• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dziedzictwo Rocky'ego. "Creed: Narodziny legendy" już w kinach

Tomasz Zacharczuk
8 stycznia 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 


"Włoski Ogier" znów wraca do ringu! Na szczęście, prawie 70-letni Rocky oszczędził widzom prężenia nieco zwiotczałych muskułów i słusznie wybrał rolę trenera szlifującego pięściarski diament. Dało to efekt w postaci solidnego filmu i nowego herosa, pretendującego do godnego kontynuatora bokserskich tradycji w kinie. Wciąż jednak pierwsze skrzypce, z rolą życia, gra Sylvester Stallone.



Reżyser Ryan Coogler sprostał niełatwemu zadaniu. Nie dość, że podsunął widzowi młodego, buńczucznego i piekielnie zdolnego bohatera, to na dodatek potrafił z mistrzowską gracją zarezerwować należyte miejsce ustępującej legendzie. "Creed" to bowiem przekazanie pokoleniowej pałeczki, a właściwie w tym przypadku, bokserskich rękawic. Coogler serwuje niejako powtórkę z rozrywki: krnąbrny młodzian marzy o sportowych tytułach, choć gdzieś poza ringiem wciąż nie potrafi znokautować demonów przeszłości. Tytułowy bohater na swojej drodze spotyka jednak osobę, która wielokrotnie już udowadniała, że siłą woli i wewnętrzną równowagą można skruszyć niejednego przeciwnika. Również tego niewidzialnego.

Gdy Apollo Creed zbierał śmiertelne lanie od radzieckiej maszyny do zabijania, Iwana Drago, młodego Adonisa jeszcze na świecie nie było. Nieślubny syn - efekt małżeńskiej zdrady - urodził się z dala od wielkich fleszy, ale i godnych do naśladowania wzorców. Wychowywany bez ojca w młodym wieku traci matkę i trafia pod opiekę żony Apollo Creeda. Po latach wzorowej edukacji Adonis Johnson (nie chce przyjąć nazwiska biologicznego ojca, wybiera więc nazwisko matki) jest człowiekiem sukcesu. Ma piękny dom, eleganckie auto i dobrze płatną posadę, którą po godzinach lubi jednak zamieniać na nielegalne walki bokserskie w Meksyku. Krew ojca chyba zbyt mocno pulsuje w jego żyłach. W efekcie bogactwo i stabilność zamienia na skromną kawalerkę, przepoconą siłownię i mordercze treningi pod okiem filadelfijskiej legendy, Rocky'ego Balboa.

Właśnie więź rodząca się pomiędzy uczniem a mistrzem jest prawdziwą ozdobą filmu Cooglera. Początkowo niechętny do współpracy Rocky z upływem czasu dostrzega w młodym Creedzie upór i zacięcie, jakie osobiście popchnęły go do niejednego triumfu. Przy podopiecznym odnajduje też sens życia, odświeża blaski przeszłości, znajduje nie tylko zdolnego i żądnego wiedzy ucznia, ale i przyjaciela, u którego boku stoczy walkę o znacznie większą stawkę. Wszystko to sprawia, że relacja głównych bohaterów opiera się na utartym, ale bardzo szczerym, prawdziwym i stonowanym schemacie. Bez zbędnej melancholii, nadętej wzniosłości czy tanich chwytów emocjonalnych.

Niemal cała w tym zasługa Sylvestra Stallone'a, który fenomenalnie wciela się w rolę wyciszonego mentora. W charakterystycznym kapelusiku, wyprostowany, acz już mocno obolały samotnie przemierza ulice, zbierając po drodze salwę wiwatów na swoją cześć. Wciąż jest autorytetem, ale zamknięty w prowadzonej przez siebie knajpce unika towarzystwa i sławy. I gdzieś w tej monotonii, alienacji i wyciszeniu wysuwa się talent aktora. Dzięki kreacji, jaką stworzył Stallone widz ma wrażenie, że zestarzał się razem ze swoim idolem, że przeszedł razem z nim dziesiątki walk, że podnosił się nieraz po ciężkim knockdownie. Od Stallone'a bije sentymentalność, ale ta szczera, nie sztucznie pompowana. Kapitalnie widać to w scenie, gdy odwiedza na cmentarzu zmarłą żonę i przyjaciela. Kilka prostych ujęć i niezobowiązujących kwestii, a efekt aż przytłacza emocjami. Jeszcze większy wymiar symboliczny ma moment wchodzenia na słynne filadelfijskie schody.

Kroku, choć tylko w niektórych fragmentach, stara się dotrzymać Michael B. Jordan, czyli tytułowy Adonis Creed. Zobowiązujące do wysokich lotów nazwisko nie przekłada się jednak na jakość aktorskich umiejętności. Jordan solidnie odgrywa rolę zagubionego nieco zawodnika, na którym wyraźnie ciąży brzemię słynnego ojca. Próbuje się od tego odciąć, choć ostatecznie w charakterystyczny sposób oddaje mu cześć i szacunek. Ekranowemu Creedowi brakuje jednak charyzmy, magnetyzmu w przyciąganiu uwagi i osobowości, przez co w zestawieniu z Rockym wypada blado. Jest to jednak do nadrobienia w kolejnych częściach, które zdają się być kwestią czasu.

Twórcom oczywiście wystarczyło też ekranowego czasu na solidną dawkę boksu. Walki młodego Creeda nakręcono z rozmachem i z pomysłem, co rzadko zdarza się w przypadku filmów poruszających tematykę pięściarstwa. Znakomicie prezentuje się pod tym kątem szczególnie walka w środkowej części filmu w scenach, gdy kamera praktycznie nie opuszcza ringu i jednym ciągiem ogrywa dynamiczny pojedynek. Nieco gorzej wypada niestety finałowe starcie, nakręcone już według przerobionych i dobrze znanych schematów, aczkolwiek jest to z pewnością zamierzony ukłon w stronę starych części "Rocky'ego". Kolejnym tego typu smaczkiem są techniki treningowe z kultowym już ściganiem kurczaków i biegiem przez ulice ze zgrabnie przearanżowanymi motywami muzycznymi z przeszłości.

Twórcy "Creeda" puszczają więc oko do sympatyków gatunku, a przede wszystkim do fanów "Rocky'ego", którzy w obrazie Ryana Cooglera odnajdą swojego idola w nietypowej roli i w nietypowych sytuacjach. Do tego dostajemy mnóstwo nie tylko ringowej akcji, rozterki i dramaty bohaterów, ale także bardzo intymny i wcale nie taki oklepany wątek miłosny. Całość z pewnością nie nokautuje, ale stanowi ciekawy wstęp do kolejnej kilkurundowej sagi bokserskiej. Choć czempion wciąż jest tylko jeden.

OCENA: 7/10

Film

6.2
10 ocen

Creed: Narodziny legendy (3 opinie)

(3 opinie)
Dramat, Sportowy

Opinie (20) 3 zablokowane

  • i na cda (2)

    • 14 1

    • (1)

      niestety nie ma

      • 4 3

      • było

        I za chwile bedzie

        • 2 0

  • (4)

    Sylvester jest naaajlepszyyyyy!!!
    Numer 1 kina akcji wszechczasów.
    Rocky,Rambo moje dzieciństwo i moi bohaterowie hehe. Kasety wideo z rynku we wrzeszczu...ach to były czasy! Pomyśleć,że Stallone już ma 70 lat!

    • 49 2

    • (1)

      Akademia Policyjna to był klasyk, z resztą Rambo, Rockiego i Terminatora też na pamięć znałem

      • 9 2

      • wrzucić Akademię Policyjną do jednego worka z Rambo i ROckym, to trzeba mieć nierówno ;)

        • 15 1

    • 70 lat...

      I nadal ma kaloryfer - gość jest niezniszczalny!

      • 12 0

    • łezka się w oku kręci.

      Rambo, szczególnie 2

      • 2 0

  • Świetny film

    Polecam wszystkim nie tylko fanom Rockyiego. Naprawdę dobry film

    • 14 4

  • Ciekawe kiedy będzie na chomiku i exsite

    Podobno wyciekła przed premierą w USA kopia dvdscr.

    • 3 14

  • Trochę sportowej walki w kinie. Czemu nie. Żadne tam romanse czy sensacje. Może być całkiem dobre.

    • 9 3

  • Koncz wasc wstydu oszczedz

    szkoda, ze Stallone nie zna tego.

    • 3 37

  • Rocky, I love you!

    • 8 2

  • Kilka lat temu Sylvek...

    ...przyjechał do Liverpoolu na mecz Evertonu. Stadion Evertonu znajduje się w dość niebezpiecznej dzielnicy Liverpoolu (teraz jest trochę lepiej bo było trochę remontu itp).
    Podjechał samochód, z którego wysiadł Sly i cała armia miejscowych dresiarzy, bezrobotnych i innych wykolejeńców zaczęła ryczeć: Rocky,Rocky, Rocky!...

    Sly miał łzy w oczach, był wyraźnie wzruszony - bezcenny moment... Szacun dla Stallone'a... To nie jest kolo, który miał rodziców nazwisko czy tatusia w branży.. Doszedł na szczyt dzięki własnej pracy...

    Rambo I - pierwszy film jaki widziałem na VHS. Siedzieliśmy z chłopakami w milczeniu z ryjami otwartymi... Scena w sztolni mnie po prostu zmiażdżył ;-)

    • 28 2

  • Głupszych filmów nie można już recenzować? (4)

    • 8 31

    • kolo w rurjach... (3)

      Pisze to pewnie kolo w rurkach z jakimś gadżetowym telefonem bez idoli filmowych, pewnie nie wie co to vhs... .

      • 8 4

      • Noszę rurki, kolczyki, uprawiam sporty walki i kocham Stallone'a.. (2)

        Nie szufladkuj kolego!

        Do przedmówcy Mavericka:

        Poniżej masz link do imdb. Zanim otworzysz japę zobacz ile nagród zdobyła historia o Rocky'm.... i nie proś się o liścia...

        http://www.imdb.com/title/tt0075148/awards

        • 0 6

        • Kozak w necie, pi#da w świecie. :) (1)

          Z liścia, hihi. :)

          • 6 2

          • Mam tak jak ty nosić dżinsy z szeroką nogaweczką, lakierki i czerwoną bluzę z kapturem?

            Nie dziękuję.. Takich bałwanów masa w świecie... Z kilometra widać, że urodził się na Orunii.

            • 0 5

  • Klasa

    Tak , jestem fanem wszystkich części Rocka i powiem ,że do tego filmu byłem sceptycznie nastawiony . W końcu lata lecą i można pomyśleć stary temat.
    Historia bardzo dobrze połączona z nowymi czasami , oczywiście świetne nawiązanie do przeszłości , lepsze ujęcia z walk .Troszkę więcej dramaturgii ,trpszkę w połowie filmu zwalnia tempo ale tylko na chwilę.
    Film bardzo mi się podobał a pod koniec nawet zakręcił się łezka w oku,
    Polecam wszystkim fanom Rockiego bo z pewnością wyjdą z kina zadowoleni.
    Brawo Sylwester Stallone!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Art Beats | Tycjan: Imperium barw - Wielka Sztuka w Kinie | Kino Kameralne Cafe

27 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Kino Seniora w Kameralnym

12 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Van Gogh. U bram wieczności - Klub Filmowy Kosmos

9 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe