• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Filmowa ABBA na bis. Recenzja drugiej części "Mamma Mia"

Tomasz Zacharczuk
28 lipca 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 

Słońce znów świeci pełnym blaskiem nad filmową wyspą Kolokairi, gdzie w każdym zakamarku wybrzmiewają nieśmiertelne przeboje ABBY. "Here We Go Again" jest mieniącą się wieloma barwami muzyczną pocztówką o zapachu adriatyckiej bryzy, dzięki której bez trudu można poczuć wakacyjne wibracje. Kontynuacja hitu sprzed 10 lat wcale nie ustępuje oryginałowi.



Bez żmudnego pakowania, skomplikowanych rezerwacji i wydawania fortuny. Wystarczy szybka odprawa w kinowej kasie i wolny fotel w zaciemnionej sali zamiast miejsca przy oknie w klasie ekonomicznej. Linie lotnicze Universal Pictures zapraszają na pokład ultraszybkiej maszyny "Mamma Mia", która w kilka minut przeniesie każdego chętnego nad słoneczny Adriatyk. Na maleńkiej wyspie Kolokairi tego lata jest bowiem najgoręcej i najgłośniej, nie tylko za sprawą ABBY.

Dziesięć lat po premierze przebojowego musicalu ulubieni bohaterowie wielu widzów na całym świecie wracają, by tanecznym krokiem i z uśmiechem na ustach zarażać pozytywną energią oraz bezkompromisowym optymizmem. Zanim zabukujemy wakacyjną podróż z gwiazdami "Here We Go Again", warto jednak przejrzeć wcześniej bogato ilustrowany folder, jakim jest oryginalna produkcja z 2008 roku. Są tacy, którzy omijają zatłoczone kurorty, ignorują oblegane atrakcje, nie podążają utartymi szlakami. Jeśli podobnymi zasadami kierujemy się przy doborze filmu, fikcyjne Kolokairi nie będzie więc naszym punktem docelowym.

W "Here We Go Again" wracamy na malowniczą grecką wyspę Kolokairi, gdzie Sophie (Amanda Seyrfied) wraz z przyjaciółkami matki przygotowuje wielkie otwarcie hotelu. Jednocześnie poznajemy też przeszłość Donny i dowiadujemy się, jak kobieta poznała przyszłych ojców Sophie. W "Here We Go Again" wracamy na malowniczą grecką wyspę Kolokairi, gdzie Sophie (Amanda Seyrfied) wraz z przyjaciółkami matki przygotowuje wielkie otwarcie hotelu. Jednocześnie poznajemy też przeszłość Donny i dowiadujemy się, jak kobieta poznała przyszłych ojców Sophie.
W "Here We Go Again" ponownie na pierwszy plan przebija się różnokolorowy kicz i trochę jarmarczny zaśpiew. Zupełnie nieskrępowani aktorzy radośnie pląsają nogami do hitów szwedzkiego kwartetu i nawet nie przejmują się banalnym scenariuszem oraz ubogimi dialogami. Wszak w "Mamma Mia" większą uwagę widzowie przykładają do tego, co bohaterowie śpiewają, a nie mówią. Wszystko jest podkręcone do granic wytrzymałości - słońce świeci mocniej, woda bardziej błękitna, panie obłędnie wręcz piękne, a panowie nieprzyzwoicie uwodzicielscy. Jeżeli od pstrokatych barw i nienaturalnej ekspresji nie zwariujemy, jest spora szansa, że noga sama zacznie tupać, a uśmiech pojawi się mimowolnie.

Druga część "Mamma Mia" trafiła w ręce Ola Parkera, który w CV ma całkiem udane scenariusze "Gier weselnych" i "Hotelu Marigold". Reżyser i pomysłodawca nowej fabuły, trzeba przyznać, nie bał się porządnie wstrząsnąć fanami oryginalnego musicalu. Jednocześnie dość umiejętnie wątki zaznaczone w 2008 roku naprowadził na nowe tory.

W "Here We Go Again" Parker proponuje nam niejako podwójną wizytę na Kolokairi. Córka Donny, Sophie (Amanda Seyfried), przygotowuje się do wielkiego otwarcia wyremontowanego hotelu - "oczka w głowie" jej matki. Jednocześnie w formie luźnych retrospekcji reżyser cofa się do końcówki lat 70. i pokazuje okoliczności, w jakich młoda Donna trafia do Grecji i poznaje Billa, Harry'ego i Sama - słynne ojcowskie trio z "jedynki".

W 2008 roku twórcy musicalu musieli się nie lada nagimnastykować, aby bądź co bądź prostolinijną opowieść połączyć odpowiednio z partami wokalno-tanecznymi i wpleść w fabułę utwory ABBY. Ol Parker zadanie miał utrudnione, ponieważ oprócz podobnego wyzwania doszła jeszcze żonglerka czasem. Akcję współczesną i tę sprzed 30 lat należało zgrać zarówno ze sobą, jak i z mocno już wyeksploatowanym przez "jedynkę" repertuarem rozśpiewanych Szwedów. Brytyjski reżyser poradził sobie z tym co najmniej poprawnie. Rozdzielona na dwa tory opowieść spotyka się w odpowiednim momencie, a mniej znane piosenki ABBY - dzięki świetnej aranżacji i choreografii - nie ustępują miejsca szlagierom.

W kontynuacji musicalu imponuje wokalną i taneczną formą Lily James jako młoda Donna. Jej popisy w towarzystwie młodych Billa, Harry'ego i Sama to najlepsze fragmenty rozśpiewanej komedii. Poziom niektórych choreografii i jakość wykonania utworów ABBY przewyższają czasami nawet to, co widzieliśmy i słyszeliśmy w "jedynce". W kontynuacji musicalu imponuje wokalną i taneczną formą Lily James jako młoda Donna. Jej popisy w towarzystwie młodych Billa, Harry'ego i Sama to najlepsze fragmenty rozśpiewanej komedii. Poziom niektórych choreografii i jakość wykonania utworów ABBY przewyższają czasami nawet to, co widzieliśmy i słyszeliśmy w "jedynce".
Aranżacje "Dancing Queen", "Fernando", "Waterloo" (wszystkie trzy przearanżowane względem pierwszej części filmu) czy "When I Kissed The Teacher" są zresztą o niebo lepsze niż wokalne popisy aktorów z 2008 r. Mocnym, melodyjnym głosem imponuje Lily James jako młoda Donna, a poziomu dotrzymują także odtwórcy ról nastoletnich Sama, Harry'ego i Billa. Nawet Julie Walters i Christine Baranski brzmią znacznie lepiej niż przed dekadą.

Wokalne partie do minimum, na szczęście, ograniczył mocno Pierce Brosnan, zaś wisienką na torcie w efektownym finale jest występ samej Cher. Gwiazdy fałszują więc rzadziej, ale filmowcy mieli najwyraźniej spory problem z synchronizacją tanecznych scen i nagranych wcześniej wokali. W niektórych fragmentach bowiem mimika aktorów zupełnie nijak ma się do tego, co słychać w głośnikach.

Nie stanowi to jednak problemu, jeśli na ekranie odtwórcy głównych ról bawią się niewiele gorzej od odgrywanych przez siebie postaci. Świeżym niczym grecka kuchnia odkryciem jest Lily James. Mało jeszcze znana Brytyjka ujmuje niegasnącym uśmiechem, wewnętrznym ciepłem ogrzewa mocniej niż słońce w zenicie, nie zawodzi w taneczno-wokalnych popisach i czaruje żywym spojrzeniem. W towarzystwie odmłodzonych Sama, Billa i Harry'ego (Jeremy Irvine, Josh Dylan, Hugh Skinner) bryluje w repertuarze ABBY i wyzwala niesamowitą energię.

Być może opłacało się bardziej zaryzykować i pójść dalej, tworząc kontynuację "Mamma Mia" tylko i wyłącznie w oparciu o aktorską młodzież i skupiając się tylko na wątkach z przeszłości. W "Here We Go Again" relacje pomiędzy całą czwórką zostały jedynie zasygnalizowane i ze scenariuszowego obowiązku odhaczone przez twórców.

W filmie Ola Parkera nie mogło oczywiście zabraknąć świetnego aktorskiego tria - Pierce Brosnan, Colin Firth i Stellan Skarsgard znów czarują, ale na szczęście śpiewają już znacznie rzadziej. W filmie Ola Parkera nie mogło oczywiście zabraknąć świetnego aktorskiego tria - Pierce Brosnan, Colin Firth i Stellan Skarsgard znów czarują, ale na szczęście śpiewają już znacznie rzadziej.
Podarowanie oddzielnej produkcji wschodzącym gwiazdom kina z pewnością oznaczałoby konieczność pożegnania Brosnana, Skarsgarda i Firtha. A tego zagorzali fani "Mamma Mia" producentom już by nie wybaczyli. Kumpelskie trio wraca, choć panów już tak często na ekranie nie oglądamy. Wciąż jednak widać niesamowitą chemię pomiędzy nimi, a i komediowej formy żaden z nich nie zatracił. Co natomiast z Meryl Streep? Cóż, pierwsze kadry błyskawicznie wyjaśnią pewną tajemniczą otoczkę wokół postaci Donny i wytłumaczą absencję (poza kilkoma pojedynczymi kadrami) w zwiastunie.

Nadal więc jest przaśnie, kiczowato, ale i humorystycznie, wzruszająco i podniośle. "Here We Go Again" mieni się wieloma barwami, choć wszystkie mają nienaturalny poblask i potrafią oślepić nieprzygotowanego widza. Miłośnicy oryginału nie mają się czego obawiać, a i niezaznajomionym z poprzednią częścią wybiórcza wiedza na temat postaci i zdarzeń nie powinna przeszkadzać. Co innego tyczy się tych, którym słoneczny relaks na Kolokairi kojarzył się z wakacyjnym rozstrojem żołądka i migreną - profilaktycznie za ponowną wyprawę na rozśpiewaną wyspę lepiej podziękować. Pozostali finałowe "Super-Trouper" będą nucić jeszcze długo po wyjściu z kina. Wakacyjny hit jak się patrzy.

OCENA: 7/10

Film

4.9
56 ocen

Mamma Mia: Here We Go Again! (31 opinii)

(31 opinii)
musical

Opinie (50) 2 zablokowane

  • smętny ten film

    nieobecność Meryl Streep, zdziadziali aktorzy, Amanda jakaś chuda i ubrana jak własna babcia, jej dwudziestokilkuletni mąż wygląda jak przepity handlarz samochodów i zerowym talentem do śpiewu. Do tego fabuła smętna i dramatyczna, chyba reżyser miał depresję. Nakręcił typowy musical z piosenkami zupełnie niezwiązanymi z treścią filmu. Pierwsza część była super, z drugiej wychodzi się z nostalgią i zgrzytem zębami za wydanymi pieniędzmi na bilety. Jednych uśmiercili, innych cudownie przywrócili do życia. Cher przereklamowana, jej głos nie pasuje do piosnek Abby. Ten sequel jest potwierdzeniem, że doróbki są zawsze gorsze.

    • 0 0

  • Adriatyk? (1)

    Ten film na Sporadach w Grecji kręcili.. tam to raczej Adriatyku nie ma ...

    • 3 2

    • Ok cofam... wczoraj byłem w kinie Grecja to to ni była ewidentnie Chorwacja. Dla mnie zniszczyła caly klimat filmu :/ jak kozna z Chorwacji Grrcje zrobic? za zielono jak na sporady... budownictwo typowo chorwackie no i te palmy... takich na skopelos nie ma :) także oddaje pokłony pokory i bije się w pierś!

      • 0 0

  • Recenzja: Ci dwaj od ABBY (reżyserzy) się wypalili!

    Jak ktoś był na pierwszej części, niech zostaje z tamtymi wspomnieniami i niech nie idzie na ten "film".
    Dostanie pewnie "złotą qpę". Uśmiercić Meryl Streep to największa głupota!, nawet pojawienie się Andiego Garcia, Cher (głoooos, ale lepiej nie patrzyć), C.Barański - nie pomogło.

    • 1 3

  • Pierwsza część była żenująca, drugiej się boję... (2)

    Po pierwszej części straciłem szacunek dla całej obsady, a nazwiska, przyznajcie sami, były zacne... Drugiej części zwyczajnie się boję.

    • 6 22

    • nie bój się , ale lepiej nie idź

      • 0 0

    • Nie bój się,Wojtek...

      • 0 0

  • Widzialem ten film w sobote. Werdykt moze byc tylko jeden: (1)

    Kompletny gniot. Ten film to jeden, wielki festiwal zenady. A juz kulminacja jest wejscie Cher i wszystko z tym zwiazane. Cher wyglada jak ponaciagany manekin. Straszne dno. Nie polecam w ogole. Pierwsza czesc tez ociekala kiczem, ale byla przynajmniej zabawna. Druga czesc to potworny syf.

    • 4 9

    • zgadzam się, ale na cher się nie patrzy tylko się jej słucha!

      Najlepszy moment w całym filmie to "Fernando", chociaż wciśnięty na siłę!. Tak jak by ktoś (reżyser) powiedział : a teraz Fernando i bez dyskusji !

      • 0 0

  • Ratunku!!!

    A cóż to za recenzja?! Gniot, jakich żadko. Celowo napisałam "żadko", aby podkreślić niezwykłą nieudolność w formułowaniu opinii. Formalny i stylistyczny bełkot. Człowieku! Znajdź sobie inną robotę. A do pozostałych sceptyków, komentujących recenzję: - widzę, że dla was film, który nie ocieka krwią kapiącą z kłów wampira, jest szmirą. Dajcie sobie na wstrzymanie! Uśmiechnijcie się! Natomiast jeśli chodzi o sam film, to moja opinia o nim jest zbieżna z oceną kogoś podpisującego się "Ika". Byłem na nim wczoraj i wyszłam z kina tak samo uśmiechnięta jak po obejrzeniu (tu cytat z recenzji), "jedynki". Za tę "jedynkę" masz u mnie "pałę". Zaś krytyków zdolności wokalnych aktorów odsyłam do wywiadów z twórcami filmu sprzed 10 lat. Nie chodziło im o świetnych śpiewaków, czy piosenkarzy. Oczywiście Brosnan czy Firth nie urzekną nas swymi głosami, ale czyż ludzie nie szaleli za Florence Foster Jenkins, którą, nota bene, grała również Meryl Streep.

    • 6 2

  • Nie da się tego czytać (1)

    "jest mieniącą się wieloma barwami muzyczną pocztówką o zapachu adriatyckiej bryzy, dzięki której bez trudu można poczuć wakacyjne wibracje", "mieni się wieloma barwami, choć wszystkie mają nienaturalny poblask i potrafią oślepić nieprzygotowanego widza". Zero treści, nie da się tego czytać. Niech Pan to porzuci, wiem, że tak się teraz pisze, ale to fatalna nowomowa. Może prosto, jak w szkole podstawowej: "Film podobał mi się, ponieważ..." i już lepiej :)

    • 6 3

    • Wiadomo.

      Rozbudowane zdania potrafią zmęczyć osobniki nieprzystosowane, do odbioru skomplikowanych treści... a, przepraszam, miało być prościej: jesteś głupi!

      • 1 1

  • Brosnan i Streep po I części powinni dostać sądowny zakaz śpiewania.Już wtedy uszy więdły więc nie mam zamiaru przezywać tego ponownie.

    • 1 7

  • Kolejny film dla idiotek,a dlaczego jest popularny bo ich niebrakuje.Zazdrosze pomysłodawcom bo na idiotkach (8)

    jak widać można sporo zarobić jednocześnie to film feministyczny wywyższający kobiety ,a facetów przedstawia się w nim jako frajerów mających spełniać ich kaprysy!

    • 16 118

    • na ten film idzie księgowa, pani z poczty a także dyrektor banku. każda idzie dla rozluźnienia i wytchnienia i ciężko wszystkie kobiety chcące miło spędzić czas nazywać idiotkami. Ten kto to napisał chyba sam ma problemy z inteligencją....

      • 6 0

    • Kup sobie maść na ból d*py.

      • 7 0

    • 56 minusów doskonale potwierdza wpis idiotek:) nie brakuje

      • 0 11

    • A może trochę uśmiechu w swiecie naszych mężczyzn , smutnych , znerwicowanych i zakompleksionych ........... polityków . Trochę iluzji drodzy panowie nam dajcie .Gdybyście ją nam dali nie musiałybyśmy się odwoływać do takich filmów

      • 12 1

    • (3)

      do grupy idiotek sie nie zaliczam ,,,wychowana na przebojach Abby kochajaca greckie klimaty obejrzalam przenoszac sie na chwile w bajkowy swiat pozbawiony obludy i takich wlasnie komentarzy ktorych mnostwo w polskich klimatach ,,pozdrawiam

      • 32 3

      • Świat pozbawiony obłudy??? Ty tak najpoważniejszy myślisz o reżyserowanym filmiku?!?!! (2)

        Hahahaha idiotka. Hahaha

        • 5 15

        • To tak, jakby koś napisał (1)

          że wzrusza go Imagine Lennona, a ty mu " no zejdź na ziemię, to jest utopia dla niedojrzałych ekologów".
          Mie na przykład Wojny Gwiezdne wydają się nieco nierealne.

          • 14 0

          • "ktoś" i "mnie"

            telefon wróg komentarzy.

            • 1 2

  • (2)

    Byłam wczoraj. Kolorowo, dynamicznie, czasem przaśnie ale komu to w wakacje przeszkadza? Przecież nie o Oskara czy Berlińskiego Niedźwiedzia tu chodzi. Jedyną porażką jest...Cher. Babcia ze swoją sztywną twarzą wygląda młodziej od rówieśnic zmarłej córki...Sztuczna do bólu, ledwo się rusza, jakby się bała że się rozpadnie, śpiew raczej przeciętny. Stara gwardia zdecydowanie lepsza od młodzieży. Sceny ze starszymi bohaterami rozkręciły film jeśli chodzi o humor. Sprawdzający bilety na prom nie do podrobienia. Collin jak zwykle super. Ale i tak, kiedy pojawia się Meryl to kradnie całe show. Wystarczyło jej 10 minut by pozamiatać film :) Polecam, ale jako wakacyjny wypadzik na poprawę humoru. Do pierwszej części trochę daleko...

    • 38 4

    • pani Iko, bardzo celna recenzja !

      Druga część do pierwszej się nie umwya. Dobrze, że jest stara gwardia, bo inaczej to byłby odrębny film.
      Dialogi błyskotliwe tylko przy bohaterach jedynki: ,,jak drzewo, wino i...ser'' czy ,,oby żona nie żyła''.

      • 2 0

    • W punkt!

      • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Kino Seniora w Kameralnym

12 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Dobre, bo polskie: Pianoforte + spotkanie z pianistą Mikołajem Sikałą

15 zł
projekcje filmowe, przegląd, DKF

Kultura Dostępna: Sami swoi. Początek

12,90 zł
projekcje filmowe