Najbardziej zaskakujący film braci Coen
"Co jest grane, Davis?" to najbardziej zaskakujący film braci Coen. Niestety, zaskoczenie jest in minus.
"Co jest grane, Davis?" to jeden z najbardziej zaskakujących filmów braci Coen. Choć nagradzany w Cannes i Beverly Hills (Złoty Glob) wydaje się być pozbawiony życia jak opuszczony dom. Pojedyncze przebłyski aktorskie (John Goodman), przyzwoita muzyka (podobna do tej z "Bracie, gdzie jesteś?") i zagadka intelektualna (pętla czasowa) nie są w stanie jednak tchnąć ducha w to dzieło.
To jeden z najbardziej zaskakujących filmów braci Coen. A w zasadzie jeden z najbardziej zaskakujących filmów, jakie w ogóle dane mi było oglądać. Bo jeśli weźmiemy jeden z najbardziej błyskotliwych duetów współczesnego kina, dodamy do tego Grand Prix w Cannes i Złotego Globa, a na wierzch dorzucimy Johna Goodmana i Justina Timberlake'a, to wysokie oczekiwania pojawiają się same.
Tymczasem "Co jest grane, Davis" wydaje mi się filmem pustym. Pustym jak opuszczony dom lub jak książka z wyrwaną połową stron. Ma fundament, ściany i dach, ale brakuje w nim życia. W "Co jest grane, Davis" jest kontekst społeczno-historyczny, jest jakiś scenariusz, są nieźli aktorzy, ale widz ma wrażenie, że to, co się dzieje na ekranie, najzwyczajniej w świecie go nie dotyczy.
Ethan i Joel Coenowie zgubili gdzieś swoje specyficzne poczucie humoru, dzięki któremu w ich filmach piętrzyły się absurdalne dialogi, frapujący bohaterowie i ich niewiarygodne perypetie. Najnowsze ich dzieło jest pod tym względem niebywale wręcz rozwodnione. Jakby to nie był ich film, a nieudolnych epigonów. Oczywiście, zdarzają się im przebłyski. Niezawodny John Goodman koncertowo zagrał rolę heroinisty Rolanda Turnera. Świetna jest też scena, gdy główny bohater przerywa swój poobiedni mini-recital w domu przyjaciół. Ale to tylko epizody, które nie są w stanie udźwignąć całego filmu.
"Co jest grane, Davis?" to historia gitarzysty i śpiewaka folkowego, Llewyna Davisa (Oscar Isaac), który próbuje wskoczyć na rosnącą falę popularności tej muzyki (w filmie pojawia się nazwisko Elvisa Presleya, a w jednym z nowojorskich klubów, zaraz po głównym bohaterze, pojawia się młodziutki Bob Dylan). Choć Llewyn Davis niepozbawiony jest talentu, to życie niestrudzenie rzuca mu pod nogi kłody. A może to sam bohater jest po prostu frajerem, który nie potrafi wziąć odpowiedzialności za własne życie - jak twierdzi Jean Berkey (Carey Mulligan), kochanka Llewyna.
Głównym wątkiem scenariusza (przynajmniej biorąc pod uwagę czas trwania) jest podróż Llewyna do Chicago, której celem jest spotkanie z Budem Grossmanem, menedżerem Boba Dylana i Janis Joplin. Ale ta podróż, choć pełna znoju, nijak nie zmienia losów głównego bohatera. Llewyn Davis wydaje się być mistrzem w zaprzepaszczaniu życiowych szans. Na przykład: w drodze powrotnej z Chicago muzyk mija miasteczko, gdzie mieszka jego dwuletnie dziecko, którego nigdy nie widział. Sparaliżowany strachem obserwuje kolejne drogowskazy, lecz nie jest w stanie podjąć decyzji, by skręcić.
Podobnie jak główny bohater, bracia Coen robią wszystko, żeby nie wykorzystać ciekawych wątków, które w filmie zostają poruszone, a potem bez wyjaśnienia porzucone. Nieślubne dziecko, o którego urodzeniu Llewyn dowiaduje się po dwóch latach, ciąża jego kochanki, dramatyczny los jego duetu (partner Davisa skoczył z mostu), spotkanie z Budem Grossmanem - te wszystkie wątki zostają w filmie niedopowiedziane (może celowo?). Nawet pętla czasu (podobna jak w "Dniu świstaka") zarysowana przez braci Coen wydaje się nie mieć większego znaczenia dla konstrukcji filmu. Film rozpoczyna się i kończy podobną sekwencją scen. W pierwszej bohater przez nieuwagę pozwala uciec kotu swoich przyjaciół i ucieczka tego kota staje się początkiem filmowych perypetii. W końcowej sekwencji w ostatniej chwili udaje mu się kota powstrzymać. Czy to sprawi, że te kilka dni w jego życiu potoczy się inaczej? Że dostanie pracę w Chicago? Odnajdzie dziecko? Tego się nie dowiemy, bo film akurat się kończy...
Film
Opinie (25)
-
2014-03-04 14:30
Borys długowłosy intelektualista, jak zwykle świetna recenzja, (2)
pełna trafnych metafor, porównań i paraleli.
- 19 9
-
2014-03-04 14:34
myślałem, że w końcu go zwolnili..
- 10 5
-
2014-03-04 14:53
i przede wszystkim zdradzająca sporo szczegółów fabuły, w tym zakończenie- brawo!
- 21 0
-
2014-03-04 14:32
oj Borysie ja tego filmu jeszcze nie widzialem (2)
ale może po prostu Ty tego filmu nie zrozumiałeś bo dużo filmów braci C ludzie nie kumają bo są po prostu ograniczeni
- 18 5
-
2014-03-05 13:53
Zastanawiam się czy miał takie dylematy w przypadku ' tajne przez poufne'. Czy tam tez go denerwował brak rozwiązania zagadki?
- 0 0
-
2014-03-05 14:33
Są filmy braci Coen, których nie ma co "kumać", bo są zwyczajnie kiepskie
Choćby "Okrucieństwo nie do przyjęcia" czy "Ladykillers". Lepiej więc ostrożnie z bałwochwalczym stosunkiem do Wielkich Mistrzów.
A ten protekcjonalny ton "wtajemniczonego kumatego" bardzo zabawny :)- 0 0
-
2014-03-04 15:16
H którego brak (3)
.... tyle co ja wiem to nazwisko pisze się z literką H która jest niema. Cohen.
Chyba się nie mylę. Pozdrawiam redaktorków.- 4 13
-
2014-03-04 15:22
w artykule jest napisane prawidłowo
Ethan Coen
Joel Coen- 4 1
-
2014-03-05 09:39
Cohen to śpiewa
a nie kręci filmy
- 1 0
-
2014-03-05 09:45
Na "h", a właściwie "ch"
to się powinien Twój podpis zaczynać, baranie.
- 0 0
-
2014-03-04 15:17
Dziękuję za Wasze komentarze...
Utwierdzają mnie one tylko w przekonaniu, że dobrze robię, gdy pomijam treść tzw. recenzji i od razu klikam play trailera. Tak było również i tym razem, nie psułem sobie oczu kolejną recenzją. Za to komentarze pod recenzyją bezcenne.
- 8 3
-
2014-03-04 15:39
wtym roku 90% oskarowych filmików to nadaje sie tylko na złote maliny (2)
Kraina lody bez sensowna bajeczka dla dziewczynek,Zniewolony dostał bo asfalt jest prezydentem i jak niedostanie to będą uchodzić za rasistów :) Bullock w kosmosie w 3D czyli uwaga idiotka na pokładzie stacji kosmicznej emerytka z podstarzałym wiecznym podrywaczem w roli głównej.jedyny film który zasługuje na Oskara to "Witamy w klubie" który pokazuje ze w leczeniu liczy sie tylko kasa firm farmaceutycznych i nie zdrowie pacjenta!!Tam przykład w leczeniu raka w Polsce skala micro firmy co puszcza reklamy środków na katar itp UPS zdrowie czy jakoś tak!Np.Rutinoscorbim i jemu podobne który nic nie pomaga ale i nie szkodzi .Możesz całe opakowanie zjadać dziennie i nic nie pomoże na przeziębienie!!Ale firma pisze ze tabletkę dziennie :) Naiwniacy myślą o to niedrogo opłaca się,a w reklamie łykasz tabletkę i następnego albo po 3 dniach jesteś zdrowy :)
- 2 10
-
2014-03-05 09:48
Mała rada na przyszłość -
nie stosuj więcej słowa pisanego, gdyż wybitnie Ci to nie wychodzi.
- 6 0
-
2014-03-05 10:00
Wez tabletki gosciu
Tak, wiem - powinien wygrac twoj ulubiony serial: Moda na sukces.
- 0 0
-
2014-03-04 18:00
spoiler.
Po prostu czlowiek spoiler.
- 19 0
-
2014-03-04 21:20
jak tak (1)
można zdradzać w recenzji całą fabułę filmu, oj Panie Kossakowski... żenada.
- 15 0
-
2014-03-05 13:43
w przypadku tego filmu znajomość fabuły zupełnie nie przeszkadza w odbiorze, gdyż niczemu ona nie służy, a widz i tak się wynudzi ;)
- 0 0
-
2014-03-05 08:22
Prawda jest jak d..a
Każdy ma swoją :)
- 1 1
-
2014-03-05 08:25
widz (1)
... nie braci Coen, tylko rodzeństwa Coen
- 0 8
-
2014-03-05 09:19
Ktoś tu nie rozróżnia Coen od Wachowskich ;)
- 11 0
-
2014-03-05 09:57
norma...
Polecam Panu B. przeczytanie chociazby na wikipedii co to recenzja i czym sie charateryzuje,bo z pewnością nie jest to opoowiedzenie całej fabuły filmu!!!Który to już raz z kolei????
- 3 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.