkoda czasu
- 20 5
-
2021-09-05 09:08
China odmóżdżonie
Dla bardzo mało wymagających ..błyski chałas d**ilne dialogi jeśli to można nazwać dialogami..2/10
- 20 4
-
2021-09-05 10:27
(3)
To zabawne jak bardzo polityczna poprawność przestaje być tak ważna, gdy powstaje film dla chińskiej widowni. Gdzie jest czarnoskóry bohater ja się pytam? W każdym innym filmie przecież musi być - nawet jeśli to do bólu słowiański Wiedźmin. Jakby Disney robił film o eskimosach (tak wiem, o Innuitach) to by tam pewnie kogoś ciemnoskórego wcisnęli i było by to całkiem normalne. A tu proszę, kolejny orientalny film dla Chińczyków i polityczna poprawność już nie jest tak istotna.
- 32 8
-
2021-09-05 12:45
(2)
To znaczy Azjaci nie przeszkadzają ci tak bardzo jak czarnoskórzy? Co to za pokrętna logika? To nie jest film dla chińskiej widowni, tylko jak już dla Amerykanow chińskiego pochodzenia. A wiedzmin nie jest i nigdy nie byl słowiański, proponuję się douczyc zamiast pisać te rasistowskie wywody.
- 9 14
-
2021-09-05 14:25
Uspokój się, napij się herbaty, już dobrze. Rasiści i faszyści już sobie poszli. Dobrze...
- 10 8
-
2021-09-07 14:00
Miejże litość w sercu, jacy Amerykanie chińskiego pochodzenia? Ilu ich tam jest? Tylu co wróbel napłakał, jakieś drobne procenty... - wszystkich amerykanów pochodzenia azjatyckiego jest jakieś 5% (dane na 2020), więc Chińczyków będzie z tego optymistycznie licząc 3%? Kto by chciał kręcić wysoko budżetowy film dla takiego wycinka ludzi? To jest film robiony z myślą o chińskim rynku.
Nie przeszkadzają mi żadne rasy. Przeszkadza mi robienie czegoś na siłę kosztem filmu.- 2 0
-
2021-09-05 10:49
Film bardziej 7 na 10 niż 4,5
W drugiej połowie filmu za dużo cgi ,ale źle się nie oglądało , walki rodem z filmów z Jackie Chanem lub Jetem Lee z odrobiną czerpania z azjatyckiego kina typu Wuxia , docinki dotyczące Iron Mana 3 i Wong z doktora strenga z abonamicją z filmów o hulku , coś czuję że wątek pierścieni będzie rozwijany w ramach Multiversum w Doctor Strange Multiverse od madnes czy być może Spider-Man No way home.
Warto iść- 4 5
-
2021-09-05 13:29
Jak to mozliwe ze glowny bohater... (2)
Nie jest czarnoskórym żydem i niebinarno transowym gejem walczącym z white supremacy? Aha już wiem bo jest chińczykiem. Kasa musi sie zgadzać bo Chiny to w końcu kwitnąca demokracja gdzie szanuje sie prawa czlowieka i nikogo nie rozjeżdza czolgami.
- 12 7
-
2021-09-05 14:26
Ten film nie będzie kandydować do Oscara, więc nie musi zawierać lewackiego widzimisię. I bardzo dobrze.
- 1 5
-
2021-09-05 15:07
Ale wy macie urojenia, wyjdźcie czasami na dwor, świat nie kończy się na Polsce xD
- 6 5
-
2021-09-05 15:12
(3)
Z zasady nie oglądam filmów typu Marvel/DC, więc nie obejrzę kolejnego dzieła produkowanego w tym stylu. Jeśli będę chciał oglądać film polegający tylko i wyłącznie efektach komputerowych to dam znac:)
- 5 7
-
2021-09-05 19:25
(2)
Ale to nikogo nie obchodzi. Po co to piszesz? Nie masz rodziny, przyjaciół, żeby im to powiedzieć?
- 2 3
-
2021-09-05 19:58
Już widzę ból tylka :) (1)
- 0 4
-
2021-09-05 20:28
A ja słyszę trzaski już twojego
- 5 0
-
2021-09-06 07:58
Czyli w pewien sposób powielili największy błąd pierwszego sezonu Wiedźmina...
"Wielowątkowa historia rodziny Wunwu jest porozbijana w filmie na mnóstwo retrospekcji, które bohaterów, a co za tym idzie również widzów, zmuszają do nieustannego cofania się w czasie. Nie pozwala to porządnie wgryźć się w klimat opowieści i zaangażować w rozwój wydarzeń."
W Wiedźminie Netflixa trzy linie czasowe, N też zmuszały do łączenia fabuły samemu, cofania się w czasie i odzierały cały sezon z klimatu. W drugim sezonie niby już ma tego nie być (co zresztą potwierdza zakończenie pierwszego sezonu), ale wciąż się boję czy takich zabiegów nie będzie- 0 0
-
2021-09-06 13:10
Jesli chca utrzymac poziom poprzednic faz mcu to musza sie zdecydowanie bardziej postarac. Tak z jakies dodatkowe 99% bardziej niz to cos co wlasnie powstalo
- 0 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.