• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Love story w smartfonie. Recenzja filmu "Nerve"

Tomasz Zacharczuk
3 września 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 


"Nerve" z pewnością umiejętnie łączy w sobie dynamikę młodzieżowego thrillera z gracją "love story" osadzonego w telefonicznych wyświetlaczach. Znacznie gorzej wypada już pod kątem nico tandetnej historii ponadziewanej po drodze archaicznymi mądrościami. Rozświetlona setkami barw opowieść o karkołomnej gonitwie za "lajkami" i "followersami" potrafi jednak bezgranicznie wciągnąć i boleśnie pokazać, że najlepszym przyjacielem nastolatka w XXI wieku jest jego telefon.



Vee (Emma Roberts) jest skromną i dość niepozorną nastolatką, która mimowolnie grzęźnie w codziennej monotonii. Daleko jej jednak do zakompleksionej outsiderki wytykanej palcami w szkole i ignorowanej w rodzinnym domu. Nie jest również typem imprezowiczki aspirującej do roli królowej towarzystwa. Otoczona hedonistyczną i pewną siebie przyjaciółką oraz podkochującym się w niej skrycie kumplem unika wszelkiego ryzyka i nie do końca wie, w jaki sposób wyrazić swoje pragnienia. Tymczasem w rówieśniczym otoczeniu coraz większą popularność zdobywa mobilna aplikacja "Nerve", w której użytkownik może określić siebie graczem lub obserwatorem. Vee w codziennym życiu znacznie bliżej do drugiej z tych funkcji, na przekór więc decyduje się przystąpić do gry, w której za każde podjęte wyzwanie można nie tylko zasilić swoje konto bankowe, ale zyskać coś cenniejszego - szacunek i zachwyt tysięcy anonimowych graczy.

Niepewna dziewczyna zaczyna więc przełamywać własne ograniczenia, angażując się w coraz bardziej skomplikowane i ryzykanckie misje. Poznaje w ten sposób doświadczonego gracza, Iana (Dave Franco), z którym zaczyna ją łączyć nie tylko uzależniająca aplikacja, ale i prawdziwe, ludzkie uczucie. Jak nietrudno się domyślić, brawura graczy popycha ich do coraz niebezpieczniejszych zadań, które nota bene wybierają obserwatorzy gry. Walcząca z ograniczeniami i rozpaczliwie poszukująca atencji Vee już wkrótce może pożałować swojej lekkomyślnej decyzji o przystąpieniu do wyzwania.

Vee coraz mocniej nagina bezpieczne zasady, których do tej pory wiernie przestrzegała. Paradoksalnie, poddając się kolejnym manipulacjom użytkowników, znajduje sposób, by wyrazić ukryte w sobie żale i niedopowiedzenia. Vee coraz mocniej nagina bezpieczne zasady, których do tej pory wiernie przestrzegała. Paradoksalnie, poddając się kolejnym manipulacjom użytkowników, znajduje sposób, by wyrazić ukryte w sobie żale i niedopowiedzenia.
Poczynania głównej bohaterki śledzimy z coraz większym zainteresowaniem, ale nie tylko ze względu na rosnący pułap trudności zlecanych misji i komplikującą się (choć tylko pozornie) fabułę. To, co skupia naszą uwagę w "Nerve" związane jest z potencjalnym realizmem ekranowych faktów. Tytułowa aplikacja symbolizuje współczesną podatność na wszelkiego rodzaju cybernetyczne gadżety lub, co gorsza, obrazuje nieuchronną wizję przyszłości. Wszak od niewinnego łapania pokemonów do zaliczania płatnych wyzwań droga wcale daleka nie jest.

Wyboistą drogę swoim widzom serwują za to twórcy "Nerve". Niewątpliwie najlepszym pod względem realizacyjnym i fabularnym kąskiem filmu jest jego środkowa część. Zanim się do niej dokopiemy, musimy przełknąć dość niemrawy początek. Na przywitanie dostajemy zapowiedź typowej komedii romantycznej dla nastolatków. Ona kocha się w szkolnym przystojniaku, z zazdrością podgląda przebojową przyjaciółkę i nie dostrzega skrytego wielbiciela. Jakby na złość wszystkim decyduje się więc na coś, czego nawet najbliżsi znajomi nie spodziewaliby się i w zamian od losu w prezencie dostaje czarującego nieznajomego, z którym można konie kraść.

W tym na wskroś mdłym momencie następuje jednak fabularny wystrzał. Obserwujemy z zapartym tchem losy tej dwójki, jesteśmy świadkami, jak główna bohaterka przełamuje kolejne bariery, podglądamy też nakręcającą się spiralę wymiany ciosów pomiędzy graczami. Sprzyja temu widowiskowa szarża realizatorska. Dynamiczny montaż doskonale zgrywa się z barwnymi zdjęciami i przebojową ścieżką muzyczną. Wizualne ozdobniki świetnie oddają klimat filmu, a dzięki nim czujemy się, jakbyśmy sami byli obserwatorami "Nerve". Interesująco poprowadzona jest dalsza ekspozycja bohaterów. Nie wiemy, do jakich granic swojej odwagi dotrze Vee, ani co tak naprawdę kieduje Ianem - szczera więź z dziewczyną czy bezceremonialne wykorzystywanie swojej towarzyszki tylko po to, by dostać się do finałowej rozgrywki.

Gdy po mozolnym rozpędzie twórcy filmu wreszcie dynamicznie i z efektownym przytupem osiągają punkt kulminacyjny, zaliczają niestety z niego bardzo chaotyczny zjazd. Z osiągniętego pułapu zbiegają na złamanie karku i czuć to bardzo wyraźnie w fabularnym rozgardiaszu. Ostatnie kilkanaście minut to kompletny już niemal brak pomysłu na rozwiązanie poszczególnych wątków. Do tego filmowcy raczą nas zgniłymi banałami o tym, jak nie warto szukać poklasku na portalach społecznościowych i jakie zagrożenia niesie ze sobą nadmierne przywiązanie do komórek. Wciąż jest widowiskowo, ale na polu fabularnym hula wiatr i rozwiewa wszelką logikę.

Poznanie tajemniczego Iana będzie dla Vee wyraźnym bodźcem do kontynuowania gry w "Nerve". Nie wiadomo jednak, czy rozkręcający się romans dwójki nastolatków obsesyjnie wpatrzonych w telefony nie jest tylko sprytnym mechanizmem na wygranie rywalizacji. Poznanie tajemniczego Iana będzie dla Vee wyraźnym bodźcem do kontynuowania gry w "Nerve". Nie wiadomo jednak, czy rozkręcający się romans dwójki nastolatków obsesyjnie wpatrzonych w telefony nie jest tylko sprytnym mechanizmem na wygranie rywalizacji.
Przyjemny czar i wdzięk rozwiewa po ekranie za to Emma Roberts, która świetnie potrafiła oddać osobowość swojej bohaterki i wypadła w tym elemencie bardzo przekonująco, nawet mimo tego, że w końcowej części pewnych argumentów nie dostarczyli jej scenarzyści. Bez wątpienia już niedługo Emma pójdzie w ślady swojej cioci, Julii. Wydaje się również, że duet z Davem Franco jeszcze nie raz ujrzymy na ekranie, bo razem prezentują się naprawdę znakomicie.

"Nerve" z pewnością nie jest tak błahym i pretensjonalnym filmem, na jaki się zapowiadał. Duże uznanie dla pary reżyserów, którzy potrafili dostosować treść do formy i odwrotnie. Nie do odżałowania będzie niestety spektakularna obniżka jakości w ostatniej części filmu i tandetne wręcz rozwiązanie ekranowych zdarzeń. Zupełnie niepotrzebnie znalazły się też próby moralizatorstwa, na dodatek nadętego i niezbyt odkrywczego. "Nerve" na nerwy raczej nie działa, ale kilkadziesiąt dobrych minut to jednak za mało, żeby na koniec pokazać wyciągnięty kciuk.

OCENA: 5/10

Film

3.2
4 oceny

Nerve (3 opinie)

(3 opinie)
Thriller

Opinie (10) 2 zablokowane

  • Nie widziałam...

    Warto obejrzeć?

    • 2 8

  • Pójdę z mamą (1)

    • 5 0

    • Idź z Super Nianią

      • 0 3

  • "podupadającej w tandetę historii (...) " (1)

    Co robiącej?!

    • 4 1

    • Dodatkowo

      bohaterka rozwiewa urok zamiast go roztaczać...

      • 4 0

  • tyle w temacie

    to jest jedna wielka patologia współczesnego świata. Postęp techniczny to w gruncie rzeczy uwstecznianie samego człowieka. Nie ma w tym wszystkim nic mądrego ani fajnego.

    • 6 2

  • co za grafomańskie wypociny...!

    historia tandetna, a jednak wciągająca...??

    • 2 1

  • Patrzac na dzisiejsze trendy boje sie o nasza przyszlosc

    • 1 0

  • I tak dużo lepszy jest film "Uwiązani" który przeszedł bez echa a moim zdaniem jest naprawdę ciekawy.

    • 0 0

  • Byłem w sobote w kinie. 8 osób na sali... Generalnie wg mnie film jest OK. Jak zwykle trochę dali ciała przy zagadnieniach IT ale ogólnie film spoko. Taki by obejerzeć, chwilę o nim pogadać i powędrować dalej do swoich spraw...

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Kino Seniora w Kameralnym

12 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Nowe Horyzonty Tournée

20 zł
Kup bilet
impreza filmowa, projekcje filmowe

Podejrzana - Klub Filmowy Kosmos

9 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe