• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Medium" w Sopocie, czyli rzeczy, których lepiej nie dotykać

Tomasz Zacharczuk
20 czerwca 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
W "Medium" Jacka Koprowicza łagodne morze ze słoneczną plażą i pocztówkowe widoki Trójmiasta ustępują miejsca wzburzonym falom, tajemniczym willom, ciemnym uliczkom i mrocznym wnętrzom. Taki wizerunek, zwłaszcza Sopotu, rzadko gościł na wielkim ekranie. W "Medium" Jacka Koprowicza łagodne morze ze słoneczną plażą i pocztówkowe widoki Trójmiasta ustępują miejsca wzburzonym falom, tajemniczym willom, ciemnym uliczkom i mrocznym wnętrzom. Taki wizerunek, zwłaszcza Sopotu, rzadko gościł na wielkim ekranie.

Polacy nie gęsi i swój horror mają. Z okultystycznymi siłami, zahipnotyzowanymi postaciami i krwawą zbrodnią sprzed lat. A wszystko dzieje się w Sopocie oraz częściowo w  Gdańsku. W tym odcinku "Filmowego Trójmiasta" przeniesiemy się do 1985 roku i przekonamy się, że tajemne siły wychodziły nawet poza fabułę filmu "Medium".



Dramat wzrusza, komedia rozśmiesza, horror zaś ma przede wszystkim straszyć. Biorąc pod lupę rodzimą kinematografię, można jednak dojść do zaskakującego odkrycia, że specyfika tego gatunku filmowego podziałała głównie na twórców, a nie na publiczność. Filmowcy na dobre przerazili się konwencji, z którą najczęściej sobie nie radzili, tworząc w efekcie i mimowolnie pastisz kina grozy. Od każdej zasady znajdzie się jednak wyjątek, którym w tym przypadku jest "Medium" Jacka Koprowicza. I choć filmowi znaczne bliżej do swoistej hybrydy mrocznego kryminału z dramatem psychologicznym, to wciąż nie brakuje głosów jednoznacznie klasyfikujących dzieło z 1985 roku w wąskim gronie najlepszych polskich horrorów.

Być jak Kubrick

Tym bardziej więc cieszy, że znaczny udział w tym, bądź co bądź, sukcesie, miały Sopot i w mniejszym stopniu Gdańsk. To właśnie tu swoich bohaterów i fabułę skupioną wokół okultyzmu i zjawisk paranormalnych umiejscowił Koprowicz. Czwórkę postaci - komisarza policji, nauczycielkę, berlińskiego bankowca i eleganta z Warszawy - nękają niepokojące zaniki pamięci. Nikt nie zdaje sobie sprawy, że znajduje się pod wpływem "niesamowicie silnego medium" (ten zwrot pojawia się w filmie wielokrotnie) usilnie przyciągającego swoje ofiary do mrocznej willi w Sopocie. Ich losy krzyżują się coraz wyraźniej, a kluczem do rozwiązania zagadki jest bestialska zbrodnia z przeszłości. W tle przewija się na dokładkę szerzący się na ulicach Trójmiasta nazizm. Wszak akcja filmu rozgrywa się w 1933 roku, a więc w momencie dojścia Hitlera do władzy.

Wśród wielu sopockich motywów nie mogło oczywiście zabraknąć plaży i morza. To tu w pewnym momencie krzyżują się losy głównych bohaterów. Na zdj. Grażyna Szapołowska i Jerzy Zelnik. Wśród wielu sopockich motywów nie mogło oczywiście zabraknąć plaży i morza. To tu w pewnym momencie krzyżują się losy głównych bohaterów. Na zdj. Grażyna Szapołowska i Jerzy Zelnik.
"Medium" było drugim filmem w dorobku Jacka Koprowicza, choć sam reżyser wielokrotnie podkreślał, że sopocko-gdańską opowieść traktuje jako swój pełnoprawny debiut. Ten rzeczywisty, czyli powstałe dwa lata wcześniej "Przeznaczenie" zostało tak poszatkowane przez cenzurę, że efekt końcowy był daleki od założeń twórcy filmu. "Medium" oszczędzono głównie z tego powodu, że niewielu było w stanie zrozumieć fabułę, a parapsychologiczne zagrywki w filmie dla cenzorów wydawały się wręcz... komiczne.

Zresztą sam reżyser nie był do końca przekonany o formie podjętego wyzwania. Początkowy eksperyment przerodził się jednak szybko w poważne i ambitne kino czerpiące garściami z literatury i historii kultury. Zainteresowanie okultyzmem wynikało też w przypadku Koprowicza ze znajomości z parapsychologami i przyjaźni z medium. Swoje piętno odcisnął też sam Stanley Kubrick. Twórca "Medium" był pod ogromnym wrażeniem "Lśnienia" z Jackiem Nicholsonem. Koprowicz lubował się też w odkrywaniu tajemnic ludzkiego mózgu i możliwości wynikających z niewykorzystywanego przezeń potencjału.

Siły nieczyste na planie, czyli klątwa żółwi

Gdy wykrystalizowany pomysł przełożono już na, skądinąd bardzo zgrabny i dopracowany, scenariusz, niespodziewanie rozpoczęły się problemy przy realizacji filmu. Problemy, które w opinii wielu osób łączono z tajemniczymi siłami, które z papierowego skryptu miały przeniknąć na plan filmowy. Pierwszymi ofiarami klątwy "Medium" były... Bogu ducha winne żółwie. Zwierzęta pojawiają się w filmie kilkukrotnie i mają nawet swoją symbolikę. Ich uchwycenie na filmowej kliszy wcale nie było jednak łatwe. Pierwotnie sceny z gadami twórcy planowali nakręcić w gdyńskim Muzeum Oceanograficznym. Zapędy filmowców skuteczne ostudził pijany dozorca, który nie zauważył awarii termostatu i w efekcie cztery okazałe żółwie morskie najzwyczajniej w świecie... "ugotowały się". Rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania kolejnych nietypowych statystów. Udało się znaleźć żółwie w oceanarium w Stralsundzie w NRD. Oczekujących na pociąg do Niemiec reżysera Jacka Koprowicza i operatora Wita Dąbala zelektryzowała jednak depesza mówiąca, iż żółwie niespodziewanie padły. Klątwa "Medium" znów uderzyła w grubą skorupę sympatycznych gadów. Żółwie ostatecznie, dzięki pomocy i znajomościom w Berlinie Zachodnim Krzysztofa Zanussiego, udało się wyszukać, a co najważniejsze nagrać.

Akcja "Medium" rozgrywa się w 1933 roku, a więc tuż po dojściu Hitlera do władzy. Szerzący się w Gdańsku nazizm znacznie zagęszcza dodatkowo klimat filmowej opowieści. Akcja "Medium" rozgrywa się w 1933 roku, a więc tuż po dojściu Hitlera do władzy. Szerzący się w Gdańsku nazizm znacznie zagęszcza dodatkowo klimat filmowej opowieści.
"Tych spraw lepiej nie dotykać"

Jednak jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć na ekipę filmową padł blady strach, gdy z projektu wycofał się parapsycholog Leszek Szuman, który miał pełnić funkcję konsultanta. W telefonicznej rozmowie z Koprowiczem specjalista zerwał współpracę, a wręcz namawiał filmowców, by porzucić cały projekt, bo "tych spraw lepiej nie dotykać". Reżyser jednak zaryzykował i wyciągnął rękę po swoje.

Jakby tego było mało, tajemniczy pech nie oszczędził nawet Jerzego Stuhra, który w "Medium" wcielił się postać płochliwego bankowca z Berlina. Scenę z użyciem liny, która miała utrzymać aktora powtarzano dwa razy i za każdym lina w niewyjaśniony sposób pękała, pomimo starań całej ekipy. Zezłoszczony i nie na żarty wystraszony Stuhr odmówił kolejnych prób. W końcu jednak dał się przekonać. I tak miał więcej szczęścia niż żółwie.

Sopocki dom zły

Pechowe z pewnością nie były skadrowane przez operatorów plenery na czele z niesamowicie klimatyczną i majestatycznie mroczną Willą Bergera, która w "Medium" pełniła funkcję willi Stefana Orwicza. To do tego miejsca medium ściąga swoje ofiary, tutaj komisarz Selin (Władysław Kowalski) razem z asystentem Krankiem (Michał Bajor) próbują rozwikłać zagadki przeszłości, tu w końcu też dochodzi do spektakularnego finału. Sama willa, choć czasy świetności ma już dawno za sobą, wygląda w "Medium" kapitalnie. Podsyca nastrój grozy, przygniata swoją monumentalnością i zachwyca pięknem.

Zobacz także: Odrodzenie bohemy artystycznej w Willi Bergera

Sopocka Willa Bergera jest kluczową przestrzenią "Medium". Mistyczny i mroczny budynek pojawiał się jednak w filmie jedynie od strony fasady i ogrodu. Wnętrza "odgrywała" już inna sopocka willa przy ulicy Andersa. Sopocka Willa Bergera jest kluczową przestrzenią "Medium". Mistyczny i mroczny budynek pojawiał się jednak w filmie jedynie od strony fasady i ogrodu. Wnętrza "odgrywała" już inna sopocka willa przy ulicy Andersa.
XIX-wieczny obiekt wybudowano z polecenia radcy handlowego, Johanna Immanuela Bergera. Jak większość gdańskich bogaczy Berger, na co dzień rezydujący na Ogarnej w Gdańsku, traktował sopocką willę jako letni azyl i symbol splendoru. Po jego śmieci, zarówno przed wojną, jak i po niej willa wielokrotnie zmieniała swojego właściciela. Co ciekawe, w "Medium" filmowcy zafałszowali nieco rzeczywistość. Dawną posiadłość Bergera widzimy głównie od frontu i z perspektywy imponującego ogrodu. Wnętrza ukazane w filmie to już jednak zupełnie inna historia, a dokładniej mówiąc - inna willa. Na potrzeby filmu ekipa wykorzystała bowiem pomieszczenia posiadłości przy Andersa 27 również w Sopocie.

Skróty kadrowe, czyli Bajor najszybszym sprinterem świata

Takich ekranowych przekłamań było zresztą w "Medium" znacznie więcej. Jedna z największych mistyfikacji dotyczy dworca z napisem "Zoppot", którym paradoksalnie ów Sopot wcale nie jest. Filmowcy stwierdzili, że realia lat 30. XX wieku znacznie lepiej oddaje dworzec w Oliwie i to właśnie tam, a nie w Sopocie, nakręcono sceny z udziałem Jerzego Zelnika, ekranowego warszawiaka - Andrzeja Gaszewskiego.

Sopocki dworzec w "Medium" był tak naprawdę dworcem ... oliwskim. To w Gdańsku ekipa filmowa zdecydowała się nakręcić ujęcia, bo w opinii operatorów to dworzec w Oliwie najwierniej oddawał realia przedwojenne. Sopocki dworzec w "Medium" był tak naprawdę dworcem ... oliwskim. To w Gdańsku ekipa filmowa zdecydowała się nakręcić ujęcia, bo w opinii operatorów to dworzec w Oliwie najwierniej oddawał realia przedwojenne.
Topografia terenu i estetyka kadru nie zawsze mają wspólny punkt, dlatego ujęcia z udziałem Michała Bajora, uciekającego przed "nawiedzonym" samochodem, niekoniecznie mają odzwierciedlenie w geograficznych realiach. Asystent Krank swobodnie przemieszcza się od ulicy Obrońców Westerplatte w Sopocie aż do molo, przebiegając po drodze... przez gdański Wrzeszcz. Widocznie kadry z ulicą Uphagena bardziej pasowały do koncepcji operatorów aniżeli inne sopockie zaułki.

Takich filmowych trików było więcej. Do niektórych angażowano nawet ciężki sprzęt wojskowy. Efekty możemy zobaczyć choćby w scenie, gdy komisarz Selin budzi się na sopockiej plaży (w filmie postać ta zarówno jest ofiarą medium, jak i próbuje rozwiązać zagadki tajemniczych transów). Podczas plenerowych zdjęć morze wcale nie było tak wzburzone, jak widać to na ekranie. Z pomocą przyszedł... wojskowy helikopter, który skutecznie "rozruszał" bałtyckie fale, choć samego sprzętu oczywiście w filmie nie zobaczymy.

Poza wspominanymi skrótami kadrowymi, twórcom "Medium" zdarzały się też skróty myślowe, które bardziej złośliwy widz nazwałby wprost błędami. Dotyczy to głównie sceny, w której Selin przesłuchuje Georga Netza (Stuhr), którego chwilę wcześniej na malowniczej kładce nad jarem w ciągu ulicy Obrońców Westerplatte złapał Krank. Przestraszony urzędnik wyznaje stróżom prawa, że zameldował się w Grand Hotelu. Oczywiście mężczyzna faktycznie mógł przebywać w podanym miejscu, z tym, że na pewno nie był to hotel pod nazwą, którą nadano mu dopiero po II Wojnie Światowej. W 1933 roku był to jeszcze ówczesny Kasino Hotel. Ot, wydawałoby się zwykłe niedopatrzenie filmowców, gdyby nie fakt, że nazwy Grand Hotelu bohaterowie filmu usilnie trzymają się jeszcze w dalszych scenach.

Zobacz także: Najsłynniejsze filmy nakręcone w Grand Hotelu

W "Medium" najczęściej możemy dostrzec ulice bądź ich fragmenty zlokalizowane w Sopocie. Scenę pościgu Kranka (Michał Bajor) za Netzem (Jerzy Stuhr) kończy sekwencja nakręcona na słynnej kładce w ciągu ulicy Obrońców Westerplatte. W "Medium" najczęściej możemy dostrzec ulice bądź ich fragmenty zlokalizowane w Sopocie. Scenę pościgu Kranka (Michał Bajor) za Netzem (Jerzy Stuhr) kończy sekwencja nakręcona na słynnej kładce w ciągu ulicy Obrońców Westerplatte.
Masaż telekomunikacyjny

Bardziej usilny był z kolei ból pleców, który przez cały okres pracy w Trójmieście męczył Jacka Koprowicza. Reżyser był już tak zdesperowany, że szukał pomocy u... medium, ale tego prawdziwego, z którym się przyjaźnił. W rozmowie telefonicznej mężczyzna przekazał filmowcowi, aby ten słuchawką przejeżdżał po bolącym kręgosłupie, a w tym czasie "specjalista" będzie transmitował uzdrowicielską energię. Koprowicz z uśmiechem na twarzy wyznał w jednym z późniejszych wywiadów, że sygnał dostarczany przez ówczesną telekomunikację nie był chyba zbyt silny, bo specyficzne kilkunastominutowe zabiegi w zasadzie nic nie dały.

Jednakże uporczywy ból przynosił też dość nieoczekiwane korzyści. Władysław Kowalski, Jerzy Stuhr, Jerzy Zelnik i Grażyna Szapołowska (wcielająca się w postać nauczycielki Luizy Skubiejskiej) ze względu na świeżość poruszanego w filmie tematu nie do końca wiedzieli, jak odegrać przed kamerą role zahipnotyzowanych. Oprócz cennych konsultacji Koprowicza z medium, które dostarczyło wskazówek, pomocny okazał się chód samego reżysera. Usztywniony z bólu filmowiec charakterystycznym sposobem poruszania się zainspirował aktorów do powielania jego nietypowych ruchów. I może lepiej, że słuchawkowa terapia w tym przypadku nie zadziałała.

Z "Medium" do "Monka"

Aktorzy zresztą wcale nie mieli łatwo na planie zdjęciowym. Dodatkowych utrudnień dostarczała para operatorów: Wit Dąbal i Jerzy Zieliński. W latach 80. ubiegłego wieku wykorzystywanie podczas kręcenia filmu dwóch jednocześnie pracujących kamer było pewnego rodzaju novum. Również dla aktorów, którzy często nie wiedzieli, do której kamery powinni grać.

Zabiegi operatorskie nieraz wymagały dużej kreatywności, ale i dość prymitywnych metod. Jednym z największych wyzwań było nakręcenie sceny z udziałem Ewy Dałkowskiej, która w filmie wcieliła się w postać Grety Wagner - kontrmedium, które staje do pojedynku z siłami zła. Podczas walki fotel, w którym siedzi Greta zaczyna jeździć po całym pokoju. Specyficzny dla kina grozy efekt uzyskano najprostszymi środkami - z wykorzystaniem sznurków, którymi ekipa filmowa sterowała fotelem.

Przy okazji warto też odnotować, że "Medium" był pierwszym pełnometrażowym filmem, do którego muzykę stworzył Krzesimir Dębski. I, jak można się było tego spodziewać, ze swojego zadania wywiązał się doskonale.

Dziedzictwo "Medium"

"Medium" z pewnością jest filmem, który zdecydowanie warto zobaczyć, choćby ze względu na piękne kadry Sopotu czy Gdańska, aczkolwiek znaczna część scen zamknięta jest niestety w pomieszczeniach. Świetne aktorstwo, zaskakująco dobry scenariusz, konkretny pomysł okraszony hipnotyczną muzyką Dębskiego i klimatycznie skadrowane Trójmiasto nadają temu "horrorowi" niezwykłej magii. Pojawia się nawet pierwiastek profetyzmu...

Jest bowiem w filmie wspomniana już scena z uciekającym Michałem Bajorem, który za wszelką cenę próbuje zgubić pędzący samochód z zahipnotyzowanym przez medium kierowcą. Ten ma prosty cel: rozjechać asystenta Kranka i nie dopuścić go do willi Orwicza. I tak szalony kierowca i śmiercionośne auto gnają przez sopockie ulice aż na molo. I tu widzom o dobrej, acz nawet niezbyt głębokiej pamięci może zaświecić się lampka. Brzmi znajomo? Nie inaczej. Wszak w lipcu 2014 roku mieszkaniec Redy swoją hondą staranował na Monciaku i molo 23 osoby, twierdząc później, że nic nie pamięta. Badania wykluczyły spożycie alkoholu, narkotyków czy środków psychotropowych. Co ciekawe, w "Medium" sedno zdarzeń dotyczyło trzydziestu lat wstecz od 1933 roku. Gdy z kolei do daty produkcji filmu dodamy właśnie niemal trzydzieści lat, to wydarzenia z 2014 roku w Sopocie można nawet podciągnąć pod ten zaskakujący wzór. Mocno naciągane, ale fakt faktem, że klątwa "Medium" wcale nie musiała wygasnąć z ostatnim klapsem na planie filmowym.

Film można obejrzeć tutaj.

Film

Medium

Horror

Opinie (20)

  • Mdium (1)

    To wspaniały, klimatyczny film, do dziś go bardzo dobrze pamiętam, z wielkimi aktorami, jak niezapomniany p. Kowalski czy p. Szapołowska.

    • 27 2

    • z tą Szapołowską, to bez przesady.

      • 0 1

  • (1)

    Film kapitalny, choć wg mnie najlepszą produkcją rozgrywającą się w Trójmieście jest i chyba zawsze już będzie "Na kłopoty Bednarski" :)

    • 24 3

    • niestety w wiekszości kręcony we Wrocławiu

      • 1 1

  • hehehhee moja żona grała w tym filmie

    jedną z dziewczynek ;))

    • 13 1

  • (1)

    Pamiętam jak kręcili ten film, z ulicy Obrońców Westerplatte zniknęły wszystkie
    "nowoczesne " auta , pojawiły się stare zabytkowe pojazdy.

    Część ujęć odbywała się również na Obrońców Westerplatte głównie przy willi ze zdjęcia.

    • 9 0

    • i na garażach ...

      ... obok willi Obrońców Westerplatte 25, w której mieszkam od dziecka i doskonale to kręcenie filmu pamiętam, sceną zatrzymania na mostku i inne. A na garaże wychodził Krank, niby na dach tej willi, w której wieżyczce powiesił się Wiktor

      • 4 0

  • najlepszy polski horror (3)

    no i klimat miedzywojennego niemieckiego Sopotu/Gdanska

    • 11 1

    • acha...no i M.Bajor przynajmniej tutaj nie wibruje...

      • 0 0

    • a ta willa na Obrońców...co przechodzę obok to ciarki na skórze... (1)

      • 5 1

      • Bo artysci tam pasozytuja za publiczne..

        a sama Willa Hildebrandta niszczeje, brakuje tam tylko jeszcze szafy Romana P. aby ostatecznie rozwiazac ta straszna zagadke Zoppotu.

        • 3 0

  • Jeden z najlepszych polskich filmów, a tak bardzo niedoceniony i w sumie szerzej prawie nieznany...

    Scenariusz, lokalizacje, gra aktorska - wszystko na unikalnym poziomie.

    • 11 0

  • Panie Tomaszu Z. - autorze! (1)

    "Polacy nie gęsi i swój horror mają."
    Wypadałoby wiedzieć, że "gęsi" powinny być przymiotnikiem. Czyż nie?

    • 7 9

    • Dokładnie tak !

      Dobrze, że ktoś zwrócił uwagę :)

      • 5 1

  • Świetny tekst! Aż miło się czytało. Gratulacje!!!

    • 12 0

  • najwiekszy polski horror to emerytura

    • 13 0

  • Super film. No i przepiękna Pani Szapolowska w scenie lozkowej z Panem Zelnikiem. (1)

    • 6 1

    • Zawsze mnie nurtowało jak Szapołowska przeżyła cios siekierą?

      • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Marzec Sopocianek (3 opinie)

(3 opinie)
projekcje filmowe, spotkanie, warsztaty, zajęcia rekreacyjne

Pokazy specjalne w Kinie Muzeum | Krótkometrażowe animacje nominowane do Oscara w 2024 roku

18 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe, przegląd

Podróże z Albertem: film interaktywny

26,90 zł
projekcje filmowe