• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nieznośny stan zawieszenia. Recenzja filmu "Obcy: Przymierze"

Tomasz Zacharczuk
13 maja 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 

Przerażająca humanoidalna kreatura nareszcie przebrnęła przez opary mdławego "Prometeusza" i odnalazła swe filmowe powołanie. "Obcy: Przymierze" stanowi, jeśli nie najmroczniejszą, to z pewnością najbardziej brutalną część cyklu zapoczątkowanego w 1979 roku. Ewidentnie czuć sentymentalny powiew oryginału z zachowaniem niestety głównych grzechów poprzednika. Mamy bowiem do czynienia z dziełem "zawieszonym" fabularnie i rozdartym koncepcyjnie między klasycznym slasherem a przewartościowanym psychodramatem.



Reżyserska idea towarzysząca powstawaniu filmu wydaje się nadmiernie oczywista i bądź co bądź logiczna: spiąć efektowną klamrą "Prometeusza" z "Ósmym pasażerem Nostromo" przy jednoczesnym wizualnym liftingu całej serii i dorzuceniu kilku fabularnych bonusów. Pod kątem chronologicznym zabieg udało się przeprowadzić bezboleśnie. "Przymierze" bowiem stopniowo rozwija wątek zapoczątkowany w poprzedniku i płynnie obiera kurs do źródeł mrocznej opowieści z końcówki lat 70. Problem jednak w tym, że nie oferuje przy okazji niczego nowego, bazuje na sprawdzonych schematach i kompletnie rozczarowuje w warstwie scenariuszowej.

Ridley Scoot nie zapomina zasad, którymi rządzi się rasowy horror i na szczęście te elementy w "Przymierzu" znajdziemy, choć zapewne nie w takim stopniu, jakiego oczekuje widz. Dłuższymi chwilami film zupełnie niepotrzebnie próbuje wpisać się w standardy kina z ambicjami i przekazem. Obu tym elementom brakuje jednak solidnego fabularnego wsparcia. Ridley Scoot nie zapomina zasad, którymi rządzi się rasowy horror i na szczęście te elementy w "Przymierzu" znajdziemy, choć zapewne nie w takim stopniu, jakiego oczekuje widz. Dłuższymi chwilami film zupełnie niepotrzebnie próbuje wpisać się w standardy kina z ambicjami i przekazem. Obu tym elementom brakuje jednak solidnego fabularnego wsparcia.
Od ucieczki Elizabeth Shaw i Davida z LV-223 mija 10 lat. Wszelki ślad po jedynych ocalałych z "Prometeusza" ginie w kosmicznej przestrzeni. Tymczasem statek osadniczy "Przymierze" z kilkunastoosobową załogą i dwoma tysiącami zahibernowanych pionierów zmierza na planetę Origae-6, która ma stać się ich nowym domem. Kontrolę nad lotem i uśpionymi pasażerami sprawuje jedynie android Walter (Michael Fassbender). Niespodziewana awaria statku wymusza przedwczesne wybudzenie całej załogi. Katastrofy udaje się ostatecznie uniknąć, a podczas prac naprawczych "Przymierze" odbiera niewyraźny sygnał z pobliskiej planety. Kapitan jednostki, Oram (Billy Crudup), przy niemal jednomyślnej zgodzie pozostałych decyduje o misji ratunkowej. Przeciwna jest tylko Daniels (Katherine Waterston), dla której idylliczne wręcz warunki panujące na nieznanej planecie stanowią wystarczający powód do podejrzeń i nieufności wobec tego, kto rzekomy sygnał wysyła. Po wylądowaniu jej pesymistyczne prognozy zyskują brutalne potwierdzenie w faktach.

Moment eksploracji planety otwiera filmowym bohaterom nowe perspektywy, widzowi przynosi zaś ulgę. Jeżeli mozolne i szarpane tempo "Prometeusza" konsekwentnie wystawiało cierpliwość na próbę, o tyle początkowy fragment "Przymierza" testuje naszą wytrzymałość do bólu. Fragmentaryczna ekspozycja bohaterów w pobieżny tylko sposób informuje o zaletach i przywarach załogantów. Ideę misji osadniczej filmowcy wykładają niczym tajniki fizyki kwantowej, a cała akcja porusza się w ślamazarnym tempie, które znacznie zyskałoby na dynamice, gdyby nie kilka zbędnych sekwencji. Postawienie stopy na nowej planecie nareszcie rozpędza tę nieco zardzewiałą filmową machinę, ale na najwyższe obroty "Przymierze" wskoczy dopiero w finałowym kwadransie.

Trafionym zamysłem scenarzystów jest fakt, iż na krwawą sieczkę nie trzeba zbyt długo czekać. Nieświadomi zagrożenia odkrywcy błyskawicznie wpadają w sidła śmierci, a zdeformowane potwory niczym bezpańskie psy wpuszczone do sklepu mięsnego zabierają się za każdy smakowity kąsek. Sprzyja oczywiście temu głupota bohaterów, którzy łamią wszelkie protokoły bezpieczeństwa, zapuszczają się w miejsca, do których wstępu broni choć elementarna logika, a zamiast trzymać zwarte szyki uskuteczniają spacery w pojedynkę.

Szczytem bezmyślności są słowa wypowiadane przez pilota statku pozostającego na orbicie, który wiedząc o masakrze, jaka dotknęła jego partnerów, zdając sobie sprawę z ewentualnej epidemii i wobec groźby rozbicia maszyny przy wejściu w atmosferę, z pełną powagą stwierdza, iż: "Bezpieczniej będzie na ziemi". No cóż, wpatrujący się w niebo ksenomorf tylko przebiera na ten pomysł szponami i radośnie merda ogonem na myśl o kolejnych kolejnych ofiarach.

Ekspansja nieznanej planety przynosi załogantom "Przymierza" zgubę, ale widz przy okazji może dowiedzieć się czegoś o powstaniu samego Obcego. Czy ta wiedza jednak zadowoli jego ciekawość, pozostaje już kwestią do rozstrzygnięcia na sali kinowej. Ekspansja nieznanej planety przynosi załogantom "Przymierza" zgubę, ale widz przy okazji może dowiedzieć się czegoś o powstaniu samego Obcego. Czy ta wiedza jednak zadowoli jego ciekawość, pozostaje już kwestią do rozstrzygnięcia na sali kinowej.
W samym epicentrum tej krwawej jatki nagle jednak następuje gwałtowne zaciągnięcie hamulca, a Ridley Scott porzuca konwencję klasycznego horroru, zaczynając snuć przewartościowaną ambicjami i ideami psychologiczną opowieść o konflikcie twórcy i jego dzieła. Niespodziewany mieszkaniec planety stanowi pretekst do rozważań o granicy pomiędzy kreacją a obłędem, o różnicy podmiotowości i przedmiotowości, posłuszeństwa i wolnej woli. Kluczowa w tym kontekście jest sekwencja otwierająca film, do której już znacznie bardziej nieudolnie wracają filmowcy w drugiej połowie "Przymierza". Gdy zaczynają wybrzmiewać infantylne deklamacje tekstów Byrona, a Michael Fassbender uczy się gry na flecie (?!), to znak, że Ridley Scott, choć miał dobre chęci, wpada w otchłań abstrakcji, która wywołuje nawet lekki chichot na sali kinowej. Gdy filozoficzny bełkot ustępuje miejsca finałowej rozgrywce, wszystko na szczęście wraca na właściwe tory, a ostatni kwadrans będzie spełnieniem pragnień fanów słynnej serii.

Kwadrans wzbogacony kilkoma poprzedzającymi go scenami niestety nie jest w stanie przysłonić przeciętności "Przymierza". Głównie dlatego, że Ridley Scott ze zbytnią celebracją zagłębia się w genezę Obcego, dłuższymi chwilami tracąc z oczu swojego "podopiecznego". "Prometeusz" z całym pokaźnym bagażem swoich wad w jednym aspekcie bezbłędnie wywiązał się ze swojej roli. Odrestaurował przykurzoną nieco opowieść, nadając jej nowego światła, stanowił swego rodzaju preludium do kolejnego stadium sagi. "Przymierze" zupełnie niepotrzebnie ten trend kontynuuje i staje się kalką poprzednika z podkręconymi obrotami i litrami sztucznej krwi, która wypełnia scenariuszowe niedociągnięcia.

Z odsieczą Scottowi nie przychodzą też słabo zarysowane postaci pozbawione charyzmy, osobowości i zacięcia charakterystycznego choćby załodze "Nostromo". Bezapelacyjnie pierwsze skrzypce gra Michael Fassbender, który znakomicie sprawdza się w podwójnej roli androida. Nieraz szorstki i surowy, innym razem przenikliwy i tajemniczy hipnotyzuje z każdą minutą coraz bardziej. W przeciwieństwie choćby do Daniels, która skrojona ze wszech miar na podobiznę Ellen Ripley, nie ma jednak tej charyzmy. Wina głównie spada na scenarzystów niemających większego pomysłu na zgrabne i ciekawe wyeksponowanie tej postaci, nie wspominając już o pozostałych załogantach, którym przypada głównie rola armatniego mięsa.

"Obcy: Przymierze", któremu nie brakuje uchybień, uproszczeń (a czasami wręcz na odwrót, przewartościowanych idei) stanowi jednak niezwykle mroczny i najbardziej brutalny epizod w historii sześcioczęściowej sagi. "Obcy: Przymierze", któremu nie brakuje uchybień, uproszczeń (a czasami wręcz na odwrót, przewartościowanych idei) stanowi jednak niezwykle mroczny i najbardziej brutalny epizod w historii sześcioczęściowej sagi.
"Obcy: Przymierze" gubi swoją płynność i przekaz w rozwarstwieniu formy, powielaniu schematów, nawet gdy intencjonalnie mają one charakter sentymentalny i celowo nawiązują do oryginału. Dorabianie głębszej filozofii filmowi, który przecież nie zasłynął z tego typu atutów nie ma raczej większego sensu, a już na pewno nie w takim wydaniu, jaki prezentował "Prometeusz", a kontynuuje "Przymierze". Najnowsze dzieło Ridleya Scotta stanowi efektowną wizualnie ciekawostkę dla zapaleńców ekranowego Obcego, niezłe kino grozy trzymające napięcie dla niezaznajomionego z tematem widza, ale niczego nowego nie zaoferuje temu, kto wymaga świeżości podszytej porządnym scenariuszem rewolucjonizującym dotychczasową formułę. Ciężko oprzeć się wrażeniu, że Obcy stał się zbyt obcy nawet dla samego Ridleya Scotta.

OCENA: 5/10

Film

5.7
22 oceny

Obcy: Przymierze (18 opinii)

(18 opinii)
Thriller, Science-Fiction

Opinie (68) 3 zablokowane

  • Pytanko (3)

    ja mam jedno pytanie do tych, co widzieli: czy mogę na to pójść z czternastoletnim synem, który widział Aliena i Prometeusza i jest ciekawy kontynuacji, ale z kolei ja sie obawiam, czy nie jest za brutalny?
    Dzieki.

    • 1 0

    • Krwi trochę jest

      Czekałem na film i w niedzielę obejrzałem. Myślałem, że w połowie filmu wyjdę. Nuda, przewidywalny schemat filmów SF,. Nie zabieraj syna na ten film. Zabierzesz mu przez to 1,5 godz. życia.

      • 0 2

    • ojciec pokazuje dziecku obcego?

      pokazałeś dziecku starego aliena? błąd. to dobra rozrywka ale nie dla dzieci. 14 to jeszcze dziecko. chłopak w trakcie dojrzewania sam będzie odkrywał zakazane dla dzieci owoce. nie przyśpieszaj tego. no chyba że patologia u ciebie.

      • 0 1

    • możesz z nim iśc ja jego wieku oglądałem już ducha czy muchę i jestem normalny ale zawsze lubiłem horrory i fantastyke.

      • 1 0

  • i co się okazało, że obcego stworzył android, a androida stworzył człowiek, koło się zamknęło

    • 0 0

  • (1)

    hehe dobre :) nie ogladalem, ale mialem podobne przeczucia co do filmu, uwielbiam Obcego, Ridley Scott na zawsze zagoscil w mym sercu, ale dzisiejsze filmy sa napietnowane obecnymi czasami i chodzeniem na latwizne przy uzyciu najnowoczesniejszej technologii, ktorej zakladnikami dzis jestesmy.

    Pozdrawiam,
    DJ Jacek

    • 1 0

    • Film ogólnie jest spoko ale....

      Jak dla mnie film jest średni ale długo na niego czekałem, Prometeusz mi się podobał bardzo dlatego ciekawiło mnie jaka będzie kontynuacja. Oczywiście jestem fanem serii Obcego, ale wolałbym więcej nawiązania do Prometeusza, którego było mało niestety. Dlatego czuję niedosyt, sam osobiście wolałbym bardziej rozbudowany epizod związany z Elizabeth Shaw (beznadziejnie że zginęła i nie było jej w filmie, naprawdę wielki minus bo polubiłem tą postać, dużo bardziej niż Daniels, która okazała się wg mnie bardzo słabą postacią), konstruktorami (o co im tak naprawdę chodziło ) których zgładził David - trochę to było bez sensu - tak jakby pozbycie się problemu związanego z rozbudową tej historii ( szczerze to bardziej mnie ciekawiło skąd się oni wzięli niż obcy). Dlatego trochę się zawiodłem tym filmem, miałem spore oczekiwania, ale niestety, wyszło jak wyszło. Końcówka świadczy o tym że będzie kontynuacja, ale nie ciekawi mnie to już tak bardzo jak po obejrzeniu pierwszym raz Prometeusza. Dlatego Prometeusz zrobił na mnie większe wrażenie (nawet pomimo paru niedociągnięć), ale Przymierze wypadło dla mnie średnio.

      • 0 0

  • taki se

    niestety w zwiastunie sa same najlepsze sceny i gdyby nie koncówka to wystarczy obejrzeć zwiastun i film byscie mieli zaliczony,ale jako fan obcego i tak się wybralem do kina.niestety helios w rivierze to porażka słaby dzwięk a sala chyba nie ma klimatyzacji bo cieplo jak diabli ,musiałem się rozebrać do koszulki.

    • 0 0

  • 5/10

    Jestem fanem Obcego , przed obejrzeniem Obcy - Przymierze , wstrzymałem sie od czytania recenzji, chcialem wyrobic sobie wlasne zdanie....niestety ,film mnie rozczarował , nie tego sie spodziewałem ;/

    • 2 1

  • Prometeusz

    Według mnie Prometeusz był lepszy, ten film naprawdę mnie zawiódł, długo czekałem na kontynuację Prometeusza. Myślałem że Przymierze będzie
    konkretną kontynuacją, a okazało się tylko niewielkim powiązaniem, tylko kilka krótkich scen nawiązujących do Prometeusza, brak Elizabeth Shaw (o wile lepsza postać niż Daniels) Brak wątku o konstruktorach ( bardziej ciekawiło mnie skąd oni się wzięli niż obcy). Ogólnie cienizna, naprawdę wielkie rozczarowanie, tylko historia o dwóch androidach którzy najpierw grali sobie na fletach a potem dali sobie buzi na pożegnanie... bleee naprawdę oglądnie tego to był "koszmar"

    • 3 1

  • Czas

    myślę że trzeba zwrócić uwagę na kluczową kwestie samego WYLĘGU OBCEGO w Quadrologii zawsze zajmowało to co najmniej dzień lub dwa - w pierwszej części wręcz samo oczekiwanie na to co się wykluje aż wbijało w fotel kinowy a tu proszę..twórcy stwierdzili ze skoro jesteśmy w nowych czasach i pizze w microfali wystarczy podgrzać w 5 min to obcego na ekranie można wykluć w 15min...no to jest doprawdy przekreślenie idei całego OBCEGO , to jest dopiero upadek...byłem raz i chyba nie kupie sobie tej płyty.....wole Quadrologię

    • 2 0

  • Obcy jako narzędzie ewolucji (1)

    Niespotykana wręcz głupota "bohaterów" filmu beztrosko eksplorujących obcą planetę bez skafandrów itp środków bezpieczeństwa pozwala przypuszczać, że po starannej selekcji wysłano ich jak najdalej z Ziemi w jednym tylko celu - ostatecznej likwidacji ich genotypów w celu uniemożliwienia dalszego przekazywania w drodze prokreacji.

    Scena, w której dwa zabójczo męskie androidy grają sobie słodko na jednym flecie, wejdzie zapewne do kanonu kina spod znaku tęczy.

    Inaczej mówiąc - zasmucająca strata czasu.

    • 3 1

    • Ale dlaczego powierzono im życie kolonistów? I dlaczego takim drogim statkiem?

      • 0 0

  • wspaniały film z nietrafionym tytułem

    tytuł filmu powinien być David-Walter

    • 0 0

  • Dno sięgnęło dna...

    Beznadziejny film... najgorsza odsłona... ciągnął się jak flaki z olejem...
    Ostrzegam - obejrzenie tego filmu powoduje senność, wymioty, nudności i wiele innych dolegliwości...

    • 0 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Kino Seniora w Kameralnym

12 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Dobre, bo polskie: Pianoforte + spotkanie z pianistą Mikołajem Sikałą

15 zł
projekcje filmowe, przegląd, DKF

Kultura Dostępna: Sami swoi. Początek

12,90 zł
projekcje filmowe