• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Gdańszczanin nakręcił film o Moleście Ewenement. "Skandal" wkrótce w kinach

Tomasz Zacharczuk
17 września 2020 (artykuł sprzed 3 lat) 

"To była wizyta rapowego papieża" - tak o debiutanckim i kultowym już krążku Molesty Ewenement mówi Sokół w filmie Bartka Paducha. Gdański reżyser zabiera nas wehikułem czasu do połowy lat 90. i pokazuje, jak narodziła się rapowa legenda. "Skandal. Ewenement Molesty" to opowieść nie tylko o fenomenie albumu nagranego w zaledwie 24 godziny, ale również retrospektywa Polski sprzed ponad dwóch dekad. Film wchodzi na ekrany kin 2 października. O kulisach powstawania dokumentu rozmawiamy z jego autorem, Bartkiem Paduchem.



Repertuar kin w Trójmieście


MTV jest stacją nadającą muzykę, na świecie nie ma jeszcze Bedoesa, Taco Hemingway ma zaledwie osiem lat, a Paktofonika i WWO swoje pierwsze krążki wydadzą dopiero dwa lata później. Jest marzec 1998 roku, a na rynek wypuszczono właśnie debiutancki album "Skandal" Molesty Ewenement. Polski hip-hop ma już fundament, na którym swoje kariery budować będą setki raperów. Chłopakom z Ursynowa wystarczyły dwie 12-godzinne sesje, by zapisać się w historii polskiej muzyki.

Pochodzący z Gdańska Bartek Paduch, autor cenionego dokumentu "Totart, czyli odzyskiwanie rozumu", w swoim najnowszym filmie pokazuje nie tylko genezę jednego z najważniejszych albumów w historii polskiego rapu, lecz obrazuje status "Skandalu" ponad dwie dekady po premierze krążka. Ponad godzinna wędrówka z Vieniem i Włodim po warszawskich blokowiskach to lekcja hip-hopu, na którym wychowało się już niejedno pokolenie.

Muzyczne wspomnienia, soczyste anegdoty, mnóstwo archiwalnego i dotąd niepokazywanego materiału składają się na wyjątkowe, filmowe doświadczenie, które dla dzisiejszych 30-, 40-latków będzie jak podróż w czasie. Nie wehikułem, a na desce, w szerokich spodniach i ze schowanym w kieszeni walkmanem.

Oficjalna premiera filmu w ogólnopolskich sieciach kinowych 2 października. Przedpremierowo "Skandal" w Trójmieście można będzie obejrzeć 21 września w Gdyńskim Centrum Filmowym oraz 26 września w kinie Kameralne Cafe.

"Skandal. Ewenement Molesty" to dokument przybliżający kulisy nagrania debiutanckiego krążka grupy, która pod koniec lat 90. nadała ton całej scenie hip-hopowej w kraju. "Skandal. Ewenement Molesty" to dokument przybliżający kulisy nagrania debiutanckiego krążka grupy, która pod koniec lat 90. nadała ton całej scenie hip-hopowej w kraju.
Tomasz Zacharczuk: "Skandal" do szerokiej kinowej dystrybucji wchodzi oficjalnie 2 października, ale film mogli już zobaczyć widzowie 17. Festiwalu Millennium Docs Against Gravity w Gdyni oraz w pozostałych festiwalowych miastach. Były też pokazy przedpremierowe w całej Polsce, m.in. w Gdańsku. Często spotykałeś się z widzami tuż po seansach. Jakie były reakcje widowni? Zabrałeś się przecież za prawdziwą legendę polskiego hip-hopu.

Bartosz Paduch, reżyser i scenarzysta filmu "Skandal. Ewenement Molesty": Wydaje mi się, że odbiór filmu jest chyba całkiem dobry, bo wszędzie tam, gdzie pokazywaliśmy już "Skandal", seanse były wyprzedane w stu procentach. Zainteresowanie widać więc gołym okiem. Podczas pokazów w Gdyni trudno było mi nawet zaprosić znajomych i rodzinę, bo po prostu nie było miejsc (śmiech). To na pewno pozytywne zaskoczenie, choć spodziewaliśmy się, że ze względu na temat film będzie w stanie zainteresować określoną grupę widzów - w tym przypadku osoby, które wychowały się na muzyce Molesty Ewenement. Jednak nie tylko, bo na pokazach obserwuję ludzi w naprawdę różnym wieku.

Film oczywiście skupia się na pierwszym albumie Molesty, bo chcieliśmy uchwycić ten fenomen, który zapoczątkował dynamiczny rozwój hip-hopu. Podczas spotkań z widzami najczęściej padają więc pytania, dlaczego nie pokazaliśmy okoliczności powstania drugiej, trzeciej, czwartej płyty i tak dalej. Resztę historii opowiadamy, co prawda w dużym przyspieszeniu i uproszczeniu, ale zamysł od początku był taki, by skupić się jedynie na "Skandalu" i nie kręcić typowej biografii. Staram się nie zamęczać widza i wychodzę z założenia, że lepiej zrobić krótszy niż dłuższy film. Czasami niedosyt też ma swoją wartość.

Skąd u ciebie zainteresowanie Molestą? Sentyment z młodości czy zjawisko (bo chyba tak można też mówić o zespole), które odkryłeś dopiero jako dojrzały filmowiec?

Cała koncepcja wyszła od producenta, Maćka Ostatka, którego wspierał Kacper Jaroszyński. Oni byli fanami "Skandalu". Temat przewinął się jeszcze przez moją przyjaciółkę, również producentkę, Gosię Małysę, która podpowiedziała chłopakom: "Słuchajcie, jest taki gość z Gdańska, który może to nakręcić". Następnie zdzwoniłem się z Maćkiem i obgadaliśmy pomysł.

Przyznam szczerze, że w liceum słuchałem raczej alternatywnej muzyki. Rap oczywiście się przewijał, choć najczęściej był to Kaliber 44. "Skandalu" sporo się jednak słuchało w mojej "dziewiętnastce", więc album znałem, aczkolwiek wtedy akurat kojarzył mi się z czymś bardzo drastycznym, hardcorowym, przytłaczającym. Czuć było wielką moc nawijającej ulicy. Molestę słychać było wszędzie: na obozach, na plaży, pod namiotami. Fascynowałem się jednak zupełnie innymi rzeczami, więc cały ten fenomen istniał gdzieś obok mnie. Wtedy nie do końca go dostrzegałem.

Gdy pojawił się pomysł na film, oczywiście pierwsze, co zrobiłem, to przesłuchałem płytę. I wtedy wszystko nabrało zupełnie innego znaczenia. Jakbym po dwóch dekadach znalazł tłumaczenie każdego wersu. Wiedziałem, że mam już gotowy pomysł na dokument. Wystarczy tylko dokleić obrazki, bo w tekstach Molesty jest zawarte wszystko, z czym kojarzą nam się do dziś lata 90. Uliczny brud był niemal namacalny, a młodzieńczy bunt wylewał się z każdej zwrotki.

Ewidentnie ta płyta usankcjonowała polski hip-hop. Była też głosem pokolenia, które - nie oszukujmy się - często w dobitny i wulgarny sposób komentowało szarą rzeczywistość bez większych perspektyw. I to nie tylko na warszawskim Ursynowie. To była forma ekspresji w stu procentach nacechowana prawdą, autentyzmem. Czyli tym, czego młodzi nie mogli znaleźć w telewizji czy radiu. O internecie mało kto jeszcze słyszał. Molesta mówiła po prostu jak jest, a młodzi ludzie mieli dość fałszu, który wciskano im przy każdej okazji.

W dokumencie Bartka Paducha historię Molesty przedstawiają przede wszystkim założyciele grupy: Vienio i Włodi. Pojawia się też Wilku. Twórcom filmu natomiast nie udało się nakłonić do wypowiedzi przed kamerą Pelsona. Pojawiają się za to m.in. DJ 600 Volt, Kaczy, a także gościnnie Sokół, Tede czy Pezet. W dokumencie Bartka Paducha historię Molesty przedstawiają przede wszystkim założyciele grupy: Vienio i Włodi. Pojawia się też Wilku. Twórcom filmu natomiast nie udało się nakłonić do wypowiedzi przed kamerą Pelsona. Pojawiają się za to m.in. DJ 600 Volt, Kaczy, a także gościnnie Sokół, Tede czy Pezet.
OK. Jest pomysł. Czas działać. Pierwszy krok? Zapewne kontakt z samymi muzykami. Jak zareagowali, gdy usłyszeli, że będą bohaterami filmu?

Okazało się, że poza pomysłem producenci niewiele zrobili w tym kierunku, więc nikt z Molesty w ogóle o koncepcji filmu nie słyszał (śmiech). Na początku nie za bardzo wiedzieli, co chcemy zrobić, i nie za bardzo też chcieli brać w tym udział. Przyznam, że praca nad tym dokumentem to była ciężka orka. Do tego czasochłonna, bo od momentu rozmowy z Maćkiem do wypuszczenia filmu minęły w sumie mniej więcej cztery lata. Czas był jednak niezbędny nie tylko z powodu zebrania odpowiednich funduszy, ale też przekonania samych członków Molesty, że warto wspólnie ten projekt pociągnąć dalej. Wszystko robiliśmy na totalnej zajawce, bez sztywnych terminów i ścisłych wytycznych. Podążaliśmy trochę śladami samej Molesty. I chyba właśnie tą naturalnością, wspólną pasją, ostatecznie przekonaliśmy zespół, że warto w to wejść. Obie strony musiały dojrzeć do współpracy. Stąd taki ogrom poświęconego czasu.

Łatwo jednak nie było. Vienio na początku co prawda wyraził zgodę na wywiad przed kamerą, ale nie zamierzał się szczególnie mocno angażować w produkcję. Podrzucił nam parę kontaktów, wspomniał o kilku osobach, zostawił numery telefonów, ale wyraźnie trzymał nas na dystans. W stylu: "Dobra, macie, radźcie sobie sami, dajcie znać, kiedy pojawić się na nagraniu. Wcześniej nie zawracajcie mi głowy". Dotarcie do Włodiego zajęło nam z kolei prawie cały rok! O Pelsona walczyliśmy do ostatniej chwili, ale konsekwentnie odmawiał wypowiedzi przed kamerą, mimo że poza nią spotykaliśmy się kilka razy. Nawet na polu golfowym, bo Pelson jest teraz trenerem golfa. Był jednak nieugięty. Decyzję rozumiałem, ale oczywiście cały czas miałem nadzieję, że uda się go przekonać.

Wokół chłopaków kręci się mnóstwo osób, które nie zawsze mają czyste intencje. Dochodzą koncerty, nagrania i inne obowiązki. Funkcjonuje więc zasada ograniczonego zaufania i właśnie o to zaufanie musieliśmy na początku powalczyć najmocniej. Czasami nawet natrafialiśmy na zupełnie niespodziewane przeszkody. Okazało się, że ktoś kilka lat wcześniej podchodził już do projektu filmu o Moleście, ale zupełnie nic z tego nie wyszło. Były nawet zmontowane wywiady, ale o filmie słuch zaginął.

Czytaj także: Tam i z powrotem. Recenzja filmu "Tenet" Nolana



Czyli nieświadomie ktoś wam zrobił czarny PR ...

Trochę tak (śmiech). Nikt nie chciał z nami gadać, bo poprzednia ekipa, mówiąc bardziej elegancko, wszystkich doprowadziła już do szału (śmiech). Nikt nie wiedział też, co się z tymi materiałami stało. Zaczynaliśmy więc nawet nie od zera, ale z poziomu -1. Trudno się robiło ten film, ale nie miałem wątpliwości co do jego powstania. W żadnym momencie nie straciłem zainteresowania. Wiedziałem, że wspólnie możemy zrobić coś naprawdę interesującego.

Podejrzewam, że równie żmudnym zadaniem było przekopywanie się przez archiwalne materiały.

Oj tak. Drugi etap przygotowań do filmu był typową pracą archiwisty. Najfajniejsze i najważniejsze materiały już na samym początku dostaliśmy od Vienia i Włodiego. Dużo pomógł Wilku. Sporą część tych nagrań trzeba było później jeszcze weryfikować, bo jakość - delikatnie mówiąc - nie powalała na kolana. Wiadomo, lata 90., słaby sprzęt, niewyraźny i rozedrgany obraz, ujęcia nagrywane z ręki, w biegu, czasami po kryjomu. Bywało tak, że musieliśmy czasami robić prywatne śledztwa - kto był na filmie, jaką miał ksywę, kto się naprawdę pod ksywą ukrywał, jak do niego można teraz dotrzeć. Żmudna i bardzo drobiazgowa praca. Dużo pomogli ludzie, którzy w tamtym czasie fotografowali - ogólnie rzecz ujmując - subkulturę hip-hopową i skateboardingową. Szczególnie w pierwszej fazie filmu mamy bardzo dużo ujęć z filmów deskorolkowych, które świetnie oddawały ówczesny klimat.

"Skandal" Molesty stanowił fundament pod wiele późniejszych projektów hip-hopowych. W filmie kultowy już album wspominają Tede, Sokół, Pezet, Ten Typ Mes czy Numer Raz. Z nimi szło równie opornie jak początkowo z członkami samej Molesty?

Nie było żadnych problemów. Wszyscy, do których się odezwaliśmy, reagowali w ten sam sposób: "Molesta? Wow. Pewnie. Wchodzę". Fajne było też to, że nawet pomimo jakichś konfliktów czy niesnasek każdy puszczał to w niepamięć. To nie było istotne. Z Molestą można się nie lubić, ale trzeba szanować "Skandal" - tak można podsumować podejście niektórych osób, które pojawiają się w filmie. Ale jeszcze raz podkreślę: pod tym względem nie mieliśmy żadnych problemów i zebraliśmy masę bardzo fajnych wypowiedzi. Czuć było ogromny szacunek i sentyment do "Skandalu" i tego, co robiła Molesta.

Osobiście cieszę się również z tego, że poza raperami udało nam się dotrzeć do ludzi z wytwórni, realizatorów dźwięku, osób, które współpracowały z Molestą. Ich spojrzenie na tamte czasy i na ten muzyczny fenomen wiele wnoszą do filmu. Podobnie jak wypowiedzi Hirka Wrony, Bogny Świątkowskiej czy Cezarego Ciszewskiego. Krótko mówiąc: na hasło "Molesta" niemal wszystkie drzwi otwierały się na oścież.

- Nie jest to na pewno typowy film muzyczny. Równie istotne jest społeczno-polityczne tło, które nadaje głębi temu, o czym rapuje Molesta. Dużo jest o przyjaźni, zmianach, przemyśle muzycznym - mówi o swoim filmie reżyser, Bartek Paduch (na zdj. podczas rozmowy z Włodim). - Nie jest to na pewno typowy film muzyczny. Równie istotne jest społeczno-polityczne tło, które nadaje głębi temu, o czym rapuje Molesta. Dużo jest o przyjaźni, zmianach, przemyśle muzycznym - mówi o swoim filmie reżyser, Bartek Paduch (na zdj. podczas rozmowy z Włodim).
"Ewenement Molesty" można nazwać filmem stricte muzycznym? Poza samą historią bardzo wyraźnie portretujesz też ówczesną rzeczywistość. Zaglądasz z kamerą na blokowiska. Jest dużo archiwalnych ujęć obrazujących ten skąpy koloryt lat 90. Czasami można odnieść wrażenie, że muzyka jest tylko punktem wyjścia w twoim filmie.

Muzyki jest rzeczywiście dużo. Nawet niektórzy uważają, że za dużo, ale bez tego przekazu zarejestrowanego na taśmie historia wiele by straciła. Nie jest to na pewno typowy film muzyczny. Równie istotne jest społeczno-polityczne tło, które nadaje głębi temu, o czym rapuje Molesta. Dużo jest o przyjaźni, zmianach, przemyśle muzycznym. O policji też (śmiech).

Zmiany zresztą narzucają rytm drugiej połowie filmu. Dawni zakapturzeni chuligani to dzisiaj muzyczni celebryci i biznesmeni z siwiejącymi włosami, którzy nadal gdzieś tam wewnątrz mają ten charakterystyczny pazur.

Rzeczywiście, druga połowa filmu poświęcona jest sportretowaniu tych zmian, ale za wszelką cenę chciałem uniknąć sytuacji, w której pakuję się komuś z kamerą do domu, zaglądam w życie prywatne i rodzinne. To nie ten rodzaj kina. Takimi zagrywkami zresztą na pewno nie zdobyłbym zaufania ani Włodiego, ani Vienia. Starałem się złapać ten odpowiedni balans pomiędzy "kiedyś" a "dziś". Stąd też kilka takich mikroscenek, które pomiędzy wierszami zasugerują, w jakim kierunku zmieniała się Molesta i jej poszczególni członkowie. Daleki jestem jednak od jakiegokolwiek rozliczania czy stawiania końcowych tez. Nie taka była moja intencja. Pojawiają się ujęcia, które sprawiają, że widz sam sobie w głowie poskłada pewne fakty i to on wyciągnie odpowiednie wnioski.

Przez cztery lata - tak jak wspomniałeś - utknąłeś z Molestą na warszawskim Ursynowie. A co z rodzimym Gdańskiem? Planujesz coś typowo trójmiejskiego? Widzowie stąd na pewno jeszcze pamiętają "Totart".

Na razie nic takiego w najbliższej przyszłości się nie pojawia, ale jestem z Gdańska i oczywiście trzymam rękę na pulsie (śmiech). Skupiam się teraz na pisaniu scenariusza do dokumentu poświęconego polskiej literaturze science-fiction. Zapowiada się ciekawie, bo film będzie w połowie animowany i dosyć odjechany. Cały czas krążą mi po głowie luźne na razie plany fabularne, coś w klimacie apokaliptycznym czy historia stylizowana na western, którego tłem jest powojenna rzeczywistość w Polsce. Mocno pokręcone, choć jeszcze bez wyraźnych konkretów.

Równolegle do "Skandalu" robiłem jeszcze jeden dokument o Stefanie Bryle w ramach cyklu "Geniusze i marzyciele", który pokaże - bodajże zimą - Telewizja Polska. Kończę właśnie postprodukcję. Na razie więc nic trójmiejskiego, ale oczywiście nie pogardzę żadnym dobrym pomysłem, jeśli taki wpadnie mi w ręce lub przyjdzie do głowy.

Opinie (42) 8 zablokowanych

  • Tak było... (4)

    Chodziłem, słuchałem, tworzyłem swoje i nie naśladowałem!
    Klimaty blokowisk w latach 90' ryły banię.
    Kto był ten wie ;)

    • 46 3

    • Do tego lolki
      Dużo lolków
      Elo!

      • 6 1

    • "Osiedlowe akcje, co można o nich powiedzieć...?" klasyk!!!!

      • 7 1

    • Pele zazyczyl sobie 30 tysiecy zlotych za udzial w filmie, ekipa filmowa nie miala takiego budzetu.l ntstruktor golfa przecholowal troche tym razem.

      • 1 2

    • Zryty beret wciaz ci towarzyszy?

      • 0 2

  • molesta (6)

    Jako zespół zrobili wiele i myślę, że indywidualnie jeszcze więcej. "Te koncerty, melanże i nieprzespane noce..." Pamiętam jak dziś.

    • 19 2

    • (5)

      Ja pamietam to:

      "Najpopularniejszy świadek koronny w Polsce poświęcił jedną stronę książki "Masa o życiu świadka koronnego" właśnie wydarzeniom z 2012 roku. Sokołowski opisuje jaką presję gangsterzy chcieli wymóc na raperze. Niedawno mokotowscy gangsterzy dostali wyrok za zmasakrowanie pewnego rapera, którego fascynował świat przestępczy i który w swoich utworach wychwalał pod niebiosa przestępców oraz ich rzekomy kodeks honorowy opisuje były gansgster.

      Lider grupy Hemp Gru, czyli Wilku, strugał gita, aż tu nagle w 2012 roku pojawili się u niego koledzy, czyli ludzie z miasta. Bohaterowie jego bajki rozwlekli go. Od dzisiaj płacisz nam powiedzieli. Miał im odprowadzać 30% ze swoich interesów. Za co? Jak to za co? Nie chodziło wyłącznie o to, że zarabiał duży hajs, bo wielu ludzi ma siana jak lodu. Jego błędem było to, że cały czas sygnalizował, jaki to z niego charakterniak i że nigdy się nie rozpruje. No to skoro sam to zadeklarował, to byłoby grzechem nie skorzystać z okazji. Gdyby gangsterzy mieli świadomość, że pójdzie ze skargą na psiarnię, omijaliby go szerokim łukiem. Zabrakło mu pleców i został zwykłym frajerem, w takim wolnościowym znaczeniu. W świecie, który opiewał, rządzi władza oparta na przemocy, a nie zasady, o czym sam się przekonał"

      • 3 4

      • (4)

        Ale bzdury wypisujesz. Wilku tu jest akurat jedyny z raperów w PL, ktory się nie rozpruł mimo iż połamali mu ręce.

        • 5 2

        • Nie, wcale. Tak napisal na FB, a ty lyknales.

          • 2 2

        • (2)

          Ale bzdury wypisujesz. Pobicie nie jest scigane z urzedu wiec jesli dostali za to wyroki to musial ich sprzedac i tyle.

          • 1 2

          • (1)

            Nie dostali wyroków za pobicie go a za działalność mafijna. Wpisz sobie w goglach bo trójmiasto usuwa komentarze z linkami. Co najmniej na 3 portalach znajdziesz informacje i nie siej fermentu.

            • 1 0

            • Ty masz problem ze zrozumieniem tekstu czytanego, czy wszystkiemu zaprzeczasz wypierajac rzeczywistosc?

              • 0 2

  • :)

    pozdro

    • 6 1

  • (1)

    Dobrze, że poruszono temat, bowiem hip hop umarł już jakieś 10 lat temu. Od 2009 coś się stało nie tak, hip hop zaczął jakby dogorywać. Nie chodzi tu o żadną ewolucję, po prostu nadeszły czasy you tubowej chałtury hipho-polo, lub jakiegoś pseudo-patriotycznego badziewia. Nie mówiąc o destrukcji, która w ciągu 5 ostatnich lat dopiero nabrała tempa, zdaje mi się, że gnioto-pisarz typu tede przeforsował grunt dla auto tunowych rapsów, więc mamy już po hip hopie.
    Pozdrawiam Makumba!

    • 22 6

    • Stara gwardia wciąż trzyma rękę na pulsie i działają dalej, chociaż można by odnieść wrażenie jak by znów zeszli do hip-hopowego podziemia, bo nie szukają popularności. Kto będzie chciał, ten ich odnajdzie na YouTube i nie tylko tam.

      • 2 0

  • włodi jakie bary

    • 0 1

  • Molesta ewenement? (1)

    Chodzi o tego pana z tramwaju co go niedawno skazali?

    • 7 8

    • o niego. i tego z ratusza co go ni ma

      • 0 0

  • poczatki komerchy dla gimbazy? (6)

    juz lece ogladac

    • 9 12

    • (5)

      To bylo raczej takie hiphopolo. Brzuch mnie boli ze smiechu jak sobie przypomne ten caly polski hiphop i tych artystow w dresach. Przecietny wykonawca discopolo sie lepiej wtedy ubieral.

      • 4 12

      • Disco polo to masz w głowie.

        • 6 1

      • (3)

        ubierał się lepiej bo chłopaki w dresach robili to za własną kasę, mieszkając z rodzinami w blokach, discopolowcy robili hajs na koncertach dla plebsu, teraz discopolowców prawie nie ma a Ci raperzy mają pieniądze by utrzymać swoje rodziny, doszli do czegoś sami, rozumiesz to? jeśli nie to nie rozumiesz ile przeciętnym chłopakom z bloków dał hip hop

        • 5 2

        • (2)

          Ta, maja pieniadze. Jeden ma komornika, a inny siedzi.

          • 3 1

          • a jeszcze inny ma swoją firmę odzieżową i zarabia tyle, że zostajesz daleko w tyle.

            • 3 2

          • to zobacz na profile jak ustawili się i żyją Gural z Poznania, Sokół, PiHu, o Liroyu nie wspomnę, mają lepiej niż Ty

            • 1 2

  • Gimby nie znają...teraz sam audiotune, jakieś quebo i kizo, margaretki i inne pseudo rapsy (3)

    • 31 0

    • dokładnie! (1)

      dorzucam OSTRego, Eldo i Łonę

      • 2 2

      • nie zgadzam się !!!

        OSTRy i Łona mają własny styl, który jest bez porównania do aktualnego pseudo rapu.

        • 0 0

    • Taaak Kizo....nasz gdański Zenek martyniuk podpięty pod audiotuna

      • 0 0

  • Miazga

    Dobra banda , się żyje

    • 12 2

  • W końcu pójdę do kina na coś ciekawego.

    • 12 1

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Marzec Sopocianek (3 opinie)

(3 opinie)
projekcje filmowe, spotkanie, warsztaty, zajęcia rekreacyjne

22. Tydzień Kina Hiszpańskiego (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
przegląd

Bałtyk Movie. Pokaz filmu "John Wick"

15 zł
projekcje filmowe