• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Egzaminy niedojrzałości. Recenzja filmu "Strażnicy cnoty"

Tomasz Zacharczuk
5 maja 2018 (artykuł sprzed 6 lat) 

Eskalacja sprośnego dowcipu i mało estetycznych żartów prowadzi w "Strażnikach cnoty" do wyłożenia na stół banalnego morału, przy którym pozostaje jedynie ziewnąć. Obsceniczną satyrę, której można było spodziewać się po zwiastunie, zastępuje finalnie mdła opowiastka o rozhisteryzowanych rodzicach goniących nie tyle za niesfornymi pociechami, ile za własnym rozumem.



Konfrontacja pokoleń z wykorzystaniem zawsze chwytliwego na ekranie seksu stanowi komediową studnię bez dna. Wystarczy jedynie odpowiednio głęboko sięgnąć wiaderkiem i zaczerpnąć dokładnie tyle, ile potrzeba, by ugasić pragnienie widzów. W "Strażnikach cnoty" i wiaderko okazało się dziurawe, i studnia nad wyraz płytka, a woda zatruta kiepskim żartem i zmącona nachalnym moralizowaniem.

Najpierw bowiem ktoś wymyślił serię żenujących, niecenzuralnych gagów, a następnie wpadł na absurdalny pomysł udekorowania filmu szczyptą nieco ambitniejszych treści. A te zwyczajnie tu nie pasują. W konsekwencji nudzą i gryzą się z oczekiwaniami widzów, którzy po soczystej porcji niepoprawnego humoru w zwiastunie, wypatrują jedynie coraz to odważniejszych wygłupów. Na czele z osławioną już sceną sączenia piwa od... innej strony. Jeden z przejętych ojców z przytwierdzoną do tylnej części ciała rurką ucieka przed policją, by chwilę później z pełną powagą uczyć córkę życiowej odpowiedzialności. Ewidentnie więc coś tu nie gra.

Mitchell (John Cena), Lisa (Leslie Mann) i Hunter (Ike Barinholtz) w dniu maturalnego balu swoich córek odkrywają, że dziewczęta mają zamiar zerwać z dziewictwem. Ruszają więc śladem nastolatek, by nie dopuścić do utraty tytułowej cnoty. Misja wymagać będzie jednak wielu nietypowych doświadczeń i ciężkiego poświęcenia. Mitchell (John Cena), Lisa (Leslie Mann) i Hunter (Ike Barinholtz) w dniu maturalnego balu swoich córek odkrywają, że dziewczęta mają zamiar zerwać z dziewictwem. Ruszają więc śladem nastolatek, by nie dopuścić do utraty tytułowej cnoty. Misja wymagać będzie jednak wielu nietypowych doświadczeń i ciężkiego poświęcenia.
Bohaterami całego zamieszania są rodzice trójki kumplujących się nastolatek, które podczas maturalnego balu pełną dorosłość chcą osiągnąć poprzez seksualną inicjację. Nadopiekuńczy i nie do końca chyba jeszcze świadomi wieku córek Lisa, Hunter i Mitchell wpadają w panikę, gdy przypadkiem odkrywają młodzieńczy plan. I choć charakterologicznie dzieli ich niemal wszystko, to łączy wspólny cel - ocalić dziewictwo swoich ulubienic i odpędzić potencjalnych adoratorów. Gotowi są naprawdę na wiele - od alkoholowego pojedynku na studenckiej imprezie, poprzez szaleńczy pościg samochodowy, aż po włamanie i ucieczkę przed policją.

Wyjściowy zamysł twórców filmu można jeszcze uznać za całkiem niezły. Mamy do czynienia z pewnego rodzaju odwróceniem sytuacji. Młodzieńczą fascynację seksualną odkrywamy z perspektywy nie tyle rozochoconych nastolatków (kłania się "klasyk" - "American Pie"), lecz z punktu widzenia dorosłych, emocjonalnie także zaangażowanych w rozwój wydarzeń. Przełamaniem dotychczasowego schematu w tego typu produkcjach jest również fakt, że do cielesnego zbliżenia nie dążą wcale, jak to najczęściej na wielkim ekranie bywa, pewni swego młodzieńcy, a trzy urocze dziewczyny marzące o pierwszym razie.

Na tym właściwie walory fabularne "Strażników cnoty" można już podsumować, bo gdy dochodzi do realizacji założeń, szybko okazuje się, że cała opowieść poprowadzona jest co najmniej niezdarnie, zwroty akcji są sztucznie wymuszane, a o jakiejkolwiek logice i zdrowym rozsądku można zapomnieć. Najlepiej jeszcze przed wejściem na salę kinową. Inteligentne i naturalne dialogi spisać da się na odwrocie biletu, a angażująca początkowo historia szybka wytraca tempo. W drugiej części filmu robi się zwyczajnie nudno.

"Strażnicy cnoty" z jednej strony obierają stylistykę niezobowiązującej, niepoprawnej komedii z niewybrednym żartem. Z drugiej zaś jej twórcy silą się na sztuczne moralizatorstwo i doszukują się głębszego przekazu. Jedno z drugim pogodzić można tylko dzięki filmowej dojrzałości, a tej ewidentnie tu zabrakło.  "Strażnicy cnoty" z jednej strony obierają stylistykę niezobowiązującej, niepoprawnej komedii z niewybrednym żartem. Z drugiej zaś jej twórcy silą się na sztuczne moralizatorstwo i doszukują się głębszego przekazu. Jedno z drugim pogodzić można tylko dzięki filmowej dojrzałości, a tej ewidentnie tu zabrakło.
Po części wynika to z faktu, że filmowcy stopniowo przykręcają kurek z humorem. Luźna, żeby nie powiedzieć rozwiązła atmosfera przybiera na wadze, bohaterowie zaczynają (nareszcie) myśleć i czuć coś więcej niż chęć odbycia stosunku lub niedopuszczenia do niego. Wkrada się krępująco poważny nastrój, aczkolwiek niesie to ze sobą jeden niepodważalny atut - koniec z zawstydzająco niskiej jakości humorem. Doprawdy trudno zrozumieć, jak pięciu (!) scenarzystów mogło rozpisać 90 proc. żartów w oparciu jedynie o biegające gołe pośladki, pijackie ekscesy wymiotującej na siebie młodzieży i kretyńskie reakcje półgłówkowatych rodziców. Kto jednak odważy się zrzucić wszelkie okrycie moralności i przyzwoitości, będzie zapewne wesoło babrać się w tym komediowym bagienku.

Festiwal trywialnego dowcipu dodatkowo "ubarwiają" jeszcze aktorzy, którzy ochoczo pracują na to, by wzrok z ekranu odwracać znacznie częściej. John Cena ma być zapewne nowym Dwaynem Johnsonem. Były zapaśnik powinien jednak zamówić u "The Rocka" niejeden trening. Aktorski dla odmiany, bo za fizyczną tężyzną nie idzie w ślad niestety choćby mimika, będąca na poziomie "wczesnego Schwarzeneggera" po zjedzeniu wiadra cytryn. Aktorskie grymasy Ceny bowiem bawią nieraz bardziej niż rozpisane w scenariuszu dowcipy. Na szczęście sporo luzu wprowadza ekranowy Hunter (Ike Barinholtz), jednak jest to na tyle intensywna postać, iż jego dłuższe towarzystwo staje się problematyczne. Tercet tytułowych strażników uzupełnia jeszcze Leslie Mann, która po ledwie kilku minutach niczym świeżym nie jest już w stanie zaskoczyć.

Esencją komedii jest naturalnie humor. W "Strażnikach cnoty" należy spodziewać się żartów raczej najniższych lotów, monotematycznych i często na granicy dobrego smaku. A to z kolei powoduje, że film przede wszystkim skierowany jest do widzów o niewygórowanych wymaganiach i skłonnych przetrawić nawet najbardziej ordynarne gagi. Esencją komedii jest naturalnie humor. W "Strażnikach cnoty" należy spodziewać się żartów raczej najniższych lotów, monotematycznych i często na granicy dobrego smaku. A to z kolei powoduje, że film przede wszystkim skierowany jest do widzów o niewygórowanych wymaganiach i skłonnych przetrawić nawet najbardziej ordynarne gagi.
Gdzie leży granica dorosłości i kiedy należy ją osiągnąć? - pyta filozoficznie debiutująca za kamerą Kay Cannon, ale odkrywczych odpowiedzi jednak nie dostarcza. Reżyserka próbuje portretować dorastających nastolatków, pragnie humorystycznie podkreślać pokoleniowe różnice, decyduje się nawet wpleść w opowieść wątek homoseksualny (skądinąd zgrabnie rozwinięty). Nijak ma się to jednak do obranej stylistyki. W konsekwencji jest to kino, delikatnie mówiąc, niewysokich lotów tylko dla tych, którzy szukają niskiego pułapu i nie interesuje ich szeroka perspektywa.

OCENA: 3/10

Film

6.3
3 oceny

Strażnicy cnoty (2 opinie)

(2 opinie)
Komedia

Opinie (22)

  • Kur... kto to ogląda i po co to recenzować. Dno i 3 metry muło. Trójmiasto.de nie ma o czym pisać. (1)

    • 38 10

    • Dno, to zaczynanie zdania od Kur....

      • 0 1

  • Dzięki za recenzję, chciałam iść, ale odpuszczę :) (2)

    Trailer zapowiadał się zabawnie, ale widzę, że jednak nie, szkoda

    • 17 10

    • Serio? (1)

      Juz sam tytul dydkwaligikuje i nie trzeba czytac recenzji

      • 8 1

      • To jest polski tytuł. Oryginalny tytuł nie jest tak dosłowny.

        • 0 2

  • Polecam (1)

    Byłem na przedpremierze i film jest fajny. Jak ktoś lubi filmy American Pie będzie zadowolony!!!

    • 12 22

    • American Pie to jeszcze 1 ewentualnie 2 cześć

      Ale to i tak był film o niebo lepszy niż to co prezentuje trailer tego "filmiku"

      • 4 1

  • a ja to sam nie wiem czy polecam czy nie polecam (1)

    zupelnie nie wiem co myslec

    • 9 5

    • A byles?

      • 0 0

  • (1)

    Pan Zacharczuk nawet gdyby sam 'zrobił' film to i tak byłby niezadowolony..

    • 21 7

    • Brawo, dlatego mając rozum i poczucie odpowiedzialności za własne dzieło się za to nie zabiera. Niestety twórcy tych filmopodobnych produkcji wstydu i poczucia godności nie mają.

      • 6 0

  • Film tylko dla zagorzałych fanów..

    ..gurala i wakacji w Dubaju..

    • 14 2

  • Bylam, nie polecam, gniot jakich mało.

    • 12 2

  • strasznie durny film

    • 16 1

  • Czemu ma służyć ten filmik???

    Czy są lodziki, słoneczka i inne zabawy edukacyjne?

    • 1 4

  • To pewnie nie ma wielkiego znaczenia, ale jak sie chce byc powaznym dziennikarzynom/recenzentem to warto sprawdzic czy John Cena to na pewno BYLY zapasnik.

    • 2 3

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Art Beats | Tycjan: Imperium barw - Wielka Sztuka w Kinie | Kino Kameralne Cafe

27 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Kino Seniora w Kameralnym

12 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

7. Dni Krytyki Filmowej w Gdyni

24 zł
impreza filmowa, festiwal filmowy, przegląd