Filmowy 2020 rok rozpoczął się od ofensywy polskiego kina, ale już w marcu z powodu pandemii trzeba było zaciągnąć hamulec. Zamknięcie kin spowodowało, że próbowaliśmy seansów w domowym zaciszu, a nawet we własnych autach. Po letnim rozluźnieniu, powrocie przed wielki ekran i organizowanych w Trójmieście festiwalach jesienią koronawirus zadał kolejny cios, po którym multipleksy i studyjne obiekty nadal pozostają oszołomione, a premiery największych filmowych widowisk czekają na lepsze czasy. Podobnie jak my wszyscy.
Polskie kino górą. TOP 10 recenzji filmowych 2020
Gdyby 2020 rok był filmem, to zapewne - przy zachowaniu odpowiednich proporcji - byłaby to depresyjno-paranoidalna mieszanka kina postapokaliptycznego, widowiska katastroficznego i psychologicznego dramatu, która zasługiwałaby na Złote Maliny w każdej możliwej kategorii. Wszak opustoszałe ulice, "wyczyszczone" z towaru sklepowe półki, oblężone szpitale i pozamykane granice kojarzyły nam się dotąd jedynie z filmową fikcją właśnie. Niestety, tym razem to przykra rzeczywistość, którą wraz z końcem roku będziemy chcieli oddzielić grubą kreską. O ostatnich miesiącach jak najszybciej chcą także zapomnieć filmowi producenci, właściciele i pracownicy kin, organizatorzy festiwali i w końcu zwykli widzowie spragnieni ulubionej rozrywki.
A miało być tak pięknie...
Podczas gdy w odległym o tysiące kilometrów chińskim Wuhan podstępny wirus zbierał coraz większe żniwa, w Polsce 2020 rok rozpoczął się od zdecydowanej ofensywy polskiego kina. "Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa", "Mayday", "Psy 3: W imię zasad", "365 dni" czy "Zenek" ściągały przed wielki ekran setki tysięcy widzów, a w śrubowaniu świetnego frekwencyjnego wyniku pomagały także zagraniczne przeboje: "Bad Boys For Life", "1917", "Jojo Rabbit" i "Dżentelmeni". Nadszedł jednak marzec, a wraz z nim koronawirus, który w polskich kinach zgasił światło na niemal trzy miesiące.
Cykl "Filmowe Trójmiasto" - wszystko o lokalnym kinie
Szczęście nie sprzyjało także trójmiejskim filmom. Co prawda nakręcony niemal w całości w Sopocie "Raz, jeszcze raz" zdążył zadebiutować na wielkim ekranie, ale ówczesne okoliczności raczej nie sprzyjały odwiedzaniu kin. Inną kwestią był dość słaby poziom samego filmu. Na premierę wciąż czeka zrealizowany głównie w Gdyni film Iwony Siekierzyńskiej - "Amatorzy". Dopiero w przyszłym roku zobaczymy też, jak z legendą boksera z Auschwitz zmierzył się gdański reżyser Maciej Barczewski w filmie "Mistrz".
Kina pod respiratorem
Decyzje producentów i dystrybutorów o odłożeniu najgorętszych premier postawiły kina w dość kłopotliwym położeniu. Ponowne otwarcie obiektów w czerwcu przyniosło co prawda ulgę, ale okazało się, że repertuar świeci pustkami. Oferujące niszowe i ambitne produkcje kina studyjne (Gdyńskie Centrum Filmowe, Kino Kameralne Cafe, Kino Żak czy Klub Filmowy w Gdyni) teoretycznie znalazły się w lepszej sytuacji od popularnych multipleksów, które repertuarowe dziury postanowiły wypełniać odgrzewanymi klasykami (saga "Gwiezdnych Wojen", seria o Harrym Potterze, ubiegłoroczne przeboje na czele z "Jokerem" czy "Parasite"). Sale kinowe świeciły jednak pustkami.
Powodem nie były raczej obawy o kwestie bezpieczeństwa. Trójmiejskie kina doposażono w dozowniki z płynem dezynfekującym, wprowadzono obowiązek noszenia maseczek, a miejsca na widowni rozplanowano z zachowaniem wymaganego dystansu. Zabrakło przede wszystkim filmowych hitów, które zainteresowałyby publiczność. Ożywienie nastąpiło jesienią, gdy na ekran weszły "Tenet", "Pętla", "Mulan" czy "25 lat niewinności". Październikowy wzrost liczby zakażeń i zgonów znów jednak oznaczał nagromadzenie się ciemnych chmur nad kinami, które ostatecznie ponownie zamknięto 7 listopada.
Póki co nikt nie składa broni. Lokalne kina już w okresie pierwszego lockdownu pokazały, jak mocno zależy im na powrocie do normalności. Gdyńskie Centrum Filmowe, by podtrzymać interakcję z widzami, uruchomiło w mediach społecznościowych akcje #chcemydokina i #plakatyzkwarantanny. Można było też wykupić "zawieszony" bilet dla pracowników służby zdrowia. Seanse online z kolei uruchomiły w maju m.in. Kino Żak i Klub Filmowy, a Kino Kameralne Cafe dołączyło do platformy MOJEeKINO.pl. Improwizowane działania nie są jednak w stanie zastąpić realnego kontaktu z widzem. Póki co trójmiejskie kina podłączone są pod respirator i czekają na ozdrowienie. W tym przypadku nie szczepionka, a każdy kupiony bilet pomoże w walce o powrót do normalności.
Namiastka normalności: kino samochodowe i seanse w plenerze
Gdy jedni tracą, inni zyskują. W zamknięciu stacjonarnych kin swoją szansę wiosną dostrzegli organizatorzy samochodowych seansów, które do tej pory w Trójmieście były rzadkością. Pojawiały się raczej sporadycznie, najczęściej przy okazji filmowych imprez - jak choćby w 2017 r. podczas Festiwalu Filmów Kultowych. Pandemia zupełnie te proporcje odwróciła. W pewnym momencie na mapie Trójmiasta było już na tyle dużo samochodowych kin, że można było odczuć pewnego rodzaju przesyt. Szczególnie że w wielu z tych miejsc powielano ten sam repertuar.
Filmy z zachowaniem dystansu i bez wychodzenia z auta oglądaliśmy w tym roku na parkingu przy Ergo Arenie, w pobliżu Opery Leśnej w Sopocie, przy Gdynia Arenie, na Placu Zebrań Ludowych w Gdańsku, a nawet na parkingu obok Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy czy w sąsiedztwie gdańskiego stadionu (podczas Octopus Film Festival). Obserwując coraz niższą frekwencję tego typu seansów, można było dojść do wniosku, że kino samochodowe - owszem, stanowi ciekawą alternatywę - lecz nigdy nie zastąpi wyjścia do tradycyjnego kina. Jak będzie za rok? Wiele zależeć będzie od sytuacji epidemiologicznej.
Festiwale i filmowe wydarzenia w Trójmieście
Z plenerów korzystali także organizatorzy tegorocznych wydarzeń. Jubileuszową 20. edycję Sopot Film Festival zlokalizowano głównie na terenie Hipodrom Sopot oraz na Sopockim Rynku. Po raz pierwszy w historii lipcowa impreza gościła także na deskach Opery Leśnej. Sporo szczęścia mieli również organizatorzy Octopus Film Festival. Trzeciej edycji nie trzeba było przenosić do Internetu. W formie online odbyły się tylko spotkania z filmowcami.
Pozostałe atrakcje tradycyjnie (z zachowaniem obostrzeń) zorganizowano m.in. w B90, Plenum czy w Doku Cesarskim. Sporą gratką były nocne seanse na terenie bazy harcerskiej we Wrzeszczu. Furorę zrobił także pokaz filmu "Commando", do którego ścieżkę dialogową na żywo przeczytał Piotr Cyrwus. Po raz pierwszy rozdano także nagrody w Konkursie Głównym Octopusa. Statuetka publiczności trafiła do twórców "VHYes".
Octopus Film Festival: "Rysiek" z "Klanu" i horror w bazie harcerskiej
Największe perturbacje przechodził 45. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Imprezę najpierw przełożono na przyszły rok, później ustalono listopadowy termin, a ostatecznie wydarzenie zaplanowano w pierwszej połowie grudnia. Na pewno była to historyczna edycja: po raz pierwszy w całości online, po raz pierwszy bez udziału publiczności i po raz pierwszy ze Złotymi Lwami dla pełnometrażowego filmu animowanego. Statuetkę otrzymali twórcy filmu "Zabij to i wyjedź z tego miasta" na czele z reżyserem Mariuszem Wilczyńskim. Najwięcej wyróżnień dostał natomiast film "Sweat" Magnusa von Horna.
Podsumowanie 45. FPFF w Gdyni
Przyszłość w nieznanych barwach
Przyszłość całego przemysłu filmowego i branży kinowej uzależniona jest od sytuacji epidemiologicznej. Jakiekolwiek prognozy na tym etapie są w zasadzie bezużyteczne. Kluczowe jest oczywiście ograniczenie pandemii i uratowanie jak najwięcej ludzkich istnień, a w dalszej kolejności mozolny zapewne powrót do normalności. Ostrożność - na razie tą zasadą kierują się producenci i dystrybutorzy, którzy nie podają nawet orientacyjnej daty nowych filmowych premier.