• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Filmowa wydmuszka. "11 minut" zadebiutowało w Gdyni

Tomasz Zacharczuk
18 września 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 

Najnowszym filmem Jerzy Skolimowski zaskakuje elastycznością i zdolnością adaptacji dynamicznie zmieniających się trendów kinowych. "11 minut" bowiem to kino na wskroś rozrywkowe z modernistycznym zacięciem. Niestety, barwna i atrakcyjna jest w tym przypadku jedynie forma. Wewnątrz tej opasłej wydmuszki dudni przygnębiająca pustka.



Tytułowe 11 minut jest przeplatanką losów bohaterów o różnym statusie społecznym, materialnym i zawodowym. Podpatrujemy na ekranie nadziewającego bułki parówkami Andrzeja Chyrę, desperacko zazdrosnego o żonę Wojciecha Mecwaldowskiego, korzystającego ze wszelkich uciech Dawida Ogrodnika czy eteryczną uwodzicielkę Paulinę Chapko. Ich indywidualne, podszyte zazwyczaj przykrymi doświadczeniami, historie przecinają się w kluczowym punkcie, prowadząc do zbiorowego finału, którego prologiem jest właśnie 11 minut z życia każdej z ekranowych postaci.

Kumulacja tylu bohaterów wychodzi jednak bokiem twórcom "11 minut". Interesujące i nieźle skrojone postaci (sprzedawca hot-dogów, mąż, kurier) zostają wymieszane w jednym wiadrze z mdławymi "wypełniaczami" filmowej kliszy (malarz, złodziej, niedoszła samobójczyni). W efekcie na widza wylewają się pomyje, którymi Skolimowski kamufluje fabularne luki. Nie jest to wina przeciętnych aktorów. Być może nie jest to wina samego reżysera. Jednak jeśli koncepcja filmu oparta jest na splocie postaci w tak krótkim czasie, to nie można w tym przypadku przeszarżować z mnogością bohaterów. Ostatecznie utuczony tyloma wątkami widz marzy tylko o uldze i zrzuceniu nieznośnego ciężaru.

Dość chaotyczne żonglowanie poszczególnymi historiami wyhamowuje tempo filmu i rozsadza jego spójność, co prowadzi do tego, że nie myślimy już o tym, co widzimy na ekranie, a wypatrujemy z utęsknieniem rozwiązania. Jakiekolwiek by ono było. A jest, delikatnie mówiąc, rozczarowujące. Moment, a przede wszystkim mechanizm związania wszystkich opowieści jest banalny, wręcz komiczny, niestosowny do tak wybitnego reżysera, jakim jest Skolimowski. Finał przypomina zapakowanie zapałek do pudła po telewizorze. W dodatku mokrych zapałek, bo użyteczność w obu przypadkach jest znikoma.

Trudno też stwierdzić, co też twórcy swoim filmem chcieli przekazać. Pojawiają się głosy o katastroficznym wymiarze "11 minut". O bolesnej przemijalności ludzkiego życia w obliczu przypadku. Wszak wszystko się może zdarzyć. Cóż, jak mawiał Bolec w "Chłopaki nie płaczą", komentując pewien muzyczny hit : "Wielkie odkrycie. Jasne k..., że wszystko się może zdarzyć". O tym, że życiu często bieg nadaje przypadek, każdy z nas wie najlepiej z autopsji. Czy do takiego uświadomienia potrzebny jest nam film?

Perłą w tej mętnej wodzie jest sposób realizacji "11 minut". Film Skolimowskiego to majstersztyk pod kątem zdjęć i przede wszystkim montażu. Twórcy wykonali tytaniczną pracę, konstruując ostatecznie aż 65(!) wersji montażowych, co zajęło im przeszło 8 miesięcy. Efekt jest jednak godzien podjętych trudów. Postaci skadrowane są w niemal każdy możliwy sposób, od obiektywu telefonu komórkowego nawet po pespektywę spacerującego psa (choć ten zabieg jest mocno przekombinowany). Zaskakuje też widok samej Warszawy - miasta zupełnie innego niż w znanych dotychczas filmach.

Oddać należy Skolimowskiemu, że potrafi zaadaptować się do nowoczesnej estetyki filmowych obrazów, że umie odnaleźć świeżą w swoim bogatym repertuarze konwencję, że zebrał na planie filmowym doskonałych aktorów. Cóż z tego jednak, skoro z filmu zupełnie nic nie wynika. Reżyser filmu niejednokrotnie podkreślał swoje zamiłowanie do sportu. "11 minut" można więc porównać do piłkarskiej drużyny, która dominuje nad przeciwnikiem przez 90 minut, deklasuje rywala pod względem posiadania piłki i sytuacji bramkowych, a spotkanie kończy ... porażką bez strzelenia choć jednego gola.

Pomimo tego, "11 minut" w wielu opiniach to jeden z faworytów do Złotego Lwa w Gdyni. Gdyby rzeczywiście tak się stało, byłby to niezasłużony policzek szczególnie dla młodych twórców, którzy pokazali się na festiwalu z dobrej strony. Nie można w ten sposób wyznaczać standardów w polskim filmie. "11 minut" byłby niezłym tworem, ale w rękach obiecującego debiutanta, a nie ikony nie tylko polskiej, ale i europejskiej szkoły reżyserii.

OCENA: 4/10

Wydarzenia

40. Festiwal Filmowy w Gdyni

impreza filmowa, festiwal filmowy

Film

5.3
62 oceny

11 minut (12 opinii)

(12 opinii)
Dramat

Miejsca

Opinie (37)

  • Widz

    Recenzja=dramat. Fakt w filmie brakowało tylko ufo jednak sam pomysł fantastyczny. Wykonanie słabe ale skoro według recenzenta winy nie ponoszą aktorzy ani reżyser to juz zaczyna być fajnie :)

    • 4 4

  • Trailer dno!

    Z trailer`u nie wiadomo nic. Gratulacje dla montażystów...

    • 4 1

  • sędzia norweski

    Ocena 3 dla Nocy Walpurgu to jakieś nieporozumienie, pamiętam jak sędzia z Norwegii karał Małysza niskimi notami, wszyscy dali po 18 wzwyż, on 16.5 i tak zawsze

    • 0 6

  • Zgadzam się z recenzentem!

    Dokładnie, recenzja trafia w samo sedno. W ogóle nie wiadomo o co chodzi, dialogi marne, wątki w większości bezsensowne, pocięte, jedna chodzi z psem, inni oglądają pornola, a co chodzi lasce ukrytej za przystankiem autobusowym, która opluwa sprzedawcę hot-dogów??? Przerost formy nad treścią, marzy się tylko tym, by to wszystko się już skończyło i można było wyjść z sali. Bo dźwięk jest przytłaczająco głośny, wiem, ze to specjalny zabieg, ale jest to nie do zniesienia.
    P.S. Polecam "Chemię"!

    • 11 6

  • Festiwal Polskich Gniotów Fabularnych. (2)

    • 9 13

    • to idź oglądaj transformersów albo supermana. (1)

      smakuje dobrze tylko z dużą colą i maślanym popcornem

      • 7 3

      • Dobrze. Pójdę.

        • 2 1

  • (3)

    Publicznosć oklaskami wyróżniła najbardziej "Noc Walpurgi". Oby Jury festiwalowe było zgodne z głosem ludu ;-)

    • 2 11

    • Nie wierze, że Teatr telewizji, z dwoma aktorami zdobył serce tak wielu widzów. Coś jest nie tak z tym werdyktem.

      • 3 2

    • (1)

      chyba najdłużej oklaskiwany był film "moje córki, krowy" ponad 5 minut

      • 4 2

      • Dzisiaj prześcigneła ich Noc Walpurgi, ponad 6min.

        • 1 3

  • (1)

    Pisze Pan że w filmie grają przeciętny aktorzy? Ciekawe.

    • 13 4

    • czytać a "czytać"

      czytanie ze zrozumieniem. też ciekawe i całkiem istotne.

      • 3 0

  • oby takich wydmuszek było więcej

    czytałam dzisiaj dobrą recenzję "Ekscentryków" i nadziwić się nie mogłam, że ten film był tak zachwalany. Może film Skolimowskiego byt przypomina ćwiczenie, jest zbyt wykoncypowany, ale... jest przynajmniej sprawnie zrobiony i można w końcu coś poczuć, oglądając go. I to jak był zrobiony i przeplatająca się fabuła. I nie miałam wrażenia, jak w "Ekscentrykach", że znani aktorzy są wprowadzani, dla samego bycia, ale są po coś. Chciałabym, aby powstawało więcej takich "wydmuszek", bo przynajmniej autorzy mogliby się pokazać jako sprawni rzemieślnicy, twórcy przemyślanego filmu, gdzie żaden kadr nie pojawia się bo tak, ale po coś.
    p.s. "Ekscentrycy" to film jak serial telewizyjny. Podkreśla się, że tak fajnie zaaranżowane standardy jazzowe, ale - to kino, a nie koncert...

    • 10 6

  • Trafna recenzja

    Byłam, widziałam. Recenzja doskonale opisuje wrażenia z obejrzanegi filmu. Świetna 'otoczka', nędzna fabuła.

    • 8 6

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Nowe Horyzonty Tournée

20 zł
Kup bilet
impreza filmowa, projekcje filmowe

Yakari i wielka podróż

16 zł
projekcje filmowe

SPY x Family CODE: White w Helios ANIME

29,90 zł
projekcje filmowe